dr Ewa Majewska: Przeciw symetrii

Bo miała na Facebooku embriona, czyli o mowie nienawiści, pomówieniach i uproszczeniach Dominiki Wielowieyskiej wobec Katarzyny Bratkowskiej, z oburzeniem w tle. 

Web

Zawsze opowiadałam się przeciwko liberalnej logice „symetrii radykalizmów”. Jej najpopularniejsze przejawy widzimy co roku w okolicach 8 marca i 11 listopada. „5000 feministek i 50 wszechpolaków demonstrowało dziś na ulicach Warszawy”, „nacjonaliści zdemolowali centrum miasta, aresztowano 80 przedstawicieli antify” – to moje ulubione przykłady tej logiki, komiczne w swojej bezbronności wobec realiów, które w oczywisty sposób przerastają tych, którzy próbują takimi zdaniami opisywać złożone protesty społeczne. Ten komizm okazuje się szczególnie bolesny, gdy taka symetria zastosowana zostaje do zestawienia pojedynczych osób reprezentujących środowiska radykalne – tak właśnie stało się w artykule Dominiki Wielowieyskiej zgrabnie zatytułowanym „Bratkowską mierzi, że ludzie mają dzieci. Więc postanowiła na to wszystko napluć” opublikowanym w Gazecie Wyborczej 23 grudnia. Osobiście uważam, że Bratkowska powinna Wielowieyską za ten tekst pozwać – jest to czystej wody pomówienie, możliwe między innymi dzięki chybionej logice zestawiania skrajności. 

Przede wszystkim – Bratkowska nigdzie nie twierdzi, że zamierza na kogokolwiek czy na cokolwiek napluć. Jest zgoła przeciwnie – Bratkowska nigdzie nic o pluciu nie mówi. Po drugie – Bratkowska nie wypowiada się publicznie (prywatnie też nie) na temat mienia dzieci, więc w szczególności – nie mówi, że ją mierzi ich posiadanie. Antoni Słonimski powiedział po wybudowaniu Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie „małe, ale gustowne”. Ja o artykule Wielowieyskiej myślę wg podobnego klucza, „małe, i nowatorskie w zakresie rzetelności”. W tekście publicystycznym zamieszczonym w poczytnej codziennej gazecie, taka nadinterpretacja jest już pomówieniem. Ale po kolei.

Wielowieyska pomstuje, że Bratkowska szydzi z nienarodzonych na swojej stronie w Facebooku. Zajrzałam – Bratkowska o embrionach czy zygotach nie pisze, na jej stronie znajduje się rysunek przedstawiający zygoty ludzkie i rybie, umieszczony tam przez jednego z jej znajomych, i dostępny również dla znajomych – Bratkowskiej oraz autora wpisu. Rysunek ten nie jest szyderstwem ani pluciem – przedstawia zygoty, ludzkie i rybie, faktycznie do siebie podobne, i osoba, która doszuka się w tym szyderstwa, dokonuje nadinterpretacji. Taki rysunek mógłby się znaleźć w książce do biologii. W tekście publicystycznym zamieszczonym w poczytnej codziennej gazecie, taka nadinterpretacja jest już pomówieniem.

Dominika Wielowieyska powinna moim zdaniem odrobić pracę domową i sprawdzić nie tylko, co znajduje się na „wallu” profilu Katarzyny Bratkowskiej na Facebooku, ale również nauczyć się o tym, jak działają takie portale. Przede wszystkim – można mieć profil publiczny i prywatny (Bratkowska ma prywatny, dostępny dla ograniczonej liczby osób). Po drugie – nie wolno za to, co wieszają na czyimś profilu inne osoby czynić odpowiedzialnymi osób, do których należy dany profil. Po ente – nie wolno rysunku satyrycznego lub w ogóle quizu automatycznie opisywać jako szyderstwa z przekonań religijnych reszty rodaków. W tekście publicystycznym zamieszczonym w poczytnej codziennej gazecie, taka nadinterpretacja jest już pomówieniem.

