Seksizm w wydaniu klasycznym

Prawdą jest, że feministki nie mają poczucia humoru. Nie śmieszy ich najpiękniejszy komplement, gdy dany jest wraz z uciszeniem kobiecego głosu w poważnej rozmowie. Nie bawią ani dowcipy o głupocie i niższości płci żeńskiej, ani molestowanie. Na hasło: kobiety do garów, zamiast z ochotą ruszać do zlewozmywaka, wyrażają oburzenie. Wariatki z pianą na ustach, którym brak dystansu do swojej płci. Drażliwe, wredne baby, co na żartach się nie znają. A jak się nie znają, to znaczy, że najpewniej są brzydkie i zazdrosne o NORMALNE kobiety i NORMALNYCH mężczyzn. Nie trzeba dodawać, że nie mają faceta, co by je odstresował w nocy lub w dzień i ustawił poczucie humoru na odpowiednie. Hehe.

waltornia

Ostatnio z moim chłopakiem zaśmiewaliśmy się z kabaretów Waldemara Malickiego. Nie jestem na bieżąco działalnością tego pianisty, znam ją raczej wyrywkowo, ale od czasu do czasu oglądałam jego programy. Podobało mi się, że popularyzuje muzykę „poważną” i stara się pokazać szerokim masom, że nie taki diabeł straszny. Kilka dni temu otrzymałam wiadomość na facebooku od mojego chłopaka z linkiem i krótką informacją „ostrzegam, wkurzysz się”.

Miał rację.

Jestem zawodowo związana z muzyką. Wiem, co znaczą godziny spędzone przy instrumencie, wiem, co znaczy poświęcić się muzyce, wiem też, że nie zawsze jest z tego dobra kasa. Stąd też mój szacunek dla umiejętności pianistycznych i promocyjnych Malickiego. Do tej pory trafiałam na przyjemne, czasem trochę zbyt przaśne występy tego pianisty. Szczęśliwym trafem omijały mnie kabarety z serii: polski seksizm (których, jak się okazuje jest całkiem sporo). Pośmiejmy się razem. Szczególnie polecam kabaret: Skrzypaczki i Wiolonczelistki (dostęp na youtube).

Od razu przypomina mi się, niestety wciąż aktualna, książka Agnieszki Graff pt. Świat bez kobiet. W rozdziale poświęconym poczuciu humoru, autorka pisze:

W zależności od środowiska, seksizm po polsku bywa wulgarny, szarmancki lub surrealistyczny, ale jego przekaz jest zawsze podobny: kobiety to istoty trochę absurdalne, trochę obrzydliwe, trochę głupie, no i powiedzmy sobie otwarcie, panowie – niepoważne.

Na Wydziałach Instrumentalnych polskich Akademii i Uniwersytetów Muzycznych zatrudnionych kobiet jest prawie trzy razy mniej. O rektoratach uczelni nic nie wspomnę, prócz tego, że władza męskie imię nosi. W najważniejszych orkiestrach filharmonicznych w Polsce osoby grające na wiolonczeli i skrzypcach to w większości kobiety. Wśród 394 muzyków grających na tych instrumentach w orkiestrach Filharmonii Gdańskiej, Narodowej, Poznańskiej, Łódzkiej, Pomorskiej, Krakowskiej, Śląskiej, Wrocławskiej, Gorzowskiej i Szczecińskiej, jest 232 kobiet. Zastanawia fakt, że przy tak oczywistej większości na 48 koncertmistrzów skrzypiec i wiolonczel, funkcję tę pełni tylko 11 kobiet, co oczywiście wiąże się z otrzymywanym honorarium. 

