Więckiewicz: Dlaczego nie zazdroszczę Chorwacji prezydentki [KOMENTARZ]

Karolina Więckiewicz – aktywistka związana z Chorwacją


Od kilku dni czytam, jak wspaniała jest Kolinda Grabar-Kitarović i jak dobrze ma Chorwacja mając ją za prezydentkę. I coś się we mnie gotuje. Dlatego, że jestem bardzo związana z tym krajem i od kilku lat obserwuję jego postępujący upadek. Upadek, do którego Grabar-Kitarović bardzo się przyczyniła. Dlatego nie tylko nie zazdroszczę Chorwatom prezydentki, ale zapewniam, że ponad połowa mieszkańców tego kraju również sobie jej nie zazdrości a poparcie dla niej systematycznie spada. Dość znamienne jest, że wiele osób w naszym kraju słyszy o niej właśnie teraz. Wystarczy prześledzić wzmianki o niej w polskich mediach, od 2015 roku było ich zaledwie kilka. Nie interesujemy się tym, co dzieje się w Chorwacji, to i o polityce wewnętrznej tego kraju wiemy niewiele.

fot. en.kremlin.ru

Oczywiście było kilka komentarzy przy okazji wyborów – pamiętam jednak, że wtedy skupiano się przede wszystkim na tym, że wygrała je kobieta, jak i to, że wiele środowisk, zwłaszcza związanych z lewicą, ten fakt cieszył. Zupełnie nie zwracano uwagi na to, że wybory wygrała kandydatka konserwatywna, nacjonalistyczna, wystawiona przez prawicową partię, mająca za zadanie ocieplić wizerunek tej partii przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi i tym samym zapewnić jej zwycięstwo. Fakt wystawienia kandydatki, której atrakcyjność podkreślana była na każdym kroku i której atrakcyjność była jednym z zabiegów taktycznych na wskroś przypomina strategię SLD z kandydaturą Magdaleny Ogórek (choć kompetencje i doświadczenie Chorwatki były niezaprzeczalnie większe). Zaś fakt, że kandydatką partii konserwatywnej czy jedną z czołowych jej działaczek jest kobieta, to strategia znana nam świetnie z działalności PiS. Słyszymy o niej teraz ze względu na mundial. Samo to, że prezydentka była na meczach, towarzyszyła reprezentacji, była w sportowym stroju, zmokły jej włosy, wszystkich przytulała i się uśmiechała, wystarcza, aby się nią zachwycać i niemal chcieć emigrować do Chorwacji, bo przecież jest taka „piękna i wspaniała” a u nas takich polityczek nie ma. Taka liderka!

Od niemal trzech lat Chorwacja stoi w miejscu za sprawą odsunięcia od władzy polityków lewicowych. Nie stało się to bez przyczyny, słabo zarządzali krajem, byli pełni buty i przekonani, że mają na wszystko czas, bo wygrają kolejne wybory, zupełnie jak Platforma Obywatelska. Byli nieudolni i nie zdołali utrzymać przy sobie nawet lewicowego elektoratu. Sytuacja w sumie podobna do polskiej – zmęczenie rządami i chęć zmian połączona z konserwatyzującym się społeczeństwem, wpływem kościoła i obietnicami lepszego życia – zaowocowały zwycięstwem opcji prawicowej – najpierw w wyborach prezydenckich, potem parlamentarnych. I tak, Chorwacją rządzi konserwatywna partia HDZ i konserwatywna prezydentka.

Rząd blokuje reformę edukacji przygotowywaną przez lata i Chorwacja pozostaje jedynym krajem w Europie, który nigdy nie przeprowadził reformy szkolnictwa i oświaty. W związku z tym nie ma miejsca na edukację seksualną czy antyprzemocową. Prezydentka mówi o konieczności wprowadzenia tej drugiej od 2017 roku, ale w 2016 roku nie zrobiła nic, aby powstrzymać blokowanie reformy. Wprowadzone przez poprzednią władzę przepisy dotyczące przemocy motywowanej homofobią i transfobią nie są wykonywane, nawet w stolicy kraju osoby tej samej płci trzymające się za ręce narażone są na przemoc. Tranzycja jest procesem żmudnym i upokarzającym. W 2016 roku do głosu dochodzą grupy anti-choice, które organizują marsze życia, w których biorą udział politycy rządowi i parlamentarni. Od tego czasu klauzula sumienia jest stosowana coraz szerzej a kolejne szpitale deklarują, że nie wykonają aborcji. Polityczna presja sprawia, że po 21 latach Sąd Konstytucyjny orzeka o aborcji i nakazuje zmienić prawo obowiązujące od 1978 roku. Rząd jednogłośnie co prawda decyduje o ratyfikacji konwencji antyprzemocowej, ale zaznacza w zastrzeżeniu interpretacyjnym, że są tylko dwie płcie, męska i żeńska i koncepcja gender na tym właśnie się opiera (co popiera prezydentka). Telewizja państwowa staje się telewizją rządową, która masowe protesty przeciwko władzy kwituje jako „czekanie na tramwaj”. Dodatkowo władze w Chorwacji nie kryją nacjonalistycznych poglądów. To tylko kilka przykładów.

