W niedzielę II tura wyborów. Czy prezydentem Olsztyna zostanie człowiek oskarżony o gwałt?

Iga Dzieciuchowicz – teatrolożka, współpracowała z „Gazetą Wyborczą”, „Didaskaliami”, portalem społeczno-publicystycznym „Polska ma Sens”. Współautorka książki „Bartoszewski. Droga”, stała felietonistka Miesięcznika „Kraków”.


Czesław Małkowski, były prezydent Olsztyna, znów kandyduje na to samo stanowisko. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ciążą na nim poważne zarzuty prokuratorskie: gwałt na ciężarnej urzędniczce, usiłowanie zgwałcenia innej pracowniczki i mobbing. Sprawa toczy się od 2008 roku. Już w 2014 r. Małkowski próbował znów wejść do polityki, wówczas sprawę nagłośniła Feminoteka i Codziennik Feministyczny, organizując dużą akcję protestacyjną w mediach. W 2015 r. skazano Małkowskiego na pięć lat więzienia, a z ratusza policja wyprowadziła go w kajdankach. Jednak sąd uchylił wyrok niższej instancji, a śledztwo zostało wznowione. Czy Małkowski ma szanse? Wygląda na to, że tak. Olsztynianki i Olsztynianie nie są pamiętliwi – zagłosowało na niego 14 432 mieszkańców. Kontrkandydat Piotr Grzymowicz otrzymał 14 978 głosów.  

Przypomnijmy: w II turze wyborów o stanowisko prezydenta Olsztyna powalczy dwóch kandydatów: Piotr Grzymowicz i Czesław Małkowski. Liczba głosów oddanych na Małkowskiego szokuje – sprawa oskarżonego o gwałt na urzędniczce w ósmym miesiącu ciąży toczy się już 10 lat. Skandal wstrząsnął mieszkańcami Olsztyna, w referendum zdecydowano o odwołaniu go z zajmowanego w tamtym czasie stanowiska prezydenta miasta.  Sąd skazał go w 2015 roku na pięć lat pozbawienia wolności – zebrany materiał dowodowy, ślady biologiczne i zeznania świadków wskazywały na winę Małkowskiego. Każdy ma jednak prawo do odwołania się od wyroku skazującego – Małkowski z niego skorzystał, wyrok uchylono. Były prezydent Olsztyna był oskarżony nie tylko o gwałt, ale i o molestowanie urzędniczek, a także mobbing – z zebranego materiału dowodowego wynika, że uporczywie łamał prawa pracownicze. W wywiadzie przyznał, że „powaga urzędu została obrażona”.

Przypadek Małkowskiego to kolejny przykład porażki wymiaru sprawiedliwości w kontekście spraw o przemoc na tle seksualnym. Od dziesięciu lat sądy nie mogą się zdecydować co do wyroku, choć dysponują całą potrzebną dokumentacją dowodową, która zdaniem prokuratury jest dla oskarżonego niekorzystna. Skąd tak duża opieszałość sądu? Dlaczego tak wiele osób zagłosowało na człowieka oskarżonego o gwałt?  Ważne są tutaj dwie kwestie. Po pierwsze – system prawny nie chroni zgwałconych kobiet. W Polsce kary za gwałt są śmiesznie niskie, aż 40 proc. spraw o brutalny gwałt kończy się wyrokiem w zawieszeniu, a 70 proc. zgłoszeń jest umarzanych, bo w Polsce definicja gwałtu jest wąska – w naszym porządku prawnym wcale nie jest oczywiste, że gwałcicielem może być dobrze znany kobiecie kolega, który na imprezie dosypał jej czegoś do drinka. Przepisy uwzględniają jedynie sytuację napaści przez kogoś obcego w ciemnej uliczce – jednak takich spraw jest najmniej (tylko 8 proc.) Do większości gwałtów dochodzi w bliskim otoczeniu – aż 63 proc. gwałtów to przestępstwa dokonane przez byłych partnerów, a 55 proc. Polek zostało zgwałconych we własnych domach (przez mężów, braci, kolegów). Według fundacji STER aż 91 proc. gwałtów nie jest zgłaszanych na policję. Silna stygmatyzacja kobiet, które doświadczyły przemocy i brak systemowego wsparcia sprawiają, że większość przestępstw na tle seksualnym nigdy nie ujrzy światła dziennego.

Po drugie – ma tu znaczenie uprzywilejowana pozycja oskarżonego, który jakby nigdy nic pokazuje się przed kamerami, uśmiecha do wyborców i śmieje w twarz kobietom, które go oskarżyły o przemoc seksualną. Zazwyczaj społeczeństwo piętnuje uprzywilejowanych, którym udało się, czy to z pomocą dużych zasobów, czy też odpowiedniej siatki kontaktów wywinąć się od odpowiedzialności (na przykład opisywany w reportażu Justyny Kopińskiej przypadek dyrektora więzienia, który zamordował niepełnosprawnego więźnia – nie trafił ani do więzienia, ani na oddział psychiatryczny).   Pamiętamy też falę oburzenia, gdy Dariusz Krupa wyszedł za kaucją po tym, jak pod wpływem narkotyków śmiertelnie potrącił starszą kobietę. Społeczna solidarność z ofiarą wypadku i jej rodziną była wówczas oczywistością. Jednak w sprawach o przemoc na tle seksualnym społeczeństwo łatwo zapomina o tym, kim jest oskarżony i jak jego status społeczny może wpłynąć na werdykt sądu. Oko społeczeństwa bacznie za to przygląda się tej, która zgłosiła gwałt. Nagle zbiorowa empatia znika –  mało kto solidaryzuje się z osobą, która doświadczyła przemocy, oczywistością jest raczej, by jej nie dowierzać, doszukiwać się w niej symptomów choroby psychicznej, emocjonalnej niezborności czy próby wyłudzenia pieniędzy, ewentualnie – zemsty. To sprawia, że kobiety milczą latami, bo nie dość, że system prawny nie gwarantuje im żadnego wsparcia, to i nie odczuwają one żadnej społecznej solidarności czy współczucia, spotyka je za to wtórna wiktymizacja.

Dlaczego aż tyle osób poparło Małkowskiego? Może po 10 latach sprawa przycichła, może wyborcy nie pamiętają szczegółów sprawy, a może wydaje im się, że te oskarżenia są wyssane z palca. Jednak fałszywych oskarżeń o gwałt jest promil – takie zeznania składają najczęściej kobiety ze stwierdzonymi zaburzeniami psychicznymi i rodzice nastolatek, mimo to jest to tylko od 2 do 10 proc. wszystkich zgłoszeń (dane z USA, gdzie gwałtów jest osiem razy więcej niż zabójstw – przytacza je Oko.press). A może wyborcom wydaje się, że jeśli sprawę wznowiono, to znaczy, że Małkowski jest niewinny? Z drugiej strony – dlaczego sąd w takim razie nie uniewinnił go w 2015 r. a skazał na pięć lat więzienia (dużo, jak na polskie standardy)? Zanim wyborcy Olsztyna ruszą do urn, niech zastanowią się, czy Małkowski to na pewno człowiek, który może godnie reprezentować ich miasto. Na prezydencie miasta nie może być ani cienia podejrzeń dotyczących jakichkolwiek przestępstw. Miejmy nadzieję, że Olsztyn stanie po stronie pokrzywdzonych kobiet, a nie kultury gwałtu. 

design & theme: www.bazingadesigns.com