Dlaczego patriarchat boi się nożyczek: obcięcie włosów to dla kobiet polityczna manifestacja

Świadome zachowywanie się w sposób zakładający, że męska uwaga nie jest moim priorytetem, zmieniło moje życie bardziej niż się spodziewałam.

52825813

Męska społeczność internetowa naprawdę nie znosi krótko ostrzyżonych dziewcząt. Na forach dedykowanych taktykom uwodzenia i w osobistych manifestach randkowych co rusz przewija się motyw krótkowłosych kobiet i związane z nimi ostrzeżenia: trzymaj się z dala od każdej, która zdecydowała się obciąć włosy. To wariatki, celowo niszczące swoją kobiecość by „ukarać” mężczyzn, ale kto się śmieje, ten się śmieje ostatni – bo wszystkie te suki umrą w samotności. Tak, wyobraźcie sobie, że w 2014 roku naprawdę istnieją ludzie, którzy tak myślą.

W tym tygodniu osoba posługująca się pseudonimem Tuthmosis napisała krótki artykuł wyjaśniający dlaczego „dziewczyny z krótkimi włosami są upośledzone”. Dotychczas polubiło/skomentowało go aż 200 tys. użytkowników i użytkowniczek Facebooka, więc nie będę go ponownie linkować. W każdym razie – gdy zignorujesz trolling, teza postawiona przez Tuthmosis na temat „upośledzenia” krótkowłosych kobiet jest dość interesująca.

Mówi o tym, że długie włosy „podobają się praktycznie każdemu mężczyźnie, gdy się go o to wprost zapyta… Kobiety instynktownie o tym wiedzą, dlatego każda Amerykanka, która obcina włosy i decyduje się przy nich pozostać, robi to zazwyczaj z określonych powodów. Krótkie włosy to polityczna manifestacja. Co więcej, kobieta, który obcięła włosy i jest zadowolona ze zmian, jakie nowa fryzura wniosła w postrzeganie jej przez innych – jest znacząco upośledzona. Krótkie włosy to niemal niezbity dowód na to, że taka dziewczyna jest szorstka w obyciu, męska i najpewniej obłąkana”.

W artykule pada zatem zasadnicze pytanie: skoro mężczyźni kochają długie włosy, to jaka normalna kobieta zdecydowałaby się świadomie zrobić coś, co zmniejsza jej szanse przypodobania się mężczyźnie?

Zaletą tego typu artykułów jest fakt, że – jakkolwiek abstrakcyjne by nie były – unaoczniają mizoginię. Kiedyś to feministki musiały troszczyć się o wytykanie seksistowskich fundamentów niezliczonych społecznych zjawisk – dziś trolle internetowe robią to za nas.

Dlatego jestem niemal wdzięczna Tuthmosis za stworzenie materiału tak kuszącego w swym seksizmie, że aż nie mogę się oprzeć, by go nie skomentować. Nigdy nie sądziłam, że dostanę wystarczająco dobry powód by napisać o tym, jak drobiazg pokroju fryzury może wpływać na mechanizmy funkcjonowania patriarchatu.

Krótkie włosy towarzyszą mi przez większość mojego dorosłego życia. Ścinam je po części dlatego, że w takiej fryzurze jest mi do twarzy, a po części dlatego, że długie włosy są problematyczne w pielęgnacji, ale przede wszystkim dlatego, że nie mam innego wyboru – moje naturalne włosy są cienkie i słabe i zmieniają się w szkaradne mysie ogonki gdy tylko zapuszczę je za ramiona. Poza tym uwielbiam bawić się swoją chłopięcą fryzurą. Miałam ją już zgoloną, ostrzyżoną na „żołnierkę”, farbowaną, naturalną, wymodelowaną na Twiggy (z grzywką), zgoloną do połowy na „Skrillexa”, a teraz mam na głowię coś, co portal Autostraddle nazywa „fryzurą dla alternatywnych” (ALH, „alternative lifestyle hair”) i co plasuje mnie gdzieś pomiędzy stylem a la „Human League” a androgenicznym emo muzykiem z 2005 roku. Oczywiście wiążą się z tym pewne problemy. Na przykład takie, że moje włosy są generalnie bardziej lesbijskie ode mnie, co czasami generuje zainteresowanie, którego nie mogę niestety odwzajemnić.

Screen Shot 2014-01-25 at 12_22_23Autorka

Tak czy inaczej, dwa razy eksperymentowałam z zapuszczaniem włosów – za każdym razem zachęcona przez mężczyznę, z którym się akurat spotykałam. Wówczas wydawało mi się to normalną rzeczą, którą należało zrobić by przypodobać się potencjalnym partnerom, szefom i innym ludziom dzierżącym potencjalną władzę nad moim osobistym szczęściem. Za każdym razem wyglądałam jednak koszmarnie, poza tym pielęgnacja długich włosów zżerała mnóstwo mojego czasu i pieniędzy – a nadal wyglądały fatalnie, zaś ja nie czułam się sobą. Zapuszczenie ich do brody wymagało ode mnie dużej determinacji, bo za każdym razem gdy patrzyłam w lustro miałam ochotę chwycić nożyczki i je ciachnąć.

