Pągowska: Czego nie wiecie o kobietach

Michalina Pągowska

Dzisiaj rano strona Hollaback! Polska udostępniła artykuł: The Thing All Women Do That You Don’t Know About. Czytając to, przypomniałam sobie, że od miesiąca przekładam pojechanie na myjnię, bo nie mam ochoty konfrontować się ze spojrzeniami czy komentarzami, jak tylko się okaże, że coś mi nie wyszło.

1a
Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Mówiłam o tym mamie, powiedziała, że ona już nie zwraca uwagi na komentarze na myjni czy w warsztacie, że się nimi nie przejmuje. Ale też je słyszy. I z pewnością nie tylko ona. A ja już wolę nosić wodę w butelce i umyć samochód na ulicy, żeby tego uniknąć, bo nie zawsze mam siłę się z tym mierzyć. Też się patrzą. Aż się obracają do tyłu, żeby spojrzeć. Raz kiedyś na światłach typ wysiadł z samochodu i podszedł, pokazał, żebym uchyliła okno w samochodzie i zaczął się na mnie wydzierać, bo uznał, że mu zajechałam drogę, mimo że był naprawdę daleko. Bo mu wolno. Wiecie, miał zły dzień, to się wyżył. Jasne, że się bałam.

Bardzo rzadko jeżdżę taksówkami. W zasadzie tylko, jak już naprawdę jestem bardzo zmęczona, jest późno, zimno czy coś. Albo jak jestem chora, ale muszę dotrzeć np. do lekarza. Prawie za każdym razem słyszę „czemu pani taka smutna? niech się pani uśmiechnie”. Zawsze wtedy odburkuję, że nie jestem smutna, tylko zmęczona. I, że nie mam powodu do uśmiechu.

Akurat samochodowe historie mi się przypomniały, ale nie zliczę momentów, kiedy, idąc ciemną ulicą, na widok grupki facetów zaciskałam pięści w kieszeniach lub ściskałam klucze, powtarzałam sobie w myślach nauki wyniesione z WenDo i rozważałam ewentualną drogę ucieczki. I to oglądanie się przez ramię, bo ktoś za mną idzie od przystanku. I zastanawianie się, czy jakbym krzyczała, to czy ktoś by usłyszał. I złość na siebie.

Bo nie powinnam się bać przecież, bo miałam być silną kobietą, bo jestem feministką, a potem złość na świat, bo za dużo słyszałam o rzeczach, które się przydarzyły znajomym, za dużo raportów o przemocy czytałam, za dużo znam organizacji, które na co dzień pomagają kobietom, które doświadczyły przemocy, żeby się nie bać.

Co z tego, że tylko niektóre z tych sytuacji kończą się naprawdę groźnie? Strach jest zawsze.

Nigdy nie zapomnę tego, gdy opowiedziałam jedną z takich historii moim kolegom, zaraz po tym, jak mi się przydarzyła, a oni zaczęli żartować, że traktuję wszystko zbyt poważnie. Oni już pewnie dawno nie pamiętają. Każdą z tych sytuacji pamiętam jak dziś.

Zapewniam Was, że większość znanych Wam i nieznanych kobiet też tak ma. Też to przeżyły co najmniej raz w życiu. Tylko o tym nie mówią. A dlaczego? Myślicie, że łatwo jest się czymś takim dzielić? I w dodatku jeszcze nie wiedzieć, czy w odpowiedzi zamiast Was wesprzeć, ktoś Was nie wyśmieje albo nie uzna, że sobie wymyśliłyście, jesteście przewrażliwione itd. Przeczytajcie koniecznie artykuł, który mnie zmobilizował do poruszenia tego tematu po raz kolejny. Poczytajcie sobie raporty i badania na ten temat. A przede wszystkim posłuchajcie, co kobiety w Waszym otoczeniu mają Wam do powiedzenia.

I wiecie, ja i tak mam szczęście. Przerobiłam WenDo. Bielsza się już nie mogłam urodzić. Mogę się uczyć, studiować. Mogę się w miarę wtopić w tłum. Mogę spuścić oczy, nie nawiązywać kontaktu wzrokowego i jakoś się udaje przejść bez zaczepek. Mogę od czasu do czasu pozwolić sobie na przejazd taksówką. Mogę opowiedzieć siostrom feministkom i one zrozumieją, i wesprą.

design & theme: www.bazingadesigns.com