Jelińska: Matki za prawem do aborcji
Kinga Jelińska
dyrektorka fundacji Women Help Women
Latem zeszłego roku Ilsye Hougue, przewodnicząca NARAL Pro-Choice (amerykańskiej organizacji broniącej prawa kobiet do reprodukcyjnego samostanowienia), ogłosiła, że jest w ciąży i spodziewa się bliźniąt. W środowisku samozwańczych „obrończyń i obrońców życia” zawrzało.
Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska
Przeciwniczki i przeciwnicy prawa do aborcji okazali zdziwienie i dezaprobatę. Ilsye Hougue otrzymywała dziesiątki listów. Autorki i autorzy wielu z nich przekonywali, że skoro zaznała błogosławieństwa ciąży, z pewnością nie będzie już dłużej robić tego, co robi.
A przecież między rodzicielstwem a walką o dostęp do aborcji nie ma żadnej sprzeczności. Określenie pro-choice, którego używają organizacje i aktywistki/aktywiści, broniący prawa kobiet do antykoncepcji i aborcji, dosłownie znaczy „za wyborem”. Czyli: za prawem kobiety do swobodnego decydowania, czy, a jeśli tak, to, kiedy chce mieć dzieci. A także za prawem do decydowania, że dzieci mieć nie chce.
Na całym świecie osoby o różnych światopoglądach, należące do różnych środowisk, podzielają opinię, że decydowanie o sobie, o własnym ciele i własnej przyszłości stanowi fundament wolności. Na blogu www.pregnantparentingprochoice.tumblr.com piszą o tym matki wspierające prawo do aborcji. Na blogu wypowiadają się też Polki. „To zdjęcie zrobiliśmy w dniu narodzin”, pisze jedna z kobiet.
„Zdecydowałam, że chcę mieć dziecko, zdecydowałam, kiedy je mieć, z kim je mieć oraz w jaki sposób je urodzić. Były to jedne z najważniejszych wyborów w moim życiu. Wspaniale było móc ich dokonać.
Miałam prawo podjąć decyzję, czy i kiedy chcę mieć dzieci. Jest to jednak wciąż przywilej – nielicznych.
Na co dzień pomagam kobietom w Polsce i innych krajach przeprowadzić bezpieczną aborcję. Wspieram je w pokonywaniu licznych przeszkód, które państwa ustawiły na ich drodze do decydowania o własnych ciałach. Jestem dumna z mojej pracy.
Codziennie stykam się z cierpieniem kobiet i mężczyzn, pozbawionych prawa do decyzji, czy i kiedy chcą zostać rodzicami. W wielu krajach ustawodawcy wolą ryzykować zdrowie oraz ignorować realne potrzeby kobiet i ich rodzin, niż zagwarantować im dostęp do bezpiecznej aborcji.
Prawo do bycia rodzicem i pomoc innym w dostępie do aborcji traktuję z równą pasją. To dla mnie dwie strony tego samego medalu o nazwie pro-choice.
Jestem matką. Jestem feministką. Walczę o prawo do aborcji. Jestem aktywistką pro-choice”.
Tekst znajduje się w tegorocznej Gazecie Manifowej.