Broniarczyk: 24 lata temu wprowadzono w Polsce zakaz aborcji
Natalia Broniarczyk
24 lata temu, czyli 7 stycznia 1993 roku, wprowadzono zakaz aborcji w Polsce. Zakaz zwany kompromisem lub też ustawą o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Do 7 stycznia 1993 roku w Polsce obowiązywała ustawa z dnia 27 kwietnia 1956 roku o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, która dopuszczała możliwość aborcji, gdy za przerwaniem ciąży przemawiały wskazania lekarskie dotyczące zdrowia płodu lub kobiety ciężarnej; gdy zachodziło uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku przestępstwa; oraz ze względu na trudne warunki życiowe kobiety w ciąży.
Pierwsze dyskusje na temat zmiany tego prawa na bardziej restrykcyjne podjęto tuż po transformacji ustrojowej. Towarzyszyły temu liczne badania sondażowe. W maju 1989 roku Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło badanie, w którym pytano respondentów i respondentki o opinie na temat tego, w jaki sposób powinno być uregulowane przerwanie ciąży. 20% ankietowanych opowiedziało się za całkowitym zakazem aborcji, 25% osób poddanych badaniu było za możliwością aborcji bez ograniczeń. W tym samym badaniu CBOS pytał o to, jak respondenci i respondentki głosowaliby w potencjalnym referendum dotyczącym aborcji. Ponad połowa ankietowanych głosowałaby za aborcją bez ograniczeń. W ciągu czterech następnych lat badanie było kilkakrotnie powtarzane. Wtedy też powstała pierwsza w Polsce organizacja pozarządowa zajmująca się prawami reprodukcyjnymi – Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. W 1992 roku Barbara Labuda oraz Zbigniew Bujak zorganizowali inicjatywę, w którą zaangażowało się wiele osób i organizacji społecznych, znaną pod nazwą Komitetów Bujaka.
Była to reakcja na zapisy proponowane w projekcie ustawy zakazującej aborcji, który został złożony do Sejmu. Celem Komitetów było zebranie podpisów na rzecz przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum w sprawie karalności kobiet za nielegalne przerwanie ciąży, co stanowiło jeden z proponowanych w projekcie ustawy zapisów. Komitety Labudy i Bujaka zamieniły się w ogólnopolski ruch na rzecz referendum, w którym aktywnie brali udział zarówno politycy i polityczki, działacze i działaczki społeczne, jak i wiele osób, których codzienna praca lub działalność społeczna nie były związane z kwestią prawa do aborcji. Zebrano między 1 300 000 a 1 700 000 podpisów. Mimo spełnienia ustawowych warunków, Sejm odrzucił wniosek o przeprowadzenie referendum, a ustawę uchwalono. 30 sierpnia 1996 roku Sejm znowelizował ustawę, łagodząc ją poprzez dodanie przesłanki trudnej sytuacji osobistej kobiety jako dopuszczającej legalne przerwanie ciąży. Trybunał Konstytucyjny w pełnym dwunastoosobowym składzie – przy trzech zdaniach odrębnych – w Orzeczeniu z 27 maja 1997 r. orzekł o niezgodności przepisu wprowadzającego tę przesłankę z przepisami konstytucyjnymi obowiązującymi na mocy tzw. Małej Konstytucji z 1992 roku. Prezesem Trybunału Konstytucyjnego był wówczas prof. Zoll. Po tym orzeczeniu zaangażowanie społeczne w ruch na rzecz liberalizacji prawa do przerywania ciąży stopniowo malało.
W grudniu 1999 roku w prasie pojawiła się informacja o najściu policji na gabinet ginekologiczny w Lublińcu. Według informacji zawartych w artykule, na podstawie anonimowego donosu o rzekomej aborcji policja wtargnęła do gabinetu lekarskiego, skąd wyciągnęła kobietę i przewiozła na przymusowe badania ginekologiczne. Informacja o tym wydarzeniu była impulsem do powstania feministycznego kolektywu Porozumienie Kobiet Ósmego Marca, który zorganizował serię manifestacji oraz przygotował i rozesłał list protestacyjny w tej sprawie.
Od tego wydarzenia w okolicy 8 marca każdego roku odbywają się feministyczne marsze zwane Manifami. 4 lutego 2002 roku Porozumienie Kobiet Ósmego Marca we współpracy z Ośrodkiem Informacji Środowisk Kobiecych przygotowały List Stu Kobiet, który został skierowany do Parlamentu Europejskiego.
