Recenzja: „Raj był moim piekłem” Christiny Krüsi

Książka Christiny Krüsi „Raj był moim piekłem” jest trudna. Nie pod względem złożoności stylistycznej, bo język powieści jest prosty i nie stawia wyzwań przed czytelniczkami i czytelnikami. Trudności napotkałam w innych dziedzinach – na płaszczyźnie emocjonalnego odbioru i oceny. Zestawiając oba wymiary lektury, udało mi się jednak dojść konkluzji ujmującej w subiektywny sposób specyfikę tekstu Krüsi.

11035603Autorka: Christina Krüsi

Recenzowana książka jest autobiograficzną opowieścią o traumatycznych doświadczeniach z dzieciństwa i o podejmowanych w dorosłym życiu próbach rozliczenia się z przeszłością. Bohaterka i narratorka (oraz, jak się to wyraźnie podkreśla, autorka) była molestowana w dzieciństwie przez misjonarzy. Tytuł, wcale nie metaforyczny, ukazuje okoliczności przeżyć małej Christiny. Dziewczynka wychowywała się bowiem w boliwijskim ośrodku misyjnym, w którym jej rodzice pracowali jako tłumacze Biblii. Na pozór bezpieczne (nadzorowane przez organizację mającą dbać o społeczną moralność) i idylliczne (usytuowane w otoczeniu bujnej przyrody) warunki miały gwarantować bohaterce rajskie dzieciństwo. Stało się jednak inaczej  i to inaczej w przytłaczający sposób. Christina, jako jedna z ofiar działającej w organizacji szajki pedofilów, doświadczyła brutalnych gwałtów i prześladowania. Zastraszona, nie potrafiła nikomu wyjawić prawdy o swoich przeżyciach. Ich skutki przez wiele lat, już po opuszczeniu Boliwii i po powrocie do rodzinnej Szwajcarii, wpływały na decyzje podejmowane przez bohaterkę.

W tym miejscu pojawia się pierwsza trudność, dotycząca emocjonalnego odbioru. Opisy aktów przemocy, których doświadczała Christina, choć przedstawione w niewyrafinowany (o czym za chwilę) sposób, są przejmujące i obciążają wyobraźnię czytelnika i czytelniczki. Równie sugestywne jest stale powracający wątek władzy, jakim kościelna wspólnota krępowała myśli i uczucia bohaterki („Oby tylko matka nie zauważyła, że spotkałam się z Christofem! Nie należał do Kościoła i nie był nawróconym chrześcijaninem, a mnie po prostu nie wolno było się w nim zakochać, nigdy, to było zakazane, Bóg na pewno mnie za to ukarze”, s. 209). Trudno także pozostać obojętną/obojętnym wobec wielokrotnie przywoływanych dowodów niezrozumienia dziewczynki (i kobiety) przez otoczenie („ – Ależ Christino, miałaś najlepsze dzieciństwo, jakie można sobie wymarzyć. […] Inne dzieci cieszyłyby się z takiego bezpiecznego, chrześcijańskiego życia jak twoje”, s. 195). Tego rodzaju trudność jest oczywiście bardzo pożądana, a zdolność do poruszania i szokowania odbiorców i odbiorczyń należy uznać za zaletę książki.

Znacznie bardziej złożoną kwestię stanowi drugie ze wspomnianych we wstępie wątków, a mianowicie problem oceny. Jak już wspomniałam, książki nie napisano skomplikowanym stylem. Mamy jednak do czynienia nie tyle z ujmującą prostotą, co z brakiem profesjonalizmu. Przedstawiona przez Krüsi opowieść jest świadectwem burzliwych przeżyć i gwałtownych emocji. Narracja, co ujawnia się zwłaszcza w jej drugiej, poświęconej dorosłości, części, pełni przede wszystkim funkcję autoterapeutyczną. Odwaga i szczerość przedsięwzięcia zasługują na najwyższy podziw. Mimo tego polonistyczny nawyk zmusza mnie także do uwzględnienia raczej rozczarowującej warstwy językowej tekstu. Jako przykład można podać nieco chaotyczną narrację, która – mówiąc metaforycznie – przyśpiesza w kolejnych, mieszczących w sobie coraz więcej wydarzeń, rozdziałach (por. fragment Zarządzanie, s. 279-285, w którym bohaterka zostaje dyrektorką szkoły, streszcza dwa lata pracy, a na końcu przyjmuje oświadczyny od nowego partnera).

Wspomnianą wadę tłumaczy oczywiście emocjonalny, nie zawsze respektujący prawa logicznej kompozycji, styl opowieści. Nie ułatwia to jednak sformułowania kluczowego elementu każdej recenzji, czyli oceny. Należy bowiem wziąć pod uwagę nie tylko wartość emocjonalną (wysoką) i walory stylistyczne (niskie) książki, ale także kontekst społeczno-polityczny, towarzyszący ukazaniu się tekstu w Polsce. Publikacja wpisuje się w toczone obecnie debaty na temat pedofilii wśród duchownych i stanowi ważny, sytuujący się w opozycji do kościelnych struktur, głos. Książka ma zatem szansę stać się istotnym wydarzeniem wydawniczym w kraju.

Chcąc podsumować powyższe obserwację, odwołam się do wprowadzonej przez Umberta Eco kategorii poetologicznej, jaką jest intencja dzieła. Tekst Krüsi nie pretenduje do miana wybitnej literacko książki. Cel tekstu stanowi, jak można przypuszczać, przerwanie milczenia na tabuizowane tematy i poruszenie odbiorców i odbiorczyń. Zadanie to, przynajmniej w moim przypadku, zostało zrealizowane. Intencja czytelniczki, kolejna użyteczna kategoria, nakazuje mi jednak wskazać na opisane już mankamenty tekstu, które sprawiają, że lektura książki pozostawiła we mnie pewien niedosyt. W opisanej dwoistości upatruję specyfiki tekstu – nawet jeśli nie jest ona całkiem zgodna z intencją autorki, to nie pozwala zlekceważyć przedstawionej przez Krüsi opowieści.

 christina-krusi-raj-byl-moim-pieklem-das-paradies-war-meine-hoelle-als-kind-von-missionaren-missbraucht-cover-okladka (1)

Christina Krüsi, „Raj był moim piekłem”

Przełożyła: Magdalena Jatowska

Wydawnictwo: Muza SA Warszwa 2014

 

Recenzuje: Katarzyna Lisowska

design & theme: www.bazingadesigns.com