Wciąż słyszę krzyki: wypierdalaj, wypierdalaj, którymi w 1973 r. geje i lesbijki przywitali Sylvię Riverę na nowojorskiej paradzie równości

Mateusz Król

„Wypierdalaj! Wypierdalaj!”. Tymi słowami została przywitana Sylvia Rivera w 1973 roku przez gejów i lesbijki zgromadzonych na nowojorskiej paradzie równości. Najbardziej poruszającym momentem w filmie Śmierć i życie Marshy P. Johnson jest scena, w której Sylvia przemawia do tłumów, gdy po wielu godzinach prób udaje jej się wedrzeć w końcu na scenę i zabrać głos. Od niedawna film można oglądać w serwisie Netflix.

Marsha P. Johnson (link)

Kim są Sylvia Rivera i Marsha P. Johnson ? Są matkami-założycielkami ruchów LGBT. To Sylvia rozpoczęła zamieszki w nowojorskim Stonewall Inn, a Marsha rzucała koktajlami Mołotowa w parku przy Christopher Street walcząc o nasze prawa. To one założyły pierwszą organizację, która pomagała tym najbardziej wykluczonym – bezdomnym dzieciakom i transpłciowej młodzieży, bez dachu nad głową, bez pieniędzy, bez rodziny. STAR (Street Transgender Action Revolutionaries) powstało w 1970 roku, a jedną z pierwszych inicjatyw było otwarcie schroniska dla bezdomnych odmieńców. Sylvia i Marsha żyły jednocześnie w centrum i na obrzeżach gay community – z jednej strony były duszami towarzystwa, walczyły o prawa wykluczonych i mordowanych osób transpłciowych, a noce spędzały w barach i na ulicach Nowego Jorku. Z drugiej strony stały się ofiarami homonormy – były odrzucane przez innych odmieńców, przez gejów i lesbijki (głównie białe_ych, zamożne_ych, dobrze wykształcone_nych, z klasy średniej), ponieważ nie wpisywały się w wypracowywany model asymilacji z heteronormalsami. W ciągu dnia chodziły w pełnym dragu, rozmawiały z tymi, którzy chcieli ich słuchać, drażniły, pokazywały, że odmienność istnieje i zasługuje na równe prawa. I przez to cierpiały. Nie były białe, nie miały stałego zatrudnienia, nie miały swojego mieszkania. Jak wiele innych osób trans, także i one zarabiały na życie jako pracownice seksualne.

Chcę tutaj napisać kilka słów o tym otoczonym aurą skandalu filmie, ale też przede wszystkim upuścić odrobinę negatywnych emocji. Od jakiegoś czasu przyglądam się naukowo językowi i literaturze, temu, jak radzą sobie z obecnością osób transpłciowych (transseksualnych, transwestytek [tak, one też istnieją !], transwestytów, osób niebinarnych, agenderowych, queerowych, genderqueerowych i innych odmieńców, którzy nie wpisują się w modele i określenia promowane przez homo- i heteronormatywność). I o ile poszczególne języki i literatury stają się coraz bardziej plastyczne w tym zakresie, o tyle ludzie nadal pozostają zacietrzewieni, pełne_i nienawiści, strachu i obrzydzenia wobec odmienności. Ci ludzie to my – geje i lesbijki – w USA i tu w Polsce. I tam, i tu mamy takie samo podejście. Mamy tak samo wyjebane, żywimy się tą samą transfobią i dobrze nam z tym. Po obejrzeniu tego filmu chciało mi się płakać, byłem zrezygnowany i pełen wszelkich negatywnych emocji. Nadal nie rozumiem, jak to jest możliwe, że od 1970 roku nic w tym względzie się nie zmieniło. Jak to jest, że język dopuszcza stosowanie neutralnych rodzajowo zaimków (pojedyncze they, Mx., Vself), system prawny w niektórych postępowych krajach dopuszcza prawną korektę płci bez konieczności przeprowadzania operacji chirurgicznych, w 2016 roku w Polsce ukazuje się pierwsza transowa książeczka dla dzieci (Kim jest Ślimak Sam? autorstwa Marii Pawłowskiej i Jakuba Szamałka), a jednocześnie każdego roku w samych tylko Stanach Zjednoczonych mordowanych jest blisko 30 osób trans (z czego większość to czarnoskóre pracownice seksualne)?

Jak to możliwe, że nadal „normą” jest zabijanie osób transpłciowych? Jak to jest, że główną linią obrony w sądach jest „głęboki szok” i reakcja na emocjonalne upokorzenie heteronormatywnych kolegów? Jak to jest, że orzekane są skandalicznie niskie wyroki w takich sprawach?

Dzięki działalności ruchów gejowsko-lesbijskich liczba morderstw gejów i lesbijek znacząco zmalała, niestety nadal docierają do nas informacje o zbrodniach z nienawiści (chociażby w Czeczenii) –mimo wszystko sytuacja znacząco się poprawiła. Pamiętam niezwykle wzruszające spotkanie z Judy i Dennisem Shepard w Ambasadzie USA w Warszawie – ich walka o sprawiedliwość i zmiany w amerykańskim prawie po brutalnym morderstwie ich syna Matthew jest wzorem do naśladowania. To dzięki ich staraniom od 2008 roku prowadzony jest monitoring zbrodni motywowanych nienawiścią wobec odmieńców płciowych i seksualnych. Dlaczego tak niewiele zmieniło się w kwestii morderstw osób transowych? 

