dr Serafińska: Duchy przeszłości w debacie nad płcią przedszkolaków, cz. 2

Idea przedszkola równościowego wyrasta w sposób oczywisty z wypracowanych przez ostatnie kilkadziesiąt lat na gruncie nauk humanistycznych i społecznych ustaleń odnośnie płci i różnic płciowych. Jednak dla przeciwników i przeciwniczek jakiekolwiek majstrowanie z płcią wydaje się niedopuszczalne i pociąga za sobą silną dezaprobatę. Cenzurowanie przez część opinii publicznej rezultatów wieloletnich badań nad płcią jest niczym innym, jak wyrazem irracjonalności wyrażanych przez nią przekonań. Przyjrzyjmy się zatem owym przekonaniom, owemu głosowi rozsądku, przywołującego nieodpowiedzialne przedstawicielki środowisk feministycznych do porządku (porządku płci).

[Przeczytaj część pierwszą artykułu]

00029KKUBVJ2N4MR-C303

Biologiczny esencjalizm – wiara w determinizm i hegemonię płci

W sposób zorganizowany biologiczni esencjaliści wypowiedzieli się w kwestii płci pod koniec XIX wieku. Ich poglądy wyrażały maksymalistyczne podejście do płci (kobiety i mężczyźni to dwa odrębne gatunki). Różnice w psychospołecznym funkcjonowaniu kobiet i mężczyzn wywodzono wprost z ich konstrukcji biologicznej. Traktowano je jako przyrodzone (a także nadprzyrodzone) i fundamentalne. Dla esencjalistów różnice biologiczne między płciami to zatem nie tylko różnice anatomiczne i fizjologiczne, ale cały wachlarz równie niezbywalnych odmienności psychologicznych (emocje, uczucia, przekonania, zachowania, cechy) oraz tożsamości i pełnionych ról społecznych. I tak, niektórzy wskazywali na naturalne uwarunkowania pozycji kobiet w społeczeństwie. Jako dość niesmaczne ze współczesnego punktu widzenia potraktować można poglądy i zalecenia ówczesnych wyznawców esencjalizmu. W podręczniku położnictwa z 1847 roku Charles Meigs postulował istnienie naturalnych ograniczeń intelektualnych kobiet, które posiadają zbyt małą głowę dla intelektu. Inny przedstawiciel esencjalizmu Horatio Storer (1866) wyrażał przekonanie o ograniczonych możliwościach kobiet jak chodzi o wykonywanie zawodu lekarza; powód – menstruacja, określana przez niego jako cykliczne niedołęstwo. W pracy „Płeć i wykształcenie, albo prawdziwa szansa dla dziewcząt” z 1873 roku Edward Clarke skupiał się również na biologicznych ograniczeniach kobiet jak chodzi o możliwości kształcenia się.  Twierdził m.in., że rozwój dziewcząt przebiega zupełnie inaczej aniżeli rozwój chłopców. W przypadku tych pierwszych następuje w okresie dojrzewania płciowego nagły zryw, umożliwiający późniejszą reprodukcję. Zakłócenie owego procesu poprzez kształcenie kobiet miałoby skutkować monstrualnym mózgiem i drobnym, wątłym ciałem, a także nienormalnie wysoką aktywnością mózgową, słabym trawieniem, przepustowością myśli i zaparciem trzewi (za: Walsh, 2003). Te i podobne twierdzenia esencjalistów wsparte zostały swego rodzaju naturalizmem w myśleniu o świecie społecznym równie popularnym na przełomie XIX i XX wieku. Podkreślano znaczenie norm życia zgodnego z naturą oraz konieczność podporządkowywania się jej prawom. Naturaliści stali na stanowisku, że jedynie życie w zgodzie z naturą (czyli porządkiem płci) zapewnić może jednostce szczęście i szacunek ze strony innych. Umożliwia również zachowanie właściwego porządku społecznego. Zdaniem Kazimierza Ślęczki (1999), idee naturalistów zabarwione były ich infantylnym przekonaniem: z tego, że jest tak, jak jest, wnosi się, że tak być musi. Wydaje się nieprzypadkowe, że rozkwit esencjalizmu i usilne poszukiwanie dowodów na różnicę płci zbiegł się w czasie z tzw. pierwszą falą feminizmu, kiedy to ruch emancypacyjny kobiet przełomu wieków zakłócił dotychczasowy ład społeczny, wskazując na społeczno-kulturowe uwarunkowania różnic między kobietami i mężczyznami oraz nierówności społeczne, będące ich konsekwencją.