Jednocześnie, ilość uwagi, jaką zaczęłam otrzymywać od mężczyzn – od przyjaznego flirtu po niepożądane zaczepki – wzrosła kilkakrotnie. Nie dlatego, że lepiej wyglądałam, ale dlatego, że wyglądałam, jakbym się starała być bardziej dziewczęca. Odtwarzałam „kobiecą” kliszę. Natomiast za każdym razem, gdy ścinałam włosy, zauważałam, że ilość molestowania, jakiego doświadczałam w przestrzeni publicznej – od słownych zaczepek, poprzez mamrotane aluzje seksualne, aż po macanie mnie w środkach komunikacji publicznej – spadła praktycznie do zera, pomijając kompletnie obcych mi ludzi, którzy podchodzili by mi powiedzieć, że wyglądałabym o wiele ładniej, gdybym tylko zapuściła włosy. Robili to gdy akurat siedziałam w kawiarni w milczeniu pracując na laptopie, tak jakbym faktycznie potrzebowała oderwać się od zadania i olać goniące mnie terminy tylko po to by usłyszeć, że muszę bardziej popracować nad swoim kobiecym wizerunkiem.

Natomiast zaletą krótkich włosów jest na pewno możliwość czytania książki w spokoju podczas jazdy autobusem. Wspominam o tym bo ewidentnie są faceci, którzy rzadko albo nigdy nie zastanawiają się nad tym, co może oznaczać dla innych wieczne „negocjowanie kobiecości”. Jest wiele powodów, dla których „nieobłąkana” kobieta może nie chcieć bawić się w „demonstrowanie płodności” za każdym razem gdy trafia się jej ku temu sposobność – i nie mam tu na myśli tylko zwyczajnej chęci poświęcenia swego wolnego czasu na inne, ciekawsze rzeczy.

Moja młodsza siostra miała zgoła odmienne doświadczenia. Ma naturalnie mocne, lśniące loki, ale ostatnio przeżyła traumę i zaczęły jej wypadać, co jeszcze bardziej ją przygnębiło, zabrałam ją więc do fryzjera, żeby nadać im jakiś akceptowalny kształt do czasu ich odrośnięcia.

Gdy rozmawiałam z nią o tym artykule przyznała, że naprawdę nie spodziewała się, że utrata włosów zaboli ją aż tak bardzo – ani że otrzyma tak wiele nieproszonych komentarzy od znajomych mężczyzn niezdających sobie sprawy, że włosy wypadły same i przekonujących ją, że nie powinna była ich ścinać.

Pomimo całej tyrady wytaczanej przez wiele męskich środowisk na temat założeń psychologii ewolucyjnej i znaczenia takich atrybutów jak długie, lśniące loki w sygnalizowaniu „płodności”, trzeba zdać sobie sprawę, że osiągnięcie takiego efektu jak ten w magazynach albo na wybiegu wymaga wiele wysiłku, pieniędzy i poświęcenia. Zwłaszcza gdy ma się włosy naturalnie puszące się, nieokiełznane albo w stylu afro. Uzyskanie pożądanego efektu wymaga wówczas kremów, odżywek, lokówek, prostownic, lakierów, musów i odpowiedniej techniki suszenia – ale o to właśnie chodzi. O wyglądanie tak, jakby „odtwarzanie kobiecości” było dla ciebie na tyle istotne, żebyś była gotowa na nie pracować. Znam wiele kobiet, które robią to codziennie, a jednocześnie pracują, wychowują dzieci i piszą książki, co jest niezwykle imponujące – ale ja nigdy nie miałam tyle cierpliwości.

A jednak żadna z tych kobiet z pięknymi, długimi włosami nie przypomina „idealnej kobiety”, o której rozprawia się z zapartym tchem na stronach zrzeszających aktywistów na rzecz praw mężczyzn, forach dedykowanych podrywaniu oraz w wielkich dziełach literackich napisanych i wielbionych przez mężczyzn – dlatego, że żadna z tych kobiet, o których wspomniałam, nie jest postacią fikcyjną. „Kobieta idealna”, która budzi się wyglądając jak modelka z katalogu z bielizną, która jest zadowolona ze swojej roli pani domu, ale jednocześnie jest wystarczająco namiętna, by utrzymać zainteresowanie mężczyzny, która wygląda seksownie, ale nie uprawia seksu – bo to by zrobiło z niej dziwkę – jest niemal w całości fikcją. Istnieje tylko jako wzorzec, do którego przykłada się realne kobiety i do którego każe im się aspirować. Istnieje tylko po to, by usprawiedliwiać męską agresję w reakcji na nieotrzymanie przyobiecanej idealnej kobiety w zamian za bycie bohaterem swojej własnej opowieści. Historie Tuthmosis o tym, jak krótkowłose kobiety przeraziły go i zawiodły są w sumie zabawne: opisuje on, jak jedna z nich „przyszła kiedyś do mnie do domu i zrobiła mi dobrze jedną ręką, podczas gdy druga pisała smsy”.

