Coming out nowoczesnej rodziny

Mój dwunastoletni syn Jackson zapytał mnie czy jest coś, czego mu nie powiedziałam.

„Jest dużo rzeczy, o których ci nie mówię” odparłam.

„Na przykład?”

„Sprawy dorosłych”

Naciskał dalej: „Jakie sprawy dorosłych?”

Nadszedł moment, którego się spodziewałam, przed którym drżałam.

„Takie… romantyczne sprawy” odpowiedziałam, szukając w głowie słów.

„Jakie romantyczne sprawy?”

„Cóż,” powiedziałam „Czasem możesz się z kimś przyjaźnić, a potem zamienia się to w romantyczną relację, a potem znowu jesteście przyjaciółmi. Jak twój tata i ja. Albo romantycznie jak ja i Bryn, a potem zostaliśmy przyjaciółmi.”

„Czyli teraz masz z kimś romantyczną relację?” zapytał.

Nabrałam dużo powietrza; wiedząc, że moja odpowiedź i jego reakcja będą miały wpływ na nasze dalsze życie.

Miał rację ­­– byłam z kimś w romantycznym związku i nie powiedziałam mu o tym. Związałam się z kobietą, moją najlepszą przyjaciółką, jednocześnie będącą dla mojego syna niczym matka chrzestna.

Kiedy i jak powinnam mu powiedzieć? Przedstawiłam tę sytuację swojej terapeutce. Z uśmiechem powiedziała „Twój syn będzie mógł powiedzieć o tobie wiele rzeczy kiedy dorośnie, ale na pewno nigdy nie powie, że jego matka była nudna.”

Jej radą było zaczekanie aż sam zapyta. I teraz nadszedł ten moment.

Mniej więcej rok przed tą rozmową siedziałam w swoim ogrodzie w Kalifornii, przeglądając zdjęcia i stare wpisy w pamiętniku, które przechowywałam od czasów dzieciństwa. Od zielonego, poszarpanego notatnika z rysunkami serduszek na okładce, po ten rozpoczęty na Haiti, gdzie pomagałam w 2010 roku po trzęsieniu ziemi: zapiski opowiadały historie połączone ze sobą podobnym motywem przewodnim.

Przeczytałam o garstce mężczyzn i jednej kobiecie, z którymi byłam w romantycznych relacjach, fragmenty obfite w ból i niepokój. Wydawało się, że gdy ktoś pociągał mnie fizycznie, wkładałam go/ją do pudełka z etykietą „bratnia dusza”, a gdy relacja nie rozwijała się zgodnie z moimi oczekiwaniami, byłam zdruzgotana.

Przeczytałam o dwóch mężczyznach, w których byłam zakochana podczas pracy na planie filmowym. Byłam wtedy pewna, że każdy z nich był moją bratnią duszą; przekonanie napędzane seksualnym pożądaniem wpędziło mnie w pułapkę myślenia, że byłam zakochana. Wraz z zakończeniem zdjęć przekonałam się, że związek także się zakończył. Przeczytałam o facecie, który cztery lata temu poprosił mnie o rękę przez telefon, zanim jeszcze się pocałowaliśmy. Trzy miesiące później staliśmy w kuchni rzucając w siebie stekami ze złości.

Kontynuując przeglądanie fotografii, natknęłam się na czarno-białe zdjęcie, które zrobiłyśmy wraz z moją najlepszą przyjaciółką w noc sylwestrową. Wyglądałyśmy na przeszczęśliwe, aż uśmiechnęłam się do siebie. Przypomniałam sobie nasze spotkanie dwa lata wcześniej; siedziała przy barze w kapeluszu i mówiła ze swoim zimbabweńskim akcentem. Natychmiast coś nas połączyło, ale nie myślałyśmy o tym w kategoriach romantycznych czy seksualnych. Była jedną z najpiękniejszych, uroczych, wspaniałych i zabawnych osób, jakie kiedykolwiek poznałam. Ale dopiero w tamtym momencie, gdy wejrzałam w głąb siebie, w ogrodzie, dotarło do mnie, że prawdopodobnie mogłybyśmy kochać się w sposób romantyczny.

Więc na co czekałam tyle lat? Ona jest tą, z którą najbardziej lubię przebywać; tą, przy której jestem sobą. Przy naszym kolejnym spotkaniu, w Nowym Jorku, uzewnętrzniłam swoje skomplikowane odczucia i w ten sposób zaczęłyśmy długi, bolesny i wspaniały zarazem proces ustalania, jak powinna wyglądać nasza relacja.

Po pierwsze, jak mogłaby wpłynąć na mojego syna? Ufał Clare, kochał ją. Nigdy nie poznał większości mężczyzn, w których się kochałam, jak również nie miał pojęcia, że kiedyś byłam z kobietą. Po drugie, jak to wszystko wpłynie na moją karierę zawodową? Nigdy nie definiowałam się poprzez to z kim sypiam, ale wiem że inni i inne to robią i będą to robić.

Trudno mi nawet zdefiniować słowo „partner”. Przez pięć lat postrzegałam jako partnera mojego przyjaciela, siedemdziesięciolatka Johna Calley’a, rozmawialiśmy codziennie. Pomagał mi się pozbierać po każdym nieudanym romansie. Ponieważ była to relacja platoniczna, chyba nie czyni go to gorszym partnerem?

