Codziennik Feministyczny: Przeciwko brunatnej fali

Dwa dni temu w Gdańsku, przy okazji rozgrywania meczu Lechia – Legia, doszło do ataku na romskie koczowisko, zlokalizowane na działce nieopodal stadionu. Kibole najpierw grozili zamieszkałej tam rodzinie, następnie po meczu wrócili, żeby wytłuc szyby w barakach. Zawiadomiona o całym zdarzeniu policja zignorowała zgłoszenie, wysyłając patrol dopiero po dwóch godzinach od otrzymania informacji.

Romany_children (1)

Ignorując zgłoszenie, którego na pewno nie zignorowałaby, gdyby dzwonił jakiś radny lub właściciel dużej firmy, policja pokazała, że traktuje tych ludzi jak podludzi, niewartych wysłania patrolu, niegodnych troski, zostawionych na pastwę pijanych i znarkotyzowanych (substancjami chemicznymi i nienawiścią) osiłków.

Policja to jedno. Drugim winnym są kluby piłkarskie, które, zarabiając krocie i wydając fortuny na uposażenie piłkarzy i kopaczy, nie są zainteresowane wydzieleniem części swojego budżetu na prowadzenie akcji uświadamiających, na działania resocjalizacyjne wśród kibiców.

Wychodzą z założenia, że skoro dany kibol nie ma zakazu stadionowego, to można już najzwyczajniej umyć ręce i odciąć się od „prywatnych poglądów” osób przychodzących na mecze. A przecież w naszej ekstraklasie grają obcokrajowcy, grają piłkarze o innym kolorze skóry. I co? Są nierzadko wygwizdywani lub obrzucani bananami, tak więc rozpościerane przed meczami banery z hasłem „Kick racism out of football” można zwinąć i wsadzić do magazynu.

I wreszcie, jesteśmy świadkami narastającej nie tyle fali, ile brunatnej powodzi, zalewającej kolejne miasta w Polsce. Największą winę za ten stan rzeczy ponoszą cyniczni politycy wszystkich opcji rządzących po 1989 r. Dewaluując słowo „solidarność” oraz nie biorąc jakiejkolwiek odpowiedzialności za edukację społeczeństwa i zapewnienie godnego wkluczenia w życie gospodarcze, wskrzesili tę haniebną, postendecką hydrę, której głowy odrastają w zastraszającym tempie.

Dzisiejsza władza jeszcze ten proces podsyca – nasilanie się ataków na mniejszości etniczne leży w jej interesie, gdyż będzie jej łatwiej stosować różnego rodzaju prowokacje i, być może, doprowadzić do wprowadzenia stanu wyjątkowego, znosząc tym samym przywileje obywatelskie. A wtedy Jarosław i cała reszta znajdą się wreszcie w sytuacji, którą lubią najbardziej.

Co mają zrobić zastraszeni Romki i Romowie? Skoro policja nie reaguje, skoro tego typu czynów nie potępia władza, skoro kluby piłkarskie boją się kibolskich bojkotów? Oczywiście mogą oczekiwać pomocy od działaczek i działaczy na rzecz imigrantów, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Aktywistki i aktywiści nie są w stanie zapewnić koczującym pełnej ochrony.

To zadanie państwa, które po raz kolejny, w okrutny sposób, z zapewnienia tej ochrony się wycofuje.

A my, jako społeczeństwo, milczymy, nie reagujemy, w końcu to nie nasza sprawa, mamy swoje domy i swoje samochody. A skoro ktoś ich nie ma, znaczy, że leniwy albo głupi. W pewnym momencie może jednak przypomną nam się nawoływania środowisk lewicowych do powstrzymania brunatnej fali, gdy w małej uliczce albo na środku dobrze oświetlonego placu, otoczy nas grupka nazioli i zostaniemy całkiem sami.

Codziennik Feministyczny

design & theme: www.bazingadesigns.com