Antropologia i kobiety: dowody genetyczne są ważniejsze od skostniałych poglądów partyjnych

Chris Knight z Radical Anthropology Group śledzi jałową debatę SWP na temat marksistowskiej teorii ucisku kobiet

image small

Dowody genetyczne

W swoim artykule opublikowanym niedawno w International Socialism (Międzynarodowy socjalizm), czasopiśmie teoretycznym Socjalistycznej Partii Robotniczej (SWP), Nancy Lindisfarne i Jonathan Neale twierdzą, że żaden/na marksista/ka nie powinien/na brać na poważnie słynnej pracy Engelsa Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa.1 Tekst Engelsa, według Lindisfarne i Neale, słusznie odrzuca pogląd, że formy rodziny są uwarunkowane biologicznie, ale jest „wielce niedoskonały” praktycznie pod każdym innym względem. Autorzy przedstawili listę „stu błędów” popełnionych przez Engelsa, kończąc wnioskiem, że właściwie wszystko, co napisał on w swojej książce, jest po prostu nieprawdą.

Inny artykuł z tego samego numeru czasopisma, tym razem autorstwa Colina Wilsona, również napisany jest w anty‑Engelsowskim duchu.2 Wilson krytykuje opublikowany wcześniej artykuł Sheili McGregor, głównej rzeczniczki równości płci w SWP.3 Nie jestem fanem McGregor, która parę lat temu poświęciła mnóstwo energii kampanii oczerniającej Radical Anthropology Group (Grupa Radykalnej Antropologii), w wyniku której praktycznie wszyscy antropolodzy odeszli z partii z obrzydzeniem.4 Ale, chociaż może to wydać się dziwne, teraz czuję potrzebę obrony McGregor przed jej krytykami.

Lindisfarne i Neale odrzucają Engelsa, tak jak zrobiłby/aby to każdy/a burżuazyjny/a teoretyk/czka kultury. Z drugiej strony, Wilsona i McGregor rzekomo zainspirował jego pogląd, że przez tysiące lat równość płci była normą dla ludzkości na całym świecie, zanim hodowla zwierząt i rolnictwo doprowadziły do powstania patriarchalnej formy rodziny.

McGregor broni tego poglądu, chociaż nie robi tego przekonująco, ponieważ powołuje się głównie na Chrisa Harmana, ignorując debaty, jakie przeprowadzali/ły na te tematy profesjonalni/e antropolodzy/żki Ma się wrażenie, że McGregor broni Engelsa nie ponieważ rozumie jakieś jego argumenty lub w nie wierzy, ale jedynie dlatego, że takie jest stanowisko partii. Jednak McGregor przynajmniej popiera końcowy cel Engelsa – zniszczenie mitu mówiącego, że ucisk płciowy jest naturalny i nieunikniony. Według Engelsa ucisk kobiet powstał, gdy wczesny łowiecko‑zbieracki egalitaryzm/komunizm został obalony wraz z ustanowieniem pierwszego społeczeństwa klasowego. Wilson otwarcie atakuje McGregor za popieranie tego poglądu. Krytykuje jej główną tezę, mówiącą, że „zachowania seksualne człowieka wykształciły się w egalitarnym, kooperatywnym środowisku”. „Tak naprawdę”, oponuje Wilson, „nie ma żadnych dowodów potwierdzających tę tezę”.

Jeśli ludzie nie wyewoluowali w kooperatywnym środowisku, to w jakim? Oczywistością, zarówno dla Wilsona, jak i dla McGregor, jest powoływanie się na „niezwykle cenne” badania Chrisa Harmana. Harman, jak nam przypominają, twierdził, że próby odtworzenia wczesnych stosunków społecznych zawsze będą niepewne, ponieważ opierają się na „odkryciach przypadkowych fragmentów kości, czasami zębów, i małych kawałków skały, które mogły, ale nie musiały, być kiedyś narzędziami”. Wilson dodaje, że powoływanie się na obecnie istniejące społeczności łowiecko‑zbierackie również nie potwierdza argumentów McGregor. Cytuje Eleanor Leacock wypowiadającą się na temat łowców‑zbieraczy Naskapi z północnej Kanady: „Kobiety Naskapi uczestniczyły w długotrwałych torturach jeńców Irquouis z jeszcze większą furią niż mężczyźni”. Jeśli chodzi o seks, Wilson cytuje fragment z Engelsa, z którego wynika, że „praktyki seksualne w społeczeństwach łowiecko‑zbierackich i ogrodniczych obejmują stosunki seksualne pomiędzy rodzicami a dziećmi, porwania i gwałty zbiorowe kobiet, dokonywane przez grupy młodych mężczyzn, z których jednego ofiara jest później zmuszona poślubić (…)”. To tyle, jeśli chodzi o tego innego, lepiej znanego Engelsa, który tak żarliwie utrzymywał, że kobiety cieszyły się kiedyś solidarnością, autonomią i władzą!

