Poważny Kongres Kobiet na burzliwe czasy

Kongres Kobiet rozsyła maile zachęcające do tego, by w najbliższą niedzielę w II turze wyborów na prezydenta głosować na Bronisława Komorowskiego. 
 Apel KK o udział w wyborach

Wszystkie dzieci w Polsce od małego uczą się, że kto nie głosuje, ten nie je. Zagłosowawszy na jakiegoś kandydata można śmiało krytykować politykę – jednak bez tego nie ma co się wypowiadać. Jak można, skoro zignorowało się najważniejszy obywatelski obowiązek? Co takiego, żaden z kandydatów nie zgadza się z Twoimi przekonaniami? Zagłosuj na mniejsze zło, z osobą, z którą dzieli Cię 95% poglądów nadal dzieli Cię mniej, niż z kimś, z kim nie zgadzasz się w niczym. Że taki wybór Cię obrzydza? Ojej, no trudno, można mieć jakieś swoje poglądy, ale poważny męż-znaczy, człowiek potrafi odstawić swoje preferencje estetyczne na bok i dokonać obiektywnego wyboru. Co? „Wybór pomiędzy dżumą a cholerą to nie wybór”? Co to w ogóle ma znaczyć. Poważny_a obywatel_ka głosuje, a nie wybrzydza. 

W Kongresie Kobiet bez wątpienia biorą udział tylko obywatelki poważne. Wiemy, bo aby dostać się na Kongres, należy wypełnić formularz, w którym pojawia się pytanie „Czy jesteś przedsiębiorcza?” (prawidłową odpowiedzią jest oczywiście TAK). Ton Kongresowi w ostatnich latach nadają zresztą tak znakomite jednostki jak Magdalena „mam sprzątaczkę, więc mogę się realizować” Środa czy Henryka „szpital to firma” Bochniarz. Obywatelki z Kongresu Kobiet są, jak można się domyślić, nie tylko obywatelkami poważnymi, ale i obywatelkami sukcesu, którym obce są roszczeniowość czy narzekactwo.

Podobnie jak Kongres Kobiet, Bronisław Komorowski jest instytucją dbającą głównie o interesy elit, w porywach – klasy średniej. Po jego reelekcji osoby wykluczone ze względu na swój niski status społeczny i ekonomiczny, płeć, orientację seksualną czy pochodzenie etniczne, pozostające w cieniu VIP-ów i wpływowej części społeczeństwa nadal tam pozostaną, bez względu na to, która partia będzie u władzy. Dla ludzi pozostających na marginesie zmieni się bardzo niewiele lub nic. Nie istnieją dla systemu bo są w mniejszości, niepodbijającej piłeczki PKB. Bezdomne, pielęgniarki, kasjerki na na śmieciówkach czy osoby w ośrodkach dla uzależnionych nie generują zysku, za który można kupić rządowe limuzyny albo nowoczesne rakiety dalekiego zasięgu. Reszta, społeczne płotki, trybiki w korporacjach i instytucjach nie mają wiele do gadania. Nie są reprezentatywną grupą obywateli i obywatelek, na których buduje się prestiż i wizerunek państwa.

Dlaczego przeciętne wyborczynie mają zaufać Platformie w kwestii in vitro? Nie jest tajemnicą, że obietnice Komorowskiego są w tym momencie, cóż, mniej niż wiarygodne. Prezydentowi, który pomiędzy dwoma turami wyborów złamał konstytucję, aby poprzez ogłoszenie referendum ws. JOWów spróbować przejąć część głosów byłego rockmana, zwyczajnie nie da się ufać. Wydaje się, że zawiedzione polityką kobiety mają w tej kwestii dużo trafniejsze zdanie, niż pragnący występować w ich imieniu Kongres.

Apel Kongresu ostatecznie jest po prostu wezwaniem do głosowania na kandydata konkretnej partii; wchodzą tu w grę interesy polityczne i obustronne korzyści. Dobry prezydent to nie taki, który w zamian za głosy poparcia spojrzy na jakąś stronę łaskawszym okiem, ale taki, który jest bezstronny i dba przede wszystkim o te i tych, którzy_re sobie korzyści kupić nie mogą.

Zespół CF

design & theme: www.bazingadesigns.com