Baczkowska: Troglo-mężczyzna, czyli dlaczego gdy moje dziecko miało rok, kopnęłam swojego męża w dupę

house-husband

Odpowiedź jest prosta – nie mogłam sobie na niego pozwolić.

Mogłoby się wydawać, że skoro mamy już najnowsze iPhony, jeździmy volvo to osiągnęliśmy europejski poziom komfortu i stylu życia, ale prawda jest taka, że żyjemy w Europie wschodniej!

Owszem – wszystko wygląda ładnie – ludzie na ulicy wyglądają inteligentnie, są dobrze ubrani, modnie wystrzyżeni, już nawet doszło do tego że korpo-szczury stylizują się na hipsterów! Tak bardzo chcą być na czasie. Ale nie zapominajcie – gdy wrócą do domu i zdejmą te wszystkie gadżety, okazuje się, że to nienawidzący kobiet troglodyci, żrący kiełbasę (nie obrażając kiełbasy) dumni potomkowie hodowców ziemniaków.

I coraz więcej kobiet zostawia swoich mężów – bo mając dzieci – nie mogą sobie pozwolić na utrzymanie faceta, szczególnie jeśli ten nie pracuje. Bo nie ma to jak usłyszeć po powrocie do domu od niepracującego mężczyzny, że nie posprząta, nie ugotuje i generalnie nic nie zrobi, bo ty jesteś kobietą.

Nie rozumiem tylko, dlaczego nie uczą o tym w szkołach – dlaczego nikt biednym, nic nie spodziewającym się dziewczynkom nie powie – a tak, możesz pracować jako lekarka, pilotka, psycholożka, ale jak wrócisz do domu, zamiast odpoczywać, będziesz obsługiwać swojego mężczyznę. Bo jesteś kobietą. Taki drobny szczegół, nie ma co się przejmować.

Każdy człowiek z głową na karku powie, „to ja dziękuję”. Szczególnie, gdy pojawia się dziecko. To nie jest żadna wyższa matematyka, to prosty rachunek: W domu są trzy osoby, którymi kobieta ma się zająć: ona sama, dziecko i mężczyzna. Doba ma 24 godziny. W pierwszej kolejności zaspokaja swoje potrzeby. Potem dziecka. A właściwie jak dziecko jest małe, najpierw zaspokaja potrzeby dziecka. Z jakiej paki ma jeszcze zajmować się facetem? Jeśli mój mąż mnie utrzymuje, to w porządku, proszę bardzo. Ale jeśli nie? Jaki jest logiczny powód, dowód, argument, cokolwiek? No więc nie ma. Jest za to spisek, którego motorem jest taki zamysł – „jak dostać najwięcej, dać jak najmniej i jeszcze żeby nikt się o tym nie dowiedział”.

A oto sposoby w jaki ten spisek jest realizowany:

powiedzmy im, że tak musi być
proste ale genialne, metoda każdego naciągacza, oszusta, pedofila również gminy miasta Warszawy, jeśli już przy tym jesteśmy. Nie ma żadnych uzasadnień, argumentów, po prostu – „jesteś kobietą więc zajmujesz się domem – tak musi być”. Wygląda jak uzasadnienie, ale nim nie jest, no bo co to za argument? Równie dobrze można powiedzieć – „jesteś lemingiem, więc musisz” albo „dzisiaj jest pogoda, więc musisz”. Nieważne, co się powie, wystarczy okrasić dużą dozą pewności siebie. Dzięki czemu dochodzimy do następnej metody.

na pewniaka
Metoda szczególnie perfidna stosowana też przez kobiety po pięćdziesiątce w stosunku do swoich synowych np. „Kiedy chrzest?”; u normalnego człowieka pytanie brzmiałoby „czy będzie chrzest?” albo „zdecydowaliście się już na chrzest?”. U troglo-męża przybiera postać: „gdzie obiad?” i generalnie wszystko zaczynające się od „gdzie”. „Gdzie czyste skarpetki, uprasowane koszule, gdzie świeże pieczywo o siódmej rano?”. W walce z czymś takim trzeba wiedzieć, że troglo-mąż doskonale wie, że nie wykonałyśmy wszystkich tych rzeczy oczekując cienia współpracy. Jego zdziwienie jest częścią stosowanej metody czyli perfidnie udawane.

spierdol robotę
Tego nie trzeba opisywać myślę, że każda kobieta zna to z autopsji. Metoda równie bezczelna co pierwsza. Miałem ugotować obiad – o proszę ziemniaki z proszku. Ooo, kotlety przypaliłem? Co za nieszczęście. Miałem zanieść pranie do magla? Ooo, będziemy spać pod kocem. Ooo zapomniałem odebrać dziecka z przedszkola? Widzisz, to ty musisz robić takie rzeczy, chyba nie chcesz żeby przesiadywało ze sprzątaczką do osiemnastej. Sposobów stosowania tej metody jest niezliczona ilość, bo spieprzyć można praktycznie każdą robotę. I na wiele sposobów.