Marsha i Sylvia

Dostrzegam oczywiście wiele pozytywnych zmian dotyczących tego, jak w naszym świecie funkcjonują osoby niecisnormatywne – wspomniałem już wyżej kilka przykładów. W Polsce mamy przecież cudowną Annę Grodzką, mamy Fundację TransFuzja, Lalkę Podobińską, Wiktora Dynarskiego, Chabera i Edytę Baker, które_rzy każdego dnia robią kawał dobrej roboty na rzecz transowej społeczności. W gejowsko-lesbijskim mainstreamie dobrze radzi sobie JejPerfekcyjność, wiele_u z nas słyszało o skandalizującej Rafalali. Zachwycając się gwiazdami z RuPaul Drag Race, możemy podziwiać nasze rodzime drag queens i drag kings. Charlotte DragQueer organizuje festiwal Whatever. Cieszy mnie, że na Poznańskim Marszu Równości maszerowały osoby (również dzieciaki) z transowymi flagami, z włosami zafarbowanymi w odcieniach różu i fioletu. Jednak cały czas mam przed oczyma kadry z tego nowojorskiego pikniku pomarszowego w 1973 roku i tych ludzi, którzy krzyczeli do Sylvii FUCK YOU! FUCKING TRANNY! Jej zawziętość i walkę o to, by zabrać głos i przemówić do tłumu pełnego nienawiści – tłumu gejów i lesbijek.

Dzisiaj wciąż widzę tę samą wrogość i nienawiść, tę samą transfobię – niewytłumaczalny strach w oczach i w internetowych komentarzach gejów i lesbijek. Wciąż słyszę krzyki: wypierdalać, wypierdalać ! Tutaj niewiele się zmieniło… 

Life and Death of Marsha P. Johnson, film autorstwa Davida France`a, to bardzo dobry film dokumentalny. Pełnometrażowy, długi (trwa 1h 45min), profesjonalnie nakręcony, z doskonale dobraną muzyką. Fabułę zbudowano na prywatnym śledztwie w sprawie niewyjaśnionej po dziś dzień tajemniczej śmierci Marshy w 1992 roku. Policja stwierdziła samobójstwo i zamknęła sprawę, odmawiając podjęcia dalszego śledztwa. Tymczasem zbyt wiele tropów, które odkrywa Victoria Cruz, wskazuje na inny scenariusz. Reżyser zaangażował w swój projekt bardzo wiele transowych aktywistek i aktywistów, w skład zespołu czuwającego nad merytorycznym aspektem tego przedsięwzięcia wchodziła chociażby prof. Susan Stryker (uznana specjalistka z dziedziny Transgender Studies), a główną postacią występującą w filmie jest właśnie Victoria Cruz – transpłciowa aktywistka społeczna.

Przy okazji premiery filmu wyszła jednak na jaw pewna sprawa. Reżyser David France prawdopodobnie ukradł część materiałów archiwalnych od innej transowej aktywistki i artystki Reiny Gossett. Gossett od lat pracowała społecznie nad projektem biograficznym o Marshy P. Johnson, i, przeprowadzając bardzo wiele kwerend, wywiadów, zdobyła unikalne nagrania i dokumenty opisujące działalność Sylvii i Marshy. Wszystkie te materiały publikowała online, tak, aby były one dostępne dla wszystkich osób zainteresowanych tym tematem niezależnie od zasobów materialnych. Sama jest osobą czarnoskórą o niskich dochodach, wykluczoną społecznie. W środowisku zaś jest powszechnie znana jako „specjalistka od Marshy”. Oczywiście prawo wolnego rynku (neo)liberalnego dopuszcza istnienie i realizację dwóch niezależnych projektów na ten sam temat. Materiały były dostępne w sieci – każdy mógł więc z nich skorzystać. Lecz problem jest głębszy.

Mamy tu do czynienia z kolejnym przykładem narracji wytwarzanej przez białych, cisnormatywnych, homonormatywnych i zamożnych gejów, którzy mówią w imieniu innych wykluczonych grup.

Jestem daleki od wydawania ostatecznych sądów w tej sprawie – nie wiem, jak było naprawdę, nie wiem, czy France faktycznie przywłaszczył sobie część materiałów archiwalnych Reiny Gossett, czy też nie. Lecz sposób, w jaki komentuje on całą tę sprawę twierdząc, że „może i widział te materiały, ale niczego się z nich nie nauczył” wpisuje się w modelowy przykład transwahingu, a także deprecjonowania i niwelowania widoczności osób transpłciowych. Koniec końców to na koncie Davida France`a wylądowały netflixowe dolary, a Gossett nie pojawia się nawet w napisach na końcu filmu. I choć film mi się podobał i polecam go moim znajomym, to jednocześnie proszę o chwilę głębszej refleksji nad sytuacją osób trans. Pamięć podsuwa mi fenomenalnego Jareda Leto w roli Rayon w świetnym Dallas Buyers Club („Witaj w klubie”) – lecz i tutaj należy pamiętać, że to same osoby transowe powinny zabierać głos w swojej sprawie, to one powinny występować w rolach osób transpłciowych, to one powinny reżyserować, produkować, zarabiać, to one powinny mówić. Nie robią tego nie dlatego, że nie chcą – nie robią tego, bo są podwójnie wykluczone_eni, każdego dnia muszą walczyć o swoje zdrowie i życie. A my – geje i lesbijki – (wciąż) mamy to w dupie.


Korekta: Iga Dzieciuchowicz

design & theme: www.bazingadesigns.com