Naukowym uzasadnieniem dla esencjalizmu biologicznego w podejściu do problematyki płci i różnic płciowych, niejako jego zapleczem, stał się z czasem funkcjonalizm strukturalny (pierwsza połowa XX wieku). Funkcjonaliści opisywali społeczeństwo jako stały, uporządkowany system wartości, przekonań i ról, leżący u podłoża społecznego konsensusu i zapewniający równowagę. Założenie ogólne funkcjonalistów było następujące: ludzie we wspólnocie w sposób naturalny rozdzielają miedzy siebie role, odpowiednio do posiadanych talentów i umiejętności. Mówiąc prościej – każdy robi to, co do niego należy. Oczywiste – zdaniem funkcjonalistów – różnice biologiczne między kobietami i mężczyznami (przede wszystkim siła fizyczna mężczyzn oraz zdolności rozrodcze kobiet) decydują o odmienności pełnionych ról społecznych, jak również wyznaczają stałe wymagania i oczekiwania społeczne względem obu płci. O ile esencjalizm biologiczny był jedynie zlepkiem poglądów poszczególnych przedstawicieli różnych dziedzin (wiele w nim fanatyzmu i mizoginii na niespotykaną skalę), o tyle funkcjonalizm strukturalny stanowił zwartą koncepcję z obszaru ówczesnej antropologii kulturowej i socjologii. Ton stał się zatem poważniejszy.

Orędownicy funkcjonalistycznego podejścia do płci twierdzili, że w ramach społeczeństwa kapitalistycznego istnieje konieczność specjalizacji ról w rodzinie, z uwagi na fakt, iż pełnienie różnych funkcji w społeczeństwie wymaga różnych predyspozycji i cech osobowościowych. Parsons i Bales wypracowali w 1956 roku teorię ról płciowych. I tak, dla mężczyzn rezerwowali role instrumentalne, związane z rywalizacją i konkurowaniem, wymagające agresywności, bezwzględności i myślenia racjonalnego, dla kobiet zaś role ekspresyjne, pochodne życia rodzinnego, wymagające troskliwości, opiekuńczości, emocjonalności oraz zainteresowania potrzebami innych.  Role kobiet i mężczyzn rozpatrywali jako przeciwstawne (kobiecość przeciwstawiano męskości i odwrotnie) i komplementarne jednocześnie (opowieść o kobiecie i mężczyźnie jako dwóch połówkach jabłka). Funkcjonaliści strukturalni podporządkowywali całość funkcjonowania psychospołecznego kobiet i mężczyzn przyrodzonym różnicom płci, utrwalając jednocześnie ich biologiczną odmienność i optując za ich niezmiennością.

Popularność omawianego sposobu myślenia o płci zbiegła się w czasie z dominującą w latach 50 – tych XX wieku wizją rodziny i relacji między płciami. Okres ten, zwany często dekadą pań domu, obfitował w obrazki hiperkobiecych kobiet w wersji zadbanej gospodyni domowej lub też rozmaitych wcieleń wczesnej Marlin Monroe, postaci tyleż seksualnej, co infantylnej. Z drugiej strony proponowano wizję hipermęskich mężczyzn, spod znaku Jamesa Deana, wysportowanych, rozrabiających i dominujących. Silnie podkreślano znaczenie tradycyjnych ról płciowych, postrzeganych jako kluczowe dla przywrócenia stabilności społecznej w powojennej rzeczywistości. Taki rodzaj obyczajowości miał zabezpieczać porządek społeczny przed podejrzanymi akcjami pod hasłem równouprawnienia.

Nowa płeć na nowe czasy

Esencjalizm stał się z czasem trudny do utrzymania. Rewolucja obyczajowa końca lat 60 – tych XX wieku rozsadziła ówczesne status quo, na zawsze poddając w wątpliwość przekonanie o biologicznym determinizmie płci i różnic międzypłciowych. Jak grzyby po deszczu pojawiać się zaczęły nowe koncepcje i wyniki badań nad funkcjonowaniem kobiet i mężczyzn. Druga fala feminizmu zalała Stany Zjednoczone i Europę. Zaproponowano pojęcie płci kulturowej (gender). Publikowano rezultaty kolejnych badań nad socjalizowaniem wielu aspektów kobiecości i męskości. Zaczęto zwracać uwagę na to, że część różnic w funkcjonowaniu kobiet i mężczyzn pojawia się jedynie w pewnych kontekstach sytuacyjnych. W sensie psychospołecznym płeć może zatem nabierać znaczenia jedynie czasami. Kobieta może być kobieca w sensie stereotypowym w pewnych okolicznościach, przykładowo na randce, w innych – staje się stereotypowo męska. Dodatkowo jedna z najważniejszych badaczek przedmiotu, Sandra Bem, dowodzić zaczęła w latach 70 – tych i 80 – tych XX wieku, że nie dla każdego płeć (własna i czyjaś) jest tak samo ważna. Jedni przywiązani są do kategorii płci, inni – przeciwnie – są od niej niejako wolni. Spopularyzowano pojęcie androgyniczności: sylwetki osoby posiadającej cechy i kobiece, i męskie, przejawiającej zachowania przypisywane do tej pory jednej albo drugiej płci. Opisano wreszcie w nauce to, co większość z nas – zakładam – podskórnie czuje. Czy aby na pewno jestem tylko i wyłącznie kobietą? Czy ja, to tylko i wyłącznie mężczyzna? Czy jedna i ta sama osoba o określonej płci metrykalnej nie może być i wrażliwa na krzywdę innych, i stanowcza jednocześnie?