Aga Baczkowska

  1. Lady Pasztet

    Nie lubię takiego poziomu generalizowania, chyba, że rzeczywiście opisujesz tylko swojego męża, a nie jakąś wybraną grupę. Jestem feministką, mój facet jest feministą i udało się nam opanować sytuację pt. podział obowiązków, ale jeszcze nie mamy dzieci, więc nie wiem, jak to będzie wtedy wyglądało. Mam nadzieje, że dobrze. Poza tym znam bardzo różne układy, gdzie ludzie potrafią się dzielić i mają te sprawy przegadane, co niweluje wzajemne pretensje. Najlepiej jest znaleźć sobie partnera w sensie, kogoś, kto rozumie, że nie tylko się bierze ale i daje przed pojawieniem się dziecka, czasem bywa inaczej, ale czyż królewicz nie był dokładnie taki sam zanim urodziło się dziecko?

    1. q--ku

      swoją drogą, większość mężczyzn nie „kopnęłaby w dpę” kobiety za to że nie ma ona pracy…

    1. sorrento

      Przeczytaj sobie statystyki,szacowny „sprzątający mężczyzno”,bo skoro nie potrafisz przeanalizować prostych danych procentowych (80% mężczyzn nie robi NIC w domu,a większość spędza z dzieckiem dziennie 15 MINUT(sic!)-podczas gdy 90% kobiet pracuje na 2 ETATY-to znaczy w pracy i w domu),to znaczy,że twoje inwektywy dotyczące „niedj… idiotek” powinieneś skierować do swojego,żałosnego IQ.

  2. kurogokegumo

    Nie rozumiem po co zostało użyty przykład „pedofila” w artykule… jest on tutaj z przysłowiowej dupy wstawiony, tak jakby wszyscy osobnicy płci męskiej, szczególnie mężowie byli pedofiliami… a co do samego artykułu to nic on nie wnosi…

  3. wiwi

    Czy trzeba być feministką, żeby dogadać się z facetem? Ja jakoś zmywam, sprzątam, gotuję, zaprowadzam i przyprowadzam dzieci do/z przedszkola, a feministki, zwłaszcza te rozkrzyczane uważam za bandę niedoje…ych idiotek. Przy czym pracujemy oboje, ona i ja, w różnych godzinach. Może więc po prostu jesteśmy normalni, a jedynie ty nie umiałaś sobie normalnego faceta znaleźć, tylko jakiegoś debila, co?

  4. eftees

    Z pewnością trudno jest walczyć nie tyle z samym konkretnym mężczyzną, co z typowo patriarchalną mentalnością w nim tkwiącą. Skoro on został wychowany przez mamę, która po urodzeniu dzieci została w domu i gotowała, sprzątała, „dopieszczała” całej rodzinie przez następne 10 czy 20 lat i co więcej.. NIE NARZEKAŁA (zapewne nie wiedząc, że można) to dlaczego taki układ ma się zmienić w jego przyszłym domu? To wiąże się ze spadkiem komfortu życiowego i trzeba być naprawdę mądrym i otwartym człowiekiem, żeby się na to zgodzić. Kompromis w tym przypadku oznacza dla mężczyzny stratę, jest jego indywidualną klęską. Tak niestety wygląda sytuacja, ale oczywiście – nie chodzi mi o to, by się poddać i biernie się z nią pogodzić, by nie „skrzywdzić” faceta. Należy walczyć o równe prawa i obowiązki dzielone po równo. Ja np. nie znoszę gotować, ale lubię sprzątać, mój partner wręcz przeciwnie – wykorzystaliśmy tą wiedzę i nie mamy większych problemów w wypełnianiu swoich obowiązków. Fakt, że zapewne chciałby, by było inaczej – czyli, że we wszystkim wyręczałaby go żona- nie oznacza, że jest „troglo-mężczyzną”, po prostu ciężko wygrzebać się z mentalności, w której tkwimy po całe łokcie. Na to potrzeba czasu i dużo dobrych chęci. Pozdrawiam 🙂

