Żurek: Ziemia, zwierzęta i my

Karolina Żurek


Teoretycznie większość z nas kocha zwierzęta.

Ilustracja Misja

Kochamy zwierzęta towarzyszące, kochamy zwierzęta dzikie. Oburzamy się, kiedy słyszymy o przypadkach znęcania się nad psem czy kotem lub okrutnych praktykach „trenerów” w cyrkach, gdy czytamy o zabijaniu nosorożców i słoni dla ich rogów i kłów lub polowaniach na lwy czy żyrafy dla pokazania się z „trofeum”. Piszemy i podpisujemy petycje, wspieramy schroniska lub organizacje zajmujące się walką o ochronę dzikich zwierząt i przyrody. Protestujemy, kiedy polityk wydaje pozwolenie na wycinanie drzew w puszczach lub „odstrzał sanitarny” całego gatunku, w rzekomej walce z chorobą, na którą mogą zapaść świnie.

Świnie trzymane w przemysłowych hodowlach nie mają styczności z przyrodą. Nie widzą słońca, nie czują wiatru, nie spotykają na swojej drodze dzików.

To ludzie przenoszą choroby. Procesy kognitywne u świń są złożone, zwierzęta te są samoświadome, posiadają pamięć długotrwałą, są empatyczne, wysoce społeczne i towarzyskie. Jako społeczeństwo świń nie kochamy. Nie oburzają nas warunki, w jakich żyją, ani sposoby, jakimi są zabijane. Tak samo, jak nie pochylamy się ze współczuciem nad losem kur, krów, kóz czy owiec. Odwracamy się od informacji na temat życia zwierząt hodowanych na ubrania. Nie obchodzi nas ich los, bo ważniejsze są nasze kulinarne upodobania czy modna odzież.

Nie obchodzi nas również wpływ naszych wyborów na planetę – jedyne miejsce we wszechświecie, jakie mamy. Przemysłowe hodowle zwierząt są jedną z głównych przyczyn emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, emitują więcej niż cały globalny transport. Naukowcy alarmują, że jeśli nie zmienimy tego teraz, klęski żywiołowe – trzęsienia ziemi, huragany, susze czy powodzie – będą się nasilać, ludzie będą migrować, żywność nie będzie tak łatwo dostępna, będzie więcej wszelkiego rodzaju konfliktów zbrojnych.

Odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi kapitalistyczny system, nastawiony na bogacenie się nielicznych kosztem całej reszty ludzkości. Bogatych nie obchodzi ocieplenie klimatu, bo oni sobie poradzą.

W rzeczywistości najbardziej zagrożoną przez zmiany klimatyczne grupą są kobiety i dzieci, szczególnie z regionów najbardziej narażonych na ekstremalne zjawiska pogodowe oraz obszarów objętych wojnami. To właśnie kobiety są ostatnimi, które zaspokoją swoje potrzeby, bo od urodzenia uczone są tego, żeby myśleć o innych, a nie o sobie. To kobiety, ratując swoje rodziny przed głodem lub śmiercią, doświadczają dyskryminacji, poniżenia, przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, jak na subsaharyjskich szlakach migranckich. Bieda kobiet jest niewidzialna. Dzieci z terenów po kataklizmach i wojnach są porywane, sprzedawane, wyzyskiwane i zmuszane do katorżniczej pracy oraz wykorzystywane seksualnie, jak na haiti* po huraganie w 2010 roku. Nie były i nie są to jednak informacje medialne, więc niewiele osób się oburzyło.

Wszystko się ze sobą wiąże. Możemy próbować zmienić ten świat i system, który nas niszczy, ale musimy się zjednoczyć, oburzyć i stanąć przeciwko opresji. Mamy wpływ na nasze wybory. Proces zmian nie jest łatwy i będzie długi. Zacząć możemy od siebie, od dostrzeżenia naszych nie-ludzkich sióstr i braci, które odczuwają, chcą żyć i nie chcą się znaleźć na naszych talerzach i w naszych szafach.

Tak, praktycznie większość z nas kocha zwierzęta wybiórczo.

*celowo nazwa państwa małą literą


Tekst został opublikowany w tegorocznej Gazecie Manifowej.

design & theme: www.bazingadesigns.com