„Nie tylko kobiety zachodzą w ciążę”. Czas poważnie traktować głosy wzywające do inkluzywnego podejścia do aborcji

Wiktor Dynarski – osoba niebinarna, przygotowuje doktorat w Ośrodku Badań Społecznych nad Seksualnością UW. Pracuje w Programie Zdrowia Publicznego Open Society Foundations w Nowym Jorku


Zaostrzenie przepisów antyaborcyjnych to również sprawa trans i interpłciowych mężczyzn oraz osób niebinarnych, ponieważ dotyczy ona wszystkich osób mogących zajść w ciążę.

Niektórym osobom niebędącym kobietami może być czasem się wydawać, że nie dla nich jest język protestów i żądań o lepsze prawo, ponieważ język tej debaty jest upłciowiony w szczególny, niezwykle hetero- i cisnormatywny sposób. Dotyczy to przede wszystkim mediów, gdzie rzadko da się usłyszeć inkluzywne pojęcia.

Dodatkowo polskie media społecznościowe zagłuszają ostatnio dyskusję na temat konieczności mówienia w sposób niewykluczający, skupiając się przede wszystkim na tym, czy (i dlaczego) osobom cispłciowym* podoba się (lub nie) określenie „osoba z macicą” oraz  kogo bardziej to sformułowanie obraża. Tym samym – nie pierwszy raz zresztą – prośba o inkluzję wychodząca od grup mniejszościowych skupia się na uczuciach i preferencjach tych, których ta marginalizacja nie dotyczy.

Meritum sprawy leży w tym, że nie tylko kobiety zachodzą w ciążę. To tylko tyle i aż tyle. I bez względu na to, co osoby chcące odebrać nam nasze tożsamości i doświadczenia twierdzą – język jest niezwykle ważny. 

Zależy nam na tym, aby jak najwięcej osób miało dostęp do informacji o aborcji, do tabletek i zabiegów. Nie uda się tego zrealizować poprzez negowanie czyjejś płci. Mężczyźni i osoby niebinarne potrzebujący i potrzebujące aborcji muszą wiedzieć, do kogo mogą się zwrócić, kto z miejsca ich nie odrzuci, bo wydaje im się, że ich prośba to żarty, bądź kto zignoruje ich tożsamość, bo przecież „tylko kobiety zachodzą w ciążę”.

Jeśli cis kobiety chcące dokonać aborcji borykają się z samotnością, co ma powiedzieć ktoś, kto kobietą nie jest i kto niemal wcale nie ma możliwości widzieć siebie w jakichkolwiek narracjach aborcyjnych, czy to aktywistycznych, czy zdrowotnych. Wszystkie i wszyscy czujemy tę samotność. Samotność, która w naszym przypadku spotęgowana bywa przez wykluczenie ze względu na nasz płciowy status i brak dostrzeżenia nas jako pełnoprawnych grup społecznych. Na szczęście polskie kolektywy aborcyjne oraz te pomagające dokonać aborcji za granicą zdają sobie sprawę z tych problemów i tam, gdzie to istotne, dbają o inkluzywny język.

To, co w ramach dyskusji na temat aborcji należy pamiętać to to, że w ciążę zachodzą osoby wszelkich płci i o różnych cechach płciowych.

Mężczyzna, bądź ktoś na mężczyznę wygląda, może potrzebować tabletek lub zabiegu. Jeśli osoba je oferująca nie jest tego świadoma, jej niewiedza może doprowadzić do dyskryminacji lub odmowy dostępu, co w efekcie może zagrozić czyjemuś zdrowiu lub życiu.

W dyskusji tej należy również pamiętać, że osoby potrzebujące aborcji mogą wyglądać bardzo różnorodnie – androgynicznie, kobieco bądź męsko. Zawsze w związku z tym należy zwracać uwagę na to, w jaki sposób komunikuje ktoś szukający wsparcia bądź dostępu do aborcji. Jeśli dana osoba posługuje się innym imieniem, nie należy próbować używać danych, które widnieją w jej dokumentach tożsamości. Jeśli oznajmia, w jakiej formie i jakimi zaimkami się do niej zwracać, należy się do tego dostosować. To podstawy niepodlegające dyskusji. Tylko w ten sposób sprawimy, że dostęp do aborcji będzie łatwiejszy i oferowany w najlepszym interesie osoby potrzebującej aborcji bądź jakiejkolwiek usługi związanej z prawami reprodukcyjnymi.


*Osoby, których tożsamość płciowa jest zgodna z płcią oznaczoną po urodzeniu.

design & theme: www.bazingadesigns.com