  5. ina3b

    O rany, czytałam ten artykuł i miałam przed oczami swojego ojca, który nic w domu nie zrobi. Pralka ma za dużo przycisków, więc nie zrobi prania. Nie wie czym różni się pietruszka od szczypiorku i gdzie można dostać odplamiacz (o rany…), więc nie pójdzie po zakupy. MASAKRA! Ale wymagania to ma. Obiad ma być zrobiony i musi być dobry, bo jak nie to on będzie miał zgagę, wrzody, bóle żołądka i ogólnie to mu żyłka pęknie. Pranie musi być na czas, bo przecież on przychodzi z pracy (biurowa – nie fizyczna) i jest zapracowany, wymęczony i wydręczony i chce mieć dwudaniowy obiad. Czysto musi być, a żona (moja mama) musi mu to wszystko zapewnić, bo on jest pieprzonym mężczyzną. No sory?! Coś tu jest nie tak. Więc moja mama lata jak sparzona, zaspokajając jego następne zachcianki.
    Po co takiego „troglo-mężczyznę” (pytanie tylko czy to faktycznie jest mężczyzna czy tylko osobnik mężczyzno-podobny…) trzymać w domu…

  6. Neoreakcja

    Szacunek za mistrzowski trolling, lepszą szyderę z głupoty i samolubstwa „feministek” trudno wymyślić. 🙂

  7. malgosky

    Współczuję pechowego wyboru. Nie bardzo tylko rozumiem, dlaczego autorka generalizuje pisząc np. „…tego nie trzeba opisywać myślę, że każda kobieta zna to z autopsji” Ja np. nie znam – ani z doświadczeń z mojego dzieciństwa, ani moich, brata, siostry, przyjaciółek, przyjaciół, moich dzieci (jestem 60+ 😉 ). Zarówno małżeństwo moich rodziców (oboje pracowali) jak i wszystkie wymienione są (lub starają się być) w tzw. partnerskich układach. U mnie (tak wyszło) to mąż głównie zajmował się domem (od napraw, poprzez sprzątanie, zakupy, gotowanie itp itd) i dziećmi (od samego początku – żartował, że tylko w karmieniu piersią nie może mnie wyręczyć) – ja miałam mocno „wyjazdową pracę”, a trójkę wspólnych dzieci trzeba było „zaopiekować”. To on brał zwolnienia na chore dzieci, kawałki urlopu wychowawczego by zapewnić opiekę w czasie, gdy przedszkole było zamknięte, pracował często na II i III zmianie.. wtedy wracałam po pracy (odbierając dzieci po drodze z przedszkoli/szkoły) – „na gotowe” czyli posprzątane, pokupowane, ugotowane, ponaprawiane … Jak dzieci były starsze – naturalnie włączyły się (bez podziału ze względu na płeć) w domowe zajęcia…

  8. MalaMi

    Hey,

    wspolcuje ze akurat musialas trafic na/wybrac debila. Jednak nie mozna tak generalizowac, nawet do konca nie jest to kwestia wychowania. Moj facet jest zlotym czlowiekiem, chetnie cos ugotuje, bo lubi, posprzatac tez posprzata, dla naszego komfortu itd. itp. a jego mama spedzila cale zycie przy garach, wychowywaniu dzieciakow i prania brudnych skarpetek. Jego ojciec owszem, jest taki, jak niejedna juz tu opisala, aczkolwiek z mojego chlopca wyrosl super mezszczyzna, poniewaz ma dosc oleju w glowie, aby wiedziec co dla nas obojga jest dobre. Dzieci nie planujemy, aczkolwiek jestem przekonana, ze jezeli on by stracil prace, to nawet nie musialabym go o to prosic, aby sie zaloj domem. Wiec jeszcze raz sorry, ale jene trafiala na debili, inne nie.

  9. calamrun

    1. Jaką trzeba być idiotką, aby wychodzić za mąż za gościa bez pracy (albo za gościa który jest totalnym leniem i fiutem)
    2. Jaką trzeba być idiotką, aby zdecydować się na dziecko z takim gościem?
    Tylko proszę nie wyjeżdżać z argumentem w stylu- dałam się nabrać, byłam zakochana, on był inny, bo to tylko świadczy o tym, że jesteś idiotką.

  10. Zmora

    Moja babcia zawsze powtarzała „Widziały gały co brały” i taka jest prawda. Skoro był nierobem to po co sobie z nim robić dzieci? Z drugiej strony zupełnie nie rozumiem opinii „Jeśli mój mąż mnie utrzymuje, to w porządku, proszę bardzo.” – no tak jeśli przyniesie 5 tysi do domu to może leżeć na kanapie i bąki puszczać i jest bajecznie? No i pewnie wtedy nawet piącha w twarz tak bardzo nie boli… Szkoda tylko, że konsekwencją głupoty dorosłych jest krzywda dzieci.

  11. Normalny

    Takich głupot już dawno nie czytałem.

