Aborcja to obrzydliwość, a falanga jest OK? Zamiast nas zastraszyć, sprowokowaliście tylko fale solidarności

Kochane czy zauważałyście, że ten kraj znowu stanął na głowie? Przeglądałam ostatnio półkę z prasę codzienną. Oglądałam okładki. Na jednej z nich trzy kobiety stały w koszulkach z napisem „Aborcja jest OK”. Pewnie znacie tę okładkę, bo wywołała prawdziwą burzę medialną. Oburzało się na nią wielu celebrytów i autorytetów. Bo według nich mówienie, że „aborcja jest OK” jest społecznie nieakceptowalne. Zastanawiam się, co to właściwie znaczy?

fot. Agata Kubis

Bo wiecie, w tym kiosku było więcej gazet i okładek, żadna z nich nie wywołała takiego oburzenia. Widocznie nie naruszały one naszych polskich norm społecznych. Ale co to znaczy dziś dla nas kobiet? Co to znaczy w kraju, w którym okładki o „Żydowskich obozach śmierci” są wyrazem walki o godność, a mówienie o pozytywnym doświadczeniu aborcji jest okrucieństwem? Co to znaczy, gdy nagłówki o bohaterstwie Burego i Ognia są wyrazem wstawania z kolan, a akcja #metoo jest linczem i samosądem? Gdy znany Profesor zachęca w wywiadzie do zatapiania łodzi z uchodźcami, to jest to obrona naszych wspólnych wartości, a gdy my na łamach prasy domagamy się respektowania naszych praw, to jest to niemoralne i sprzeczne z naszą kulturą?

Pierdolę taką kulturę! Pierdolę kulturę, w której jeśli chcesz przeczytać książkę negującą Holokaust albo promującą czystki etniczne, wystarczy, że wejdziesz do księgarni w centrum miasta, ale gdy chcesz kupić pigułkę „dzień po” musisz szukać jej w atmosferze strachu.

Pierdolę kulturę, która pozwala na to, że po mieście paradują kolesie w koszulkach ze zbrodniarzami wojennymi, a osoba która założy koszulkę pro-choice musi oglądać się przez ramię. Ja sama miałam obawy, czy zakładać taką koszulkę i narażać się na obelgi i zaczepki. Ale potem pomyślałam, że w zasadzie wystarczy być kobietą w patriarchacie, żeby nieustannie być narażoną na opresję. Nieważne, jaką koszulkę, sukienkę czy spodnie założę. Dlatego nie wierzę, że warto się bać, nie chce przeżyć życia przepraszając, gdy ktoś mnie potrąci.

Pierdolę kulturę, która toleruje marsze ku czci tak zwanych żołnierzy wyklętych, a pozwala rozbijać społeczny opór przeciwko temu. Tak jak to było trzy dni temu, kiedy policja usunęła antyfaszystowskie blokady, by chłopcy z ONRu mogli urządzić rekonstrukcje SS i NSZ, spacerując z pochodniami.

Pierdolę ośmiu karków z prewencji, którzy zawinęli z blokady antyfaszystkę i zamknięci z nią w radiowozie proponowali obniżenie mandatu z 500 na 200 zł, jeśli pójdzie z nimi na kawę, a seksistowskie uwagi dorzucili na zachętę.

Pierdolę też sierżanta, który gdy siedziałam na dołku, uraczył mnie zdaniem: „jesteś taka brzydka, że nawet bym cię nie zgwałcił”. Nie była to odpowiedź na pytanie, czy jestem ładna albo czy zechciałby mnie zgwałcić. Ale mówił to w kraju, w którym kobiety są gwałcone również na komendach, a żaden policjant nie ponosi za to odpowiedzialności.

Pierdolę alternatywę, którą nam dajecie: albo będziemy wystarczająco ładne, żeby Pan Komisarz raczył nas zgwałcić, albo tak brzydkie, że będzie nas tylko obrażał. Nie jestem brzydka ani ładna, jestem kurwa wściekła! Pierdolę cały wasz aparat przemocy państwowej, który utrwala relacje władzy, dyskryminację i nierówności.

Pierdolę państwo, które chroni przemoc neofaszystów, gdy nas atakują, a na koniec to nas aresztuje, które strzeże interesów czyścicieli kamienic, a katuje lokatorki i ich obrońców. Mam dość bycia zdaną na waszą łaskę, nie będę was prosić o kompromis ani zabiegać o waszą akceptację. Zastanawiacie się, czemu używam tylu wulgaryzmów? Może brakuje mi chłopa? A może to ten czas w miesiącu? A może BRZYDZI mnie wasza kultura gwałtu?

Dziennikarze, politycy, policjanci i klechy myślą, że mogą nam dyktować warunki, wyznaczać ramy i granice naszej wolności. Mówią, że jeśli będziemy wystarczająco miłe, ciche, potulne, to będzie nam się dobrze żyło. Ale my same wiemy lepiej, co jest dla nas dobre i umiemy o sobie decydować. Wasz zakaz aborcji trwa już 25 lat, w tym czasie państwo próbowało różnych metod opresji, rozpalało nienawiść i doprowadziło wiele z nas do utraty zdrowia lub życia, ale obecny efekt jest taki, że radzimy sobie coraz lepiej. Zamiast nas zastraszyć, sprowokowaliście tylko fale solidarności – rozwijają się sieci samopomocowe, poszerza się świadomość, pęka tabu.

Nasze życie nie poddaje się waszemu prawu. Będziemy robić to, co będziemy chciały, bo na każdego policjanta czy klechę przypadają tysiące kobiet, złączonych wzajemną solidarnością. Wbrew waszym ustawom, wbrew narzuconym granicom i waszej chorej propagandzie, stoimy zjednoczone. Nie zatrzymacie tej siły. Będziemy się organizować, pomagać sobie w aborcji, w dostępie do antykoncepcji awaryjnej, w walce z opresja. Będziemy łamać wasze prawo i obalać wasze rządy!”

Przemówienie Julii podczas Manify Warszawskiej 2018.

design & theme: www.bazingadesigns.com