Kobiety z niepełnosprawnościami i kulejąca służba zdrowia

„To nie ma sensu, nie mogę przeprowadzić tego badania. Dziewicom nie da się go zrobić” – słyszy młoda mama dwulatka, kiedy zgłasza się na bezpłatną cytologię. Skąd założenie, że pacjentka jest dziewicą? Ponieważ porusza się na wózku.

2Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Służba zdrowia nie widzi potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami. Problemy zaczynają się już przy drzwiach do poradni, przychodni, szpitala. Przed wejściem często są schody, nie ma też wind, prowadzących na piętra. Barierą są progi, śliskie podłogi, brak oznaczeń dla osób niewidomych czy piktogramów dla tych, które nie potrafią czytać. Brakuje tłumaczek i tłumaczy języka migowego. Wyobraź sobie poród lub intymne badania, podczas których nie możesz porozumieć się z lekarką/lekarzem.

Personel medyczny często nie potrafi przyjąć do wiadomości, że niepełnosprawność nie oznacza, że kobieta przestaje mieć życie seksualne. Brakuje programów edukacji seksualnej, tak skierowanych do samych kobiet, jak i do lekarek/lekarzy i pielęgniarek/pielęgniarzy. Szczególnie lekceważone – i narażone na przemoc – są kobiety z niepełnosprawnością intelektualną.

Kilka kobiet podzieliło się z nami swoim doświadczeniem. Anonimowo, bo, jak powiedziała, śmiejąc się, jedna z nich: „Jeżdżę na wózku, a jeszcze mam być feministką? Za dużo łatek na jedną osobę!”

Kobieta, lat 28, na wózku od 16. roku życia, mama dwuletniego dziecka: Chodzę tylko do poleconego ginekologa, poleconego przez moje znajome, które też są niepełnosprawne.To jeden z nielicznych na Mazowszu, który zna potrzeby kobiet niepełnosprawnych. Przed laty trafiłam do lekarza, który sugerował, że jako kobieta z niepełnosprawnością nie powinnam w ogóle uprawiać seksu, że to duże ryzyko, że jakby co, będę musiała dokonać aborcji, a to kosztuje. Oczywiście nawet nie zapytał, dlaczego jeżdżę na wózku.

Joanna, lat 42, choroba genetyczna oraz epilepsja: Ginekolodzy albo traktują mnie jako całkiem zdrową (mojej niepełnosprawności nie widać) i zachęcają do zajścia w ciążę, albo jak kobietę ciężko chorą, która w ogóle nie powinna uprawiać seksu (nie mogę brać tabletek antykoncepcyjnych i nie mam stałego partnera).

Kobieta, lat 37, z niesprawnością sprzężoną, w tym lekką niesprawnością intelektualną: Poznaliśmy się w Warsztatach Terapii Zajęciowej. To była miłość. Byłam pewna, że od pierwszego razu nie zachodzi się w ciążę. Zorientowałam się, że jestem przy nadziei w 5. miesiącu. Ojciec dziecka nawet ucieszył się, że jestem w ciąży, ale jego rodzice zabrali go z WTZ, a mnie z nich usunęli.

Trafiłam do Domu Samotnej Matki, potem byłam dwa razy w szpitalu. Mój synek był zdrowy, a ja szykowałam się na jego przyjęcie. Pomagała mi położna, potem lekarz. Urodził się taki maleńki i śliczny chłopczyk. Karmiłam piersią i starałam się nim zajmować, jak umiałam. Pomagały mi panie z organizacji. Byłam w szpitalu 25 dni. A potem powiedzieli mi, że wychodzę, a synek zostaje. Tak, jest zdrowy, ale ja nie mogłam go zabrać do mojego domu na wsi, do pokoju bez ciepłej wody. Płakałam całą noc. Teraz od miesięcy staram się, dbam o siebie (staram się jeść i brać leki) i czekam na dzień, w którym go zobaczę i zamieszkamy razem.

wysłuchała i spisała Anna Góral
Stowarzyszenie Inicjatyw Kobiecych

nowelogo

design & theme: www.bazingadesigns.com