Matusz: Nie przeginaj się tak, czyli o gejowskiej nienawiści do kobiet

Paweł Matusz

W 2011 roku Michalina Manios występuje w programie Top Model. Jest transgender. Na facebookowym profilu jednego z czołowych autorów pierwszego lajfstajlowego i gejowskiego czasopisma w Polsce czytam nienawistne komentarze wyśmiewające i podważające jej kobiecość.

1kolor (1)Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Kilka lat później na zajęciach uniwersyteckich dotyczących sztuki gejowskiej kurator z Muzeum Narodowego w Warszawie (zdeklarowany gej) wyświetla naturalistyczne zdjęcie kobiecego krocza. Sugeruje, że fotografia przełamuje tabu dotyczące seksualności i ciała, stwierdza: „przecież dla niektórych mężczyzn takie zdjęcie mogłoby być obrzydliwe”. Zapomina dodać, że miał na myśli homoseksualnych mężczyzn i skąd owo obrzydzenie się bierze. Oglądam serial „Współczesna rodzina” (Modern Family), w którym jednym z głównych wątków jest związek pary gejowskiej wychowującej córkę. W jednym z odcinków bohaterowie kwieciście tłumaczą, dlaczego geje nie dogadują się z lesbijkami. W tekście „Nie pytajcie nas o to” dotyczącym zabiegów korekty płci w 56. numerze Repliki (lipiec–sierpień 2015) czytam:

„Sobotni wieczór w jednym z warszawskich klubów LGBT. W palarni pod ścianą stoją dwie transdziewczyny. Dookoła sami geje. Nagle jeden z nich podchodzi do dziewczyn i pyta: «Hej, to wy macie penisy?». Z podobnymi obcesowymi pytaniami – o to, «co mamy już zrobione, a czego jeszcze nie?», albo wprost o to, «co nosimy w majtkach», zadawanymi przez czasem niemal zupełnie obcych, osoby transseksualne spotykają się bardzo często, również w samym środowisku LGBT”.

Przykłady na gejowską mizoginię i transmizoginię można by mnożyć. Problem traktowany jest po macoszemu, jako marginalny albo zbyt rozdmuchany. Tymczasem jeśli przyjrzymy się tym przejawem mizoginii z bliska, zobaczymy, że stanowią one trzon praktyk kulturowych wśród homoseksualnych mężczyzn. Są efektem pozycji, jaką osoby identyfikujące się lub deklarujące jako geje zajmują w genderowym spektrum przemocy i pogardy.

W procesie socjalizacji nieheteroseksualni mężczyźni poznają kobiecość od podszewki. Ukrywanie się i maskowanie za pomocą desperackiego odgrywania męskości wytwarza poczucie życia w heteroseksualnym teatrze, gdzie głównym narzędziem obronnym jest heteroseksizm i deprywacja tego, co kobiece lub kojarzone z kobiecością. Doświadczenie bycia mężczyzną wiąże się z potrzebą nieustannej kontroli własnego wizerunku. Problemem nie musi być jedynie ubiór, lecz także oddalanie się od męskiego świata i towarzyskie dołączanie do świata kobiet.

Kontakty z kobietami pozbawione seksualnego czy romantycznego charakteru stanowią nieraz pierwsze źródło podejrzeń. W przypadku mężczyzn homofobia niemal zawsze stanowi część procesu ucieleśniania męskości oraz jej odgrywania w relacjach z innymi mężczyznami.

Każde odstępstwo od standardów męskich relacji jest zarazem wkroczeniem w uniwersum symbolicznej kobiecości. Oczywiście między doświadczeniem bycia kobietą a wykluczeniem ze świata heteroseksualnej męskości jest ogromna różnica. Przywileje związane z byciem mężczyzną nie są tak łatwo zbywalne. „Pedalstwo” (lub oskarżenie o nie) często pokrywa się jednak z różnymi sposobami ekspresji kobiecości. Najbardziej popularnym przykładem jest dbanie o wygląd zewnętrzny w określony sposób. Jednym z elementów, które w fundamentalny sposób budują kulturę gejowską, jest stosunek do kobiecego ciała. W walce o tożsamość i swojskość kobiecość staje się pożywką dla tożsamości.

