Milena Abrahamyan: Feminizm bez granic

Mam już dość w kółko tych samych tematów. Czy możemy porozmawiać o biedzie, korupcji, środowisku albo prawach pracownika? Denerwuje mnie, kiedy ludzie szufladkują problemy związane z sytuacją kobiet i wrzucają je do oddzielnego pojemnika podpisanego “kwestie kobiet”. Sprawy związane z sytuacją kobiet wychodzą poza jedną kategorię, one dotyczą wszystkiego.

Z Mileną Abrahamyan rozmawia Nina Łazarczyk

Milena Abrahamyan – feministka-aktywistka, poetka-performerka walcząca o pokój i sprawiedliwość. Imigrantka ormiańsko-amerykańskiego pochodzenia obecnie mieszkająca w Szwecji. Marzy o świecie bez granic, w którym ludzie będą słuchać i okazywać zrozumienie dla innych, świecie bez granic, które sztucznie dzielą ludzkość. 

10987634_1562392460680068_6898651990770424060_nfot.

Jesteś zaangażowana w organizację Karawany Feministycznej zorganizowanej w ramach Międzynarodowej Akcji Czwartego Światowego Marszu Kobiet (WMW), który jest globalnym ruchem kobiet walczących na rzecz eliminacji przemocy i biedy. W tym roku w Europie ruch ten przybrał formę Karawany Feministycznej, która wyruszyła z Nusaybin w Kurdystanie 6 marca i będzie przejeżdżać między innymi przez Grecję, Bałkany, Austrię, Polskę, Niemcy, Francję, Włochy i zakończy podróż 17 października w Portugalii. Jaki jest cel Karawany Feministycznej?

Karawana ma na celu połączyć oddolnie działające grupy kobiet na poziomie wewnątrzpaństwowym oraz międzynarodowym. W czasie podróży będziemy prowadzić bloga dokumentującego całą podróż i dyskusje prowadzone między zaangażowanymi kobietami, aby pokazać jak kobiety w różnych krajach walczą o swoje prawa. W Kurdystanie i Turcji kobiety rozmawiały o uchodźcach, wojnie, pokoju i wolności, w Grecji 18 marca Karawana dołączyła do protestu przeciwko Europejskiemu Bankowi Centralnemu na znak solidarności z ruchem Blockupy. WMW zajmuje się rzeczywistością kobiet, które stają się coraz uboższe w rezultacie polityki prowadzonej przez Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i duże międzynarodowe organizacje, które wdrażają projekty rozwojowe w imieniu poprawy jakości życia czy walki z ubóstwem. W rzeczywistości, jeśli przyjrzysz się tzw. programom strukturalnego dostosowania, to zobaczysz, że programy te wpędzając ludzi w długi pogarszają ich warunki życia. WMW chce uwypuklić te problemy w kontekście feminizmu, współpracując ze związkami zawodowymi i popierając walkę o prawa pracowników. 24 kwietnia narodowe organy koordynacyjne WMW, między innymi w RPA, Bangladeszu, Ameryce Południowej i Kanadzie wzięły udział w manifestacji na rzecz solidarności z pracownikami fabryki w Rana Plaza w Bangladeszu, gdzie dwa lata temu doszło do pożaru i zawalenia fabryki ubrań. W fabryce zginęło wiele kobiet, które stanowiły większość zatrudnionych. 

Co Karawana ma do zaoferowania potencjalnym uczestniczkom oraz uczestnikom? 

Tak zwana ruchoma Karawana zrzesza kobiety, które podróżują z kraju do kraju. Niektóre planują być obecne przez cały okres Karawany, inne będą dołączać okresowo w ciągu tych ośmiu miesięcy. Uczestniczki ruchomej Karawany mają w planach zorganizowanie wydarzeń w każdym z punktów podróży, włączając warsztaty samoobrony, teatr uciśnionych oraz mobilną wystawę dokumentującą działania Karawany w każdym z krajów.   

Na czym polega teatr uciśnionych? 

Teatr uciśnionych to metoda rozwinięta przez brazylijskiego znawcę teatru Augusto Boala, wykorzystywana szczególnie przez aktywistów, którzy chcą unaocznić pewne problemy i wspólnie znaleźć rozwiązania przeciwko opresji. Jedna z metod jest oparta na pracy z publicznością i przekraczaniu granicy, która zwykle oddziela publiczność od sceny. Teatr uciśnionych przełamuję tę barierę, zamieniając widzów w aktorów. Przykładowo, w scenariuszu jest scena opresyjnej sytuacji, w której mąż bije żonę. Każdy z publiczności może w tym momencie wejść na scenę i przerwać tę scenę wychodząc z roli ofiary. Dzięki temu widz ma możliwość zagrać inaczej i znaleźć rozwiązanie przerywające akt przemocy. 

