Samborska: Bridenapping znaczy ślub

Aleksandra Samborska
Korekta: Martyna Góra

Z honorem trzeba się obnosić i obchodzić delikatnie. W grę wchodzi jego drapieżna obrona lub bezpowrotna utrata. Jednak wachlarz honorowych zachowań maluje się w innych odcieniach dla mężczyzn i dla kobiet.

ilustraaa (1)Ilustracja: Monika Stolarska

W zasadzie,  w wypadku tych drugich, bardziej odpowiednim terminem jest szacunek. W Gruzji kobieta podlega ciągłej kontroli otoczenia. Powodzenie w osiągnięciu pierwszego ważnego życiowego celu – zamążpójścia –  może sobie zapewnić nienaganną konduitą i nienaruszoną błoną dziewiczą. Przed dziewczynami, które mają już za sobą inicjację seksualną, otworzyły się obecnie nowe możliwości. Klinika chirurgii plastycznej to czyściec, w którym można odzyskać utraconą niewinność.

W proceder przywracania błony dziewiczej nierzadko zaangażowanych jest obu małżonków. Spektakl małżeńskiej defloracji urządzany jest wyłącznie dla rodziców państwa młodych, drżących w obawie przed społecznym ostracyzmem związanym z przedmałżeńską aktywnością seksualną córki. Syna z podobnej „działalności” nikt nie rozlicza. Taki happy end zdarza się, gdy małżeństwo jest aktem dobrej woli obu stron. Bywa jednak, że oświadczyny chłopaka zostają odrzucone lub inne przesłanki wskazują na to, że dziewczyna nie jest zainteresowana. To z kolei odbija się na dobrym samopoczuciu odrzuconego, dla którego nieprzyjęcie matrymonialnej propozycji to plama na honorze. Jest sposób żeby ją zmazać.

System społecznej kontroli nie dopuszcza seksu przedmałżeńskiego, ale nie ma problemu z porwaniami dziewcząt, które tym samym  zmuszane są do rychłego zamążpójścia. Młoda kobieta, wyrwana na parę godzin spod kurateli rodziców i sąsiadów lub, co gorsza, spędzająca noc poza domem bez wyraźnej przyczyny, jest automatycznie pozbawiana swojej jedynej karty przetargowej w grze o mariaż – nienaruszonej błony dziewiczej. Nie ma innego wyjścia i najczęściej godzi się na ceremonię, tym samym płaszcz hańby nie okrywa już wzgardzonego chłopaka. Kosztowało go to trochę wysiłku: musiał zorganizować transport, miejsce pobytu porwanej oraz obstawę złożoną z najbliższych przyjaciół lub męskich członków rodziny, ale w tym wypadku ryzyko jest opłacalne.

Maria została porwana dwa razy. Po części tłumaczy to popularnością zjawiska w latach 90. (dopiero prezydent Saakaszwili podjął małe kroki w celu przeciwdziałające zmuszaniu dziewczyn do ślubów). Pierwszego porwania dokonał chłopak, którego wcześniej nie znała. Osoba, z którą wówczas się spotykała nie poradziła sobie z presją społeczną i na zawsze zniknęła z życia Marii. Drugie porwanie zaowocowało mężem i trójką dzieci. Po dekadzie od wydarzenia, kobieta układa w głowie plan ucieczki z miasta i odbiera po kilkanaście telefonów dziennie od zazdrosnego i niewiernego męża, któremu to na zmianę zamyka drzwi przed nosem, to  i wręcza klucze do nowego zamku. W wolnym czasie marzy o stabilnym związku z kolegą z pracy. Problem w tym, że jego matka nigdy nie zgodziłaby się na synową po rozwodzie.

Walka o męski honor i strach przed utratą własnego, doświadczyły Tamarę jeszcze dotkliwiej. Została porwana w 2008 w wieku 16 lat. Zaskakuje zarówno czas, jak i miejsce porwania. Batumi, czarnomorski zrusycyzowany kurort, jest wraz z Tbilisi najbardziej kosmopolitycznym z gruzińskich miast. Porywacz, znany jedynie z widzenia, wywiózł dziewczynę w głąb Adżarii. Nie pozostało jej nic innego, jak telefon do rodziców i deklaracja miłości do człowieka, z którym rozmawiała pierwszy raz w życiu. Rodzina nadmieniła coś o powrocie do domu, ale nie powiadomiła policji. Ostatecznym argumentem, który nie pozostawił Tamarze wyboru, była groźba wyrządzenia krzywdy jej młodszemu bratu. Sprawa była przesądzona. Niedługo po ślubie, po raz pierwszy doświadcza przemocy fizycznej ze strony męża. Później, najczęściej po alkoholu, staje się to normą. W wyniku pobicia traci dziecko w siódmym miesiącu ciąży oraz wiarę w Boga. 