Tożsamości podejrzanej, bo pozostającej na granicy tego, co męskie i kobiece. Taka tożsamość potrzebuje obiektu, wobec którego może się symbolicznie zdystansować oraz wykrystalizować. W efekcie kobiece ciało – ogłoszone radykalnie odmiennym – staje się obiektem uwielbienia, fascynacji, komentarzy, idealizacji, terroru piękna, analiz i w końcu obrzydzenia. Męska homoseksualność, pozbawiona pragnienia wobec kobiet, wobec kobiecej cielesności rości sobie prawo własności.

Gejowska mizoginia i gejowski seksizm realizują się na wielu poziomach. Mężczyźni utożsamiający się z kulturą gejowską bardzo często czują, że mają taryfę ulgową, jeśli chodzi o fizyczny kontakt z kobietami. Na przykład w klubach gejowskich pod pretekstem tańca swobodnie dotykają ich ciał. Dotykanie kobiet bez uzyskania uprzedniej zgody odbywa się także pod pretekstem eksperckich komentarzy. W programach typu „Jak dobrze wyglądać nago?” prowadzący bez skrępowania dotykają ciała kobiety, aby nadawać mu kształt „ponętnego” i spełniającego standardy aktualnie obowiązującego piękna.

Usprawiedliwieniem tej formy molestowania ma być deklarowany brak pożądania: jestem gejem, więc mogę dotykać kobiet, bo nie mam złych intencji i robię to dla zabawy lub żartu. Są to wymówki dla ingerencji w prywatność innej osoby.

Mit gejowsko-kobiecej solidarności upada, kiedy zauważymy, że kobiecość staje się dla gejów jedynie rozrywką. Polem do rozgrywania i stwarzania własnej eksperckości. Kreowanie stylu, moda, sposoby dbania o ciało – to stereotypowo gejowskie profesje w obrębie określonej frakcji społecznej: wielkomiejskiej, średnioklasowej i białej. Stereotyp pokrywa się tu jednak z kulturą gejowską i jej praktykami. „Kultura gejowska” – tak samo, jak „gejowskie zawody” – to z pewnością generalizacja i fantazmatyczna projekcja. Z drugiej strony wydaje się ona faktem społecznym podobnym do feminizacji lub maskulinizacji pewnych zawodów.

Profesje oparte na etosie męskości i przesiąknięte homofobią, na której jest budowany, nie stanowią przyjaznej przestrzeni dla osób nieheteroseksualnych lub zmuszają je do pozostawania w ukryciu. Proces ten stanowi ucieczkę w stronę bardziej „kobiecych” lub neutralnych zawodów (w wielu krajach sytuacja ta zmienia się wraz z powstawaniem stowarzyszeń LGBT zrzeszających osoby pracujące przykładowo w policji lub straży pożarnej). W procesie włączania męskiej homoseksualności do rynku usług kobiecych – za sprawą stereotypowej figury fryzjera lub stylisty – sprowadzane są do roli materii, na której dokonuje się estetycznej obróbki. To do kobiet są najczęściej kierowane oferty przemysłu kosmetycznego, lajfstajlowego i upiększającego (choć trzeba dodać, że w Polsce mamy już pierwszy polski gejowski magazyn Pride, który reklamuje się jako apolityczny, wspiera monogamię, przemysł odzieżowy oraz homonormatywne kanony piękna).