    Ale po pierwszym akapicie z ipone’ami i volvo nie można było się niczego innego spodziewać 🙂

  12. iguana

    Sorry, czy przed urodzeniem dziecka facet był ogarnięty, odpowiedzialny, zarabiał pieniądze i uczestniczył w pracach domowych? Jeśli nie, czemu zdecydowałaś się na założenie rodziny z nim? Współczuję, że facet nawalił, ale wygląda na to, że to Ty równie nieodpowiedzialnie założyłaś rodzinę, wybrałaś nieodpowiedniego ojca dla swojego dziecka i teraz oboje zapewniliście dziecku dorastanie bez taty.
    Nie generalizuj i nie przelewaj złości spowodowanej Twoimi problemami na mężczyzn w ogólności – mężczyźni są różni a my mamy wolność wyboru z kim się zwiążemy. Kobiety też są różne i jest na świecie wiele niedojrzałych matek.
    Feminizm to zdaje się walka o wolność i niezależność kobiet, a wolność to odpowiedzialność. Wolna kobieta to taka, która czuje się współodpowiedzialna za związki, które tworzy. A Ty chyba czujesz się jedynie bezwolną ofiarą wstrętnego faceta, która nie miała żadnych wyborów i wpływu na swój los, za to teraz może epatować pretensją i goryczą i pielęgnować w sobie niechęć do mężczyzn – w takim sensie jesteś kompletną antyfeministką. Mam nadzieję, że tą goryczą i tą niechęcią do mężczyzn i do ojca dziecka nie będziesz zatruwać dziecka.

  13. gość

    Tak!
    Tekst uświadomił mi dobitnie, że żyjemy w XXI wieku.
    Zamiast postarać się porozmawiać z samcem, łatwiej jest od niego odejść.

  14. Apfelbaum

    Potwornie słaby tekst. Po pierwsze można odnieść z niego wrażenie, że nie traktowałaś tego związku poważnie i że mężczyzna służy według ciebie głównie do zarabiania pieniędzy. Nie znam tego przypadku, ale mężczyźni uciekają od problemów i ich nie uzewnętrzniają, ale boli ich niemożność znalezienia pracy i związane z tym niespełnienie się jako mężczyzna. Według mnie taki konflikt powinien zakończyć się terapią.

    Dla mężczyzny zajęcia się sprawami domowymi jest dość trudne z tego powodu, że zawsze ich wyręcza się i że zawsze się ich krytykuje gdy coś robią. Kobieta zawsze zakłada, że lepiej gotuje, pierze, zmywa i musi swojego głupiego mężczyznę pouczać co chwila w tych sprawach. To jest wysoce nieprzyjemne. Przejęcie prac wymaga komfortu i pochwał gdy wcześniej się tego nie robiło, a nie krytyki i bezczelności. Z tego powodu zmiana sposobu życia związana np. z bezrobociem męża powinna być wypracowana z psychologiem na małżeńskiej terapii. Straszne jest tutaj również, że w całym tekście zniknęło dziecko i jego dobro. Według mnie rodzina powinna być nastawiona na dobro dziecka, a rozłożenie prac domowych w sposób bardziej sprawiedliwy powinno być ściśle związane z dobrem dziecka. Według mnie lepiej dla dziecka jest gdy ma dobrą relację z matką i z ojcem niż gdy ma dobrą relację tylko z jednym rodzicem, który jest na te dziecko zorientowany.

  15. izzy e

    nie wiem o co chodzi z feminizmem czy szowinizmem, po co ludzie tak sie przylepiaja do swoich ziemskich powlok i tak latwo wchodza w role?… wiadomo ze jeski autorka tak bardzo wierzy ze taki jest swiat to to dosjate… ja takich facetow jak ten z powyzszego artykulu nie spotykam… :>

  16. jk

    eee, bezdury. W śód kobiet też są trutnie – mój kumpel taką właśnie zostawił. Wracał zatyrany po 10godz pracy do domu a tu nie sprzątnięte, nie kupione, nie ugotowane i co najgorsze, przy dziecku nic nie zrobione, bo matrona była na męczącym wychowawczym…

  17. Anna

    Haha, ale frustratka. Przypominam, że sama go sobie wybrałaś, siostro. Mój wspaniały mąż świadczy o mnie tak samo, jak Twój beznadziejny o Tobie.

  18. j

    Trzy lata dokładnie tak wyglądało moje życie. Miałam w domu dwoje dzieci – syna i partnera. Całkowicie biernego, niepracującego i reagującego agresją na jakiekolwiek sugestie, że może czas wziąć się do pracy. Całe dnie siedział w internecie lub grał na ps3. Artysta jest artystą do końca życia i nawet jakby jego dziecko nie miało co jeść, to on nie może się zhańbić „normalną” pracą. No i podziękowałam. Od kilku miesięcy wiem, że żyję. Nie dostaję alimentów, bo były partner nadal nie pracuje, ale utrzymuję już tylko siebie i dziecko. I wiem, że jestem zdana tylko na siebie. Odżyłam, zdecydowanie częściej się uśmiecham i czuję, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem. A, u mnie była metoda na spapranie wszystkiego, czego się dotknął.