Co poza tym macie jeszcze w programie?

Będziemy nadawać program radiowy “Kroniki Karawany” oraz będziemy prezentować wystawę zdjęć wykonanych w trakcie podróży. Mamy w planach również przeprowadzenie badania na temat aborcji w Europie, którego celem jest analiza rozwiązań (bądź ich braku) podejmowanych przez poszczególne rządy i kobiety w danych krajach. Chcemy dowiedzieć się, w jaki sposób kobiety przeciwdziałają przepisom legislacyjnym, które nie pozwalają im decydować o własnym ciele. Innym ważnym tematem Karawany jest produkcja żywności. WMW współpracuje z Międzynarodowym Ruchem Via Campesina zwalczającym globalny system produkcji żywności i mającym na celu jakościową poprawę żywności. Podczas Karawany wymieniamy ziarna z kobietami z różnych krajów, co ma symbolizować siew i zbiór alternatyw dla szkodliwego systemu produkcji żywności. Chodzi o to, żeby się dzielić tymi rozwiązaniami i je wspólnie wdrażać. 

Karawana odwiedzi kilkanaście krajów w Europie. Czy lokalne organizacje feministyczne mają również coś do zaoferowania? 

Prawie każdy kraj posiada własne oddziały koordynacyjne WMW, które są organizatorami wydarzeń na poziomie lokalnym, ale przykładowo na Bałkanach, gdzie te oddziały nie powstały, to lokalne organizacje kobiet będą współpracować z Karawaną. Mimo że nie jest to łatwe, próbujemy zbudować poczucie solidarności pomiędzy grupami feministycznymi na poziomie lokalnym. Chociaż zdajemy sobie sprawę, że czy chodzi o grupy kobiet w jednym mieście, państwie, czy regionie, zmiana nie nastąpi z dnia na dzień. Musimy stworzyć poczucie solidarności, żeby wywrzeć jakikolwiek wpływ na rzeczywistość, w której żyjemy. To jeden z głównych celów Karawany.

Karawana ma w planach podróż również przez Polskę. Kiedy i gdzie planujecie się pojawić? 

Polska antykapitalistyczna grupa feministyczna zaprosiła Karawanę do przyłączenia się do projektu zorganizowanego w ramach międzynarodowego obozu feministycznego, który odbędzie się na początku sierpnia w okolicach Krakowa. Projekt ma na celu przeprowadzenie analizy sytuacji społecznej i gospodarczej kobiet w Europie, wypracowanie wspólnej strategii oraz stworzenie międzynarodowej współpracy i wymiany informacji. W projekcie mogą wziąć udział zarówno kobiety jak i mężczyźni. Organizatorki Karawany mają zamiar podzielić się doświadczeniami i spostrzeżeniami zebranymi po czterech miesiącach podróży. 

Rozumiem, że działania Karawany przybierają różną formę zależnie od kraju, w którym akurat jesteście?

Jak najbardziej. Jednak nie chcemy nic narzucać. Jesteśmy wyłącznie mobilnym pośrednikiem, który chce coś dać, ale pyta się też lokalnych aktywistów, co mają do zaoferowania. W Bośni aktywiści chcą pojechać do Tuzli, aby okazać solidarność z pracownikami sprywatyzowanych fabryk, którzy zorganizowali antyrządowe protesty w maju zeszłego roku, po tym jak zostali zwolnieni bez otrzymania wypłaty. W Rumunii będziemy wspierać ruch ekologiczny w Roșia Montană przeciwko projektom budowy kopalń, które by zniszczyły środowisko naturalne. Trudno powiedzieć, jak feminizm się wpasowuje w te działania, ponieważ nie są to „typowe” kwestie dotyczące spraw kobiet, ale ja mam już dość w kółko tych samych tematów. Czy możemy porozmawiać o biedzie, korupcji, środowisku albo prawach pracownika? Denerwuje mnie, kiedy ludzie szufladkują problemy związane z sytuacją kobiet i wrzucają je w oddzielną kategorię “kwestie kobiet”. Sprawy związane z sytuacją kobiet wychodzą poza jedną kategorię, one dotyczą wszystkiego.  

