Myślimy, że to może być chłopiec

image01Tiny Tornado po ostatniej wizycie u fryzjera

Siedzę przy stole w jadalni, a moje pięcioletnie dziecko jest w łazience. Po chwili zdaję sobie sprawę, że woda płynie dłużej niż zajmuje umycie rąk. Słyszę, jak drzwi od szafki otwierają się i zamykają; hałas rzeczy zdejmowanych z półek; pewnie musiał postawić stołek na krześle, żeby dosięgnąć.
„Co ty tam wyprawiasz?” – wołam.

Następuje długa cisza. Na pewno zaraz coś wymyśli. W końcu odpowiada: „Robię to, co chcę robić”.

Przedstawiam wam naszego syna. Mówimy na niego Tiny Tornado (Małe Tornado).

Nie ma jeszcze dwóch lat, a my nadal myślimy, że jest dziewczynką. Pewnego dnia odmawia noszenia jakiejkolwiek bluzki, która miałaby różowy kawałek, krótki damski rękaw albo kwiatki. Zakłada dżinsy i gładki biały t-shirt. Później tego dnia sprzątam w szafie jego starszego brata, pakując rzeczy do oddania, a on rzuca się na znoszoną, za dużą koszulkę ze Spider-manem. Nosi ją całe lato. Zdejmuję ją z niego co pięć dni, żeby uprać, po czym wkłada ją z powrotem jak tylko wyschnie. Wrzucam do piwnicy ubrania, z których wyrósł jego starszy brat oraz, z bólem, oddaję do PCK większość ubranek z drugiej ręki od bliźniaczek z sąsiedniego domu.

Ma dwa lata. Starsi bracia mają po trzy i sześć. Dalej myślimy, że jest dziewczynką. Jesteśmy na wigilii klasowej w szkole i moja znajoma Anna mówi mi „To zabawne, że Tiny Tornado jest najbardziej chłopięca z twoich dzieci”.

Ma prawie trzy lata. Zmęczony czekaniem aż nauczę go korzystania z toalety, zdejmuje pieluchę i siusia do sedesu. Zawsze dokładnie wie czego chce, ale waham się, kiedy mówi o obcięciu włosów na krótko. Mówiono mi wiele razy, że biała mama nie może tak po prostu ściąć włosów czarnej dziewczynki. Ale jest zdeterminowany, więc na parę dni przed trzecimi urodzinami mój partner, David, wyjmuje maszynkę do golenia i wycina irokeza. Dzieciak biega dookoła z ogromnym uśmiechem, pokazuje się. Patrzę na jego stare zdjęcia, jeszcze z warkoczami. Przypominam sobie jaką ciężką pracą było układania, czesanie i rozdzielanie włosów, jakie to było satysfakcjonujące. Jak pięknie wyglądał.

Jest trzylatkiem. Czasem mówi, że jest chłopcem. Nie jesteśmy pewni. Przeglądam katalogi, z utęsknieniem wskazuję na czerwoną spódniczkę w jego rozmiarze i żałuję, że nie mam dla kogo takiej kupić. Zagląda mi przez ramię i mówi „Blee”. Przewracam stronę i jest tam zdjęcie chłopca w koszulki z kołnierzykiem, spodniach khaki, swetrze z dekoltem w serek. „Ohhh!” – wzdycha, wpatrując się tęsknie. Dowiaduje się, nie wiadomo skąd, o marynarkach z krawatami i kupuję mu jedną. Jest szczęśliwy, olśniewająco przystojny.

Na koniec roku przedszkole organizuje koncert. Dziewczynki są wspaniałe w tiulu i brokacie i cekinowych spinkach. Mój syn ubrany w polo i bojówki. Wskazuję palcem na grupkę dziewczynek chwalących się sukienkami, jak obracają i kręcą się w swoich spódniczkach. Sama kochałabym takie stroje w ich wieku. I kochałabym kupować je córce. „Myślisz, że kiedykolwiek zachcesz mieć taką sukienkę?” – pytam.

„Nie,” – odpowiada – „I nie chcę, żebyś mnie więcej o to pytała”.

Więc nie pytam.

Ma cztery lata. Myślimy, że może być chłopcem, że prawdopodobnie  j e s t  chłopcem. Odciąga rękoma koszulkę na piersi i mówi Davidowi „Nie chcę być puszysty jak mama”.

„Masz na myśli… piersi?” – mówi David.

„No.” – odrzeka Tiny Tornado i podciąga koszulkę, pokazując klatkę – „Chcę być taki, z sutkami, ale nie puszysty”.

Prawie pięć. Cała rodzina udaje się na konferencję dla ludzi transpłciowych, ich sprzymierzeńców, rodzin i specjalistów od pomocy. Pierwszego dnia, w kąciku dla dzieci, wolontariusz pomaga mu przygotować plakietkę z imieniem i pyta „Chcesz, żebym napisał, że trzeba się do ciebie zwracać on, jak chłopiec, czy ona, jak dziewczyna?”

Nikt wcześniej go o to nie pytał, ale bez chwili namysłu odpowiada, a wolontariusz wpisuje na plakietce „ON”.

Następnego wieczoru szykujemy się na rodzinne przyjęcie przy basenie, aby dołączyć do tłumu szczęśliwie pluskających się trans dzieci i dorosłych oraz ich rodzin. Gdy się przebieramy oznajmiam: „Myślę, że twoje niebieskie szorty wystarczająco przypominają strój, może założyć je zamiast tego dwuczęściowego”. Biegnie nagi od pasa w górę przez hotelowy korytarz, wirując w zwycięskim tańcu.