Jeśli to prawdziwa historia, to z pewnością należy docenić zręczność jej bohaterki. Tak czy inaczej, opowieść ta zdaje się trafiać w sedno problemu, który stanowią niefikcyjne, realne kobiety dla opisanego tu rodzaju mężczyzn: po prostu nie poświęcają ich erekcjom wystarczająco wiele uwagi.

Tuthmosis ma jednak rację – tyle że w innej kwestii. Obcięcie się na krótko czy jakakolwiek inna osobista decyzja uderzająca w imperatyw, wedle którego kobieta ma być maksymalnie atrakcyjna i pociągająca dla patriarchatu – faktycznie jest polityczną manifestacją. A groźba śmierci w samotności jako kary za odmowę wzięcia udziału w patriarchalnej grze jest strategią służącą zachowaniu władzy i kontroli. Właśnie o to pytają mnie młode kobiety gdy rozmawiam z nimi o ich lękach i ambicjach.

463610461

Fakt, że kobiety mogą nie stawiać priorytetu przypodobania się mężczyznom w centrum naszej polityki niepokoi wiele osób. Czasem wywołuje w nich nawet agresję. Regularnie jestem pytana o to, czy nie uważam, że feminizm powinien złagodnieć i przestać tak „atakować” mężczyzn – bo ewidentnie wszystko co robi kobieta, nawet jeśli chodzi o drobne próby podkopywania potężniej struktury seksizmu, musi przede wszystkim przemawiać do mężczyzn albo jest bez znaczenia.

Jeśli budowanie swoich priorytetów wokół czegoś więcej niż przypodobanie się mężczyznom świadczy o „upośledzeniu” – to chyba nie tylko krótko ostrzyżone kobiety są tutaj szalone.

Nieskończona liczba trolli z nieskończoną liczbą klawiatur od czasu do czasu unaoczni jakieś prawdy i tak – w tej kwestii Tuthmosis ma rację. Obcięcie się na krótko to jak najbardziej „polityczna manifestacja”. Nie zrozumcie mnie źle – w swoim życiu dokonałam wielu dużo ważniejszych manifestacji. Ale świadome zachowywanie się tak, jakby męska uwaga nie była moim priorytetem, zmieniło moje życie bardziej niż się spodziewałam. I ten rodzaj wyboru nadal zajmuje wiele kobiet i dziewcząt, które od dziecka uczy się strachu przed tym, co ma do powiedzenia wszystkim krótkowłosym, „chorym kobietom” usiłującym „ukarać” mężczyzn Roosh V, znany podrywacz i redaktor tekstu Tuthmosis: że „bycie samotną i skazaną na stadko kotów to nie jest dobre życie dla kobiety, ale tak dokładnie skończycie, jeśli zetniecie włosy na krótko”.

Jeśli miałabym zniżyć się do poziomu przytaczanego przeze mnie artykułu, zapewniłabym czytelniczki, że z doświadczenia wiem, że tego typu ostrzeżenia można śmiało zignorować. Moje życie romantyczne w żadnym wypadku nie ucierpiało z powodu mojej krótkiej fryzury – co więcej, jest to świetna metoda na odsianie palantów. Neo-mizoginom raczej nieśpieszno ani do zaciągania mnie do łóżka, ani do zapraszania mnie na randki, ani do oświadczania mi się bez względu na to, jaką mam akurat fryzurę – może dlatego, że po pięciu minutach rozmowy wychodzi na jaw, że jestem dokładnie tym typem pyskatej, ambitnej, puszczalskiej feministycznej wiedźmy jaka prześladuje ich w najgorszych koszmarach sennych, ale gdy mam krótkie włosy zazwyczaj oszczędza to nam obojgu sporo czasu. Jeśli lubisz seksistowskich dupków to krótkie włosy z pewnością nie przemówią na twoją korzyść, ale mogą umożliwić słabej jakości robótkę ręczną.

Natomiast jeśli pragniesz poznać mężczyzn na poziomie, jeśli chcesz wypełnić swoje życie niezwykłymi facetami i chłopakami w roli kochanków, partnerów, przyjaciół i kolegów traktujących kobiety i dziewczęta jako równe sobie ludzkie istoty, a nie chodzący zbiór „atrybutów płodności” – a mogę cię zapewnić, że jest takich wielu – to nie zaczęłabym od zmiany fryzury. Zaczęłabym od zmiany polityki i otoczenia się ludźmi, którzy chcą tego samego.

Laurie Penny

Tłumaczenie: Justyna Kowalska

design & theme: www.bazingadesigns.com