  19. Twój Pan

    Może autorka wyjedzie do domu publicznego w Amsterdamie? Będzie miała przynajmniej Europę Zachodnią, a nie Wschodnią, na którą tak bardzo utyskuje.

  20. Twój Pan

    Jeszcze jedno, „pilotka” to nazwa czapki. Taki żałosny skutek odnosi feminazizowanie nazw zawodów. A do tego domu publicznego w Amsterdamie sugerowałbym założyć jeszcze burkę i urodzić kolejną piątkę dzieci jakiemuś uroczemu habibi – przynajmniej na obiad nie będzie żądał zimnioków, a już na pewno kiełbasy i schabowego. Będzie Europa Zachodnia pełną gęba.

  21. free

    też miałam małżonka domagającego się kompleksowej obsługi, w domu w wokół siebie nie potrafił zrobić nic. Do tego przemocowiec. Po rozwodzie odżyłam, wreszcie mam święty spokój a życie nabrało uroku 🙂

  22. Twój Pan

    @free – jego życie, przypuszczam, nabrało jeszcze większego uroku po pozbyciu się ciebie. 🙂

  23. problematicanne

    Przeczytałam tekst – krótki, zwięzły tekst o całkiem nielekkim problemie. Przechodzę do komentarzy, a tam standardowy pakiet : „niedojebane” czepliwe feministki (znaczy trzeba to szybko naprawić, to niedojebanie – ktoś chętny?), po co wychodziłaś za mąż, generalizujesz i klasyk – nie znam takich mężczyzn ani ja, ani moja matka, ojciec, ciotka, wujek, stryjenka, nie zna ich nikt z mojej licznej grupy znajomych na Facebooku i tak dalej, i tak dalej. Świetnie! Naprawdę warto się cieszyć z tego, że w otoczeniu nie ma takich mężczyzn, warto dziękować Bogu, naturze, losowi czy po prostu ludziom (w zależności w co się wierzy), dzięki której otoczenie jest oczyszczone z darmozjadów (piszę to zupełnie bez ironii, naprawdę uważam, że jest się z czego cieszyć). Autorka opisuje swój konkretny przypadek, zgadza się. Nigdzie nie jest napisane, że to dotyczy wszystkich mężczyzn pracujących w domu (albowiem tzw. „siedzenie w domu” jest w istocie pracą etatową), że jest to zjawisko nagminne i że każdy chłop tylko czyha na okazję, jak by tu się wykpić od roboty i wszystko na swoją babę zrzucić. Pojawia się jedynie sformułowanie „coraz więcej kobiet” – czy to jest generalizowanie? Czy po prostu zobrazowanie pewnej tendencji?
    Dodatkowo, warto zwrócić uwagę na pojawiającą się w tekście adnotację o „niepracującym mężu”. To nie jest sytuacja, w której oboje pracujemy, wracamy do domu i dzielimy się obowiązkami bo ty lubisz prasować a ja zmywać naczynia, bo prowadzimy partnerski dom. To jest sytuacja w której jedna strona pracuje poza domem, druga zaś…no właśnie. Skutkuje to sytuacją, w której kobieta pracuje na dwa etaty – firmowy i domowy. Z racji uwarunkowań kulturowych, oczekiwań społecznych jest jej z tego drugiego dużo ciężej się uwolnić. Techniki manipulacyjne, które opisuje Aga Baczkowska, to po prostu klasyczne zagrania oparte na społecznym przymusie (bo dziewczynki od małego uczą się prowadzić dom), na niewiedzy i niezaradności (a może po prostu czasem łatwiej jest nie wiedzieć gdzie są skarpetki? Bo taka wiedza niesie konsekwencje – jeśli wiem, gdzie są to od razu wiem, gdzie powinienem je wkładać po praniu, jaka jest ilość czystych itp.). A co do spierdolenia roboty – spotykamy się z tym w przypadku dzieci (oczywiście, w większości przypadków jest to niezamierzone działanie i wygląda trochę inaczej). Dziecko wiąże sznurówki. Idzie mu to mozolnie, powoli, myli się, źle zawiązało, supeł się rozplątał. Zniecierpliwiony rodzic mówi: „daj, już ja to zrobię bo inaczej do wieczora nie wyjdziemy z domu”. I wiąże dziecku te buty. Wzmacniane w ten sposób zachowanie skutkuje tym, że ośmiolatek podstawia mamie buta mówiąc: „wiąż,bo ja nie umiem”. Umie, umie – jak mamy nie ma i wokół sami rówieśnicy to daje radę. Ale wyuczone wie, że łatwiej jest mu kazać mamie wiązać, niech ona to zrobi, lepiej poudawać, że nie ma się o wiązaniu zielonego pojęcia (A to był akurat przykład „z życia wzięty” z obserwacji podczas praktyk. Znów proszę nie brać tego jako generalizowania).
    Na koniec komentarze. Lady Pasztet ma rację, zazwyczaj delikatne – mniej lub bardziej – znaki że książę jest bardziej żabą niż księciem pojawiają się wcześniej, zanim pojawi się dziecko. Często jest tak, że kobiety same przyzwyczajają mężczyzn, że wszystko „samo się robi” – najpierw jest Wróżka Samosierobi Mama a potem wróżka Samosierobi Żona – znów wchodzą do gry kulturowe wzorce.
    Zaciekawił mnie bardzo komentarz użytkownika „jk”. Najpierw stwierdza, że bzdury (co konkretnie jest bzdurą?) a potem opisuje sytuację kolegi, który pogonił swoją żonę-trutnia, która nic nie robiła będąc na wychowawczym. Nikt jakoś nie reaguje oburzeniem, że żyjemy w XXI wieku, gdzie zamiast „porozmawiać z samicą łatwiej jest od niej odejść”, że to szowinistyczny ból dupy, że po co facet w ogóle się żenił, skoro tak z tą swoją kobietą-trutniem się różnili, że ludzie mogą normalnie a tylko on jedynie nie mógł sobie znaleźć normalnej kobiety, tylko debilki. Jakoś cicho, sza. Czyżby dlatego, że normalnym wydaje nam się praca domowa kobiet, a skoro kobieta nie wywiązuje się z tego obowiązku, znaczy wadliwa?
    Malgosky, pozytywnie zazdroszczę Ci tak partnerskiego układu, jaki opisałaś 🙂

