Stompor: Krew krwi nierówna

Święto Wojska Polskiego. Defilada. Czołgi, samoloty, piechota, marynarka, pogranicznicy. Duma narodu. Przelewaliśmy za was krew i będziemy przelewać nadal, „kiedy Polska dam nam rozkaz”. Ta krew jest dobra.11875625_10207836252012155_144080304_oMuzeum Powstania Warszawskiego. Młodzi chłopcy i dziewczyny walczący za naszą wolność. Wypatrujący na niebie alianckich samolotów z amunicją. Oczekujący z niecierpliwością przejścia oddziałów radzieckich przez Wisłę. 200 tysięcy ofiar zrywu, ale jesteśmy moralnymi zwycięzcami. Ta krew jest dobra.

„Hipster w rurkach nie obroni ojczyzny przed najeźdźcą”. Obroni nas zagubiony mentalnie osiłek, który celująco przejdzie przeszkolenie wojskowe. Pewien kandydat na prezydenta któremu bezrozumna nienawiść bije z oczu, nawołujący do wręczania karabinów licealistom i do dozbrojenia armii o bombę atomową. W walce z wrogiem zginiemy z podniesionym czołem, a nie na kolanach. Defilada. Czołgi, samoloty, męski świat… Ta krew jest dobra.

Krew Chrystusa, którą przelał za grzechy ludzkości, którą codziennie kapłan podnosi i wypija na ołtarzu. Ta krew jest dobra.

Kiran Gandhi biegnąca w londyńskim maratonie w trakcie okresu i bez tamponu. Krew spływa jej po nogach. Spodenki w kroczu ma zaplamione krwią. Udaje jej się zebrać 6 tysięcy funtów na walkę z rakiem piersi. Ta krew jest dobra… zaraz, zaraz, komentarze umieszczane chociażby pod artykułem opisującym udział Gandhi w maratonie, opublikowanym na stronie Fundacji Feminoteka, mówią nam co innego. Ta krew szokuje. Ta krew jest obrzydliwa. Ta krew jest zła.

Fotografka Rupi Kaur publikująca na Instagramie zdjęcia kobiet w ubraniach poplamionych (splamionych?) menstruacyjną krwią. Instagram usuwa zdjęcia, żeby nie szokować wrażliwych użytkowników mediów społecznościowych. Kobieta ma być czysta, schludna i pachnąca, nie powinna pokazywać publicznie swojej „przypadłości”. Jej krew szokuje, jest obrzydliwa, jest zła. Jej krew nie jest dla narodu, dla sprawy. Jej krew spływa do toalety.

W niektórych starożytnych cywilizacjach krew menstruacyjna była uważana za świętą, za odzwierciedlenie kosmicznej harmonii. Prehistoryczne obrazy wyryte na ścianach skał w Pibara w Australii przedstawiają tańczące kobiety w trakcie krwawienia. Wiele kultur uznawało kobiety w trakcie miesiączki za dotknięte prawdziwym błogosławieństwem, przypisując im magiczne właściwości i ponadnaturalne zdolności umysłowe. W miarę kształtowania się poszczególnych religii świętość stała  się tabu.

Religie mają spore zasługi na polu rozdziału krwi od krwi. Z jednej strony obsesja krwi i oczyszczenia jest widoczna niemal w każdej z nich. Dla wychowanych w kraju, w którym religia katolicka jest oczywistością, oczywistością jest również symbol krwi przelanej dla odkupienia grzechów i obietnicy życia w lepszym świecie po śmierci. O krwi baranka uczono nas od małego. Z drugiej strony krew jednak krwi nierówna. Już żyjący w na przełomie XII i XIII wieku Papież Innocenty III stwierdził, że „Człowiek jest zrobiony z najbrudniejszego nasienia… karmiony krwią menstruacyjną, która ma być tak godna pogardy i nieczysta, że przy zetknięciu się z nią owoce nie rosną, a rośliny więdną… a gdy psy ją zeżrą, wówczas dostają wścieklizny”. Widzimy tu jasny podział na krew wzniosłą i stanowiącą źródło jedności z bogiem oraz krew potępioną, krew kobiety, która sieje spustoszenie, zwodzi i odraża. Nic więc dziwnego, że po dziś dzień hierarchowie kościoła oraz konserwatywni politycy i polityczki uparcie zachowują się jak podglądacze z podstawówki, wykazując niezdrową fascynację kobiecym ciałem i jego wydzielinami, ustawicznie grzebiąc w kobiecych majtkach i oceniając z pozycji wszechkapłanów, która krew jest dobra, a która jest tabu.