Odrzucając podejmowane przez McGregor próby poparcia twierdzeń Engelsa odkryciami współczesnej biologii i prymatologii, Wilson identyfikuje się z przekonaniami francuskiego filozofa, Michela Foucaulta. Chodzi tu o ideę, że wszystko, co według nas jest faktem naukowym, na przykład biologicznym, w rzeczywistości jest konstruktem społecznym. Wilson twierdzi, że Marks i Engels mieli w gruncie rzeczy ten sam pomysł, a na dowód cytuje Engelsa twierdzącego, że formy rodziny zmieniają się z czasem historycznym. Ale postmodernistyczna wersja Engelsa stworzona przez Wilsona zdaje się nie mieć żadnych zasad – zmiany w „konstruktach” płciowych zachodzą cały czas, ale są losowe, zgodne z tym, kto akurat ma władzę w danym momencie, i pozbawione jakiejkolwiek głębszej logiki lub uzasadnienia. Nie trzeba dodawać, że taka interpretacja jest tak daleka od prawdziwego Marksa i Engelsa, jak to tylko możliwe.

Tragizm

Wszystko to ma tragiczny wpływ na pozostałości marksizmu we współczesnym ruchu rewolucyjnym. Prawie tak samo tragiczne, moim zdaniem, są minimalistyczne, niechlujne próby obrony Engelsa podejmowane przez Sheilę McGregor. W dobrej wierze twierdzi ona, że współczesne dowody wykazują, że ludzkość żyła w „egalitarystycznych społeczeństwach łowiecko‑zbierackich pozbawionych hierarchicznych i opresyjnych stosunków pomiędzy mężczyznami i kobietami (…) do stosunkowo niedawna”. Niestety, McGregor nie przytacza żadnych istotnych argumentów Engelsa na rzecz tej tezy, ani nawet o nich nie wspomina. Miałoby to sens, gdyby chciała jedynie pokazać, że seksizm nie jest uwarunkowany genetycznie – że ludzkie stosunki rodzinne są kulturowo zmienne. Ale, jako marksiści, z pewnością chcielibyśmy zrobić więcej. Sam Engels dążył do odnalezienia w historii naukowych podstaw rewolucyjnego optymizmu komunistów uważających, że zwycięstwo naszej klasy może doprowadzić do „powrotu na wyższym poziomie” społeczeństwa do egalitaryzmu naszej łowiecko‑zbierackiej przeszłości.

Technicznie rzecz biorąc McGregor ma rację, przypominając nam, że „nie ma powrotu do ‚złotej ery’ społeczeństwa łowiecko‑zbierackiego”. Ale co z dialektyką? W poglądach McGregor na historię jest bardzo mało dialektycznego myślenia. Marks umarł, zanim zdążył dokończyć swoje badania antropologiczne, jednakże w słynnym niewysłanym liście do rosyjskiej rewolucjonistki Wiery Zasulicz wyraźnie stwierdzał, że „żywotność społeczności pierwotnych była nieporównywanie większa niż (…) współczesnych społeczeństw kapitalistycznych”, oraz że „nieuchronny kryzys” kapitalizmu doprowadzi do „powrotu współczesnego społeczeństwa do wyższej formy najbardziej archaicznego rodzaju”. Świadomy tego, jak radykalnie musi brzmieć taki argument, Marks podkreślał, że „nie możemy pozwolić sobie na zaniepokojenie słowem ‚archaiczny’”.5

