Prof. Monika Płatek: Władzy się nie tyka

Nie podoba mi się zasłanianie twarzy na burdach urządzanych pod pretekstem obchodów dnia Niepodległości! Jestem przeciwna zakazom zasłaniania twarzy, ale nie dlatego, że przemawia przeze mnie chorobliwy legalizm.

monikaplatek
Jestem przeciwna wprowadzaniu zakazów typu zakrywanie twarzy czy noszenie 11 listopada plecaków czy dużych toreb [propozycja Prezydenta] z czterech powodów:

1. Po pierwsze, takie zakazy odwracają uwagę od źródła problemu. Źródłem problemu jest odradzający się pod pretekstem patriotyzmu faszyzm; i czas nazwać to po imieniu i ukręcić łeb hydrze u nasady, a nie skubać jej nieśmiało ogonek licząc, że to załatwi problem.

2. Po drugie, zakazy wprowadzone pod wpływem wydarzeń sprzed dwóch lat nie zadziałały – burdy ponownie miały miejsce; natomiast wprowadzone zakazy skutecznie ograniczyły prawo do pokojowych zgromadzeń – podstawy demokratycznego państwa; pozwoliliśmy więc, aby grupa chuliganów skutecznie popsuła nam dobre obyczaje i osłabiła otwarte państwo prawa.

3. Po trzecie. Taki zakaz niesie za sobą krzykliwą informację: nie umiemy sobie poradzić, nie umiemy zidentyfikować ludzi, których twarze są zamaskowane.
Mam nikłą wiedzę kryminalistyczną; policjanci mają dużo lepszą. Ja wiem, że można skutecznie zidentyfikować człowieka po kilkunastu cechach – twarz jest tylko jedną z nich. Skoro ja to wiem, policjanci też to wiedzą. Jeśli nie będziemy liczyć na ich wiedzę, skuteczność i sprawność – nie będą profesjonalni i ograniczą się do bronienia samych siebie. Stracimy na tym wszyscy.

4. Ochrona jedynie władzy i szybkie skuteczne wyroki, gdy obrażony został policjant, a jednocześnie wyroki dla zwykłych ludzi, którzy stosowali obronę konieczną, grozi podkopaniem państwa prawa przez tych, którzy mają szczególny obowiązek stać na jego straży i razem z nami go utrwalać.

Co ma wspólnego dyskutowany zakaz zasłaniania twarzy na burdach urządzanych pod pretekstem obchodów Dnia Zwycięstwa z decyzją koszalińskiego sądu pierwszej instancji, skazującą człowieka na 10 lat pozbawienia wolności za zabójstwo w obronie własnej?

Wyjaśniam. Jest związek między pozornie oddalonymi od siebie sprawami i nie chodzi o to, że jeden z kołobrzeskich napastników miał zasłoniętą twarz, a postuluje się zakazać zasłaniania twarzy tylko w przestrzeni publicznej. Tym, którzy napadają ludzi w domach, zostawia się prawo do działania incognito [dzięki masce mogą lepiej straszyć i przerażać].

Związek między tymi sprawami widzę na poziomie wrażliwości. Różnym w tym, kto i jak jest chroniony, a komu i dlaczego ochrony się odmawia. Zmieniamy prawo tak, by władzy było dogodniej, by mogła ograniczać obywateli i stosować wobec nich przemoc. I jednocześnie dajemy zwykłemu Kowalskiemu w kość, gdy próbując się obronić, odważa się sięgnąć po przemoc.

Nawsadzasz policjantowi – wyrok pozbawienia wolności będzie surowy i szybki. Władzy się nie tyka. I jest OK, gdy to równocześnie oznacza ochronę zwykłych obywateli. Mam nadzieję, że to wciąż możliwe, ale w tym celu trzeba dostrzec niebezpieczne trendy. Jednym z nich jest specstawa, drugim wyrok w sprawie kołobrzeskiej.

Specustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, zapoczątkowana przez posła Gowina i właśnie przegłosowana przez Sejm i Senat przewiduje, że w tym swoistym „ośrodku terapeutycznym”, osoby (wskutek zastosowania wobec nich przymusu bezpośredniego) mogą zostać zranione, ich ciała uszkodzone, a oni sami również zabici. Wtedy funkcjonariusz, który uwięzionego zabił, otrzymuje „pomoc psychologiczną, a także pomoc prawną” [art.43 ust 3 tej ustawy. Sejmowy druk 1818].

Dla funkcjonariusza, który zabił, będzie psycholog i prawnik; dla napadniętego obywatela, który się bronił, jest 10 lat za kratami!

Czy tak potraktowalibyśmy policjanta, który broniąc się przed bezprawnym atakiem, zabiłby? Nie! I słusznie. Kowalskiemu w takiej sytuacji dajemy 10 lat? Co o tym sądzić?

Prof. Monika Płatek

Ilustracja: Zuzanna Janisiewicz

design & theme: www.bazingadesigns.com