Klimek-Dominiak: Czy obrona demokracji i wolności słowa wyklucza prawa kobiet i mniejszości?

Elżbieta Klimek-Dominiak

Na wrocławskiej demonstracji w obronie wolności słowa jej organizator z KOD, Michał Korczak (aktywny też w partii Nowoczesna), kazał zwinąć tęczową flagę członkom i czlonkiniom Kultury Równości, co opisała dziennikarka Gazety Wyborczej, Natalia Sawka (w dn. 9.01.2016). W Poznaniu, uczestniczce podobnej demonstracji KOD, Aleksandrze Sołtysiak-Łuczak, kazano usunąć hasło „Wolne media. Alimenty same się nie zapłacą”, a innym osobom z hasłem”Wolne media. Alimenty trzeba płacić” musiały przekonywać, że chodzi o alimenty VIP-a z prawicy (nie lidera KOD), jak gdyby nawet w ruchu społecznym obrony demokracji cenzura dotycząca praw kobiet i mniejszości była niezbędna. Natomiast Eliza Michalik, w niedawnej rozmowie o alimentach lidera KOD stwierdziła, że krytyka jego postawy pochodzi wyłącznie z prawicy. Niezupełnie.

12507291_1151166501562004_2305851532925762963_n (1)fot. Barbara Sinica

Krytyki wewnętrznej w KOD nie słychać, ponieważ jest ona blokowana, czego doświadczyło wiele osób. „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy?” A jeśli powtórzy się historia cenzury w opozycji, gdy Sekcja Kobiet z powodu stanowiska w kwestii praw kobiet (zwłaszcza reprodukcyjnych) została usunięta z Solidarności, a jej przewodnicząca, Małgorzata Tarasiewicz, była z tego powodu mobbingowana? Ciąg dalszy dobrze pamiętamy, zwłaszcza z książki Agnieszki Graff pod znaczącym tytułem „Świat bez kobiet”, ale też z publikacji Shany Penn „Podziemie Kobiet”, „Sekret Solidarności” i Ewy Kondratowicz „Szminka na sztandarze”.

Choć na warszawskiej demonstracji KOD Sławomir Sierakowski podkreślał, że „wolność słowa to mówienie tego, co się nie spodoba” i apelował, żebyśmy bronili prawa polityków prawicowych do wypowiadania własnego zdania, aby zapewnić pluralizm, to nie wspominał nic o wewnętrznych różnicach i tarciach w KOD. A co z krytyką lidera, obroną praw kobiet i mniejszości wewnątrz społecznego ruchu Komitetu Obrony Demokracji? Czy orientacja seksualna przeszkadzała apolitycznej demonstracji KOD na rzecz wolności słowa we Wrocławiu? Pytali o to internauci. Niektórzy z nich wcześniej prosili Michała Korczaka (aktywnego w Nowoczesnej), żeby protesty KOD były apolityczne. Oczywiście można się pocieszyć tym, że w Gdańsku były Tolerado, tęczowe flagi (a nawet songi Patti Smith) na demonstracji KOD. Można mieć nadzieję, że środowisko LGBT wydaje się być dużo lepiej zorganizowane i zapewne zaprotestuje w tej sprawie, tak jak to już zrobiło na Facebooku.

Trochę inna jest sytuacja samotnych matek w Polsce, nawet tych popierających KOD, bo ich interesy są uciszane w tym ruchu za pomocą argumentów typu „oblężona twierdza”, czyli „zaczekajcie, przyjdzie pora na wasze troski”. Dla wielu to zaklęcie już nie działa. Można się umiarkowanie cieszyć z tego, że Agnieszka Kublik w tekście „Alimenty lidera KOD” oraz Eliza Michalik w „Nie ma żartów” zadały jednak niewygodne pytanie liderowi KOD, czy zalega z alimentami od lat, oraz zamieściły jego wyjaśnienia w dużych mediach publicznych. Można też uważać za sukces to, że kilku osobom z Konsoli udało się opublikować post na swoim profilu Facebook: „Konsola na dzisiejszej demonstracji KOD-u, za wolnymi mediami, lecz przeciwko dłużnikom alimentacyjnym. Działanie w obronie demokracji nie może być usprawiedliwieniem dla niepłacenia alimentów!” oraz zdjęcia transparentów z hasłami: „Wolność Słowa. Alimenty trzeba płacić”. Ale warto zadać pytanie, czy taki post mógłby się pojawić i nie zostałby usunięty, jak wiele innych kulturalnych, ale krytycznych postów na temat długu alimentacyjnego lidera w grupach KOD.

