Broniarczyk: Jestem za aborcją, bo wybór to za mało

Natalia Broniarczyk

Wiemy nie od dziś, że język ma znaczenie. Zwłaszcza, gdy mówimy o równości staramy się być coraz bardziej uważne i włączające. Od kilku lat zastanawiamy się jak to się stało, że zabrano nam słowa klucze i próbujemy odzyskiwać takie pojęcia jak rodzina czy życie.

aborcjanazadanie-2

W nowo kształtującym się ruchu społecznym, powstałym w tym roku, często słyszymy od osób utożsamiających się z tym ruchem, że są one za wyborem, a nie za aborcją. Jakby bycie za aborcją było obraźliwe. Jeszcze kilka lat temu sama się tak określałam, jako aktywistka pro-choice i na wszelki wypadek dodawałam, że nie znam osób będących za aborcją. To nie była strategia, wówczas naprawdę myślałam, że nie ma osób popierających aborcję samą w sobie.

Pamiętam nawet swoje skrzywienie, gdy kilka lat temu przeczytałam artykuł w amerykańskim piśmie, że bycie pro-choice tak naprawdę oznacza bycie pro-abortion. Bo będąc pro-choice, powinnaś i powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że osoby będą wybierać aborcje. 

Ty jako osoba za wyborem, tego wyboru oceniać nie będziesz, bo masz neutralny stosunek do aborcji, jak i do kontynuowania ciąży przez osobę, będącą w tej ciąży. Od przeczytania tego artykułu myślę, że słowo aborcja również zostało nam zabrane przez ruchy anty-choice, które z ogromnym powodzeniem nadały mu wyłącznie pejoratywny wydźwięk, a my w tę lukę wstawiłyśmy „wybór”. Rodzinę i życie chcemy odzyskiwać, ale aborcji już nie. Bo ciągle według wielu aktywistek aborcja jest koniecznością, trudną decyzją i najlepiej byłoby, gdyby było jej jak najmniej, a wybór jest grzeczniejszy, asekuracyjny, łatwiej jest się nim posługiwać, jest jakby racjonalnym uzasadnieniem naszej potrzeby legalizacji przerwania ciąży. „Wybór” pasuje do argumentów, które w aborcyjnych dyskusjach pojawiają się najczęściej. Po wielu przemyśleniach i rozmowach na ten temat, przyszedł czas, że teraz krzywię się, gdy słyszę lub czytam sformułowanie: „Jestem za wyborem, nie za aborcją”. Bo jest w tym zdaniu dla mnie coś niebezpiecznego i jest to stygmatyzacja aborcji.

Nie tylko samego słowa, ale przede wszystkim doświadczenia przerwania ciąży. Określenie „proaborcyjna aktywistka” nie powinno być czymś obraźliwym, bo w legalnej, bezpiecznej, faktycznie dostępnej aborcji nie ma nic złego. Legalna, bezpieczna i faktycznie dostępna aborcja to dobro, które jest rozwiązaniem problemu, jakim jest niechciana ciąża.

Jestem za aborcją wtedy, gdy jest potrzebna, a ona jest potrzebna i nigdy nie wiesz kiedy będzie potrzebna Tobie, tak jak jestem za legalną, faktycznie dostępną chemią czy transplantacją narządów dla osób tego potrzebujących.

W końcu, po wielu latach ciszy i braku zainteresowania tematem aborcji, nastąpiło przebudzenie, tworzą się kolejne grupy dyskusyjne, uczestnicy i uczestniczki tych grup przesyłają sobie grafiki, artykuły, linki. Dyskutują nad tym, co ich łączy, a co dzieli. Widać w tych dyskusjach, jak wiele przez te 23 lata straciłyśmy. W mojej opinii jest to najlepszy czas na to, by zacząć wykorzystywać nowe strategie, przesuwać granicę, wychodzić ze strefy komfortu, sprawdzać, gdzie ona przebiega, bo być może wcale nie mamy problemu z używaniem aborcji jako antykoncepcji, albo po głębszym przemyśleniu tematu okaże się, że aborcja dla wielu z nas nie musi być rzadka.

Kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych feministyczne aktywistki rozpoczęły proces odzyskiwania języka. Włożyły mnóstwo pracy w to, by nauczyć media, że nie ma czegoś takiego jak ruch pro-life. Wysiłki te doprowadziły również do tego, że używając amerykańskiego google, gdy wpisujesz „pro-life” wyszukiwarka podpowiada Ci zastosowanie „anti-choice”. Na tym jednak nie poprzestały. Od całkiem niedawna próbują odzyskać również aborcję, nadać temu słowu pozytywny, albo przynajmniej  neutralny wydźwięk i tak powstały takie kampanie jak „Wykrzycz swoją aborcję”  [#ShoutYourAbortion] czy 1na3 [1 in 3 campaign].

Mamy mnóstwo przykładów z zagranicy, że takie strategie są potrzebne i że nie niosą zagrożenia. Przyjrzyjmy się nowo powstałym inicjatywom, takim jak #MiałamAborcję czy Aborcyjny Dream Team on tour. Na pierwszy rzut oka może Was razić jaskrawa kolorystyka i bezpośredni przekaz. Przyzwyczajeni_one jesteśmy, że aborcja to dramat, a strony internetowe poświęcone tej tematyce są czarno-szare. Przez te 23 lata zakazu aborcji w Polsce, fundamentaliści katoliccy zrobili wiele, by aborcja kojarzyła nam się tylko źle, ale tak nie musi być. Czas zacząć mówić o aborcji normalnie i odzyskać aborcję.


Korekta: Martyna Góra

design & theme: www.bazingadesigns.com