2 (1)Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Specyficznym przejawem wyśmiewania lub wykorzystywania kobiecości w kulturze gejowskiej są pokazy drag queens. Ostatnio problem ten został nagłośniony za sprawą zakazu pokazów drag queens na alternatywnym i antykomercyjnym marszu Free Pride Glasgow [1]. Organizatorzy argumentowali, że występy mogą być obraźliwe dla osób trans, które czują, że ich tożsamość zostaje w tych pokazach zamieniona w żart. Ostatecznie zakaz został odwołany. Metafora kobiecego drag to skomplikowany, najeżony subwersywnymi gestami i manierami styl, który nieraz stanowi akt przemocy powiązany z wyzwalającą przyjemnością. Przyjemność ta niestety wiąże się przeważnie z poczuciem władzy. W przypadku wielu pokazów drag queens intencjonalna i przesadzona ironia jest czytelna tylko dla wybranych. Estetyzacja kobiecego ciała przejawia się także w uwielbieniu gejów dla diw takich jak Judy Garland czy Lady Gaga (z polskich gwiazd „gejowskich” można by wymienić Marylę Rodowicz czy Kalinę Jędrusik) lub w idealizowaniu stereotypowych wizerunków kobiet w kinie gejowskim.

Richard Dyer zapytuje wprost: „Czy gdyby Almodóvar był heteroseksualny, też byłoby tyle entuzjazmu dla jego fantazji o gwałtach i szalonych kobietach?” [2] .

Tożsamość gejowska zakłada z automatu taryfę ulgową dla seksistowskich zachowań na różnych płaszczyznach. W dziełach uznawanych za gejowskie najbardziej stereotypowe figury kobiet zostają przez krytykę filmową i kulturoznawczą przegapione bądź przemilczane. Ironia, estetyzm i kampowe wysmakowanie sprawiają, że autorzy deklarujący się jako postępowi i feministyczni przeoczają seksizm. Nie chodzi tu o brak odnotowania mizoginistycznych figur, lecz o ich uwydatnienie i fascynację przemocą, przegięciem oraz szaleństwem. Fascynacja ta pozwala zdystansować się wobec podległej pozycji kobiet, do której nieheteroseksualni mężczyźni często czują się sprowadzani. Wielu teoretyków queer próbuje bronić gejowskiej mizoginii, zarzucając feministkom zbytnią powagę i niedocenienie ironii [3]. Łatwo jest jednak zachwycać się melodramatyzmem lub jego parodią, lecz o wiele trudniej zrozumieć (i zdekonstruować) jego prawdziwy kontekst oraz źródło. Ironia jako narzędzie zmiany społecznej nęci, lecz w gruncie rzeczy jest zbyt ekskluzywną strategią, które opiera się na subtelnych dystynkcjach. Przesadna wiara w jej zbawczy charakter stanowi ulgę dla umysłów poruszających się po obszarach subtelnych kulturowych zapożyczeń i gier.

Nie oznacza to, że trzeba odmówić ironii sprawczości. Chodzi jednak o zrozumienie, jak negatywnie różnicujący i silny może być jej wydźwięk. Najbardziej dojmującym przykładem gejowskiej mizoginii jest stosunek do kobiecego ciała – głównie narządów płciowych – i kobiecej seksualności. Wstręt do kobiecych genitaliów można usłyszeć w wielu rozmowach dotyczących seksu między mężczyznami, w czasie dyskusji dotyczących doświadczeń seksualnych oraz przy okazji deklaracji stuprocentowej męskiej homoseksualności, która prawie zawsze jest jednocześnie wyrazem obrzydzenia wobec seksu waginalnego. Przykład stanowi kultowy film gejowski „Eating Out 2: Ten drugi raz” w reżyserii Phillipa J. Bartella, gdzie widzimy między innymi scenę, w której główny bohater zmusza się do seksu oralnego z kobietą (w celu udowodnienia swojej rzekomej heteroseksualności przed innym mężczyzną). Obrzydzenie wypisane wówczas na twarzy bohatera stanowi centralny gag sceny oraz nadaje jej komiczny charakter. Naturalizacja wstrętu, który ma być logicznym skutkiem nieróżnopłciowego pożądania, umożliwia wypowiedzenie i powielenie – w celach fabularnych i rozrywkowych – najbardziej mizoginistycznych treści.