Można też zastanowić się nad podobnymi dyskusjami o niedemokratycznych strukturach w np. warmińsko-mazurskim KOD, co opisała jego była administratorka, Anka Grzybowska (która sama zrezygnowała z tej funkcji) m.in. na swoim profilu Facebook: „Zacznijmy od sprawy najważniejszej – w żaden sposób nie podważam idei KOD-u i sensu jego istnienia… KOD od środka przypomina skrzyżowanie bagna z PZPN-em, na dodatek zarządzanego z drugiego fotela”.

Jeśli jest się samotną matką unieruchomioną akurat w domu z chorującym właśnie dzieckiem, to można sobie przynajmniej odsłuchać wystąpienia w obronie równouprawnienia wieloletniej dziennikarki i liderki innego ruchu społecznego Kongres Kobiet: „Dziś ja boję się, że jedyny obowiązujący sposób myślenia i jedynie właściwe wartości, które będą promowane w mediach publicznych, sprawią, że pewne tematy, które otwierają nas na świat, które pokazują nam różnorodność, pokazują nam równouprawnienie, równość kobiet i mężczyzn, będą eliminowane ze sfery publicznej. Ja się boję, że pewne wydarzenia kulturalne spektakle i także wydarzenia obywatelskie będą pomijane; nie będą relacjonowane w mediach publicznych, dlatego że będą wymykały się spod jedynie obowiązujących zasad i wartości. Tak nie powinno być”.

Po tym wystąpieniu podkreślającym zagrożenie, nie tylko branżowych spraw dziennikarzy, ale także równouprawnienia innych grup społecznych i wartości samej różnorodności, niestety trzeba również zauważyć, że Kongres Kobiet nie wydał oświadczenia w sprawie dyskusji o długu alimentacyjnym, zwolnieniu z pracy i zastępstwie lidera KOD. Model rozwiedzionego ojca, jaki lider KOD promował, kiedy mówił A. Kublik i wielokrotnie w telewizyjnych wywiadach, że zrezygnował z głównej pracy, ze względu na działalność w ruchu społecznym KOD, choć przyznał też, że ma wieloletnie, ogromne długi alimentacyjne i od lat nie wykonuje w pełni wyroku sądu dotyczącego alimentów, niewątpliwie nie wskazywał na szacunek dla praw kobiet samotnie wychowujących dzieci oraz szacunku dla prawa i sądów.

W kraju, w którym miliony samotnych matek nie mogą przez lata wyegzekwować pełnych i regularnych alimentów, nie jest to chyba bez znaczenia, kto kieruje demokratycznym ruchem w obronie prawa?

Przy okazji jego zastrzeżeń nt. wysokości alimentów, warto wyjaśnić, że alimenty są przyznawane po niezwykle drobiazgowej sprawie sądowej, w której opiekun_ka dzieci musi udowodnić za pomocą faktur każdy wydatek poniesiony dotąd na dziecko, żeby uprawdopodobnić „uzasadnione potrzeby dziecka” (tak jakby sędziowie nie mieli doświadczenia życia w rodzinach i nie robili zakupów w sklepach i aptekach), które to wydatki są następnie podzielone na dwoje rodziców. Ponadto, przed określeniem indywidualnej wysokości alimentów, sąd bierze również pod uwagę „sytuację i możliwości zarobkowe osoby”, która ma płacić alimenty na swoje dziecko.

To ostatnie zastrzeżenie związane jest z faktem, że osoby, które mają płacić alimenty często ukrywają swoje zarobki (pracując na czarno), majątki (przepisane na żony, krewnych), choć czasem ich sytuacja radykalnie się z zmienia (z powodu utraty zdrowia itp.). Warto też zauważyć, że przy zmianie sytuacji życiowej można wnosić o zmianę alimentów i całą procedurę udowadniania należy powtórzyć, co jest szczególnie trudne dla niemajętnych zwykle, rozwiedzionych matek małych dzieci, które wyjątkowo często tracą pracę z powodu zwolnień lekarskich na dzieci, o ile ją wcześniej zdobyły. Opłacenie adwokata, chodzenie na rozprawy, na które często nie dociera pozwany_a lub jego_jej adwokat, jest czasochłonne i wiele osób nie wznosi o podwyższenie alimentów przez dekady, mimo inflacji i rosnących potrzeb dzieci. Z drugiej strony, czy znalezienie pracy stanowi w Polsce większy problem dla informatyka doświadczonego w pracy w korporacjach czy dla samotnej matki wychowującej kilkoro dzieci?