  24. Flame

    No to teraz tylko jeszcze dziecko bęc o próg, sru do parku i lecimy na kawusię z koleżankami 😀

  25. antyfeminista

    „Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz” A głupich się nie sieje tylko się rodzą i wychowują na takich – jak ty i twój ukochany 😛 no przecież masz z nim dziecko, chyba, że to wpadka a nie miłość 😉 zresztą i tak nie wiesz co to jest i nigdy w życiu tego nie zaznałaś, jedyne co znasz to jad, którym epatujesz!!!

  26. Szpunt

    Mam wrażenie, że komentatorzy nie przeczytali tekstu uważnie. Autorka nie pisze, że pozbyła się męża dlatego, że nie pomagał jej w domu. Pisze bardzo wyraźnie, że pozbyła się go bo nie pomagał jej w domu oraz nie pracował zawodowo. Autorka pisze:

    „nie ma to jak usłyszeć po powrocie do domu od _niepracującego_mężczyzny_, że nie posprząta, nie ugotuje i generalnie nic nie zrobi, bo ty jesteś kobietą.”

    i dalej jeszcze:

    „Jeśli mój mąż mnie utrzymuje, to w porządku, proszę bardzo”

    Czyli cały ten hałas niżej o mężczyzn nie wykonujących prac domowych jest jedną wielką ściemą bo gdyby facet zarabiał to by pani autorka nie narzekała. Problem w tym, że nie zarabiał.

  27. krzysztof

    Hmm.. Widziały gały co brały.
    Poza tym nie ma czegoś takiego jak gmina miasta Warszawy

    Ale współczuję że wybrałaśidiotę za męża.

  28. Zizi

    Genialne, smutne i prawdziwe.
    To jest cholerny, polski dramat podsycany na dodatek przez media pełne pogardy i nienawiści do kobiet. Cały czas określenie „baba” jest bardzo pejoratywne i oznaczające osobę słabą, jęczącą, marudzącą, pokrzykującą na wszystkich z tylnego siedzenia, nieznaczącą nic w dyskusji, przy rozstrzyganiu ważnych kwestii. Napiętnowanie facetów chcących partnerskiego, szczęśliwego życia małżeńskiego zaczyna się od śmiesznych ślubnych kartek z życzeniami, na których najczęściej młodego pana z małżonką można zobaczyć z kulą u nogi. To nie kobieta ma kulę u nogi na tych obrazkach, mimo, że to ona traci bardzo dużo np. zachodząc w ciążę wchodzi natychmiast w strefę osób zagrożonych utratą pracy, to ona traci wygląd przez ciążę, co bardzo często jest usprawiedliwieniem porzucenia przez małżonka, to ona zazwyczaj obarczona jest zapewnieniem bezpieczeństwa i pożywienia ich wspólnym dzieciom, kiedy on już żyje z lepszą, młodszą i zawsze chętną (każdy zna historyjki o walkach o alimenty). A ci panowie, którzy żyją ze swoimi żonami szczęśliwie i w porozumieniu, czują się spełnieni na swoim miejscu największe pranie mózgu przechodzą na spotkaniach z kolegami, którzy to koledzy też bardzo często są szczęśliwi ze swoimi żonami, ale po prostu przy piwie nie wypada chwalić partnerek i mówić, że w sumie wszystko jest ok, tylko pojechać po babach i wylać wiadro pomyj. Niektórzy panowie bez trudu sobie z tym radzą, bo są pewnymi siebie, niezakompleksionymi ludźmi, ale wielu łamie się i zaczynają być nastawiani przeciwko swoim żonom i dzieciom. I zaczyna się dramat etc…