Ustaw przyjętych przez parlament (nie ma ich zresztą wiele, raczej wszystko stoi) Kolinda Grabar-Kitarović nie podpisuje, ponieważ nie ma takiego wymogu. Rola prezydenta w Chorwacji jest w porównaniu z Polską w tej mierze znacznie ograniczona. Przez ten czas jednak, kiedy rząd i parlament nie tylko nie wyciągają kraju z recesji trwającej od wielu lat, ale jeszcze ją pogłębiają, prezydentka Chorwacji systematycznie pokazuje swoje nacjonalistyczne poglądy, łącznie z wyrażaniem poparcia dla zbrodniczej działalności Chorwacji podczas wojny w Jugosławii, i uczy się obsługi karabinu maszynowego. Jednocześnie buduje porozumienie z Trumpem i Putinem. Mówiąc o wprowadzaniu polityki antyprzemocowej stwierdza, że są „ważniejsze tematy”.

Umyka nam też, że mimo swoich wyraźnych sympatii prokremlowskich, prezydentka Chorwacji nadal jest jedną z ulubionych partnerek dyplomatycznych naszego obecnego rządu. Przy tej okazji warto wspomnieć, że to właśnie ona miała przekonać Trumpa do wizyty w Polsce. To nie jest przypadek. Rządowi PiS jest do niej po prostu bardzo blisko a Chorwacja za rządów HDZ i Grabar-Kitarović zaczyna dołączać do tego samego grona, do którego zaliczają się Polska czy Węgry. Udział Kolindy Grabar-Kitarović jest w tym procesie bardzo znaczący.

Na koniec chcę podkreślić, że wbrew temu, na co może wyglądać, sportowy strój na meczach reprezentacji zamiast eleganckiej sukienki nie ma z feminizmem i antyseksistowskim manifestem nic wspólnego. Grabar-Kitarović sama deklaruje, że nie jest feministką. Wprost o tym mówi, wskazując na to, że feminizm „żąda przywilejów dla kobiet a ona jest za równością a nie wyższością jednych nad drugimi”. Mimo, że deklaruje przywiązanie do wartości „równego traktowania” szerzy negatywne stereotypy o feminizmie.

Feministki chorwackie natomiast bronią prezydentkę przed wszelkimi przejawami seksizmu, niezależnie od krytyki jej działalności politycznej. Krytykują portale zamieszczające jej rzekome zdjęcia w stroju kąpielowym oraz wszelkie przejawy krytyki, także płynące od lewicowych polityków, które odnoszą się do jej urody a nie działalności. To samo dzieje się w związku z mundialem. Dość znamienne jest również, że zachwyt nad Kolindą Grabar-Kitarović w Polsce jest w przeważającej mierze seksistowski. Odnosi się do jej urody, stroju, uśmiechu, „seksowności” i ściskania z możnymi panami tego świata. To prawda, Kolinda Grabar-Kitarović może być postrzegana jako polityczka dość sympatyczna, niemal prostolinijna, brak jej charakterystycznej dla władzy na tym szczeblu buty i arogancji. Faktem jest, że potrafi mówić o ważnych rzeczach na międzynarodowych spotkaniach – o przemocy, edukacji, bezrobociu młodych osób i ich emigracji. Czy jednak w świetle pozostałych jej cech i dotychczasowej działalności, w której poza mówieniem nie wykorzystuje nawet swojego minimalnego wpływu, naprawdę mamy czego Chorwacji zazdrościć?


Korekta: Paulina Maniecki

design & theme: www.bazingadesigns.com