Recenzja: „Londyn NW” Zadie Smith

Bohaterami i bohaterkami najnowszej powieści Zadie Smith „Londyn NW” są Leah, Felix, Keisha (która zmienia swoje imię na Natalie) i Nathan. Cała czwórka pochodzi ze zubożałej, północno-zachodniej części Londynu. Kod pocztowy przypisany dla tego obszaru jest jednocześnie tytułem powieści, choć Caldwell, blokowisko gdzie wychowali się bohaterowie, jest fikcyjne. Osiedle tworzy pięć wieżowców, z których każdy nosi imię pochodzące od brytyjskiego filozofa: jest więc Smith, Hobbes, Bentham, Locke i Russell. Biorąc pod uwagę złą sławę tej lokalizacji, okazują się one być tylko odrobinę mniej zabawne niż Austen, Dickens czy Fielding – prawdziwe nazwy nadane ponurym blokom w Kilburn, dzielnicy w której dorastała autorka. Są chwile, gdy ironia fikcji nie dorównuje tej, którą nieuchronnie niesie rzeczywistość.

259725-352x500

Smith wyróżnia się nie tylko ostrością społecznych obserwacji, ale też wyjątkową zdolnością zawierania w literaturze filozoficznych idei. W swojej poprzedniej powieści „O pięknie” autorka w sprawny sposób łączy, wydawałoby się raczej odległe, kwestie estetyki, rasy i współczucia. Tematy podejmowane w „Londyn NW” są bardziej radykalne, inny jest też język powieści. Choć akcja pozostaje całkowicie zakorzeniona w londyńskiej rzeczywistości, konteksty nieustannie zmieniają się, a narracje mieszają. W efekcie ciężko przewidzieć, które wątki autorka splecie ze sobą ani jaki będzie dalszy ciąg opowiadanej historii.

Pierwsza część powieści poświęcona jest Leah, która opisuje samą siebie jako „jedyną białą kobietę” zatrudnioną w lokalnym biurze rozdzielającym publiczne pieniądze. Jednak biel jej skóry jest wynikiem dwóch zderzonych ze sobą kultur: irlandzkiej i brytyjskiej. Wokół niej aż roi się kulturowych starć – jej mąż jest w połowie Algierczykiem, a w połowie Gwadelupczykiem; jej przyjaciółka Keisha ma karaibskie korzenie. Natomiast mąż Keishy, Frank, jest owocem spotkania bogatej włoskiej kobiety i mężczyzny pochodzącego z Trynidadu. Żadnemu z bohaterów nie jest więc dana możliwość łatwego doświadczenia własnej narodowości. Starając się zrozumieć dwuznaczność brytyjskiego systemu klasowego, bohaterowie mogliby powiedzieć o sobie: „oczywiście, już jestem podzielony na pół.”

Leah lubi swojego męża, kocha swojego psa i właściwie nienawidzi swojej przyjaciółki Natalie, prawniczki wiodącej idealne życie, być może powodzi jej się najlepiej spośród wszystkich z Caldwell. Życie Leah też układa się całkiem dobrze, więc jej mąż uznaje, że oto nadszedł najlepszy moment na dziecko. Leah nie jest jednak przekonana, co do słuszności tego pomysłu. Mimo że ciała kobiet noszą w sobie brzemię czasu, Leah wciąż usiłuje się temu przeciwstawić, zaprzeczyć jego upływowi poprzez uparte stanie w miejscu, jakby nadal miała 18 lat. Ma trudności w zaakceptowaniu upływu czasu, zwłaszcza kiedy widzi na każdym kroku dowody jego przemijania. Na starość czas wydaje się kompresować, czasem rozciąga jak po wypaleniu haszyszu, krzepnie w miejscu lub staje się czymś niesamowitym. W jednej ze scen Leah z uwagą obserwuje jak młoda dziewczyna plecie wianek, tak jakby ukryta w nim była jakaś tajemnica, zależność między sekwencją następujących po sobie wydarzeń a ich konsekwencjami, jakby znaczenie miała instrukcja: „Rozetnij paznokciem łodygę i przewlecz następną stokrotkę”.

Język odzwierciedla tu współczesny, wspólnie dzielony niepokój. Jedna rzecz zastępuje drugą, zegar wciąż tyka i wszyscy zmierzamy ku śmierci. Zdania są więc krótkie, jakby celowo pozbawione ukrytych znaczeń: „To też minie. Czwarta czterdzieści pięć. Zyg, zak. Tik-tak. Czasem chwyta ją rozgoryczenie”. Dialogi zaczynają się i kończą się w pół zdania, ukazywana rzeczywistość jest fragmentaryczna, jakby nie można było na niej polegać, wszędzie panuje rozkład – plastikowy długopis rozpryskuje się w ustach Leah, a wokół zdewastowanej budki telefonicznej leżą grube odłamki szkła w kształcie prostopadłościanów.

Młoda kobieta, która kradnie jej 30 funtów staje się obiektem jej niespodziewanej fascynacji, choć budzi też ambiwalencję i zmieszanie. Nagle Leah nie może rozpoznać własnych konturów, granice jej seksualności są płynne, a świadomość otwarta na duchowe doświadczenia. Siedząc w autobusie patrzy na znak bindi na czole hinduskiej kobiety tak długo aż ma wrażenie, że: „wniknęła w tę kropkę, przeszła na drugą stronę i wyłoniła się w łagodniejszym wszechświecie, równoległym do naszego, gdzie ludzie znają się od podszewki, gdzie nie ma czasu ani śmierci, ani strachu”.