    Bycie kobietą w Polsce, to codzienna walka o godność. Polki są obiektem ciągłych drwin na każdej płaszczyźnie codziennego życia. KOBIETA TO SYNONIM CZEGOŚ GORSZEGO, ŚMIESZNEGO, KOGOŚ , KOGO MOŻNA WYŚMIAĆ PUBLICZNIE, ZGWACIĆ, POBIĆ, POZBAWIĆ PRACY I NIKT NIE PONOSI ZA TO ODPOWIEDZIALNOŚCI.
    Kobiety odwalają największą robotę w zupełnym milczeniu i bez robienia szumu wokół byle bzdury, jak to mają w zwyczaju faceci.

  29. KBG

    Nie samowite w tym wszystkim jest to, że tradycyjnie z kobiety, która
    a) została skrzywdzona
    b) wykorzystana
    c) wypowiedziała się
    Robi się tą złą. Taki przerysowany efekt Matyldy. I co jest interesujące najgłośniej krzyczą kobiety. Taki klasyk zachowania.

  30. Fasad

    Sorry, ale hoduje sie zwierzeta. Nie ma czegos takiego jak hodowca ziemniakow…..

  31. simba

    Autorka tekstu widziała co brała. Na ch… było robić dzieciaka z takim odkrętem? Można się dogadać i podzielić role tak, aby każdy miał po równo obowiązków. Nie trzeba być żadnym feministą czy feministką, które to pojęcie zostało zresztą obecnie zdewaluowane do bandy rozwrzeszczanych histeryczek, które walczą z wymyślonymi przez siebie problemami. W te prawdziwe, jak choćby sytuacja kobiet na wsi, żadna nie włoży swych wymanikiurowanych łap.

  32. Nevena

    Część komentarzy rozsądna, część (na szczęście ta mniejsza) denna. Generalnie współczuję autorce artykułu. Natomiast zgadzam się izzy – co wysyłasz to przyciągasz. Feministki to kobiety, które siebie szanują 🙂

  33. Pingback: My, pokrzywdzone… | Blog Anki

  34. Demonick

    Dla mnie taki agresywny feminizm jest niczym innym jak odwrotnością męskiego agresywnego szowinizmu. Zawsze to powtarzałem. Nie potrzeba krzyczeć i być agresywnym by się dogadać.

  35. Eliza

    Myślę, że faktycznie w niektórych rodzinach obraz ojca, który w domu nic nie robi, jest na tyle silny, że w dorosłym życiu trudno jest się z nim do końca uporać. Pochodzę z domu, gdzie mama wychowała 4 dzieci pracując zawodowo, chodziła spać po 2 i chyba do tej pory nie śmie odpoczywać, ma wtedy poczucie winy. Ojciec nie dość, że nic nie robił w domu to jeszcze krzyczał, jak odkurzaliśmy, bo hałas. Tak został wychowany. Teraz jak zostaje sam na kilka dni to z lenistwa nie myje naczyń tylko wkłada je do zamrażarki i ponownie używa. Mama nigdy z tym nie walczyła. Podział obowiązków między moim rodzeństwem był właśnie taki – wg płci. Czyli bracia skupiali się na samorozwoju a siostra i ja pomagałyśmy mamie, próbując walczyć z chorym systemem. Oczywiście teraz budujemy związki partnerskie, ale mój chłopak był też wychowany tak jak moi bracia, więc bardzo pilnuję, żeby być konsekwentną.. bo wzorce z dzieciństwa, mimo, że je odrzucamy, tkwią mocno w podświadomości.