W liście znane kobiety nauki, kultury, sztuki, biznesu i polityki domagały się demokratycznej debaty na temat sytuacji kobiet w Polsce. Sygnatariuszki listu wyrażały zaniepokojenie tym, że „(…) doszło do swoistego porozumienia między Kościołem katolickim a rządem w kwestii przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Kościół mianowicie będzie popierał integrację z Europą w zamian za rezygnację rządu z dyskusji nad nowelizacją ustawy antyaborcyjnej. Polskie prawo dotyczące możliwości przerwania ciąży jest – obok Irlandii i Malty – najbardziej restrykcyjne w Europie. Przy czym w dziedzinie aborcji praktyka jest jeszcze surowsza niż ustawa, gdyż lekarze w szpitalach – powołując się na klauzulę sumienia – odmawiają nawet wykonywania zabiegów przewidzianych w obowiązującej ustawie”. List ten został odczytany podczas warszawskiej Manify, która 8 marca 2002 roku odbyła się pod hasłem „Moje życie, mój wybór. Trzy razy Tak. Tak dla edukacji seksualnej. Tak dla antykoncepcji. Tak dla prawa do aborcji”. Tak na nowo się rodził ruch społeczny skupiony wokół prawa do aborcji.
Temat aborcji w dyskursie publicznym pojawiał się przy okazji corocznych Manif lub innych projektów i wydarzeń organizowanych przez szeroko pojęty ruch feministyczny. W czerwcu 2003 roku temat prawa do przerywania ciąży pojawił się w sposób wyraźny w debacie publicznej w związku z akcją społeczną polegającą na sprowadzeniu do polskiego portu we Władysławowie statku „Langenort”, należącego do holenderskiej organizacji Kobiety na Falach (Women on Waves).
Polskie aktywistki i działaczki na rzecz liberalizacji prawa aborcyjnego były również zaangażowane w przeprowadzenie tej akcji. Na statku mieściła się poradnia świadomego macierzyństwa oraz gabinet lekarski. Ciążę przerywano metodą farmakologiczną, podając kobiecie tabletki poronne. Wzbudził ogromne zainteresowanie społeczne – zarówno zwolenników_czek, jak i przeciwników_czek prawa do przerywania ciąży. Obecność holenderskiego statku sprawiła, że po dłuższej przerwie w mediach na nowo rozpoczęła się dyskusja o prawie do aborcji, ale jak to z tematem aborcji bywało – na chwilę, do 2007 roku. Wtedy Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał orzeczenie, w którym nakazał Polsce wypłacenie Alicji Tysiąc 25 tys. euro zadośćuczynienia. Lekarze_rki w tym prof. Romuald Dębski (warto mu to pamiętać) uznali, że przypadek Alicji (zagrożenie utraty wzroku spowodowane ciążą) nie upoważnia do wykonania legalnej aborcji ze względów zdrowotnych. Alicja nie miała wyboru, urodziła, jej wzrok się znacznie pogorszył, a sprawa trafiła do Strasburga. Trybunał w orzeczeniu zaznaczył, że w Polsce brakuje jednoznacznych procedur dotyczących legalnego przerwania ciąży. W wyroku podkreślono również, że karanie lekarzy i lekarek za przeprowadzanie aborcji prowadzi do sytuacji, w której mogą się oni obawiać wykonywania zabiegów tych zgodnych z obowiązującym prawem.
To była pierwsza tego typu sprawa, Alicja Tysiąc jako pierwsza wystąpiła pod pełnym imieniem i nazwiskiem, co poskutkowało wieloma szykanami i prześladowaniami. Pisała do niej m.in. Małgorzata Terlikowska, a Romuald Dębski do dziś twierdzi, że postąpiłby tak samo. Zdarzyło mu się również powiedzieć: „uratowałem dziecko Alicji Tysiąc”. Tego typu spraw jest więcej, ale żadna osoba po Alicji nie zdecydowała się upublicznić danych.
W 2007 roku zdarzyło się coś jeszcze. Marek Jurek, marszałek sejmu z ramienia PiS wspólnie z posłami i posłankami Ligi Polskich Rodzin postanowił wprowadzić zapis o ochronie płodu ludzkiego do Konstytucji. Wprowadzenie takiego zapisu prowadziłoby do zaostrzenia ustawy z 1993 roku. To sprawiło, że o aborcji znowu zrobiło się względnie głośno. Pod sejmem protestowały działaczki feministyczne, a tzw. kobiety mediów spotkały się Marią Kaczyńską. Spotkanie zaowocowało apelem o nie zaostrzanie ustawy do parlamentarzystów i parlamentarzystek. Apel podpisały między innymi Maria Kaczyńska, Monika Olejnik, Grażyna Torbicka czy Maria Czubaszek. Marek Jurek i Liga Polskich Rodzin pozostawali nieugięci. Projekt wprowadzenia zmian w Konstytucji przepadł w głosowaniu, a Marek Jurek odszedł z partii. To wtedy właśnie prezydentowa Maria Kaczyńska za obronę ustawy z 1993 roku została nazwana przez Rydzyka „czarownicą, która powinna się poddać eutanazji”. Rydzyk nie przeprosił, Marek Jurek do partii nie wrócił, temat aborcji z mediów znowu zniknął, by powrócić na chwilę po 4 latach przy okazji komitetu ustawodawczego „Tak dla kobiet”. Komitet ten od sierpnia do października 2011 roku zbierał podpisy pod projektem ustawy o świadomym rodzicielstwie i innych prawach reprodukcyjnych. Niestety bez sukcesów.