Kolejna część powieści poświęcona jest Felixowi Cooperowi. Narracja zmienia się diametralnie, staje się naturalna i niewymuszona, tak jak sam bohater. Przeszłość zdaje się nadawać tu sens teraźniejszości. Kiedy Felix patrzy na fotografię z dzieciństwa spędzonego w komunie, widzi jak: „Garvey House wylewał się na betonowe podwórze. Bose dzieciaki, rodzice też wyglądający jak dzieci. Fryzury afro, chustki, warkoczyki, dziwaczne sztywne peruki, wysoki chudy rastafarianin o uduchowionym wyrazie twarzy siedzący na grubym drągu”. Smith opisuje jeden szczególny dzień z jego życia. Felix budzi się w łóżku swojej dziewczyny, odwiedza ojca w Caldwell, chwilę rozmawia z miłym sąsiadem o lewicowych poglądach. Następnie jedzie do centrum Londynu, żeby obejrzeć stary samochód, którego renowacją mógłby się zająć. Po wszystkim idzie do pubu ze sprzedawcą, działającym w branży reklamowej. Chłopak patrzy na niego z góry, jak na kolejnego naiwnego przedstawiciela konsumenckiego rynku. Potem postanawia pójść do swojej dawnej dziewczyny, prawdziwej arystokratki wśród bohemy, która jak mówi Felix: „oprócz koki, trawy, alkoholu i tabletek” pozostaje czysta już od dwóch lat.

Jest coś prawdziwie ujmującego i odrobinę smutnego w Felixie, chłopcu, którego matka opuściła w dzieciństwie, a ojciec nigdy nie potrafił być dla niego oparciem. Do momentu, w którym wychodzi z mieszkania byłej dziewczyny czytelnikowi wydaje się, że zaczyna rozumieć Felixa, wie jak to jest być w jego skórze. Smith nie daje żadnych wskazówek ani ostrzeżenia, że finał tej historii będzie taki jak jego całe życie, trudny i tragiczny.

Najdłuższa część powieści jest poświęcona Keishy, najlepszej przyjaciółce Leah. Keisha postanawia zmienić imię na Natalie podczas studiów prawniczych. Jej opowieść składa się ze 185 ponumerowanych, krótkich fragmentów i zaczyna się historią o tym, jak w wieku czterech lat dziewczynka uratowała Leah przed niechybnym utonięciem w sadzawce, wyciągając ją z wody za rude kucyki. Smith ukazuje losy tej pary poprzez lata szkolne, które dziewczyny spędzają wspólnie w Brayton (gdzie Keisha uczy się sumiennie, a Leah głównie bierze ecstasy), aż do wkroczenia przez nie do uniwersyteckiego świata dającego nowe możliwości. Keisha pochodzi z wierzącej rodziny, jako uparta nastolatka oddala się od Leah i poznaje religijnego chłopaka, z którym się zaprzyjaźnia. Wspólnie studiują potem prawo i od czasu do czasu łączy ich monotonny seks. Pod koniec studiów Keisha spotyka pięknego mężczyznę, który wkrótce ma zostać jej mężem. Przybiera nowe imię – Natalie i odmieniona wspina się po kolejnych szczeblach drabiny społecznej. Jej kariera w zawodzie prawniczki wymaga wielu poświęceń, a to odbija się echem poprzez fragmentaryczność narracji, choć poszczególne wątki domagają się połączenia. Natalie obraca się wśród ludzi, którzy nie przyjmują jej prawdziwej natury, być może nie są nawet nią zainteresowani. Kiedy na świat przychodzą jej dzieci, nie przynoszą one żadnego poczucia autentyczności czy transcendencji, przyjmuje je raczej jako dodatkową pracę do wykonania, bo praca jest tym, co Natalie rozumie najlepiej. Stopniowo jej życie staje się coraz bardziej puste, a małżeństwo zaczyna się rozpadać. W poszukiwaniu ekscytacji Natalie poznaje przez Internet pary, z którymi potem się spotyka. W finale ukazana jest jej wędrówka po londyńskich ulicach z Nathanem, uzależnionym od narkotyków kolegą ze szkoły. Trwa karnawałowy weekend i nagle losy całej czwórki bohaterów się splatają.

Poprzednie książki Zadie Smith cechowała wielowątkowość i rozbudowana bujna fabuła, zwykle kończyły się one w bardzo „powieściowy” sposób. „Londyn NW” zdaje się być o wiele bardziej niepewny i poruszający w swoich wnioskach. W jednym ze swoich esejów Smith podważa to, co nazywa niekwestionowanym credo realizmu, który jest zbudowany według niej „na transcendentnej ważności formy i tajemnych mocach języka służących ujawnianiu prawdy”. Żadne z powyższych nie znajduje zastosowania na ulicach północno-zachodniego Londynu. Sposób konstrukcji powieści jest jak celowy, uważny proces odpakowywania, zdzierania kolejnych wartsw; pełna niespodzianek, zuchwała narracja Smith prowadzi do odkrywania bolesnych prawd. W rezultacie otrzymujemy książkę, która jest jednocześnie radykalna, namiętna i prawdziwa, co stanowi prawdziwą rzadkość we współczesnej literaturze.

Autorka recenzji Anne Enright otrzymała w 2007 roku Nagrodę Bookera za powieść „Tajemnica rodu Hegartych”. Ostatnio Enright wydała także wspomnienia „Making Babies” oraz powieść „The Forgotten Waltz”.

Cytowane fragmenty powieści „Londyn NW” wg przekładu Jerzego Kozłowskiego.

Tłumaczenie: Elżbieta Salata

design & theme: www.bazingadesigns.com