Umarł król – nie będzie drugiego

Ola Juchacz

Nigdy nie byłam ultrasem. Nie mam wiedzy, która mogłaby służyć za jakiekolwiek kompedium. Zawsze stał gdzieś z boku moich zainteresowań, uśmiechał się zza kurtynki muzyki wielu dekad, ciekawsko odsłanianej od czasu do czasu w ramach muzycznych poszukiwań. Potem wydarzyło się „Velvet Goldmine” i świat nie był już taki sam.

16260046973_ab3d3329a8_k (1)Marc Wathieu, David Bowie’s Aladdin Sane, Original artwork by Duffy and Philo

Film swobodnie nawiązywał do życia dwóch ikon galopującej w latach 70-tych amerykańskiej muzyki gitarowej – Iggy’ego Popa i Davida Bowiego. Ich igraszki z pokrytym patyną podziałem na ultramęskiego (nazwijmy go) rocka i słodkopierdzącokobiecy pop obserwowali_ły nastolatkowie i nastolatki w przeróżnych zakątkach zachodniego świata. Najprawdopodobniej zaczęło się w Wielkiej Brytanii: rewolucja, którą dzisiaj śmiało możemy nazywać swoją. Taka, która pokazała środkowy palec hippisowskiej miłości opartej na bucowatym maczyzmie i utytłaniu seksualności w kolejnym jarzmie. Zaczął się ruch, który na zawsze miał zmienić seksualność . A w jego środku stał On, Przybysz z Marsa.

Nie umiem sobie nawet wyobrazić, co czuł przeciętny nastolatek czy nastolatka, widząc tę postać na ekranie telewizora. Oczy skrzywdzone w jakimś absurdalnym wypadku z dzieciństwa, krzywe zęby, jaszczurzy nos, dziwaczna fryzura, makijaż wymykający się zgrabnie granicom „dobrego gustu”. Już nawet nie wspomnę o koturnach, dzwonach z połyskiem i brokacie, który upychał wszędzie, gdzie się dało. Z jakiegoś powodu dziewczęta z sąsiedztwa wzdychały do tego kosmity, a chłopcy stopniowo zaczynali przekonywać się do kolejnych elementów kobiecego ubioru. Wjechał na klaczy, której na imię było Glam Rock i jej wdzięcznymi, zmanierowanymi kopytami wywrócił świat do góry nogami .

To nie jest opis rzeczywistości lat 70-tych na londyńskich przedmieściach. To raczej moja interpretacja impresji, którą w swoim filmie zawarł Todd Haynes (reżyser takich filmów jak „Carol”, „I’m Not There” czy mini-serialu „Mildred Pierce”, wszystkich na swój sposób podważających oczywistość podziałów płciowych. Poza tym, że jest to naprawdę wysokiej klasy dzieło z gatunku filmu muzycznego, ma jeszcze wartość dodatkową, która chyba często czyni filmy kultowymi: sprzedaje klimat. W filmie trzeba się utopić, dać mu się zassać. Tylko wtedy go kupuję. Tak właśnie jest z „Velvet Goldmine”.

Ta moja wizja teenage’owych fascynacji to nic innego, jak projekcja tamtej rzeczywistości na moją rzeczywistość – szarą, szczecińską, postgimnazjalną, zakompleksioną i smutną. W tym wieku nie trudno o kompleksy: ryj ci się zmienia, trochę go nie poznajesz, trochę nie chcesz; problemy, jakie by nie były, przewalają się po łepetynie jak seria huraganów; nie wiesz w co i jak się ubierać, żeby nikogo nie prowokować do zgryźliwych komentarzy.

Dorastanie nie było łatwe, ale wspominam je z łezką w oku, bo obudziłam się nagle w miejscu, w którym mogłam powiedzieć swoim dawnym kolegom i koleżankom: walcie się. Walcie się, bo nic nie wiecie o świecie jeśli nie próbowaliście być choć przez chwilę kimś innym. A ta świadomość spłynęła na mnie właśnie za sprawą Bowiego.

David Bowie zabawił się z tematami, które ludzie traktowali jak nietykalną świętość – z seksualnością i tożsamością. I uczynił to z finezją i wysokim poziomem artystycznym. Zmienił na zawsze oblicze muzyki, mody i sztuki, ale zmienił też nas – wszystkich, którzy dorastali ze świadomością istnienia człowieka, żywej chodzącej istoty, która miała odwagę, żeby być facetem i laską jednocześnie. Z jaką rozkoszą wiele i wielu z nas dalej gra w tę grę!

To, co Butler robi w teorii, Bowie robił w praktyce – dawał sztukę, żebyś poczuł się Bohaterem (albo Bohaterką, w zależności od nastroju). Bez względu na to w czym, z kim i jak dorastałeś_aś, bez względu na to co przyzwyczaiłeś_aś się myśleć o sobie i innych. W jego twórczości odbijało się nasze zawahanie: czy faktycznie jesteśmy tym, co dla siebie wymyśliliśmy? Czy chcemy tym być? Czy może czas zrzucić maskę i szukać następnej?

Come on, lovers and losers! Put on your red shoes and dance to your heartbeat!

Mam nadzieję, że już odkryłeś życie na Marsie, Królu. Odpoczywaj.


Korekta: Martyna Góra

design & theme: www.bazingadesigns.com