Dlaczego feministki znikają w Meksyku?

Tłumaczenie: Natalia Macioszek
Korekta: Magdalena Petryna

Gangi narkotykowe, rząd oraz patriarchalny system sprawiedliwości stanowią zagrożenie dla kobiet w tym kraju.

Cruces_Lomas_del_Poleo

Nadia Vera była młodą, pełną energii kobietą, którą matka nazywała „słoneczkiem”, znajomi zaś uznawali za zaangażowaną aktywistkę. Studiowała w stolicy południowo-wschodniego stanu Veracruz, w Xalapie, gdzie działała w ruchu studenckim broniącym surowców naturalnych i ziemi w regionie. Podczas wystąpienia w lokalnym internetowym kanale telewizyjnym – Rompeviento – pytała: „Ile dziennikarek_rzy zostało zamordowanych bez jakichkolwiek konsekwencji? Ile studentek_ów? Ile aktywistek_ów? Ilu_e obrońców_obrończyń praw człowieka zostało zamordowanych lub zniknęło?”.

31 lipca 2015 roku, w wieku 32 lat, została zamordowana w apartamencie w dzielnicy klasy średniej w Mexico City. Wraz z nią znaleziono ciało jej przyjaciela, Rubena Espinosy, fotoreportera, który uciekł z Veracruz w obawie przed – wyjątkowo częstymi w tym stanie – zamachami na dziennikarzy. Współlokatorki Nadii Very – Yesenia Quiroz, Mile Virginia Martín oraz ich sprzątaczka Alejandra Negrete również zostały zamordowane. Ciała Nadii, Yeseni i Mile nosiły ślady tortur i gwałtów.

„Ich ciała mówią” – powiedziała Karla Micheel Salas, prawniczka rodziny Nadii. „To jest specyficzny rodzaj przemocy: została skierowana przeciwko nim, ponieważ były kobietami. Tę zbrodnię można zatem uznać za kobietobójstwo (femicide), co jednocześnie nie wyklucza politycznych motywów” – dodała w internetowym programie Luchadoras (Bojowniczki).

Morderstwa są świadectwem kryzysu bezpieczeństwa w kraju. Codziennie około sześciu kobiet staje się ofiarami femicide. Wszystkie te zbrodnie noszą wyraźne ślady potwierdzające, że płeć stanowiła część motywu. 

Kiedy rozeszła się wiadomość o zabójstwie fotografa Rubena Espinosy, prasa jedynie napomknęła o zamordowanych kobietach, nie podając nawet ich nazwisk. Wraz z ujawnieniem informacji, że jedną z ofiar była Nadia Vera, brutalna zbrodnia nabrała nowego, politycznego znaczenia. Zaledwie parę miesięcy wcześniej Vera zadenuncjowała gubernatora Veracruz za współudział w aktach przemocy, które miały miejsce na terenie stanu. „Uważamy Javiera Duarte de Ochoa, gubernatora stanu, i jego rząd, za winnych wszystkiemu, co mogło się przytrafić osobom związanym z ruchami sprzeciwu” – Vera powiedziała Rompeviento.

Lokalne władze po przeprowadzeniu śledztwa uznały, że przyczyną zbrodni była chęć kradzieży, pomimo że zamachowcy prawie niczego nie ukradli.

Wielokrotne morderstwo, zawierające jasny przekaz polityczno-płciowy, wstrząsnęło narodem, szczególnie aktywist(k)ami oraz społecznością dziennikarską. „Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy zdani na łaskę którejkolwiek z sił, czy to handlarzy narkotyków, przestępczości zorganizowanej, czy naszego rządu” – powiedziała „Dazed & Confused” aktywistka feministycznej grupy Luchadoras, Lulu V. Barrera.

Zaledwie tydzień przed morderstwem po przyjściu do pracy Barrera odkryła, że włamano się do biura jej organizacji Equis Justixia para las Mujeres (Słuszna Sprawiedliwość dla Kobiet). Działanie włamywaczy uznała za niezwykle przemyślane i precyzyjne – zabrali komputery administracyjne i próbowali ukraść z konta organizacji połowę budżetu na ten rok. Barrera jest przekonana, że była to jawna napaść na działalność organizacji – obronę kobiet przed tym, co nazywa patriarchalnym systemem sprawiedliwości. 

Twitter i Facebook odegrały ważną rolę zarówno w nagłaśnianiu włamania do biura, jak i w walce o prawa kobiet. Internetowa kampania #YoTeNombro (Ja nadam Ci imię) powstała w odpowiedzi na całkowite pominięcie nazwisk czterech kobiet zamordowanych wraz z Rubenem Espinosą, reporterem, który zdawał się główną ofiarą zamachu.

„Portale społecznościowe pomogły nam uwidocznić wiele problemów związanych z dyskryminacją płciową, ale jednocześnie działaczki na rzecz praw człowieka otrzymywały groźby śmierci, gwałtu lub pełne przemocy zdjęcia również poprzez media społecznościowe” – powiedziała Atziri Ávila, z National Network of Women Human Rights Defenders of Mexico (Narodowej Sieci Kobiet Broniących Praw Człowieka w Meksyku).

Wcześniej w tym roku, znana z Twittera lesbijska feministka Luisa Velázquez (@menstruadora) zaczęła otrzymywać na swoim mikroblogu groźby śmierci i gwałtu. Bojąc się o własne życie – trolle internetowe opublikowały detale z jej życia prywatnego – zamknęła konto na Twitterze i wydała oświadczenie o przemocy, której doświadczyła.

„Moje opinie są jedynie zamarłym krzykiem w Meksyku, gdzie dzieje się ludobójstwo kobiet, mój głos ma niższą rangę, jest niewygodny w kraju, w którym życie kobiet nic nie znaczy, gdzie znikanie autobusów pełnych kobiet traktujemy jako coś normalnego, gdzie nikt o tym nie mówi, gdzie nikogo to nie bulwersuje, gdzie ulice wypełnione są zdjęciami kobiet, które mamy nadzieję, że niedługo wrócą” – powiedziała.

Kiedy ataki zagrażają działaczkom na rzecz praw kobiet i dziennikarkom, kobiety łączą swe siły i tworzą sieci bezpieczeństwa. „Widzimy, że najbardziej krytyczne głosy zostają wyciszone i właśnie dlatego musimy działać profesjonalnie, aby je chronić” – powiedziała Avila.

design & theme: www.bazingadesigns.com