Róża Luksemburg z pewnością nie była „zaniepokojona” żadnymi „archaicznymi” ideami. W swojej ostatniej książce, Einfuhrung in die Nationalökonomie, stwierdzała, że „pierwotny komunizm, z odpowiadającą mu demokracją i społeczną równością [był] (…) kolebką rozwoju społecznego”. Dalej pisała, że „całość współczesnej cywilizacji, z jej prywatną własnością, dominacją klasową, dominacją mężczyzn, obowiązkowym państwem i obowiązkowym małżeństwem [jest] jedynie krótką, przejściową fazą, która, ponieważ powstała z rozkładu pierwotnego społeczeństwa komunistycznego, w przyszłości przeobrazi się w wyższe formy społeczne (…). Społeczeństwo komunistyczne i demokratyczne, nawet w innych, bardziej pierwotnych formach, obejmowało całą długą historię kultury aż do czasów dzisiejszej cywilizacji. W ten sposób szlachetna tradycja starożytności wyciąga rękę do rewolucyjnych aspiracji przyszłości, krąg wiedzy zamyka się harmonijnie, a obecny świat dominacji klasowej i wyzysku (…) staje się jedynie nieistotnym, krótkotrwałym etapem w wielkim kulturowym rozwoju ludzkości”.6

Czytelnicy/czki być może pamiętają artykuł, który napisałem w zeszłym roku na temat Engelsa i jego poglądów dotyczących matrylinearności związków rodzinnych wczesnych ludzi.7 Bez względu na to, czy to prawda, czy nie, dla Engelsa nie była to błahostka: „To odkrycie pierwotnego matriarchalnego gensu [klanu] jako wcześniejszego etapu gensu patriarchalnego cywilizowanych ludów ma takie samo znaczenie dla antropologii, jakie teoria ewolucji Darwina ma dla biologii, a teoria wartości dodanej Marksa dla ekonomii politycznej. Pozwoliło ono [Lewisowi] Morganowi na stworzenie pierwszej historii rodziny, w której, na tyle, na ile pozwalają na to obecnie dostępne materiały, przynajmniej klasyczne etapy rozwoju są określone w ogólnym zarysie. Dla wszystkich oczywiste musi być, że otwiera to nową epokę w rozumieniu historii społeczności pierwotnych. Gens matriarchalny stał się trzpieniem, na którym obraca się cała nauka; od czasu jego odkrycia wiemy już, gdzie szukać i czego szukać w naszych badaniach, oraz jak przedstawiać ich wyniki” (Pochodzenie rodziny).

McGregor nie jest w stanie o tym wspomnieć, prawdopodobnie dlatego, że koncepcja matrylinearnych związków rodzinnych lub kobiecej solidarności mogłaby stworzyć iluzję wyraźnie kobiecych strategii solidarności wczesnych ludzi, niebezpiecznie przypominających „feminizm”. A więc, jeśli to nie kobieca solidarność była podstawą płciowego egalitaryzmu wczesnej ludzkości, to co? Według McGregor był to fakt, że obie płcie robiły pożyteczne rzeczy, oraz to, że to kobiety zachodzą w ciążę i rodzą dzieci – „wyjaśnienia”, które, gdyby były prawdziwe, pozwalałyby oczekiwać wyzwolenia kobiet na całym świecie.

McGregor zauważa, że wśród łowców‑zbieraczy „opieka nad dziećmi jest wspólnym obowiązkiem grupy, nie jedynie biologicznych rodziców”. Ale dlaczego nie opisuje, jak mogło funkcjonować takie wspólne rodzicielstwo? W rzeczywistości wśród obecnie znanych społeczeństw łowiecko‑zbierackich matka szukająca godnej zaufania pomocy do opieki nad dziećmi prawdopodobnie w pierwszej kolejności wybierze swoją własną matkę, babkę swoich dzieci. Należy zauważyć, że taka pomoc jest dostępna jedynie jeśli mieszka się ze swoją matką – to znaczy, jeśli rodzina jest matrylokalna, a nie patrylokalna. I wreszcie, jeśli rodzina jest matrylokalna, nieuchronnie musi to wpłynąć na rozpowszechnienie matrylinearnego (a nie patrylinearnego) dziedziczenia, tak że matki najczęściej mieszkają koło swoich sióstr.

