Żurek: Weganizm jest kwestią feministyczną

Weganizm nie jest dietą czy listą zakupów. Jest etyczną filozofią, która odrzuca status zwierząt jako towaru. Jest filozofią wdrażaną w życie na tyle, na ile to możliwe. I nie jest tylko dla uprzywilejowanych. Wiele osób, mimo strukturalnej opresji czy ubóstwa, wprowadza wegańskie idee w życie, choć w różnym stopniu. Weganizm postrzega zwierzęta jako istoty, które doświadczają bólu, przyjemności i wielu innych emocji. I tym właśnie różni się od kultury patriarchalnej, która, jako że nie uważa zwierząt za niezależne istoty, każe im znosić często prawnie usankcjonowaną i niestety rzadko kwestionowaną przemoc.

Feminizm działający na rzecz wyzwolenia kobiet, który chce demontażu patriarchatu, czyli opresyjnego systemu, stawiającego na szczycie białego mężczyznę i postrzegającego wszystkich innych ludzi oraz zwierzęta jako podrzędne, nie powinien odwracać głowy od weganizmu. Historycznie kobiety, ludzie o innym niż biały kolorze skóry oraz zwierzęta uważane były za mniej inteligentne, mniej racjonalne niż mężczyźni, co pozwalało na ich uprzedmiotowienie, kontrolę i eksploatację. Kobiety są nadal regularnie sprowadzane do seksualnych rekwizytów, służących zadowoleniu mężczyzn, czy to w reklamach, czy w „męskich” rozmowach, lub nazywane zwierzęcymi określeniami mającymi na celu umniejszenie ich statusu.

Głupia gęś, gruba kobyła, chuda jak szkapa, kura domowa, podła suka, wredna małpa, chciwa żmija, bezmyślna jak baran, uparta jak osioł, brudna świnia. Która z nas nie słyszała tych czy podobnych określeń? Patriarchalne aspekty nie-wegańskiej kultury są wyraźnie widoczne w sposobie animalizowania kobiet i feminizowania zwierząt: patrz choćby króliczki playboya, które uzwierzęcają kobiety i seksualizują zwierzęta.

W przemysłowej hodowli zwierzęta są dzielone na płcie, co determinuje dalsze ich losy, a zdolność samic do rozmnażania definiuje sposób, w jaki ich ciała będą kontrolowane, eksploatowane i torturowane, póki nie zostaną uznane za nieproduktywne i wysłane do rzeźni. Krowy czy świnie, które mocno przywiązują się do potomstwa i odczuwają cierpienie po jego utracie, są stale zapładniane, a młode zabiera się im krótko po porodzie. Kury są hodowane tak, by nieustannie znosiły jajka, a każde zniesienie sprawia im ból i pogarsza ich stan zdrowia podobnie, jak poród ssakom. Przykładów można przytoczyć wiele, nie tylko dotyczących przemysłowych hodowli, kiedy zacznie się bowiem zauważać takie sprawy, niemożliwe jest niedostrzeganie, że antyfeminizm, rasizm, homofobia, gatunkowizm i inne formy opresji są ze sobą powiązane.

Pokrewnym, choć nieco innym przykładem, który łączy feminizm i weganizm, jest korelacja między przemocą wobec ludzi i wobec zwierząt. Liczne badania m.in. w stanach zjednoczonych wykazały, że w miastach, w których znajdują się rzeźnie, zatrudniające znaczną część mieszkańców, wskaźnik przemocy w rodzinie i brutalnych przestępstw, w tym morderstw i gwałtów, jest wyższy.

Związek między przemocą wobec kobiet i dzieci a przemocą wobec zwierząt jest wyraźną wskazówką, że patriarchat szkodzi tym, których uprzedmiotawia. Te powiązania pokazują, że problemy z okrucieństwem wobec zwierząt, są problemami ludzkimi i feministki, które chcą zdemontować opresyjny, kapitalistyczny system patriarchalny, powinny uwzględnić zwierzęta i walkę o ich prawa w swoich działaniach.

Karolina Żurek, PK8M


Tekst znajduje się w tegorocznej Gazecie Manifowej.

design & theme: www.bazingadesigns.com