Masłowska: Pro-bytowcy w służbie normalności

Aleksandra Masłowska

„Czas przywrócić normalność”, czytam. No tak, normalność to decydowanie o losie nie tylko swoim, ale i innych. Normalność to miłość wyłącznie małżeńska, nieprzerywane ciąże i sto złotych przekazywane na budowę kolejnego pomnika papieża. Nie da się ukryć, że nowy rząd źle znosi jakiekolwiek przejawy indywidualizmu. Bardzo łatwo ulega histerii nie tylko aborcyjnej, ale związanej ze wszystkim, co wiąże się z płciowością i seksualnością. Najświeższe wypowiedzi ludzi lepszego sortu zwiastują rychły koniec namiastki przywilejów, jakie w tym państwie miały kobiety.

IMG_1252

Mamy prawo do własnej decyzji i możliwość podjęcia wyboru – oczywiście tak długo, jak jest to decyzja zgodna ze światopoglądem partii rządzącej. Macica Polki to dobro wspólne – a o tym, jak nim zarządzać, decyduje większość. To nic, że mityczna większość, która wybrała władze, nie myśli o antykoncepcji awaryjnej czy in vitro. Przeraża ją myśl o legalnej, przeprowadzanej w godnych warunkach aborcji oraz o rzeszach par, które mają czelność realizować w aptekach recepty na tabletki antykoncepcyjne. „Często [aborcja] jest wykorzystywana jako środek antykoncepcyjny”, mówi młoda kobieta z dużego miasta. To niewiedza, lęk, brak świadomości… a może już głupota.

Zagrożenia płynące z nadpobudliwej postawy pro-życiowców (których, w świetle możliwej patologii, biedy, upokorzenia i życia pełnego wyrzeczeń, do którego się przyczyniają, lepiej byłoby nazwać pro-bytowcami) można by wymieniać w nieskończoność. Na liście znalazłyby się wszelkiego rodzaju ciąże patologiczne, zagrażające życiu matki, czy ciąże pozamaciczne, niosące za sobą ryzyko wykrwawienia.

Czy każda z przymusowo ciężarnych kobiet zostanie beatyfikowana ze względu na męczeńską śmierć? Może czas wykazać się dojrzałością i pogodzić, wbrew przerażająco polskiej, wojowniczej naturze, że nie wszystkim zależy na tego rodzaju wyróżnieniu?

A teraz czas na szczegóły – historie, które znamy z mediów i otoczenia. Pisze się o nich na różnych portalach i przybliża w gazetach po to, by sfrustrowani czytelnicy mogli podzielić się w komentarzach na przedstawicieli elementu animalnego i tych drugich, lepszych.

Scenariusz pierwszy. Kobieta zajdzie w ciążę, jednak okaże się, że jej donoszenie będzie oznaczało dla niej wyrok śmierci. Urodzi więc dziecko, którego nigdy nie zobaczy, bo wykrwawi się w wyniku komplikacji. Jeśli okaże się być samotną matką, która nie zdążyła „ustabilizować swojego życia rodzinnego”, ocalone życie trafi do placówki wychowawczej, co niekoniecznie wiąże się z gwarancją kochającego, ciepłego i wypłacalnego domu w przyszłości. Pro-egzystencja, pro-bytowanie – oto rzeczywisty wymiar katolickiego pro-życia.

Scenariusz drugi. Kobieta i jej partner bardzo wyczekują dziecka. Badania prenatalne (jeszcze legalne, ale w końcu mamy trzy i pół roku rządów pro-bytowców przed sobą, więc warto przygotować się na każdą ewentualność) ujawniają ciężkie schorzenia płodu, w wyniku których niemowlę umrze zaraz po porodzie. Kobieta zmuszona jest donosić ciążę, o której myśl przyprawia ją o ból – przede wszystkim ten zbyt często bagatelizowany, psychiczny. „Niech nie przesadza, pozbiera się” – powiedzą pro-bytowcy, dla których depresja i nerwica nie istnieją. Zdrowie psychiczne matki nie jest istotne – zresztą zupełnie tak, jak zdrowie psychiczne kogokolwiek. To mit, fanaberia, kolejny wymysł Zachodu.

Scenariusz trzeci. Kobieta zajdzie w ciążę w wyniku gwałtu. Nie dość, że prawdopodobnie będzie musiała udowadniać, że zdarzenie faktycznie miało miejsce (o czym okrutnie przypomina sprawa 21-latki spod Poznania, której zgłoszenia dotyczące przemocy fizycznej i psychicznej zostały zignorowane), to zostanie zmuszona do donoszenia ciąży. Zostanie dodatkowo zmuszona do pielęgnowania, inwestowania, zapomnienia. A co jeśli zgwałcona zostanie 12-latka? Czy jej rozwój, edukacja, dzieciństwo nie mają znaczenia? To barbarzyństwo, które nie powinno mieć miejsca!

Drodzy politycy, opanujcie się. Pozwólcie kobietom wybrać moment, w którym chcą zajść w ciążę oraz partnera, z którym będą chciały dzielić ten rozdział swojego życia. To, co najbardziej w tej sytuacji przeraża, to fakt, że jedna kobieta może być aż tak niewspółczująca drugiej. Tak, Pani Premier, Pani postawa przeraża.

Skoro argumenty o możliwości wyboru i zwyczajnym człowieczeństwie partii rządzącej nie przekonują, to można byłoby zapytać, czy zaostrzenie przepisów aborcyjnych, przywracanie normalności dzięki ograniczeniu szybkiego dostępu do antykoncepcji awaryjnej i cyrki wokół finansowania in vitro przez państwo ma jakikolwiek sens w kontekście heroicznych działań na rzecz powiększenia państwowego budżetu. Utrudnianie dostępu do antykoncepcji awaryjnej to potencjalne nabijanie portfela podziemiu aborcyjnemu, gdzie ciąże były, są i będą przerywane, zamiast kierowania uzyskanych za legalnie przeprowadzone aborcje środków do państwowej kasy.

Zdaję sobie sprawę, że ten tekst brzmi jak formułowany w złości wywód. Tak rzeczywiście jest. Całkowity zakaz aborcji w imię quasi-ideowego, abstrakcyjnego życia, będzie oznaczał ogromny krok wstecz dla i tak już sponiewieranych praw kobiet w Polsce. Bo to, co nazywać możemy prawami, nie kończy się, wbrew głosom pro-bytowców, na fakcie, że możemy nosić spodnie i krótkie fryzury. Czas skończyć z histerią i generalizacją. Czas zwrócić się w stronę realnego życia.

design & theme: www.bazingadesigns.com