Jednym z częstych oskarżeń wymierzonych w ruchy feministyczne jest zarzut, że koncentrują się one głównie wokół kobiet z miast, przedstawicielek klasy średniej. Wydaje się, że Karawana ma celu dotarcie do szerszej grupy odbiorców, ale do kogo jest właściwie skierowany ten projekt?

Myślę, że różnorodność “feminizmów” na świecie odzwierciedla różnorodność kobiet na świecie i możemy się czegoś nauczyć od nich wszystkich. W Young Feminist Network (Sieci Młodych Feministek) staramy się pamiętać o naszych pozycjach społecznych. Niektóre z nas należą do klasy średniej, niektóre pracują, są imigrantkami, wiele z nas ma wyższe wykształcenie bądź się jeszcze uczy. Łączą nas wyznawane wartości. Walczymy o zmianę kapitalistycznej, patriarchalnej, seksistowskiej, rasistowskiej i faszystowskiej rzeczywistości, w której żyjemy. Walczymy o prawa pracowników, prawa kobiet, migrantów, uchodźców i mniejszości. Powiedziałabym, że naszą grupą docelową są ludzie z lokalnych grup i organizacji. Chcemy dotrzeć do tych kobiet, które spotkamy na naszej drodze w czasie podróży Karawaną. 

Czy planujecie dotrzeć do mniejszych miejscowości i wiosek, czy głownie będziecie się kierować do dużych ośrodków miejskich?

Tak, planujemy dotrzeć do mniejszych miejscowości. Na trasie jest wiele przystanków w krajach, w których omijamy stolicę i jedziemy na peryferia, aby wspierać inicjatywy lokalne. Chcemy dotrzeć nawet do kobiet trudniących się rolnictwem, porozmawiać z nimi i wesprzeć sieć sprzedaży lokalnych produktów. 

Czyli inicjatywa jest skierowana głownie do kobiet?

Karawana jest skierowana nie tylko do kobiet, ale też do mężczyzn! Jak już powiedziałam, kwestie dotyczące spraw kobiet dotyczą również mężczyzn. Natomiast, jeśli pytasz o członków tzw. ruchomej Karawany, będą to wyłącznie kobiety. Mężczyźni mogą uczestniczyć w wybranych wydarzeniach zależnie od decyzji organizacji przyjmujących nas w poszczególnych krajach. Jeżeli postanawiam przebywać w przestrzeni zarezerwowanej tylko dla kobiet, mam do tego prawo, co nie oznacza, że możemy wykluczać mężczyzn. Osobiście, nie przepadam za słowem „wykluczać”, bo myślę, że nie na tym polega problem. Nie można używać tego słowa w stosunku do mężczyzn w jednakowy sposób jak do kobiet, ponieważ wykluczanie kobiet ma charakter systematyczny. Może lepiej byłoby powiedzieć, że nie chcemy angażować mężczyzn. Moim zdaniem bardzo często to są kobiety z klasy średniej, które stać na odcięcie się od mężczyzn. Jeżeli zarabiasz mniej, jesteś bardziej zależna od społeczności wokół ciebie, dosłownie cię nie stać na jakikolwiek indywidualizm, szczególnie kiedy masz na utrzymaniu rodzinę i jesteś otoczona heteronormatywnymi oczekiwaniami. 

Jakie kobiety angażują się w organizację Karawany?

The Young Feminist Network ma szczególny wkład w nawiązywaniu współpracy z kobietami na poziomie lokalnym, ale ogólnie w organizacji całego projektu Karawany biorą udział kobiety z wszystkich grup wiekowych i z różnym doświadczeniem. Dla mnie najważniejsze jest stworzenie powiązań, których podstawą jest nasza różnorodność. 

Czyli Karawana jest głównie inicjatywą młodych feministek?

