Paprota: Zachować język do końca

W „Stołecznej” na 72. rocznicę powstania w getcie warszawskim uraczono nas artykułem pod tytułem „Kobiety w getcie: Zachować szyk do końca”. .Sam artykuł, poza ostatnim akapitem, o którym za chwilę, szczegółowo i rzetelnie opisuje kobiety zapamiętane z powstania w getcie warszawskim. Były wśród nich artystki, pisarki, śpiewaczki, ale także lekarki czy aktywistki biorące czynny udział w powstaniu. Wspomnieniom towarzyszy przede wszystkim widmo głodu i zagrożenia, codziennych trosk w niecodziennym piekle.

Zrzut ekranu 2015-04-19 o 21.35.38

Trudno powiedzieć, czemu redakcja zdecydowała się nadać taki tytuł skądinąd ciekawemu artykułowi, skoro o zachowywaniu szyku do końca jest dosłownie jedno zdanie, w kontekście jednej z osobistości, istotnie słynącej z szyku i urody. Sprawia to wrażenie, jakby kobiety do getta szły wyglądać, nie zaś próbować przetrwać. Nie chcę przez to powiedzieć, że powaga getta wyłączała potrzebę troski o wygląd, albo, że kobiety, które o ten wygląd się troszczyły, były mniej bohaterskie. Jest jednak pewna różnica między wpleceniem w opowieść o getcie informacji o higienie i kosmetyce, a nadać tej opowieści taki tytuł – jakby nic innego nie miało znaczenia.

Podobną, moim zdaniem, niezręczność popełniono przy tytułowaniu filmu o powstaniu warszawskim –  Powstanie w bluzce w kwiatki”, w którym także opowieść o tym, w czym dziewczyny szły do powstania, była tylko jednym z wielu elementów składających się na kobiecą powstańczą historię (w filmie zresztą pięknie wyszła różnorodność postaw ówczesnych uczestniczek powstania – jedna była wystrojona i opowiadała o tym z dumą, druga z lekkim niesmakiem nad niepraktycznością stroju, trzecia zaś emanowała przekonaniem, że „żadna z nas nie ubrała się jakoś specjalnie”).

Gdy doświadczamy okupacji – chcemy przetrwać, niektóre z nas walcząc, niektóre z nas trwając przy pozorach normalnego życia. Obowiązkiem reportażystów jest wykazać, że wojna nie oznacza dla nas wyłącznie szyku i ładnych bluzek.

Osobną kwestią jest ostatni akapit, krotochwilnie zatytułowany „Miłość w getcie”. Zacytujmy: „Stracił głowę widząc mnie po raz pierwszy samą w mieszkaniu i to w stroju plażowym. Nie było łatwo bronić się przed nim. Przysięgłam sobie że się nie poddam. (…) Ale on mnie nie słuchał…” Brak w przytoczonym fragmencie podkreślenia, czy opisana sytuacja jest kokieterią, grą w zdobywanie. Bez nakreślonego kontekstu nie jest ona żadną miłością w żadnym getcie, lecz zwykłym gwałtem – takim, jakich, niestety, i w dzisiejszych czasach pełno podczas randek.

Doceniając ogólny wydźwięk artykułu i potrzebę docenienia udziału kobiet w powstaniu uczulam zatem, by zwracać uwagę na język, jakim opisujemy historię. Nie sprowadzajmy kobiet do funkcji ozdób i nie bagatelizujmy gwałtów.

Katarzyna Paprota

design & theme: www.bazingadesigns.com