Organizator Marszu Niepodległości uniewinniony – po czyjej stronie prawo?

Sąd Okręgowy w Warszawie zmienił wyrok I instancji i uniewinnił Witolda Tumanowicza, przewodniczącego corocznym Marszom Niepodległości, od zarzuconych mu wykroczeń związanych z incydentami w trakcie marszu w 2013 r., m.in. pod skłotem na ul. Skorupki.

WARSZAWA MARSZ NIEPODLEG?O?CI

Tumanowicz nie dostał żadnej kary, Straż Miejska umożliwiała agresorom powrót (co jest udokumentowane na nagraniach dostępnych w sieci), a starcie trwało pół godziny, bo policja po tym, jak już postanowiła się pojawić i zabezpieczyć szkołę na końcu Skorupki, dała jeszcze czas kolegom w białych kominiarkach na atakowanie od strony budynku Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Reprezentująca policję mł. asp. Judyta Prokopowicz wnosiła o oddalenie apelacji i utrzymanie orzeczenia skazującego Tumanowicza w mocy (jako przewodniczący Marszu Niepodległości – gdy skłotersi z ul. Skorupki bronili skłotu przed atakiem agresorów „umyślnie nie podjął działań przewidzianych w Prawie o zgromadzeniach i nie zwrócił się o pomoc do policji”).

– Obrona nie przedstawiła w apelacji żadnego istotnego argumentu. Obrona nie zaprzecza, że w zgromadzeniu uczestniczyły osoby łamiące prawo, nie żądał ich usunięcia z marszu i nie zwrócił się o pomoc do policji lub straży miejskiej. Zarzuty obrony to tylko polemika z wyrokiem I instancji – mówiła.

Wyrażamy obawę w obliczu ten sposób prowadzonych spraw. Jeśli priorytetem nie jest bezpieczeństwo obywateli_ek, jeśli sądy bardziej wierzą agresywnym przedstawicielom organizacji jawnie nawołujących do dyskryminacji i eksterminacji niż pokojowo nastawionym mieszkańcom_nkom skłotu, to po czyjej stronie tak naprawdę stoi prawo? Powinno bronić słabszych. Nie broni.

Komentarz Skłotu Przychodnia:

Stanowczo protestujemy przeciwko zniekształcającym prawdę eufemizmom w stylu ”skłotersi z ul. Skorupki starli się z manifestantami” – jest to typowe dziennikarskie przekłamanie. Po raz kolejny buduje się symetrię pomiędzy nami i neoazistami, na co nie może być zgody. Ok. 200 osób w planowy sposób atakuje nasz budynek, przecinakiem do metalu otwiera bramę, demoluje dwa nasze i kilka przypadkowych aut, wyrywa drzewka, racami strzela w okna, rzuca petardami i groźbami itd. itd., a artykuł podsumowuje sytuację słowem „starcie”. Ręce opadają.

„Za uczestników zgromadzenia można uznać tylko tych, którzy przybyli na nie w celu, jaki ma to zgromadzenie, bo jeśli za manifestanta uzna się każdą osobę będącą w pobliżu – można w ten sposób storpedować każde zgromadzenie oraz konstytucyjne prawo do manifestowania własnych poglądów. Skłotersi nie stali się członkami zgromadzenia przez to, że atakowali policję – wyjaśniał sędzia”.

Po pierwsze – na filmach z ataku widać wyraźnie, że agresorzy wybiegli z kolumny Marszu Niepodległości wrócili do niej, by następnie wandalizować gdzie indziej – byli zatem jego uczestnikami. A organizatorzy i ich służba porządkowa umożliwiali albo wręcz pomagali im w powrocie. W ostatnim zdaniu jest już jawne kłamstwo – o ile, delikatnie mówiąc, gardzimy policją, tak atakowanie jej przeważających sił po półgodzinnej walce z Armią Idiotów byłoby z naszej strony idiotyczne i prawdopodobnie poskutkowałoby utratą budynku, który lubimy i w którym chcemy dalej działać. Ciekawe jest jednak, to, że sędzia jednocześnie myśli, że dokonaliśmy ataku na policję i wie, iż nie było wobec nas żadnych oskarżeń i nadal jesteśmy w budynku. Czy gdybyśmy faktycznie kogoś zaatakowali, też nic by się nie stało? Dobrze wiedzieć.

Tymczasem „represjonowani”, i „uciskani przez reżim” nacjonaliści kolejny raz pokazują, że na sucho uchodzą im akcje, za które my gnilibyśmy w więzieniach.

design & theme: www.bazingadesigns.com