„Niech ich wszystkich ktoś wystrzela” [LIST]

Agnieszka


Nie będę ukrywać, ten tekst powstaje z osobistych pobudek. Wynika z moich frustracji i rosnącego strachu. Życie w Polsce niezmiennie dostarcza osobom LGBT+ uczucia klaustrofobii, na które składa się wiele elementów.

fot. Spacerowiczka

Sezon marszów równości trwa w najlepsze. Przed nami parada między innymi w Katowicach, Płocku, Szczecinie i Wrocławiu. Choć każdy marsz to zawsze wielkie, kolorowe święto osób LGBT+, stanowi również konfrontację z resztą społeczeństwa, nieraz konfrontację bardzo bolesną. Za fasadą radosnej celebracji różnorodności kryje się gorycz rozdźwięku pomiędzy tym, w jaki sposób chcielibyśmy, żeby wyglądała nasza rzeczywistość, a tym, z czym spotykamy się na co dzień.

Olsztyn, 15 czerwca tego roku. Autobus w kierunku pętli na Likusach na kolejnych przystankach zbiera uczestników marszu równości. Niemal wszyscy mamy około dwudziestu kilku lat. Rozpoznajemy się nawzajem bez słów. Dostrzegam subtelne tęczowe akcenty tu nadruk na koszulce, tam kolorowe paski na skarpetkach lub torbie. Sama zakładam tęczowe bransoletki, ale dopiero tylko kilka przystanków przed docelowym przystankiem. Z jednej strony mam do siebie żal, czuję się jak ostatni tchórz, że zakładam je dopiero teraz. Z drugiej strony, waham się, czy nie zakładam tęczowych akcentów zbyt wcześnie, bo jeszcze kawałek drogi, a nie chcę mieć nieprzyjemności. Zwyczajnie boję się „rozpoznania” i komentarzy pod swoim adresem.

Walka w głowie pod hasłem „Za późno czy za wcześnie?” nie trwa jednak długo, ponieważ niemal błyskawicznie odpowiedzi na to pytanie udziela mi pani, która jedzie ze swoją koleżanką. Siedzą na krzesełkach tuż za mną i moją narzeczoną. Przemowa pani, przetykana potakiwaniem koleżanki, zaczyna się oczywiście od konstatacji, jak to współcześni młodzi są źli, bo nie wierzą w Boga. Na szczęście pani zna receptę na zepsucie. Płynnie przechodzi do refleksji o tym, co powinno się zrobić z tęczową młodzieżą, której pełno jest w autobusie. Pani nie będzie owijać w bawełnę. Przydałby się tu Hitler albo Putin i zrobiłby z nimi porządek mówi.

  Wziąłby ich wszystkich pod mur i wystrzelał, tak się powinno zrobić. Wszystkich wystrzelać.

Robi mi się gorąco i duszno, nagle wzrasta potworny żal i potworny wk*rw. Mam ochotę odwrócić się i spojrzeć tej kobiecie w oczy. Chcę przedstawić się jak mam na imię, że jestem czyjąś córką, czyjąś ukochaną wnuczką. I żeby mi to powiedziała nie za plecami, ale prosto w twarz. Niech mi powie, że trzeba mnie wystrzelać.

Nie robię tego. Wiem, że nie wygram z nienawiścią w czystej postaci. Nie robią też tego inne osoby z autobusu, chociaż to przecież tęczowe zło wcielone. Koleżanka pani potakuje, ale nie dodaje nic od siebie. Popiera, a może tylko boi się sprzeciwić?

Gdy się uspokajam, przychodzą mi na myśl dwie sprawy. Pierwsza: o ile jestem w stanie zrozumieć, że młodzi chłopcy narodowcy obwieszają się nazistowskimi hasłami ze zwyczajnej głupoty, niewiedzy i braku wyobraźni, o tyle ciężko mi posądzić o wszystkie te wątpliwie przymioty ową panią. Urodziła się ona na oko w latach 40., może wczesnych 50. Czyli albo u schyłku II WŚ, albo tuż po. Jej najbliżsi doświadczyli koszmaru wojny. Wiedza na temat zniszczenia, jakie wywołał Hitler, świadomość Holocaustu, jest u niej na znacznie wyższym poziomie niż u młodzika z burzą hormonów. Co za tym idzie, mądrość życiowa i pewien kompas moralny również powinny być na wyższym poziomie. Skąd zatem tęsknota starszego pokolenia za Hitlerem? Nie umiem zrozumieć. A może nie chcę?

Druga rzecz, która nieustannie mnie dziwi, to etyczny dysonans, jaki tu zachodzi w sferze religijnej. Jak to się dzieje, że te same usta, które zapewniają o głębokiej wierze, są pełne nienawiści? Jak wyznając wiarę w Jezusa, który wg katolików jest Miłością, można nawoływać do zabijania? Przyjmijmy tezę nawet jeżeli bycie osobą LGBT+ jest rozpatrywane w katolickich kategoriach grzechu – to czy nie zasługuje on, tak jak każdy inny grzech, na wybaczenie? Czemu jedne grzechy można odklepać w konfesjonale i nie burzy to porządku świata, a czemu niektóre sprawiają, że jesteś bezwartościowym śmieciem? Śmieciem, który powinien być zabity i pochowany zapewne w masowym grobie razem z podobnymi tobie (tu wstaw odpowiedni wulgaryzm).

Obracam na palcu mój pierścionek zaręczynowy. Jestem w wieloletnim, udanym związku. To mi daje siłę. Bliskość, miłość. Najlepsza recepta na wylewającą się z zewnątrz klaustrofobię i osaczenie.

Nie zmienia to faktu, że bywają lepsze i gorsze chwile. Z mieszkaniem w Polsce jest jak z kamykiem, który wpadł do buta. Chwilami go w ogóle nie czujemy i stwierdzamy, że w sumie jest dobrze i wygodnie. A wystarczy drobne przesunięcie, kamyk staje się coraz bardziej uciążliwy, aż w pewnym momencie ociera skórę do krwi.

Głęboko wierzę, że nic nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem nienawiści, ale mimo wszystko współczuję tej kobiecie. Mogę się tylko domyślać, jak wiele trzeba mieć w sobie bólu, smutku i złości, żeby na głos szerzyć nienawiść. Naprawdę współczuję pani ja, postawiona przez panią symbolicznie pod murem przynajmniej stoję tam z osobą, która kocham.

design & theme: www.bazingadesigns.com