Inne religie też nie są pod tym względem bardziej łaskawe dla kobiety: począwszy od ortodoksyjnego judaizmu, który nakazuje kobiecie dokonanie ablucji w mykwie w ciągu tygodnia po miesiączkowaniu oraz nie zezwala mężowi i żonie na dotykanie tych samych przedmiotów w trakcie okresu, na prawosławiu skończywszy, które zaleca kobiecie nieprzystępowanie do komunii w trakcie menstruacji, gdy jest ona „nieczysta”. Owa nieczystość stała się jednym z podstawowych określeń kobiecości. Kobieta miesiączkująca jest skalana krwią, a więc nieczysta. Jest zmęczona, spocona i śmierdząca, a więc nieczysta, niewarta dotknięcia, niedoskonała. Określenie to rozszerza się na inne kwestie kulturowe: kobieta prowadząca nieskrępowane życie seksualne jest nieczysta. Kobieta niebędąca dziewicą w dniu ślubu jest nieczysta. Kobieta nierodząca dzieci jest jałowa, jej krew spływa na marne.

Dziś, w męskim świecie, w świecie ustanowionych przez mężczyzn religii, na polu kobiecego ciała, na każdym jego skrawku rozgrywa się debata, co zakryć, czego zakazać, co wygumkować, co wyciąć i wyrzucić. Nad mapą kobiecego ciała męski kolonizator dokonuje podziału na strefy:

Kobiece sutki na Facebooku zasłonięte lub rozpikselowane, żeby przypadkiem jakieś dziecko nie dowiedziało się, że kobieta takowe posiada, żeby nie przypomniało sobie, boże broń, że nie tak dawno temu codziennie te sutki ssało. Te sutki są złe.

Horda kolesi w dresowych szortach i białych skarpetkach pochrząkujących coś o Legiuni czy innej Wisełce, dumnie obnoszących swe tatuaże na gołych klatach przerośniętych niczym u niehumanitarnie karmionych gęsi. Te sutki są dobre.

Galeria handlowa. Kobieta karmiąca niemowlę piersią. Wypraszający matkę i dziecko ochroniarz, podający jako powód zgorszenie publiczne oraz wywoływany przez tę niewinną scenę niesmak. Ta pierś jest zła.

Reklama dachówek, budki z kebabem, studni głębinowych, chipsów i samochodów „uświetniona” skąpo odzianą kobietą. Ta pierś jest dobra. Całkowicie naga kobieta de face w filmie fabularnym i ewentualnie pół męskiego pośladka z boku kadru. Jedna nagość dobra, druga zła.

Różne kultury. Różne części świata. Kobiece włosy. Kobiece kostki. Kobiece sutki. Kobiece piersi. Kobiece uda. Kobiece pośladki. Kobiece szyje. Kobiece stopy. Kobiece łydki. Kobiece usta. Kobiece oczy. Kobiece ramiona. Kobiece brzuchy. Kobiece genitalia. Kobieca krew. Kobiece ciało podlegające warunkom, zakazom, nakazom, zaleceniom, padające ofiarą przemocy symbolicznej i fizycznej. Odsłaniane, zasłaniane, deklarowane jako czyste lub brudne, niczym na targowisku.

Dobrze więc, że coraz więcej kobiet ma odwagę „wyciągać Wielką Nieobecną naszej kultury na światło dzienne”, tak jak w akcji opisanej na portalu Seksualność Kobiet.pl i tak jak w pracach Jen Lewis.

Każda próba zerwania zasłony tabu przez kobiety z czegoś, co tylko ich dotyczy i uznawane jest przez nie za ważne i warte dyskusji, jest godna uwagi i wsparcia jako przejmowanie kolejnego terytorium opanowanego przez dyskurs, fantazmaty i restrykcje ustalane przez mężczyzn, dotyczące nienależącego do nich ciała.

W końcu, jeśli chodzi o krew, to czy przelana na wojnie, czy brocząca z nosa bijącego się o honor faceta, czy spływająca po kobiecych udach, zawsze ma ten sam skład: osocze i substancje komórkowe.

Grzegorz Stompor

Do czytania polecam, m.in.: Mary Douglas – Czystość i zmaza, Simone de Beauvoir – Druga płeć

Korekta: Aleksandra Sontowska

design & theme: www.bazingadesigns.com