Obrzydzenie jako emocja konstruowana społecznie służy dystansowaniu się wobec obiektów i osób, od których chcemy się odróżnić. Wiemy to ze studiów postkolonialnych, a także z badań nad płcią kulturową. Gest obrzydzenia wobec kobiecego ciała i seksualności stanowi desperacką próbę wyrwania się z pozycji symbolicznie podległej i próbę udowodnienia swojej męskości. Strukturalnie problem mizoginii pojawia się także w przestrzeniach klubów i saun gejowskich. Miejsca opatrzone tęczową flagą i nieraz reklamujące się jako oazy otwartości nie zdają egzaminu, gdy chodzi o seksizm. Problemem nie jest jedynie niechęć klientów wobec obecności kobiet, lecz czasem wręcz odgórny zakaz ich obecności w niektórych częściach klubów czy knajp. Erotyczna przestrzeń między mężczyznami jest zresztą jedną ze sfer, gdzie mizoginię widzimy jak na dłoni. Jej specyficznym rodzajem jest femmephobia, czyli lęk przed zachowaniem lub wyglądem, które w jakikolwiek sposób przypominają kobiece. Na gejowskim rynku matrymonialnym femmephobia jest najwidoczniejsza w Internecie – jak każdy inny współczesny przejaw takiego czy innego rodzaju nienawiści.

Na portalach randkowych czytamy w ogłoszeniach: „przegiętym dziękuję”, „jestem gejem, nie szukam kobiet!”, „bądź męski”. Nienawiść do tego, co kobiece, łączy się przeważnie z rasizmem i fatphobią, czyli dyskryminacją ze względu na wagę ciała większą niż ta obowiązująca w wąskim kanonie piękna.

Rewersem tego zjawiska jest hiperbolizacja wszystkiego, co męskie. Popularny fetysz „dresa” to motyw obecny nie tylko w pornografii gejowskiej. Wspominana wcześniej taryfa ulgowa, jaką homoseksualna męskość przyznaje sobie, gdy chodzi o seksizm i mizoginię, funkcjonuje właśnie w przypadku fetyszyzacji męskości spod znaku „klasy robotniczej”. Krytyka tego zjawiska jest niemal zawsze kwitowana jako brak zrozumienia dla subwersji, przechwytywania znaku i nadawania mu pozytywnej wartości, ironii czy innych queerowych strategii. Według mnie jednak na tym problem się nie kończy, bo subwersywne spektakle i ironiczne gry, których częścią jest pożądanie, nie dzieją się w próżni. Ekspresja i przetwarzanie wzorów czy postaw związanych z przemocą w przestrzeni, gdzie nie wszyscy zapoznani są z zasadami spektaklu, wytwarza przestrzeń niepewności i zagrożenia dla niewtajemniczonych.

Subwersywne gry może sprawdzają się w klubach i na fetyszowych imprezach tylko dla mężczyzn, lecz w przestrzeni publicznej wariacje na temat męskości tracą swój przewrotny charakter. Pozostają jedynie indywidualistyczną grą służącą realizacji prestiżu potrzeby. Każdy i każda ma fundamentalne prawo do wyrażania własnej ekspresji płci w dowolny sposób. Nie ma jednego uniwersalnego sposobu na bycie mężczyzną lub kobietą czy uprawianie seksu. Wiemy to dzięki teorii queer. Wydaje mi się jednak, że gejowskie fascynacje przemocą wychodzą czasem poza ramy obopólnej zgody co do odgrywania ustalonych ról. Chęć udowadniania męskości bywa motorem, który pozwala nie widzieć przed sobą żadnych przeszkód i jest tym silniejszy, im bardziej przyświeca mu wykluczający model macho. Zamiast przełamania tabu otrzymujemy zatem powtarzanie i utrwalanie stereotypów na temat kobiet oraz homofobię.


[1] Huffington Post

[2] R. Dyer, The Culture of Queers, Londyn-Nowy Jork 2002, s. 47.

[3] D. M. Halperin, How to Be Gay?, Harvard 2012, s. 381.


Korekta: Michalina Pągowska

design & theme: www.bazingadesigns.com