Dyrektor Teatru Akademickiego molestował przez dekady. Po reportażu TVN fala nowych zgłoszeń

Iga Dzieciuchowicz – z wykształcenia teatrolożka, współpracowała z „Gazetą Wyborczą”, „Didaskaliami”, portalem społeczno-publicystycznym „Polska ma Sens”. Współautorka książki „Bartoszewski. Droga”, stała felietonistka Miesięcznika „Kraków”.


Reportaż Iwony Poredy-Łakomskiej o molestowaniu uczestniczek warsztatów w Teatrze Akademickim stacja TVN wyemitowała we wrześniu. Po emisji reportażu zgłosiły się inne kobiety, które doświadczyły ze strony dyrektora Ryszarda A. przemocy na tle seksualnym. Kilka z nich zdecydowało się wystąpić przed kamerami. Zarzuty dotyczą nie tylko molestowania werbalnego, ale i napaści na tle seksualnym.

W pierwszej części reportażu wyszło na jaw, że dyrektor Ryszard A. miał nakłaniać młode dziewczyny do zdejmowania majtek, robienia striptizu tak, by „stanęła mu pała”, proponował, że sam rozbierze się do naga, mówił: „masz piękne usta, więc na pewno masz piękną cipkę”. Podczas zajęć pił alkohol. Przez dwa miesiące w zajęciach brała udział reporterka TVN – wiele bulwersujących wypowiedzi dyrektora nagrała ukrytą kamerą.

Nowa fala zgłoszeń o molestowanie

Druga część reportażu ujawnia jeszcze większą skalę nadużyć na tle seksualnym, jakich dopuszczał się Ryszard A. Do dziennikarki zgłosiło się kilkadziesiąt osób, w tym wiele kobiet w różnym wieku, kilka z nich zdecydowało się wystąpić  przed kamerami. Martyna, dziś doktorantka Uniwersytetu Poznańskiego, wiele lat temu uczestniczyła w próbach Teatru Akademickiego. Opowiedziała, jak podczas jednego z wyjazdów na festiwal teatralny do Rzeszowa Ryszard A. zwabił ją do swego pokoju  i próbował zmusić ją do seksu oralnego, popchnął na łózko. Kobiecie udało się uciec. W reportażu tłumaczy, że po obejrzeniu pierwszej części „Superwizjera” była zszokowana, że Ryszard A. skrzywdził tyle kobiet i wciąż „ma się dobrze”, wróciły też traumatyczne wspomnienia. Martyna postanowiła publicznie opowiedzieć o swoim doświadczeniu i wesprzeć inne kobiety swoimi zeznaniami.

– Ja nie mogę uwierzyć, że tkwiłam w tej sytuacji, że to miało miejsce, że nie szukałam pomocy, że byłam kompletnie ubezwłasnowolniona, przerażona i po prostu samotna. Fakt, że mówię o tym po raz pierwszy po 12 latach jest najlepszym dowodem na to, jak długą drogę musiałam przejść, żeby się z tego uwolnić, oczyścić – dodaje. 

„Nie miałam żadnego dowodu”

Kolejną kobietą, którą skrzywdził Ryszard A. jest Justyna, dziś mieszka z rodziną w Szwecji. W próbach Teatru Akademickiego uczestniczyła w 2008 roku, była wówczas na pierwszym roku studiów. Jej zdaniem dyrektor od pierwszych zajęć szukał w uczestniczkach słabych punktów. Po raz pierwszy przekroczył granice podczas jednej z imprez w pubie – wziął jej rękę i położył sobie na kroczu. Wówczas Justyna nie wiedziała, jak zareagować, była przerażona i wstydziła się komukolwiek o tym powiedzieć. Ryszard A. posunął się jeszcze dalej. Po spektaklu poszedł za nią za kulisy i tam siłą próbował zmusić ją do seksu oralnego. – To było, samo w sobie, dosyć obrzydliwe. Kiedy ja nie chciałam, zaczęliśmy się trochę szamotać i on powiedział, że „teraz zrobisz mi loda”. Złapał mnie ręką za kark i próbował przyciągnąć mnie do swojego krocza – opowiada. O tym, co ją spotkało, opowiedziała kilku koleżankom z warsztatów, Ryszard A. szybko usunął ją z grupy.

– Wydaje mi się przede wszystkim, że nic nie zrobiłam, bo wydawało mi się, że on jest wykładowcą i nie miałam żadnego dowodu na to, co się stało. Wydawało mi się, że jeżeli bym próbowała coś z tym zrobić, to ja mogłabym też ponieść konsekwencje tego oskarżenia go „bez podstaw” – mówi Justyna.

„Rozebrał się i swoim penisem dotykał mnie po rękach”

O przemocy seksualnej zdecydowała się też opowiedzieć inna kobieta – Barbara przerwała milczenie po 40 latach. Ryszarda A. poznała na początku lat 80. – ona miała 15 lat i była licealistką, on miał 22 lata i był adeptem Teatru Jaracza w Olsztynie. Wówczas stworzył kółko teatralne – werbował młode dziewczyny z liceum, które mieściło się na tyłach budynku teatru. Na próbę została zaproszona do domu Środowisk Twórczych, gdzie Ryszard A. wynajmował pokój. Tak wspomina tamtą sytuację:

– Podeszłam do jego drzwi, on od tyłu w jakiś sposób zaskakujący dla mnie zaczął dotykać mnie po głowie, po szyi, zaczął całować, zaczął dotykać mnie po całym ciele, po odkrytych częściach, po rękach. Nigdy wcześniej nikt mnie nie dotykał w taki sposób – opowiada. – Był to paraliżujące. Zaczął mnie rozbierać i prowadził do swojego mieszkania. Posadził mnie na kanapie i zaczął się obnażać przede mną. Ja nigdy też mężczyzny nagiego nie widziałam wcześniej, także było to dla mnie straszne przeżycie – podkreśla. – On się rozebrał i swoim penisem dotykał mnie po rękach, nie pamiętam czy po twarzy, ale było to po prostu straszne – dodaje. 

Co dalej z dyrektorem?

W tej chwili trwa postępowanie prokuratorskie przeciwko Ryszardowi A. Nie jest on tez już dyrektorem Teatru Akademickiego, został zawieszony w prawach członka sekcji reżyserów Związku Artystów Scen Polskich – sąd koleżeński zapewne zdecyduje o usunięciu go z ZASP-u. Ryszard A. nie może korzystać z sali ZASP nawet na zasadach komercyjnych. Została mu też wypowiedziana umowa na korzystanie z adresu ZASP przez Fundację Teatr Akademicki, której jest prezesem. Uniwersytet Warszawski podkreślił z kolei, że nie ma nic więcej do powiedzenia w tej sprawie ponad to, co ukazało się we wrześniowym oświadczeniu władz uczelni.


*Tekst według artykułu, który ukazał się na portalu tvn24.pl po emisji drugiej części reportażu Iwony Poredy-Łakomskiej.

design & theme: www.bazingadesigns.com