Czy marksiści/stki nie są zainteresowani/e nauką? Czy nie dbają o imponujące zasoby rzetelnych współczesnych badań naukowych na te tematy? Czytelnikom/czkom niniejszego artykułu nie trzeba przypominać głównej tezy Engelsa przedstawionej w Pochodzeniu rodziny, własności prywatnej i państwa. Engels twierdził, że podstawową instytucją wczesnego społeczeństwa ludzkiego nie była rodzina patriarchalna. Twierdził, że kobieta rodziła i wychowywała swoje dzieci z pomocą godnych zaufania członków rodziny, włączając w to jej własną matkę, z którą zazwyczaj mieszkała po swoim ślubie. Dla kobiety matrylokalność (w odróżnieniu od patrylokalności) ma ogromne zalety. Oznacza ona, że w wypadku sporu z mężem kobieta może liczyć na wsparcie swoich sióstr i innych krewnych – w tym kuzynów i braci. Matrylokalność jest dobrym sposobem na zapewnienie jak najlepszej pomocy przy opiece nad dziećmi. Jest również dobrym sposobem na zminimalizowanie ryzyka zgwałcenia.

Engels miał rację

Czytelników/czki Weekly Worker może zainteresować fakt, że Engels, jak się okazuje, miał rację. A dowodów na to dostarcza przerażająca nauka – genetyka. Uczestniczyłem ostatnio w 10. Konferencji Społeczeństw Łowiecko‑Zbierackich (CHAGS) na Uniwersytecie w Liverpoolu i mogę poinformować, że coraz większa liczba badań genetycznych potwierdza, że Engels miał zasadniczo rację.8‑12 Okazuje się, że przez dziesiątki tysięcy lat kobiety w społeczeństwach łowiecko‑zbierackich w Afryce niezmiennie mieszkały po ślubie ze swoimi własnymi matkami, zamiast wyprowadzać się do męża i jego rodziny. Innymi słowy, rozpowszechniony był system matrylokalny, a nie patrylokalny, jak to zazwyczaj jest w przypadku ludów pasterskich i rolniczych.13 A ponieważ rodziny były matrylokalne, dziedziczenie – tak jak twierdził Engels – też było nastawione raczej na matrylinearność.

Oczywiście, Engels czerpał swoje tezy głównie z myśli radykalnego amerykańskiego prawnika, Lewisa Henry’ego Morgana. Teoretycznie możliwie jest, że Morgan nie miał racji. Ale w takim razie dlaczego nie przeprowadzić nowoczesnych badań naukowych i nie wyjaśnić, na jakiej podstawie i konkretnie pod jakimi względami Engels i Morgan się mylili? Na myśl przychodzi mi mnóstwo niedawno opublikowanych prac na ten temat, na przykład tom zatytułowany Early human kinship (Wczesne ludzkie stosunki rodzinne) wydany kilka lat temu przez Królewski Instytut Antropologiczny.14 Wielu/e autorów/ek artykułów zamieszczonych w tym tomie dochodzi do wniosku, że Engels miał rację przynajmniej pod jednym względem – stosunki rodzinne wczesnych ludzi rzeczywiście były matrylinearne. Inna wspaniała książka to Mothers and others (Matki i inni) antropolożki biologicznej Sarah Hrdy, przekonująco przedstawiająca wspólnotową opiekę nad dziećmi jako główne osiągnięcie, które sprawiło, że pod względem emocjonalnym i psychologicznym staliśmy się „ludzcy”, to znaczy samoświadomi, zdolni do postrzegania samych siebie tak, jak widzą nas inni, świadomi moralnie itd.15 Uderzająco podobny argument był istotą myśli Engelsa.

Tak, Engels mylił się w wielu kwestiach. Może nawet było ich sto. Ale taka jest natura nauki. Krytycy Engelsa z SWP nie przyznają jednak, że pod najważniejszym względem miał on 100% racji.

Spostrzeżenia Engelsa na temat solidarności kobiecej – fundamentalnego warunku komunizmu w życiu domowym – dostarczają nam również wskazówek, jak ludzkość mogłaby położyć kres uciskowi kobiet. McGregor całkiem słusznie zauważa, że rozwiązanie problemu zajmowania się domem i ucisku kobiet wymaga „uspołecznienia reprodukcji”. Ale co to konkretnie oznacza? W XX wieku często eksperymentowano z komunalnymi stołówkami i żłobkami – przykładem mogą być izraelskie kibuce. Ale eksperymenty te nie przekształciły całkowicie relacji międzyludzkich. Reprodukcja, czyli produkcja kolejnego pokolenia, najważniejsza forma produkcji w każdym społeczeństwie, wciąż miała drugorzędne znaczenie w porównaniu z produkcją dóbr materialnych na polach i w fabrykach. A według Engelsa zanim powstała „rodzina, własność prywatna i państwo” ludzie stawiali opiekę nad dziećmi na pierwszym miejscu, nie z boku.