Wielowieyska nie należy do „znajomych” Katarzyny Bratkowskiej na Facebooku, najprawdopodobniej nie widziała więc w ogóle jej „walla” i wypowiada się z głowy, nie na podstawie obserwacji, o tym, co tam rzekomo znalazła. Robi to poza tym niezgodnie z faktami, dointerpretowując nieznane sobie fakty w sposób krzywdzący dla Bratkowskiej, bohaterki jej felietonu. I to uważam za absolutny skandal, którego nie powinna się dopuszczać nie tylko dziennikarka – artykuł Wielowieyskiej jest pod każdym względem nierzetelny – ale również wydawca Gazety Wyborczej, zgodnie z prawem prasowym odpowiedzialnym za publikowane w jego piśmie treści. W tekście publicystycznym zamieszczonym w poczytnej codziennej gazecie, taka nadinterpretacja jest już pomówieniem.

Artykuł Wielowieyskiej jest też skandaliczny z innego powodu – miesza ona z błotem osobę społecznie, dobrowolnie i z ogromnym ryzykiem angażującą się w debatę kluczową dla losów kobiet mieszających w Polsce. Wielowieyska wkłada w usta Bratkowskiej słowa, których ta nie powiedziała, dowolnie żongluje nie znaną sobie zawartością jej profilu na Facebooku, a wszystko po to, żeby powiedzieć, że czuje rozpacz. W tekście publicystycznym zamieszczonym w poczytnej codziennej gazecie, taka nadinterpretacja jest już pomówieniem.

Więc – ja Dominice Wielowieyskiej najserdeczniej radzę natychmiast rozstać się z zawodem dziennikarki, i w ogóle nie podejmować jakichkolwiek zawodów związanych z pisaniem. Może Dominika Wielowieyska zajmować się ogrodnictwem, malarstwem lub hafciarstwem – w tych aktywnościach kreatywność i wrażliwość jest bardzo ceniona, a zdolność rozpoznawania i opisywania faktów – nie aż tak istotna, poza może ogrodnictwem, gdzie pewne rzeczy jednak widzieć trzeba.

Wielowieyska pisze, że wypowiedź Bratkowskiej o tym, że ta wykona zabieg aborcji w wigilię Bożego Narodzenia (nie wiem, dlaczego w GW „wigilia” pisana jest majuskułą, ale pominę hipotezy) była dla niej jak policzek, jak cios w twarz. Więc uprzejmie donoszę, że artykuł Wielowieyskiej jest w moim przekonaniu nie tyle policzkiem, co lewym (w sensie kiepskim) sierpowym dla wykonywanego przez nią zawodu. I ciosem w plecy dla słabego w Polsce ruchu kobiecego. Dlaczego? Ponieważ lekceważy możliwość rozpatrywania zdrowia i bezpieczeństwa kobiet jako priorytetu. Kiedy ratujemy życie, nie zastanawiamy się, czy jest świątek, piątek, czy Boże Narodzenie. Dla wielu kobiet w Polsce, z Alicją Tysiąc, która wygrała długi proces sądowy w tej sprawie, na czele, aborcja to sprawa „życia czy śmierci”. A nie fanaberia, jak zdaje się twierdzić Wielowieyska.

Wbrew temu, co twierdzi Monika Olejnik, antykoncepcja bywa zawodna, zaś wbrew temu, co twierdzi kościół katolicki, nie każde życie jest święte. Nie sądzę, by Katarzyna Bratkowska próbowała w swojej wypowiedzi powiedzieć więcej, niż to, że aborcja nie jest jej zdaniem grzechem i każdy dzień jest dobry, żeby ją wykonać. W związku z tym nie zgadzam się z Dominiką Wielowieyską. Nie zgadzam się też na mieszanie z błotem moich przyjaciół, na publiczne szkalowanie ich i obrażanie, przypisywanie im intencji, których nie wyrażają oraz na publiczne pomawianie ich. Nie zgadzam się na sztuczne podgrzewanie debaty wokół aborcji przez niekompetentne i nierzetelne dziennikarki przypisujące aktywistkom feministycznym wypowiedzi i intencji, których te nie mają. Dość metafory symetrii radykalizmów – z tego, że na skrajnej prawicy kwitnie od kilku miesięcy mowa nienawiści, nie wynika jeszcze ani możliwość przypisania jej również feministkom, ani w szczególności prawo do szkalowania Bratkowskiej czy kogokolwiek innego.

Zachęcam do poparcia Bratkowskiej i podpisania petycji w sprawie jej oraz innych kobiet prawa do aborcji.

Ewa Majewska

design & theme: www.bazingadesigns.com