Nawrocka: Rozmawiajmy o różnych feminizmach – wspierając głos Malki Różyckiej

Kilka dni po tekście Ewy Majewskiej, opublikowanym z okazji rocznicy śmierci Maxwella Itoyi, na Codzienniku Feministycznym ukazała się odpowiedź podpisana przez Malkę Różycką i przetłumaczona przez Tolę Krzysztofowicz. Autorka we wstępie wyraża szacunek dla Ewy za pamięć o rocznicy, dalej jednak podejmuje dyskusję z jej tekstem.

formax 032

Główną osią krytyki jest napisane przez Ewę zdanie „Proszę mnie źle nie zrozumieć, uważam Polskę ogólnie za dość wyluzowany kraj, w którym coraz więcej czarnych imigrantów/ek pierwszego pokolenia z Afryki zajmuje wysokie instytucjonalne pozycje (w Sejmie, narodowych centrach kultury, radach miast, mediach etc)”. Malka wskazuje, że obecność migrantów/ek na wysokich stanowiskach wcale nie świadczy o tym, by poprawiała się pozycja ogółu migrantów/ek, podając choćby przykład migrantów/ek bez papierów, w tym te i tych, którzy podjęli strajk głodowy w ośrodkach dla uchodźców/czyń. Kiedy 23 maja przeczytałam tekst Ewy Majewskiej miałam podobne wrażenie – najpierw pomyślałam: „super, że Ewa o tym pamięta i podejmuje ten temat”. Potem podniosłam brwi – Polska wyluzowanym krajem? Byłam akurat na spotkaniu w Słowacji, na którym po raz wtóry słuchałam, jak koleżanka z Inicjatywy Pracowniczej opowiada o polskich Specjalnych Strefach Ekonomicznych (znanych też jako Specjalne Strefy Wyzysku) i o Strajku Matek, podjętym przez kobiety z Wałbrzycha, które dla poprawy warunków życia zajęły puste mieszkania. Tematy niby odległe od śmierci Maxwella Itoyi, ale jednak powiązane – bo jal sama Ewa wspomniała, mówimy o hydrze rasizm, klasizm, seksizm.

W kontekście koszmarnej sytuacji migrantów i migrantek, pracowników i pracownic w SSE, kobiet wychowujących dzieci w odprzemysławianych regionach, mówienie o tym, że Polska jest spoko krajem, w którym jest całkiem nieźle, wydaje mi się i niezgodne z prawdą, i niestrategiczne, jeśli chcemy razem współtworzyć jakiś ruch oporu.

Malka Różycka podejmuje też dyskusję z wyrażoną przez Ewę nadzieją, by w przyszłych latach znalazło się więcej proceduralistek i proceduralistów działających na rzecz sprawiedliwszego systemu. Omawiając sytuację po zabójstwie Itoyi Malka pokazuje, jak niewiele mogły wówczas zdziałać procedury, przypominając jednocześnie, że niestety do osób, które zaangażowały się w bezpośrednią współpracę ze świadkami zabójstwa, nie dołączyły osoby zajmujące się prawem, osoby z akademii, osoby, które działają na co dzień nieco inaczej niż umieszczając swoje ciała na ulicy, w bezpośrednim kontakcie z opresyjnym systemem i jego ofiarami. Wierzę, że praca na poziomie przygotowywania procedur i legislacji jest potrzebna, w miarę możliwości wspieram działania grupy, która przy Fundacji Feminoteka przygotowuje procedurę dla policji do kontaktu z ofiarami gwałtu. Doceniam włożoną w to pracę prof. Moniki Płatek. Jednocześnie widzę konieczność kierowania energii nie tylko w tworzenie rozwiązań prawnych, ale i w zmiany całościowe (bo chociażby wspomniane procedury dla ofiar gwałtu i tak nie poprawią sytuacji wszystkich ofiar – migrantki bez papierów w bardzo wysokim stopniu narażone na przemoc seksualną i tak nie zgłoszą się na policję). Wierzę, że aby ruch oporu nie był ruchem na czyjąś rzecz, tylko ruchem inkluzywnym, równościowym, potrzebna jest obecność akedemiczek/ów na ulicy w bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Wierzę, że potrzebujemy współpracy osób działających na różne sposoby i wykorzystujących różne narzędzia, w tym akademiczek i akademików łączących akademię z aktywizmem. Niestety takich akademiczek/ów czy prawniczek/ów jest jakoś niezwykle mało.

Miałam ostatnio okazję uczestniczyć w kilku dyskusjach dotyczących ogólnie rzecz biorąc feminizmu jako narzędzia lewicowej, materialistycznej krytyki społecznej, w których ostatecznie zawsze padało zdanie, że feminizmy są różne i że wielogłos nie rozbija ruchu, tylko go wzmacnia, uwrażliwiając na różne kwestie. Chciałabym, aby możliwe było podejmowanie dyskusji w ramach ruchu i aby reakcją na podjęcie dyskusji nie była agresywna obrona, w której osoba podejmująca dyskusję jest porównywana do narkomanki, a krytykowana autorka stosuje paternalistyczne argumenty starszego wieku, dłuższego aktywistycznego „stażu” oraz wyższej pozycji naukowej. Tak niestety czytam tekst Ewy Majewskiej „O Piotrusiu Panie…” . Z czym jest mi po prostu źle, bo to mi się jakoś nijak nie łączy z jej publikacjami o feminizmie i nie tylko, które cenię. 

Zofia Nawrocka

design & theme: www.bazingadesigns.com