Tak się nazywamy, Europejską Siecią Młodych Feministek Europy, ale niektóre z nas wcale nie są takie młode (śmiech). Określam siebie jako młoda feministka, bo tak właśnie jest, co niesie ze sobą pewne konsekwencje i rzeczywistość, w której żyję. Są pewne kwestie, które bardziej zajmują młode i starsze kobiety. Często różne sprawy wyglądają inaczej na pierwszy rzut oka, ale potem się okazuje, że mają wspólne korzenie. Musimy znaleźć sposób jak je połączyć, a nie oddzielać. Próbuję budować solidarność pomimo różnicy wieku, czy mojej pozycji w społeczeństwie jako człowieka Zachodu, emigrantki z Armenii, młodej, niereligijnej, wykształconej, wielokulturowej kobiety z klasy średniej… Dla mnie ważne jest, jak połączyć ludzi mimo tych istniejących różnic. Nie możemy zignorować wartości, jakie niesie wspólne działanie. Dlatego też w Karawanie chodzi przede wszystkim o budowanie solidarności.  

Środowisko feministyczne jest często podzielone. Z jakimi problemami się zetknęłaś do tej pory organizując Karawanę Feministyczną? 

Myślę, że głównym problemem jest deficyt zaufania pomiędzy kobietami i grupami kobiet. Każdy kolejny problem wynika właśnie z tego braku zaufania. Łatwo powiedzieć, że problem leży tam, gdzie jest rywalizacja o pozyskanie funduszy, materiałów, przestrzeni itd., ale wydaje mi się, że raczej wpadamy w pułapkę nieufności zamiast zdekonstruować sposób, w jaki patriarchalna rzeczywistość, w której żyjemy, rodzi rywalizację między kobietami. Patriarchat wpaja nam, że kobiety powinny konkurować ze sobą o uwagę mężczyzn, co może mieć miejsce na poziomie psychologicznym, emocjonalnym lub ekonomicznym. Czasem mnie samej wydaje się, że wpadam w tę pułapkę. Jednak nie można budować solidarności poprzez reprodukcję struktur i wzorców, które się w ogóle nie sprawdziły w pierwszej kolejności. 

Czy deficyt zaufania dotyczy tylko kobiet, czy raczej całe społeczeństwo cierpi z powodu braku zaufania społecznego?

Brak zaufania jest niezależny od płci, ale dla mnie ciekawym zagadnieniem jest analiza braku zaufania czy zaufania nadszarpniętego na skutek patriarchalnego systemu, który tworzy bariery między kobietami. Mówiąc to, muszę powiedzieć, że jest to rzecz, nad którą pracuję z kobietami z Armenii i Turcji. Być może to różne szkoły myśli feministycznej i nieporozumienia pomiędzy ich przedstawicielkami dzielą feminizm. Być może przyczyną jest różnica wieku. Młode feministki mają poczucie, że starsze koleżanki nie rozumieją dzisiejszych problemów, co faktycznie może mieć miejsce. Jednak, jeśli sięgniesz dalej, okazuje się, że u podstaw leży brak zaufania. Młodzi nie wierzą, że starsi mogą ich zrozumieć, a starsi z kolei nie ufają młodym. Nikt nas nie uczy wzajemnego zaufania. 

Jakie kwestie Twoim zdaniem polaryzują środowisko feministyczne w Armenii i w Stanach?

W Armenii nie ma pluralizmu „feminimów”, co oznacza, że brakuje platformy wymiany poglądów, z którymi można byłoby się zgadzać lub nie. Sposób, w jaki feminizm zaczął mieć rację bytu w Armenii, nastąpił poprzez organizacje pozarządowe, walkę o równouprawnienie kobiet w kontekście współpracy na rzecz rozwoju przy użyciu języka i logiki organizacji międzynarodowych. W Armenii nie miałyśmy szansy samodzielnie zdecydować, czym dla nas jest feminizm. Feminizm został nam podany jak do stołu, po czym byłyśmy nim karmione. W Armenii są także feministki, jak na przykład feministki anarchistki czy queer feministki, które walczą o swoje, ale jest ich wciąż za mało. Dodatkowo, brak zaufania, o którym mówiłam wcześniej, paraliżuje ruch. 

Sprawy, o których mówisz w kontekście Armenii, gdzie feminizm jest narzucany odgórnie, wydają się częściowo wyjaśniać ogólną niechęć do feminizmu. Myślisz, że z tego samego powodu feminizm jest tak negatywnie odbierany w innych krajach? 