Współcześni badacze i badaczki przywołują poglądy esencjalistyczne w opracowaniach dotyczących płci z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, aby unaocznić rozwój teorii i badań z tego zakresu, pokazać pewien skok intelektualny, który osiągnięto w latach 70 – tych XX wieku, wraz z upowszechnieniem się idei płci kulturowej i jej socjalizowania. Esencjalny pogląd na różnice międzypłciowe byłby dziś zatem tym, czym kiedyś przekonanie o płaskości Ziemi. Drugim powodem zamieszczania esencjalizmu w podręcznikach o płci jest fakt, iż przekonania z nim wiązane leżą u podłoża treści stereotypów płciowych, jak również wielu obserwowanych po dziś dzień różnic miedzy płciami. Odsyła się więc czytelnika i czytelniczkę do esencjalizmu, żeby pokazać, dlaczego myśli o współczesnych kobietach i mężczyznach w sposób, który często nijak ma się do rzeczywistych zachowań konkretnych kobiet i konkretnych mężczyzn z jego otoczenia. Wydawałoby się zatem, że obecność esencjalizmu ma charakter jedynie dydaktyczny. Ku mojemu zdumieniu i – jak sądzę – zdumieniu wielu przyglądających się dyskusji nad przedszkolami równościowymi nie. Ma postać realnie funkcjonującej, oddychającej pełną piersią prawicowej części opinii publicznej. Chciałoby się powiedzieć: wyłonił się z mroku po kilku dekadach i wydaje się być całkiem żywy.

Paradoksy esencjalnego myślenia o płci

Wreszcie kwestia następująca. Niewątpliwie interesująca z punktu widzenia psychologicznego. Mianowicie zwolennicy i zwolenniczki biologicznego esencjalizmu, traktujący płeć jako niezbywalną, przyrodzoną cechę człowieka o ogromnej sile rażenia, warunkującej jego emocjonalność, zachowania, wybory życiowe, a nawet temperament, okazują się być najbardziej zatroskani/e, ba – nawet przerażeni/one, faktem, iż z powodu nieodpowiednich zabaw, przebieranek czy przyjmowania niewskazanych póz, płeć owa może zostać zatarta albo nawet utracona. Pomimo wiary w płeć jako zakorzenioną silnie w konstrukcji biologicznej, obawiają się jej utraty pod wpływem czynników społecznych. Są przekonani i przekonane o wrodzonej sile powiązań między płcią metrykalną a całą gamą cech, zachowań czy preferencji, żywiąc jednocześnie obawę, że mogą one ulec rozpadowi. Jak to więc jest z wiarą esencjalistów i esencjalistek w płeć? Mają tę postulowaną i artykułowaną głośno pewność determinizmu płciowego czy też podskórnie, po cichu czują, że trzeba stale stać na straży płci? Czy to aby nie umiejscawia ich z kolei w jednym rzędzie z wywrotowymi działaczkami i działaczami środowisk feministycznych, które/rzy głoszą, że płeć, w sensie psychospołecznym, to nic innego jak efekt umowy społecznej i całej gamy praktyk, jakim poddawani jesteśmy od urodzenia? Da się również zauważyć, że stanowisko krytyków i krytyczek programu, zwolenników i zwolenniczek esencjalnego podejścia do płci, podszyte jest emocjami. Niepokój o stabilność płci zdaje się być charakterystycznym stanem konserwatywnej części opinii publicznej. Jak to mówią – Diabeł święconej wody się boi.

Na koniec osobista refleksja matki dwójki dzieci. Moje zdumienie względem rodziców, wyrażających histeryczną niemal, podszytą lękiem krytykę względem idei edukacji równościowej. Tych samych rodziców – jak mniemam – którzy dbają o emocjonalny i intelektualny rozwój swoich dzieci. Pragną, aby ich dzieci mogły bez skrępowania uczyć się, wyrażać siebie i budować zdrowe relacje z innymi ludźmi. Z drugiej strony wyrażają poglądy i opowiadają się po stronie wpychania dzieci od najwcześniejszych lat w ramy przebrzmiałych dziś, archaicznych schematów płci. Wydają się nie brać pod uwagę przemocowego wręcz charakteru egzekwowania płci od dziecka, które nieustannie dawać musi świadectwo własnej płci. Bądź dziewczynką. Bądź chłopcem. Bądź mężczyzną. Bądź kobietą. Czy nie brzmi to jak zabobony?

dr Katarzyna Serafińska, Instytut Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego 

 Program przedszkola równościowego dostępny na: http://maleprzedszkola.pl/content/download/22683/72769/file/

design & theme: www.bazingadesigns.com