Więźniarki z Salwadoru domagają się międzynarodowej interwencji przeciwko zakazowi aborcji

Tłumaczenie: Alan Zacharzewski
Autor: Alex Zielinski

W siódmym miesiącu ciąży Cristina Quintanilla niespodziewanie i boleśnie poroniła. Mama błyskawicznie zawiozła ją do szpitala, gdzie Cristina przeszła operację. Ze znieczulenia ogólnego powoli wybudzał ją głos zadającego pytania pana w niebieskim kitlu.

Fence_IR_050525

„Na początku myślałam, że to jeden z doktorów, którzy przeprowadzali operację”. Po kolejnych pytaniach Quintanilla zorientowała się, że jest przesłuchiwana przez policjanta. Przyszedł, by aresztować ją za celowe zabicie jej nienarodzonego dziecka.

„Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co mam mówić”.

Opisane zdarzenia z Salwadoru rzucają nowe światło na sytuację w kraju, który nie respektuje praw człowieka.

Quintanilla mieszka w Salwadorze – państwie posiadającym jedno z najsurowszych praw antyaborcyjnych na świecie. Przez ponad szesnaście lat rząd zakazywał aborcji we wszystkich przypadkach, nawet jeśli ciąża była efektem gwałtu lub zagrażała życiu kobiety. Co więcej, nieświadome istnienia takiego prawa kobiety, które tak jak Quintanilla poroniły, mogły być skazywane nawet na 50 lat więzienia za dokonanie zabójstwa w afekcie.

Po prawie czterech latach w więzieniu Quintanilla odzyskała wolność, po tym jak jej prawnik wskazał na okoliczności unieważniające proces. Teraz ze swoją historią i żądaniami Cristina przyjechała do Stanów Zjednoczonych.

W poniedziałek, 19 października rano, Quintanilla – wraz z grupą przedstawicieli Centrum Praw Reprodukcyjnych i Ruchu Obywatelskiego (Salwadorska grupa opowiadająca się za dekryminalizacją aborcji) – zeznawała przed Amerykańską Komisją Praw Człowieka w Waszyngtonie, z nadzieją, że Stany Zjednoczone zdecydują się na podjęcie prawnej interwencji.

Taka taktyka sprawdzała się w przeszłości. Pomiędzy 1999 a 2011 rokiem siedemnaście kobiet znanych jako „Las 17” zostało skazanych na 40 lat więzienia za poronienia. W 2014 roku ostatnie dwie kobiety z grupy Las 17 odzyskały wolność. Jednej z ich udało się to po tym, jak Komitet Praw Człowieka i Komitet Sądu Najwyższego wysunął wniosek o jej uwolnienie. Drugiej po prostu skończył się wyrok. Zanim kobiety zwolniono z więzienia, Organizacja Narodów Zjednoczonych i dwanaście innych niezrzeszonych w niej krajów stanęły w obronie Las 17. 

Cristina Quintanilla z córką Alexą i Paulą Avila-Guillen na poniedziałkowym przesłuchaniu przed Amerykańską Komisją Praw Człowieka.

Quintanilla ogłosiła, że jej celem jest przywrócenie wolności pozostałym Las 17 i zniesienie raz na zawsze okrutnego prawa. „Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał przechodzić przez to, co ja. Całkowity zakaz aborcji przysporzył mi bólu w więzieniu i w szpitalu. Zrujnował każdy aspekt mojego życia. Chcę, aby nie było żadnej kobiety, która cierpi albo jest prześladowana z powodu niesprawiedliwych regulacji prawnych”.

Paula Avilen-Guillen, doradczyni prawna Centrum Praw Reprodukcyjnych dla regionu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, pracuje nad zniesieniem zakazu aborcyjnego w Salwadorze od 1999 roku. Jej zdaniem przesłuchanie miało miejsce w idealnym momencie, jako że ostatnio aborcja jest tematem sporów w polityce wewnętrznej USA. Kongresowe debaty nad ograniczeniem dostępu do opieki ciążowej spowodowały, że wiele stanów zdecydowało się wprowadzić ograniczenia aborcji. Między innymi Teksas wprowadził w życie prawo, nad którym obecnie dyskutuje Sąd Najwyższy.

„Mamy nadzieję, że nasze historie odbiją się szerokim echem. Salwador, tak jak każdy kraj nieszanujący praw człowieka, praw kobiet, daje ogromne pole do wszelkich nadużyć. To prowadzi tylko do stygmatyzacji i przemocy”.

Adwokatka i inne zeznające mają nadzieję, że październikowe przesłuchanie zachęci Sąd Najwyższy do zajęcia się przynajmniej jednym z dwóch zgłoszonych przez nie wniosków: wypuszczenia pozostałych Las 17 lub cofnięcia zakazu aborcji.

Avil-Guillen stwierdziła również, że na niekorzyść większości Las 17 działa ubóstwo, którego doświadczają, oraz nieznajomość systemu prawnego. Quintanilla ujawniła zaś, że obrońca przydzielony jej z urzędu nie był zainteresowany ani jej sytuacją, ani samym procesem.

„Nie byłam świadoma swoich praw, jak również nikt mnie o nich nie poinformował. Nie sądzę, żeby moja adwokatka choćby przeczytała moje akta przed rozpoczęciem procesu. Tuż przed przesłuchaniem upewniała się, jak mam na imię”.

W raporcie Centrum Praw Reprodukcyjnych Quintanilla opisywała także, jak pozostałe więźniarki wyzywały i biły ją oraz pozostałe kobiety skazane za aborcję. Strażnicy więzienni dopuszczali się za to aktów przemocy seksualnej. Podkreśliła też, że padła ofiarą nienawiści ze strony swojej społeczności lokalnej.

Na koniec Avila-Guilen zaapelowała: „Musimy zawsze pamiętać, że to prawdziwe kobiety, z prawdziwymi problemami. Myślę, że utraconą nadzieję przywraca im fakt, że oczy całego świata są na nie w tej chwili skierowane. Dajmy im odczuć, że nie są same”.


Korekta: Grzegorz Stompor

design & theme: www.bazingadesigns.com