W Armenii jest inaczej. Jest to kraj, który wciąż cierpi z powodu nierozwiązanego konfliktu, ma zamknięte granice, jest zależny od Rosji. Armenia znalazła się w politycznej czarnej dziurze i jest na skraju zniknięcia. Ludzie martwią się o codzienną egzystencję i właśnie ta przynależność do narodu, poczucie wspólnej tożsamości jest ich sposobem na przeżycie, z tym że problem polega na tym, że są karmieni tą tożsamością. Wypierają się zachodnich wymysłów typu tolerancja wobec homoseksualistów, którzy w ich oczach stanowią zagrożenie dla armeńskiej rodziny i armeńskiej tożsamości. Staram się walczyć z absurdami tego typu, ale rozumiem ich postawę. Jeśli połączysz ich nieufność wobec wartości pochodzących z Zachodu w ramach programów narzuconych przez Unię Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i inne zachodnie organizacje, które nie przyczyniły się do poprawy warunków życia w Armenii, zaczynasz rozumieć obawy ludzi przed rozwiązaniami importowanymi z Zachodu. Chodzi o wolność, która nic im nie dała, a którą teraz są w stanie porzucić jako państwo. Być może, jeśli byś zapytała o to innych ludzi, nie połączą tych dwóch faktów ze sobą, ale ja właśnie tak to widzę.  

A co z niechęcią wobec ruchów feministycznych w Stanach? 

W Stanach antyfeministyczne są zwykle ruchy kościelne, jak na przykład ruch antyaborcyjny. Mówiąc dość ogólnie, kontekst USA jest bardzo skomplikowany, ponieważ społeczeństwo amerykańskie jest rasistowskie. Niektórzy określają się jako feminiści_stki, ale nie rozliczyli się dotąd z rasizmem, mimo że sami zamieszkują podbity ląd. Nie można zapominać o historii i kontekście kraju, które wiążą się z kwestiami imigrantów, autochtonów, Afroamerykanów, a więc także wielu różnych kobiet. Ludzie często nie rozumieją, że kwestie kobiet nie ograniczają się wyłącznie do obrony praw białych kobiet. Myślę, że to jest powodem podziałów pomiędzy feministkami w USA.

Odchodząc od kontekstu Armenii i USA, skąd Twoim zdaniem bierze się strach przed określeniem się feminst(k)ą na przykład w międzynarodowym środowisku akademickim? Jeżeli zapytasz studentów i studentki, czy popierają równouprawnienie i prawa kobiet, odpowiedzą, że jak najbardziej, ale z feminizmem jako takim nie chcą mieć nic wspólnego. 

Myślę, że powoli zachodzą zmiany i nazywanie się feminst(k)ą staje się modne. Beyoncé i nie tylko tak się określa, więc nawet nie wiem, czy to pojęcie wciąż kojarzy się z lesbijkami nienawidzącymi mężczyzn, czy raczej już niesie ze sobą obraz wyzwolonej atrakcyjnej kobiety. Oczywiście oba skojarzenia wpadają w pułapkę stereotypu i żadne z nich nie oddaje w najmniejszym stopniu złożoności pojęcia feminizm. Dla mnie istnieją pewne konteksty, w których nigdy bym się nie nazwała feministką. Będąc w pokoju pełnym „feministek” o faszystowskich poglądach, nie nazwałabym się feministką. Nie potrzebuję tego słowa na wyłączność, to raczej otoczenie, w którym się znajduję pozwala mi się nazywać feministką lub nie. Ale wierzę w to, że można walczyć o emancypację kobiet nawet bez definiowania się jako feministka. W każdym razie, na chwilę obecną jestem feministką, ponieważ to ja decyduję, co przez to rozumiem. Jeśli jutro chciałaby przeprowadzić ze mną wywiad osoba, która nazwałaby mnie feministką w kontekście kapitalizmu, być może przestanę nią być. Mogę się nazwać inaczej, ale w dalszym ciągu będę walczyć o emancypację kobiet. 

Kiedy po raz pierwszy nazwałaś się feministką? 