Po 2011 roku o aborcji mówiło się w mediach incydentalnie. Temat wracał przy okazji wydania „Dużej książki o aborcji” Katarzyny Bratkowskiej i Kazimiery Szczuki, czy słynnej, bożonarodzeniowej aborcyjnej deklaracji w mediach tej samej Katarzyny Bratkowskiej. Potem było już tylko gorzej i gorzej. O aborcji w zasadzie nie mówiono wcale, a jeśli mówiono, to rozmawiał o niej np. Tomasz Lis z Tomaszem Terlikowskim albo Jacek Żalek czy Jarosław Gowin opowiadali o krzyku zarodków. Stąd też wzięło się hasło, które powraca w formie patykowca na każdej warszawskiej Manifie: „Słyszysz krzyki blastocysty, prędko idź do egzorcysty”. Aborcja na ulicy była dostrzegalna przy okazji Manif, np. w 2014 roku poznańska Manifa przeszła pod hasłem „Dość (re)produkcji opresji”. Organizatorki w komunikatach zapraszających na poznańską Manifę podkreślały, że „Od wprowadzenia w 1993 roku ustawy antyaborcyjnej rozpoczął się w Polsce proces przymusowego rodzenia”.
Poza Manifami o aborcji mówiono na konferencjach czy spotkaniach feministycznych. Rozmowy toczyły się w skromnym gronie najczęściej wokół języka, strategii, podziemia. To samo grono kilkudziesięciu osób spotykało się jesienią pod, by zaprotestować przeciwko kolejnym projektom „Stop aborcji”. W 2015 roku w październiku jedną z najostrzejszych ustaw antyaborcyjnych w Europie zajął się polski Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że konieczność wskazania innego lekarza przy powoływaniu się na klauzulę sumienia jest niezgodne z konstytucją. Tym orzeczeniem TK potwierdziło, że głównym celem polskiej ustawy antyaborcyjnej jej skazywanie osoby chcącej przerwać ciążę na samotność. Wówczas Prezesem Trybunału był niedawno odchodzący w chwale na kodowych demonstracjach prof. Rzepliński. Przez ostatnie 24 lata o aborcji mówiło się i dużo i mało. Robiono sporo, by o niej mówić więcej, by zliberalizować prawo, ale niestety, podejmowano też działania, by je zaostrzyć. Badano społeczne postawy wokół tematu przerywania ciąży, raz na jakiś czas można było zobaczyć w telewizji reportaże o kobietach, które zdecydowały się przerwać ciążę za granicą czy o takich, które było stać na aborcję w prywatnym gabinecie.
Minęły 24 lata roku. Co wiemy na pewno? Wiemy, że co 4 kobieta (a może nawet co 3) przynajmniej raz przerwała ciążę w Polsce. Wiemy, że lekarze i lekarki boją się w państwowych szpitalach przerywać ciąże i że masowo nadużywana jest klauzula sumienia. Wiemy, że rośnie poparcie dla liberalizacji przepisów. Wiemy, że aborcja w Polsce to luksus. Wiemy, że na Słowacji, tuż przy granicy działają kliniki, w których można przerwać ciążę za około 1800 zł. Wiemy o doktorze Rudzińskim, który w Prenzlau przerywa ciąże swoim rodaczkom. Wiemy o działającej w Niemczech Cioci Basi, o Kobietach w Sieci, o aborcji farmakologicznej, np. przy pomocy zestawu z Women Help Women. Wiem też, że mało kto opowiada o aborcji z taką charyzmą jak Ewa Dąbrowska-Szulc.
Niestety wiele rzeczy przez ostatnie 24 lata zdołano nam też wmówić, na przykład takich jak syndrom poaborcyjny, aborcję jako dramat czy chętnie powtarzane przez większość polityczek i polityków kłamstwo o społecznym poparciu dla „trudno wypracowanego kompromisu”.
Przyszedł 2016 rok. Najnowszą aborcyjną historię znamy ale mimo to ją pokrótce przypomnę:
• marzec 2016 warszawska manifa pod hasłem „Aborcja w obronie życia”
• kwiecień 2016 demonstracje Porozumienia Odzyskać Wybór,
• powstanie grupy Dziewuchy Dziewuchom, powołanie komitetu „Ratujmy Kobiety”
• wrzesień 2016 odrzucenie projektu „Ratujmy Kobiety”
• październik 2016 Strajk Kobiet, aborcyjny coming out Natalii Przybysz
Co dalej?
Korekta: Michalina Pągowska