W przypadku Marii i Tamary środki formalne zawodzą. Policja nie podejmuje interwencji, jeśli przemoc ma charakter „jedynie” psychicznego znęcania się nad ofiarą. Maria, starsza z kobiet, ma niewielkie pole manewru w walce o własną godność. Z hipoteką męża, który oficjalnie nie wykazuje żadnych zarobków (ale korzysta ze wspólnej lodówki i telewizora) oraz z trójką dzieci nie zmieni swojego życia z dnia na dzień. Organizacje antyprzemocowe nie docierają do kobiet, które nie mają czasu zadbać o własne zdrowie, nie mówiąc już o wizycie w stolicy, gdzie mieści się najbliższy NGOs. Mąż, w obawie przed domową rebelią, dosłownie odciął Marię od świata – kabel łączący komputer z telefonem – relikt czasów hot spotów – leży przepołowiony na dywanie.

Zdecydowanie więcej szczęścia miała Tamara. Ona najlepiej zdaje sobie sprawę z mechanizmów działania konglomeratu tradycji, władzy i Kościoła, który ma niemały wpływ na gruzińską obyczajowość. U niej bunt przeszedł ze sfery marzeń w przestrzeń działania. Zdystansowana do przeszłości, jeszcze przed pełnoletnością zamknęła w swoim życiu rozdział, z którym często nie radzą sobie nawet dużo starsze kobiety. Dziś studiuje na stołecznym uniwersytecie i pracuje dorywczo. Jest aktywną działaczką na rzecz raczkującego dopiero w Gruzji ruchu LGBTQ. Nie marzy już o ślubie i macierzyństwie. W pełni świadoma konsekwencji swojego wyboru, zdecydowała się zamieszkać z chłopakiem –  bez ślubu, w konkubinacie, na kocią łapę. „Tak, jestem dziwką” – deklaruje z malującą się na twarzy mieszanką rozbawienia i złości.

Przemoc rodzi przemoc, a ta, której źródło leży w tradycji, to znaczy nie ma bezpośredniego sprawcy, jest najsilniejsza. Działania wbrew woli drugiej strony są jak najbardziej godne potępienia. Jednak gruzińska rzeczywistość jest dużo bardziej złożona. Chłopcy, którym seksualnie pozwala się na dużo więcej niż dziewczynkom, są poddawani innego rodzaju naciskom. Oczekiwania, z którymi muszą się mierzyć w dorosłym życiu są diametralnie inne od wymagań względem kobiet, ale wciąż pozostają nieosiągalne w realiach współczesnej Gruzji. Dorastający chłopcy, pozbawieni perspektyw na utrzymanie rodziny, znajdują inne pole walki o potwierdzenie własnej męskości. Jest to rywalizacja o lepszą pannę młodą, której młody mężczyzna, w warunkach odbiegających od przemocy, miałby niewiele do zaoferowania.

Pozostaje jeszcze kwestia panicznego lęku przed zmianami, które zainicjował Saakaszwili po Rewolucji Róż w 2003 roku. Powrót do tradycji porwań nastąpił na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Prezydent elekt zapowiedział walkę z przeżytkami tradycji i otwarcie kraju na Zachód. Wówczas, eurosceptyczni Gruzini wypowiedzieli  wojnę zgniliźnie obyczajowej płynącej z Europy i niosącej ze sobą zagładę rodziny (homofobia w Gruzji oscyluje na poziomie deklaracji wiary). Opowiedzenie się po stronie „azjatyckich” wartości związanych z szacunkiem, a nie „europejskiej” romantycznej miłości, pozwala lepiej poradzić sobie z porażką systemu, w którym nie ma miejsca na Inność.     

Tradycja nie nadąża jednak za zmianami pokoleniowymi. Młodzi potrafią ją twórczo wykorzystać. Zdarza się, że to rodzice nie godzą się na związek zakochanych. Wówczas para sama aranżuje porwanie, dzięki któremu dziewczyna unika odpowiedzialności za przeciwstawienie się woli rodziców. Stawką jest całkowita utrata kontaktu z synem lub córką i nieprzychylność otoczenia. Rodzicom nie pozostaje więc nic innego, jak zaakceptowanie potencjalnie skonsumowanego związku.

Matka Tamary wie, że ta dzieli mieszkanie z chłopakiem. W trosce o dobre samopoczucie ojca, nie wspominają mu o tym. Kobieta nie pochwala wyboru córki, ale sama nie ma na nią żadnego wpływu. Utraciła go w momencie, w którym szesnastolatka została siłą wepchnięta do samochodu pędzącego w stronę górzystej, adżarskiej wioski. 

design & theme: www.bazingadesigns.com