Dobre pytanie. Myślę, że kiedy zaczęłam studiować Women and Gender Studies w collegu w Nowym Jorku. Miałam 21 lat i studiowałam wiele zagadnień, które powinny wydawać się oczywiste, ale dla mnie nie były zanim podjęłam naukę. Mam na myśli fakt, że wiele rzeczy jest z góry zdefiniowanych i ja sama nie poddawałam ich w wątpliwość. Nie podważamy wielu kwestii, one stają się normami jak gender. Wcześniej nigdy nie zadecydowałam, że jestem kobietą. Czemu ludzie mnie tak nazywają i postrzegają przez ten pryzmat? Dlaczego normy społeczne są skonstruowane w taki a nie inny sposób dla kobiet i mężczyzn, a w przypadku odchylenia od tych norm, człowiek się naraża na krytykę? Zaczęłam sobie zadawać wszystkie te pytania i zdałam sobie sprawę, że feministka to termin, który do mnie pasuje. Teraz traktuję to bardziej jak metodę, nie chcę etykiety, bo żyjemy w czasach, w których wszystko można zamienić w towar na sprzedaż. Łatwo jest wziąć dany termin i przyczepić go sobie jak etykietę tak, jak to robi Beyoncé. Dla mnie ciekawsza jest sama transformacja słowa „feminist(k)a”. Posługując się nim, określam sposób, w jaki patrzę na świat. Wolę, żeby słowo feministka określało jaka jestem, a nie kim jestem. 

Karawana Feministyczna nie jest jedyną inicjatywą, w której bierzesz udział. W 2012 stworzyłaś Beyond Borders: Linking Our Stories (Bez granic: Łącząc Nasze Historie), lokalną inicjatywę budowy pokoju pomiędzy kobietami z Turcji i Armenii. Jak ta współpraca wyglądała?    

Projekt miał na celu przeprowadzenie wywiadów z kobietami z obu krajów na temat ich seksualności. Wybrałyśmy seksualność, która jest tematem tabor w obu kulturach. Chciałyśmy wykorzystać ten temat jako narzędzie do budowy zaufania pomiędzy kobietami pochodzącymi z dwóch sąsiednich krajów dzielących wspólną traumę. W tym roku mija dokładnie sto lat od początku ludobójstwa Ormian, Asyryjczyków, Greków i innych nie-Muzułmanów na terenie byłej Turcji Otomańskiej. Mimo upływu czasu są marne widoki na pojednanie narodów, dlatego pomyślałyśmy, że rozmowy kobiet na temat tabu wytworzy pomiędzy nimi aurę intymności i w tym sensie umocni budowę zaufania niezbędnego dla powodzenia wszelkich inicjatyw pokojowych.   

Mając doświadczenie pracy z kobietami różnego pochodzenia, jak Twoim zdaniem ponadnarodowy ruch feministyczny może pomóc kobietom w innych krajach? Czy przykładowo kobiety w Anglii mogą wpłynąć na sytuację kobiet w Polsce? 

Wierzę, że tak i jednocześnie zaznaczam, że niezbędna jest budowa zaufania. Niektóre sprawy są mniej lub bardziej istotne w danym kraju. Czasem problem, z którym się zmagają kobiety, może być następstwem niesprawiedliwych praktyk wpływowych instytucji/postaci z innego kraju. Przykładowo, kobiety w kraju A mając gorsze jakościowo ubezpieczenie zdrowotne walczą o zdobycie leku na raka piersi, którego cena trzykrotnie przewyższa ich miesięczną pensję. Ten sam lek produkowany w bardziej dostatnim kraju B z lepiej zorganizowaną służbą zdrowia jest dostępny za darmo. Właśnie w takiej sytuacji ważne jest, aby feministki  z obu krajów tworzyły połączenia i nawiązywały współpracę. W mniej dostatnim kraju A kobiety i feministki mogą walczyć o jakościowo lepszy dostęp do opieki medycznej i leków, podczas gdy feministki z kraju B mogą kwestionować wysoką cenę leku produkowanego w ich kraju, który jest po prostu za drogi w krajach uboższych. 

Jak mamy tworzyć te połączenia, jeżeli często w ogóle ich nie dostrzegamy?

Jeżeli walczysz o prawa kobiet, poza ideami, konceptami i różnymi szkołami myśli feministycznej podstawą jest słuchać i łączyć rzeczywistość innych kobiet ze swoją własną. Musimy analizować i zmieniać stosunki władzy pomiędzy kobietami. Kobietom, których życie i sprawy są w centrum łatwo zapomnieć o tych, których życie i sprawy są zepchnięte na margines. Te z kolei zawsze potrafiły odnaleźć się w rzeczywistości, bo najzwyczajniej w świecie nie miały innego wyboru. Uważam, że jeśli te kwestie znajdą się na czele debaty publicznej, ruch feministyczny faktycznie stanie się ponadnarodowy w swoich działaniach. I właśnie to chcemy osiągnąć organizując Karawanę Feministyczną. 

Karawana Feministyczna
World March of Women

design & theme: www.bazingadesigns.com