I znów, całkiem słusznie, McGregor pisze, że „kobiety muszą odwołać się do swojej zbiorowej siły, jako pracujących ramię w ramię z mężczyznami, aby zniszczyć społeczeństwo, które wykorzystuje i uciska kobiety”. Ale historia przeszłych rewolucji pokazuje, że niejednokrotnie kobiety posuwają się jeszcze dalej. Od kobiet maszerujących na Wersal w czasie Rewolucji Francuskiej po pracownice, które rozpoczęły rewolucję rosyjską w lutym 1917 roku, proletariuszki wielokrotnie robiły więcej, niż tylko stały „ramię w ramię z mężczyznami”: były przywódczyniami w najbardziej kluczowych momentach.16

Oczywiście, wszystkie te idee wymagają dalszego rozważenia i przedyskutowania. Ale jeśli mamy odegrać jakąkolwiek rolę w rewolucyjnych wysiłkach XXI wieku, z pewnością musimy rozpocząć od rozwijania, a nie odrzucania najbardziej radykalnych poglądów tradycji marksistowskiej.

Tłumaczenie Ewa Wlezień

Źródło tekstu

Przypisy:

1. N. Lindisfarne, J. Neale, „What gender does”, International Socialism 139, lipiec 2013.

2. C. Wilson, „Sexuality in pre‑class society: a response to Sheila McGregor”, International Socialism 139, lipiec 2013.

3. S. McGregor, „Marxism and women’s oppression today”, International Socialism 138, kwiecień 2013.

4. http://libcom.org/history/swp-expulsions-discussing-rape-not-first-time

5. Marx/Engels Collected Works (MECW), tom 24, ss. 357, 350.

6. www.jpmarat.de/deutsch/rl/lu05_593.html

7. C. Knight, „Supplement: Early human kinship was matrilineal”, Weekly Worker, 20 wrzesień 2012.

8. C. M. Schlebusch, Genetic variation in Khoisan‑speaking populations from southern Africa, nieopublikowana praca doktorska, Uniwersytet Witwatersrand, 2010.

9. G. Destro‑Bisol et al., „Variation of female and male lineages in sub‑Saharan populations: the importance of sociocultural factors”, Molecular Biology and Evolution 21, ss. 1673‑1682, 2004.

10. M. F. Hammer et al., „Hierarchical patterns of global human Y‑chromosome diversity”, Molecular Biology and Evolution 18, ss. 1189‑1203, 2001.

11. E. T. Wood et al., „Contrasting patterns of Y chromosome and mtDNA variation in Africa: evidence for sex‑biased demographic processes”, European Journal of Human Genetics 13, ss. 867‑876, 2005.

12. P. Verdu et al., „Sociocultural behaviour, sex‑biased admixture and effective population sizes in Central African Pygmies and non‑Pygmies”, artykuł odczytany na Konferencji Społeczeństw Łowiecko‑Zbierackich (Conference on Hunting and Gathering Societies), Liverpool, 25‑28 czerwiec 2013.

13. M. T. Seielstad et al., „Construction of human Y‑chromosomal haplotypes using a new polymorphic A to G transition”, Human Molecular Genetics 3, ss. 2159‑2161, 1994.

14. N. J. Allen, H. Callan, R. Dunbar, W. James (red.), Early human kinship, Oxford 2008.

15. S. B. Hrdy, Mothers and others: the evolutionary origins of mutual understanding, London 2009.

16. Po więcej informacji na temat historii rewolucyjnej patrz: M. Kosman, „Putting revolution back on the agenda”, Weekly Worker, 14 lipiec 2011.

  1. Anna B

    Chyba po raz pierwszy spotykam się na portalu feministycznym z tekstem promującym macierzyństwo jako główną siłę kobiet w walce o równouprawnienie. Z mojej, owszem dość pobieżnej znajomości feminizmu jako nurtu politycznego wynika, że feministki (świadomie?) dążą do równouprawnienia w patriarchalnym świecie na jego zasadach, zamiast uczynić świadome macierzyństwo „prestiżową” ścieżką kariery oczywiście na zupełnie innych zasadach niż odbywa się to obecnie.

Prosimy używać nowych komentarzy

design & theme: www.bazingadesigns.com