Nigdy nie rozumiałam także terminu wyróżniającego „głównego” partnera (primary partner). Czy implikuje on, że mamy też drugiego i trzeciego partnera lub partnerkę? Czy moim głównym partnerem/-ką może być moja siostra, dziecko lub najlepszy przyjaciel, czy może musi to być ktoś, z kim uprawiam seks? Mam dwie przyjaciółki, siostry, mieszkały razem przez 15 lat i wychowały córkę. I nie są partnerkami, bo nie uprawiają seksu? Wiele małżeństw nie sypia ze sobą od lat. Czy nie są w takim układzie partnerami?

Uczucia do Clare nie są tym samym, co chwilowe zakochania, pełne obaw miłości, których doświadczałam wcześniej. Są o wiele głębsze. W miarę zbliżania się do niej moje pożądanie rosło, aż po kilku miesiącach zdecydowałam podzielić się prawdą z moją dużą, włosko-polską tradycjonalistyczną rodziną. Odpowiedź ojca wypłynęła z jego ust pomiędzy kłębami dymu z cygara, podczas gdy siedzieliśmy na dachu kasyna w Atlanic City. „To dobra dziewczyna, dobra dla ciebie” powiedział. Matka i reszta rodziny mieli podobne odczucia. Może koniec końców nie byli tak konserwatywni jak mi się zdawało.

O partnerstwie i przywiązaniu zawsze myślałam jako rzeczach płynnych i będących w fazie rozwoju. Ojciec Jacka, Dan, zawsze będzie moim partnerem, bo dzielimy się synem. Dan jest najlepszym ojcem i wspaniałym człowiekiem. Tylko dlatego, że nasza relacja jest nie-seksualna, nie oznacza, że jest gorszym partnerem od innych. Wyznajemy te same wartości, oboje stawiamy syna zawsze na pierwszym miejscu. Mój następny eks, Bryn, pozostaje moim partnerem, bo łączy nas wspólny aktywizm. I Clare zawsze będzie moją partnerką, ponieważ jest moją najlepszą przyjaciółką.

Minionego lata zachorowałam. W pewnym momencie wyglądało to, jakbym mogła nie przeżyć. Lecz ludzie czuwający co dzień przy szpitalnym łóżku byli moimi życiowymi partnerami i partnerkami: moja mama, Jackson, Dan, mój brat Chris i Clare.

Clare prawie w ogóle mnie nie opuszczała i uruchomiła każdy możliwy kontakt, aby pomóc mnie zdiagnozować. Za to Dan przyprowadzał naszego syna do szpitala każdego dnia i pomagał mu czuć się bezpiecznie w tak dramatycznej sytuacji. To w ramiona Chrisa wpadłam, kiedy nie miałam siły wstać. A matka głaskała mnie po głowie przez cztery godziny z rzędu. To Jackson przeprowadził mnie przez korytarz z kroplówką.

Wracając do pytania Jacksona, skierowanego do mnie siedzącej na brzegu jego łóżka: Czy jestem z kimś w romantycznym związku w tej chwili?

Wydusiłam powietrze i wreszcie to wyrzuciłam: „Clare.”

Patrzył na mnie przez chwilę, która wydawała się wiecznością, by w końcu szeroko się uśmiechnąć. „Mamo, miłość to miłość, kimkolwiek jesteś” powiedział z zaskakującą mądrością. (Tak, oczywiście uczęszcza do jednej z tych postępowych szkół w Los Angeles!). Kocham go za wypowiedzenie tych słów. „Ale Jack, trochę się boję” powiedziałam „Kiedy byłam młodsza, ludzie oceniali innych po byciu z osobą tej samej płci, niektórzy nadal to robią. Nie jestem pewna jak sobie z tym poradzić, ale rozwiążemy to razem.”

I rzeczywiście rozwiązaliśmy to wspólnie: Jack, Clare, Dan i ja. Rewelacyjny weekend, kiedy jedziemy samochodem na turniej futbolowy Jacka. Dan żartuje sobie z Clare, a ona upewnia się czy ten wziął ze sobą parasolki, krem z filtrem i cokolwiek jeszcze potrzebnego w przypadku jakiegoś kataklizmu.

Niemal codziennie jemy razem obiad. Podczas pisania tego tekstu wylegujemy się po przyjęciu z okazji pięćdziesiątych urodzin Dana, którego zorganizowanie było prezentem od naszej trójki. Były tam zarówno nasze rodziny, jak i wielu innych ludzi, których uważam za partnerów w różnych aspektach życia. Dom wypełniony był celebracją i bezwarunkową miłością.

Nasza czwórka głównie dużo się śmieje. Jackson wkręcił nas w serial Modern Family, przy okazji każdego odcinka zastanawia się, czy Dan odpowiada postaci Phila czy Jay’a oraz czy Clare jest Glorią czy Mitchell. (Nie ma wątpliwości kim ja jestem: Claire.)

Chciałabym określić się jako „ktokolwiek”, jak powiedział Jackson. Kogokolwiek kocham, jakkolwiek kocham, czy śpią oni/one w moim łóżku czy nie albo czy odrabiam z nimi pracę domową czy wychowuję dziecko, „miłość to miłość.” A ja kocham naszą nowoczesną rodzinę.

Może, koniec końców, nowoczesna rodzina to bardziej szczera rodzina.

Maria Bello – aktywistka i aktorka, znana z filmu „Prisoners”

Tłumaczenie: Aleksandra Kamińska

design & theme: www.bazingadesigns.com