Zapomniane zaułki Ameryki, cyrkowe przyczepy, kluby nocne w obiektywie Diane Arbus
Agata Morawska
Bohaterów i bohaterki swoich fotografii wydobywała z zapomnianych zaułków Ameryki, cyrkowych przyczep, klubów nocnych i piwnic. Okiem obiektywu badała graniczne terytoria społeczeństwa, dokumentowała margines. Nie wiązało się to jednak z uczuciem litości wobec fotografowanych, lecz potrzebą identyfikacji z postaciami swych zdjęć, nawiązania osobliwej więzi.
Transgresywny charakter jej zdjęć na tle pruderyjnego kanonu fotografii lat 60. ukazywał wielowymiarowość oraz głębię świata ominiętego i wykluczonego. Wyznaczając własne normy i wzorce piękna zrewolucjonizowała dotychczasowe reguły i granice świata fotografii, wzrok następnych pokoleń kierując ku rejonom unikanym przez główny nurt kultury.
Diane Arbus pochodziła z zamożnej rodziny nowojorskich Żydów. Choć z perspektywy jej późniejszych dzieł wydaje się to zaskakujące Arbus zaczynała od fotografii modowej. Jednak przekonana o znaczeniu i potencjale swojego medium postanowiła odejść od ugrzecznionego i na wskroś dla niej nudnego świata magazynów, by przedostać się do rzeczywistości od zawsze ją fascynującej. Nie było to zupełnie proste, najpierw Diane musiała nauczyć się przekraczać własne bariery — przede wszystkim paraliżującą nieśmiałość. Kluczowa i wówczas okazuje się dla niej rada Alexeya Brodovitcha „Jeśli widzisz coś, co widziałaś/eś już przedtem, nie naciskaj spustu”.
Arbus z łatwością wnikała w świat ekscentryków, „odmieńców” i tych nieprzystających do ogółu. W nich odnajdywała autentyczność, której brakowało odrętwiałym konserwatystom. Mawiała, że zrobić zdjęcie to jakby kogoś uwieść. I tak uwodziła włóczęgów, hermafrodyty, transwestytów, smutnych, zjawiskowych i wkurzonych . Robiła zdjęcia, aby wykazać, że istnieje inny świat. W tym świecie nie poruszała się jak gabinecie dziwactw, nie akcentowała cierpienia związanego z wykluczeniem fotografowanych, ale raczej ich dystans oraz autonomię. Odrębności nadała siłę jako jedna z pierwszych kobiet w popkulturze.
Osiągała to wypracowaną przez siebie metodą zaczerpniętą z teorii Balzaca związanej z wynalezieniem dagerotypu. Według pisarza każda istota ludzka to niezliczona liczba nałożonych na siebie obrazów, a aparat fotograficzny zdejmuje je po kolei. Zdejmowała obrazy tak by nie naruszyć szczerości osoby portretowanej i wyeksponować jej/jego jednostkowość.
Drażniła popkulturę aż do momentu samobójczej śmierci. Postaci z fotografii Arbus jednak wciąż prowokują i oburzają, dzięki twórczości artystki nieprzerwanie budują podmiotowość ekscentryków i ekscentryczek wbrew wciąż dominującej pruderii.