Temat alimentów był omawiany na ostatnim Kongresie Kobiet na panelu plenarnym pt. „Mama Tata, Alimenty”, ale nie wszyscy biorą udział w tym jednorazowym wydarzeniu w roku. Agnieszka Graff, która go prowadziła, a także blogerka „Boska Matka” oraz Stowarzyszenia Poprawy Spraw Alimentacyjnych „Dla Naszych Dzieci” od dawna piszą o szkodach, jakie powoduje w Polsce powszechne przyzwolenie społeczne dla lekceważenia wyroków alimentacyjnych, zwłaszcza w przypadku osób publicznych, które dla wielu osób stanowią wzór akceptowanych zachowań. Nie jest jednak temat podnoszący słupki oglądalności.

Trzeba również podkreślić, że te problemy z realizacją wyroków alimentacyjnych nie dotyczą tylko osób publicznych w KOD, ale, o ile można zaufać wywiadom „Faktu”, również m.in. dawnego prawicowego europosła, który ostatnio awansował na prezesa telewizji. „Płacę, ile mogę” przewija się jak refren w wyjaśnieniach zaległości alimentacyjnych ważnych mężczyzn z różnych opcji politycznych i nadal stanowi to usprawiedliwienie dla innych osób, które płacą jeszcze mniej, albo nie płacą wcale.

Czy w kilkudziestotysięcznym ruchu KOD nie ma ani jednego obywatela płacącego podatki (i ewentualne alimenty w wysokości określonej przez sąd), który może zastąpić obecnego lidera? Choćby przynajmniej w wystąpieniach medialnych i na demonstracjach? Czy naprawdę energia, którą wyzwolił lider KOD i kapitał symboliczny, jaki już zebrał (w postaci m.in. bezkrytycznego biogramu na wikipedii w 6 językach), nie mogłyby stanowić powodu do zmiany na bardziej praworządnego przywódcę obrony demokracji i prawa? Czy przywódcą ruchu społecznego obrony prawa musi być ktoś przebrany za kowboja, który choć nie ma stałej pracy, to mimo długów wobec swoich dzieci, angażuje swoją energię i czas w sprawy, o które równie dobrze mógłby zadbać ktoś inny, kto ma mniej pilne zobowiązania rodzinne? W tej sytuacji coraz trudniej wyobrazić sobie rodzenie dzieci, mieszkanie i pracowanie w kraju, który ma takich przywódców po obu stronach barykady i takie normy społeczne.

A jak na usprawiedliwienia w kwestii alimentów reagują inni zwolennicy_czki ruchu społecznego KOD? Nie mają szans na otwartą debatę, bo ich krytyczne, choć kulturalne posty na ten temat są usuwane z regionalnych stron KOD. A za podnoszenie wątpliwości, czy lider KOD nie powinien znaleźć zastępcy, dopóki nie spłaci długów związanych z alimentami, żeby nie dawał złego przykładu i nie promował przyzwolenia społecznego do nierealizowania wyroków alimentacyjnych w pełni, i zajmowania się sprawami innymi, niż zapewnianie potrzeb dzieci uznanych przez sąd za uzasadnione, można doświadczyć, tym razem koderskiego hejtu, cenzury oraz kultu wodza.

Niestety w czasie wewnętrznego konfliktu niektórzy liderzy KOD zachowują się często w mediach, na protestach i na portalach społecznościowych jak celebryci, co nie sprzyja konstruktywnemu rozwiązywaniu sporów i przejrzystym zasadom demokratycznego ruchu. To sprawia, że ruch KOD, broniąc się przed groźną prawicową nawałnicą, często blokuje wewnętrzną krytykę, czym zraża do siebie swoich członków i członkinie. Jak to pogodzić z jego deklarowaną obroną prawa, wolności słowa i mniejszości w demokratycznym państwie? Demokracja bez równouprawnienia, to raczej pół demokracji, jak się często mówi w innych, bardziej demokratycznych, dużych ruchach społecznych.

A co na to np. Dzika Agnes, czyli samotna matka z najmodniejszego kabaretu Warszawy, która też opowiada w swoich songach o poparciu dla KOD? Pewnie nic, bo przecież, ze względu na jej problem z odnalezieniem ojca syna, zajmuje ją pewnie bardziej problematyka Funduszu Alimentacyjnego. A to już zupełnie inny, choć też trudny temat. No i trzeba mieć grono znajomych i przyjaciół, żeby wspólnie protestować, żeby zrobić sobie zespołowe selfie na demo. Chciałoby się w czasie tej strasznej konserwatywnej rewolucji działać wspólnie w bardziej wrażliwym na kwestie równouprawnienia kobiet i mniejszości oraz bardziej demokratycznym ruchu KOD, z innym mniej problematycznym liderem, ale czy to jest możliwe?


Korekta: Monika Mioduszewska-Olszewska

design & theme: www.bazingadesigns.com