    Ku mojemu zdumieniu jednak widzę, że część moich koleżanek nie walczy z takim układem, tylko powiela wzorzec rodziców. Z rozmów wynika, że chcą być takimi perfekcyjnymi paniami domu – pracuje zawodowo, prawie wyłącznie ona zajmuje się dzieckiem i domem, i jeszcze ciasto sama upiecze. Mój brat więc pławi się dalej w wygodzie, znalazł sobie miłe zastępstwo mamy i ima się jedynie „męskich” zajęć jak przykręcenie śrubki. Po czym jest chwalony jak to on to ładnie potrafi zrobić. I to jest dopiero przykre!

  36. Pingback: Feminizm. Instrukcja obsługi dla smutnych chłopców | Codziennik Feministyczny

  37. Catwoman

    Autorka podjęła słuszną decyzję – jeżeli uczestnictwo jej męża miało polegać, że on gra na konsoli lub siedzi w Internecie, a ona jest odpowiedzialna za resztę, to sorry Gregory i sajonara. Jeśli ma się wspólne dziecko i wspólne mieszkanie, to powinno się wspólnie o to dbać.

    Oczywiście, że nie każdy mężczyzna taki jest. Wiadomo, że każdy lubi, jak ktoś o nas dba, jak podsunie obiadek pod nos, jak znajdziemy czyste ubrania w szafce etc. Tylko życie nie polega na tym, że jedna osoba jest od przyjmowania takich darów losu, a druga od ofiarności.

    Mój narzeczony jest wspaniały, jednak czasami zachowuje się jak dziedzic – nie przejmuje go to, że zostawia swoje ciuchy czy talerze gdzie bądź, bo przecież zawsze znikały. Na szczęście rozumie moje argumenty i zaczyna po sobie sprzątać.

    A jakbym miała takiego trutnia jak mój ojciec?… O rany. Kiedy nie pracował, to zajmował się szeroko rozumianym relaksem. Nie pomagał mojej mamie w prowadzeniu domu, poza nielicznymi wyjątkami, ale wtedy on stawał się Bohaterem Domu – „Ja dzisiaj zmyłem podłogę, ale się narobiłem!!!”, „Nie będę już nic robić, bo ja dzisiaj ugotowałem zupę na obiad!!!”. „Jak to: nie ma pieniędzy na papierosy?! To mam nie palić, bo nie ma pieniędzy?!”. Jak pracował, było niewiele lepiej. Poza tym on musiał wydawać opinie na temat każdej wykonanej przez mamę i dzieci pracy, np: „No, niezbyt ładnie poodkurzane!”, „Obiad mało słony, niedobry”. A gdy mama ośmieliła się powiedzieć, że coś zrobił niedokładnie, to był wkurw, rzucanie rzeczami i foch forever.

  38. Weronika

    Zaskakuje mnie z jaka latwoscia obrzuca sie blotem osobe, ktora tak naprawde jest ofiara w tej sytuacji. Bo glupia, dala sie wrobic, sama sobie winna. Problemem nie jest pasozyt, ktory ja wykorzystuje tylko ona debilka.
    Ja przez dlugi czas bylam z chlopakiem, ktory byl w sumie dobrym czlowiekiem tylko… lekko niezaradnym zyciowo. Praca sie go nie trzymala. Szukac tez mu sie zbytnio nie chcialo. A jak wracajac o 14.00-15.00 z pracy go budzilam zeby poszedl poszukac pracy to mowil ze go stresuje i zebym wreszcie dala mu spokoj. Nie przeszkadzalo mu to zerowac na mojej lodowce i pozyczac pieniedzy na wieczne nieoddanie.
    Te wszystkie wymowki oczywiscie sa tak subtelne i dobrze dopracowane ze jak to wyglada naprawde widzi sie dopiero duzo, duzo pozniej, z dystansu. Na co dzien zawsze mozna sobie jakos zracjonalizowac pasozytowanie na jednej ze stron, bo w sumie to moze faktycznie ja sie za bardzo czepiam. Na szczescie sie rozstalismy. Chlopak dalej ma problemy z praca. Przemyslenia?
    O ja glupia, jak ja moglam byc tak slepa. I mam zal do najblizszych, ze nikt nigdy mi nie powiedzial prosto w twarz, ze to jest chora sytuacja i ze to co on robi jest zle i egoistyczne. Dlatego uwazam, ze mowienie o takich rzeczach jest potrzebne.
    Czy mam pozytywne przyklady? Oczywiscie ze tak, znam je i jest duzo par, ktore podziwiam. To nie zmienia faktu istnienia przykladow takich jak opisane w artykule i czesci komentarzy. To ze istnieje kontrprzyklad nie znaczy ze ta sytuacja przestaje miec znaczenie i nie warto o niej mowic. Trzeba sie tylko z tych kontrprzykladow cieszyc i oby ich bylo jak najwiecej.

Prosimy używać nowych komentarzy

design & theme: www.bazingadesigns.com