„To było wołanie człowieka o miłość” – adwokat Rafała Piaseckiego „tłumaczy” maltretowanie żony przez swojego klienta

Anton Ambroziak / Kamila Kuryło

Na łamach Codziennika Feministycznego pojawił się kilka dni temu tekst nt. przemocy, jakiej dopuszczał się Rafał Piasecki, radny z Bydgoszczy i były członek PiS, wobec swojej żony. Karolina Piasecka  podczas programu „Pytanie na śniadanie” ujawniła nagranie rejestrujące przemoc fizyczną i psychiczną, której dopuszczał się wobec niej Piasecki. Teraz polityk domaga się rozwodu z winy żony.  „Tłumaczył”, że pochodzi z konserwatywnej rodziny, gdzie mężczyzna „zarabia, a żona sprząta, gotuje, prasuje”. Twierdzi, że „czasami” zdarzało mu się zatykać żonie ręką usta.

Zrzut ekranu 2017-04-20 o 17.53.18youtube/natemat.pl

Piasecki nie chciał komentować sprawy. Dziennikarzy Gazety Wyborczej odesłał do pełnomocnika, który w skandaliczny sposób odniósł się do zarzutów. Przyjął – dobrze znaną – retorykę deprecjonowania i usprawiedliwiania sprawcy. To dziwi, o tyle, że nagrania brutalnie obnażają jak wygląda przemoc domowa, w którą tak wiele osób „nie wierzy”.

Piotr Bartecki, adwokat Piaseckiego uważa, że sprawa została wyolbrzymiona. – Żona mojego klienta dysponuje czterema nagraniami z ostatnich czterech lat. To jedna kłótnia rocznie, co zdarza się w każdym związku. Nie można za to przeprowadzać linczu – mówi Bartecki.

Każdy kto słuchał nagrań, komentarz Barteckiego uzna za absurdalny. Adwokat sugeruje, że przemoc – okazjonalna np. raz w roku – to „incydent”. Nie ma w tym nic dziwnego i złego, bo „dzieje się w każdym związku”. Nawet jeżeli kobieta posiada cztery nagrania, to nie znaczy, że były „tylko” cztery „kłótnie”. Logika adwokata zadziwia.

Ujawnienie nagrań powinno prowadzić do zupełnie innych wniosków. Tak, przemoc wobec kobiet jest powszechna. Jej sprawcami są najczęściej osoby bliskie – obecni lub byli mężowie/partnerzy. Te tendencje nie powinny jednak usprawiedliwiać żadnego ze sprawców. To ujawnianie spraw, takich jak ta, powinno być przyczynkiem do rozmowy o skutecznych mechanizmach ochrony osób doświadczających przemocy w Polsce, o niedociągnięciach i zaniechaniach ze strony władzy, policji, prokuratury.

To też moment, w którym możemy stanowczo odciąć się od dyskursu, który winą za przemoc obarcza osoby jej doświadczające, oraz domagać się przestrzegania i stosowania prawa, które Polska przyjęła m.in. Konwencji Antyprzemocowej.

Nagrania są drastyczne pod względem językowym, ale nie w sensie samego przekazu. To było wołanie człowieka o miłość – dodał Bartecki. Przemoc to przemoc – żadne „wołanie o miłość”, „rozpacz”, czy naturalna odpowiedź na podejrzenie o „zdradę” (bo tak utrzymuje Piasecki).

Mamy nadzieję, że „argumenty” adwokata Piaseckiego nie zamydlą oczu instytucjom odpowiedzialnym za ochronę osób doświadczających przemocy. Piasecki powinien mieć zakaz zbliżania się do żony i zakaz widywania się z dziećmi.

Z pewnością lekcji z „polskiej przemocy” nie wyciąga Prawo i Sprawiedliwość. Przypomnijmy, że podczas swoich rządów PiS odciął dofinansowanie Niebieskiej Linii i próbował wypowiedzieć Konwencję Antyprzemocową. W połączeniu ze sprawą polityka-przemocowca, który do tej pory zasilał szeregi PiS, wyłania nam się niezwykle spójna strategia. Chodzi o to, żeby kobiety uciszyć i podtrzymać patriarchalny model społeczeństwa, w którym władza mężczyzn wyrażana jest przemocą.


Korekta: Nina Łazarczyk

design & theme: www.bazingadesigns.com