Ma pięć lat, jest chłopcem. Tydzień przed rozpoczęciem szkoły zmienia imię na brzmiące bardziej męsko. Dyrektorka i nauczyciele wiedzą o statusie jego płci, ale dla wszystkich innych jest tylko jednym z dwustu małych chłopców, popisujących się przed sobą na placu zabaw. Martwi się, że ciało go zdradza, zmieniając w kobietę wbrew jego woli. Mówimy, że lekarze mogą pomóc, gdy nadejdzie czas – jeśli nadal będzie tego chciał.

Zastyga w bezruchu, kiedy nauczycielka muzyki dzieli klasę według płci, a on nie jest pewien czy może być w grupie chłopców dopóki nie zapewnia go, że tak. Każe pokazać sobie zdjęcie zrobione będąc bobasem. Krzywi się z niesmakiem widząc wstążkę na włosach.

Wyróżnia się w pływaniu, kocha zajęcia z koszykówki, uczy się jazdy na deskorolce i rolkach. Chce zapisać się na baseball, piłke nożną, karate i – od kiedy wie, że nikt nie zmusi go do włożenia rajstop – na naukę tańca. Tresuje psa, żeby skakał przez przeszkody. Potrafi przeliterować słowa i liczyć dalej niż do dwudziestu. Uwielbia odwiedzać fryzjera i wychodzić z naprawdę krótką fryzurą; podziwia odbicia w szybach całą drogę do domu i powtarza z satysfakcją „Wyglądam dobrze, wyglądam przystojnie”.

Jest tak samodzielny, że czasami rankiem sam pakuje do plecaka przekąski i lunch, zanim ja się obudzę. „Zostało ci pięć minut, mamo. Potem naprawdę musisz wstać, bo się spóźnimy!” Próbuje także robić siku na stojąco, co idzie mu zaskakująco dobrze, ale zazwyczaj woli siadać. „Trochę chlapie, kiedy stoi” – tłumaczę dyrektorce. Na co ona żartuje „Cóż, to zdecydowanie odróżnia go od reszty chłopców”.

Znalazłam gabinet lekarski z opcją „mężczyzna/kobieta/inne” na karcie pacjenta. Nie jest pierwszym transpłciowym pacjentem, choć jest pierwszym transpłciowym dzieckiem. Zapamiętuję informację, że nowa klinika dla dzieci otworzyła się w Chicago, jedyne pięć godzin drogi od nas. Mój ojciec wciąż powtarza „Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego dopóki nie przestaniesz traktować jej jak chłopca.” Jesteśmy ostrożni w przekazywaniu treści Tiny Tornado, bo nie chcemy żeby kiedykolwiek pomyślał, że to jego wina.

Nie potrafimy wyrazić swojej wdzięczności za wsparcie obecnej szkole, staramy się nie przejmować, co będzie w przyszłości. Mam czterdzieści siedem lat, nigdy nie rozwinęłam kariery, nie zarobiłam więcej niż 21,000 dolarów rocznie, ale wracam dodatkowo do szkoły zaburzeń mowy i języka. Robię to z wielu powodów, wliczając nieznośnie banalny kryzys wieku średniego. Ale robię to też dlatego, że leki hamujące okres dojrzewania kosztują ponad tysiąc dolarów miesięcznie i ubezpieczenie nigdy nie pokrywa tych wydatków. A przecież jakąkolwiek decyzję podejmie nasze dziecko w wieku dwunastu, piętnastu czy osiemnastu lat, nie może mieć na nią wpływu brak pieniędzy.

Kiedy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem przyjaciele, którzy znali nasze bliskie relacje z ludźmi transpłciowymi, pytali czy spróbujemy wychować Dziecko X, bez przypisywania płci, unikając zaimków. David mówił „Nie, wybierzemy płeć biologiczną. A jeśli okaże się, że zrobiliśmy źle, dziecko da nam znać odpowiednio wcześnie”. Nie sądziliśmy, że to naprawdę się stanie.

W miarę dorastania Tiny Tornado będzie miał dużo do przemyślenia: przejść przez okres dojrzewania płciowego jako chłopiec czy jako dziewczynka; jak ujawnić swój transowy status; kiedy i jak zbliżyć się do potencjalnych partnerów/partnerek; czy i kiedy zacząć brać hormony lub poddać się operacji. Na razie wie o tym tyle, ile wypada wiedzieć pięciolatkowi. Co oznacza, że nie wie zbyt dużo. Ufa nam całkowicie kiedy mówimy, że sam najlepiej wie jakiej jest płci. Ufa kiedy zapewniamy, że możemy mu pomóc, że może wyrosnąć na mężczyznę, jeśli tego chce, że może wyrosnąć na każdy rodzaj człowieka, jakim chce zostać. Że może wyrosnąć na dobrego człowieka. I że wierzymy, iż zostanie najlepszym człowiekiem.

Su Penn 

Uwaga autora/ki: Moim zwyczajem jest używanie zaimków wybranych przez osoby, o których piszę, nawet odnosząc się do ich życia przed zmianą płci. Szanuję preferencję Tiny Tornado, który nie chce być określany żeńskimi zaimkami.

 Tłumaczenie: Aleksandra Kamińska

design & theme: www.bazingadesigns.com