Jest jeszcze w Polsce jedna orkiestra – Filharmonii Dowcipu. Tu na 30 wszystkich muzyków przypada 11 kobiet. W sekcji smyczkowej (skrzypce I i II, altówki, wiolonczele i kontrabasy) na 12 muzyków – 9 to kobiety, jednak koncertmistrzem jest mężczyzna. Koń by się uśmiał przeglądając stronę internetową Filharmonii Dowcipu, gdzie kobieta nie występuje bez przymiotnika seksowna – pierwsze skrzypce będą grały najseksowniejsze i najzdolniejsze dziewczyny, Filharmonia Dowcipu to zjawiskowe, seksowne, wyjątkowe instrumentalistki. Zastanawia mnie dlaczego tak mocno wyróżnione są z całego zespołu, bowiem w opisie charakterystyki zespołu jest osobne miejsce na, uwaga… muzyków! I już bez epatowania „naturalnych” cech płciowych czytamy, że są: najlepsi, nie tylko dobrze śpiewają, ale mają to coś, nie mają sobie równych. Zdania opisujące najważniejsze osoby Filharmonii Dowcipu pełne są pozytywnych epitetów. Dyrygent Benek Chmielarz to człowiek wyjątkowy, natomiast Waldemar Malicki to: lider, facet pełen pomysłów i poczucia humoru. Nie do pomyślenia – ani słowa o ich fizjonomii! Nie ma słowa o tym, czy są seksowni czy też nie. I jak tu ich słuchać?!

Poczucie humoru atakuje także, gdy czytamy opisy wydarzeń. Np. w zapowiedziach koncertu pt. Naga prawda o klasyce można dowiedzieć się, że kompozytorzy tworzyli swoje dzieła w otoczeniu pięknych kobiet. Zabawne, że wśród nich wymieniony jest Jan Sebastian Bach, którego naprawdę nie można podejrzewać o inspirowanie się w sztuce kompozycji wyglądem jakiejkolwiek kobiety.

Trzeba przyznać, że Malicki wcale nie kryje się ze swoimi poglądami. W licznych wywiadach, które udziela, wprost mówi, co przede wszystkim ceni w instrumentalistkach zespołu. Ach, ja na żartach się nie znam, a on po prostu pozwala kobietom być kobietami. Poza tym to są żarty dla inteligentnych, którzy mają dystans do siebie. Rzecz jasna żarty są o kobietach, a dystans mają mężczyźni, więc się, hehe, śmieją. Przecież jak świat światem dowcipy nie znają równości, więc się, kobieto, śmiej! Najlepiej wybrać dwie pierwsze strategie ze wspomnianej przeze mnie książki Graff i albo włożyć głowę w piasek i udawać, że to nie o mnie, albo jeszcze lepiej – rżeć głośniej niż najgłośniejszy dźwięk tuby i popłakać się ze śmiechu. Proszę się tylko nie zapomnieć i nie drapać się po jajach!

W licznych zapowiedziach koncertów Malickiego czytam, że wykpiwa rzeczywistość i drwi z przywar innych ludzi. A gdzie dystans do samego siebie? Czemu mam wrażenie, że w jego wykonaniu prędzej zobaczę skecze o krzykliwych, brzydkich feministkach, niż o starzejących się artystach, których już na nic innego nie stać, prócz gapienia się na piersi i nogi kobiet, które na „równych” prawach ze zdolnymi kolegami tworzą zespół?

Malicki ma ogromne możliwości: talent, dużą oglądalność i pieniądze, które mógłby trochę lepiej spożytkować. Może warto wypromować zdolności skrzypaczek i wiolonczelistek, a nie ich ciała? Uświadomić wszystkich – od melomanów po rektorów, że panie wiolonczelistki mogą być tak samo zdolne, jak ich koledzy i chcą tak samo dobrze zarabiać? Muzyka klasyczna ma się w Polsce słabo, więc czy nie lepiej poświęcić energię na popularyzację, przybliżenie jej piękna, niż na powielanie krzywdzących stereotypów? Niech się Malicki nie martwi – bez niego i tak w showbiznesie jest tego tak dużo, że aż do porzygania.

Śmieszne, co?

A. – feministka. Interesuje się tematyką kobiet w muzyce, szczególnie popularnej.

design & theme: www.bazingadesigns.com