Mąż pobił raz czy dwa? To nie przestępstwo. Rząd proponuje niebezpieczne zmiany w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie

Iga Dzieciuchowicz


Czy polski rząd chce stanąć po stronie katów? – to pytanie rozpoczęło w kraju Nowy Rok 2019.   Na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która w nowym brzmieniu jest mocnym pancerzem ochronnym dla sprawców przemocy. W mediach zawrzało. Z ustawy miałby m.in. zniknąć zapis, że jednorazowe pobicie jest przestępstwem, a osoba doświadczająca przemocy musiałaby wyrazić zgodę na założenie sprawcy Niebieskiej Karty. Wygląda na to, że państwo nie chce mieć kontroli nad sprawcami przemocy domowej, która w myśl nowej ustawy miałaby być, niczym w domu pani Dulskiej, prywatną sprawą. Premier Morawiecki wycofał się wczoraj z proponowanych zmian. Na jak długo? Rząd uparcie odwraca oczy od tego, że w Polsce z powodu przemocy domowej giną trzy kobiety tygodniowo.

fot. Kancelaria Premiera

Po medialnej burzy, którą wywołała propozycja nowelizacji ustawy, premier Morawiecki zapewnia, że „przeciwdziałanie przemocy domowej jest priorytetem rządu Prawa i Sprawiedliwości, a polskie prawo musi być klarowne i bez cienia wątpliwości w pełni chronić ofiary”. Projekt ustawy ma wrócić do wnioskodawców w celu wyeliminowania wszystkich wątpliwych zapisów. Brzmi to jak zwykła manipulacja. Jak doszło do sytuacji, że taka nowelizacja w ogóle była brana pod uwagę? Otrzymała ona pozytywną opinię fundacji Ordo Iuris, która chciała m.in. karać więzieniem kobiety, które dokonały aborcji. Aż strach pomyśleć, co premier Morawiecki i wnioskodawcy ustawy uznają za „wątpliwe”. I jak będzie brzmiała kolejna propozycja rządu.

Projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wymaga istotnych zmian – powiedziała dzisiaj szefowa Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska. Rozwiązania, które proponujemy, muszą jednoznacznie pokazywać, że głównym celem jest ochrona ofiar przemocy – podkreśliła.

Przyjrzyjmy się propozycjom zmian. Największe kontrowersje wzbudziła nowa definicja „ofiary przemocy” – w myśl zaproponowanych 31 grudnia 2018 r. zmian nie będzie to już ktoś, kto został dotkliwe pobity we własnym domu choćby jeden raz. Napaści fizyczne musiałyby się powtarzać, by zostały potraktowane jak przestępstwo. „Czyli jak facet raz czy dwa przyłoży kobiecie to żaden problem?” – zapytał na Twitterze Marcin Wyrwał, dziennikarz Onetu. Odpowiedział mu twierdząco Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich:

„Niestety tak to wygląda. Zgodnie z nową definicją ustawową musi wystąpić „powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie”. Słowo „jednorazowe” zostało wykreślone. Co ciekawe uzasadnienie do projektu ustawy milczy, dlaczego taka zmiana jest konieczna”.

Drugi bardzo niebezpieczny dla osób doświadczających przemocy domowej zapis miał dotyczyć Niebieskiej Karty, która umożliwia policji i pracownikom socjalnym monitorowanie przemocowych zachowań w rodzinie i uruchomienie procedur, które im przeciwdziałają. W nowym brzmieniu osoba doświadczająca przemocy musiałaby zgodzić się na założenie sprawcy Niebieskiej Karty. Według ekspertek i współczesnej wiedzy na temat cyklów przemocy w rodzinie jest to działanie przeciwskuteczne – im silniejsza przemoc, tym szybciej sprawca wraca do fazy tzw. miesiąca miodowego – przeprasza, płacze, błaga o wybaczenie, obiecuje zmianę. Procedura jest wszczynana zazwyczaj kilka dni po wybuchu tzw. gorącej przemocy (pobicia), bardzo często sprawca jest już wtedy w fazie obietnic, proszenia o szansę i prób zatrzymania osoby poszkodowanej. To zawsze najtrudniejszy moment dla osób doświadczających przemocy i wszystkich, którzy chcą im pomóc. Pytanie o zgodę na Niebieską Kartę daje sygnał osobie poszkodowanej również ze strony państwa, że może się jeszcze wycofać, bo przecież „nic takiego się nie stało”. To też dla sprawcy nowe pole manipulacji osobą poszkodowaną.

Niebezpieczna jest też zmiana dotycząca interwencji w sprawie osoby małoletniej – odpowiedzialność za decyzję ws. dziecka, którego zdrowie lub życie jest bezpośrednio zagrożone, miałaby zostać przeniesiona z pracownika socjalnego na policjanta. Tu eksperci również są zgodni, że złym pomysłem jest wykluczenie udziału pracownika socjalnego z tego procesu.  – Jeśli po zmianach wszedłbym do domu i byłbym świadkiem bicia dzieci, jedyne, co mógłbym zrobić, to wezwać policję. Przestaję mieć jakąkolwiek moc sprawczą – komentuje dla „Gazety Wyborczej”  Paweł Maczyński, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Kolejną kontrowersyjną zmianą, która otwiera furtkę do dalszego stosowanie przemocy przez sprawcę jest umożliwienie mu dostępu do dokumentacji na swój temat.

Ekspertki oceniły, że tylko jedna zmiana jest dobra – zmiana nazwy z „Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie”, na „ Ustawę o przeciwdziałaniu przemocy domowej”. Taki zapis mówi o tym, że przemocą mogą być dotknięte wszystkie osoby bliskie, które niekoniecznie muszą być rodziną w sensie prawnym – procedury miałyby więc objąć też tych, którzy pozostają w związkach nieformalnych i prowadzą wspólne gospodarstwo domowe.

Instytut Wymiaru Sprawiedliwości podaje, że w Polsce z powodu przemocy domowej giną trzy kobiety tygodniowo – ale są to dane sprzed dziesięciu lat. Oko.Press przytacza nowsze szacunki z Centrum Praw Kobiet, z których wynika, że zamordowanych w wyniku przemocy domowej może być nawet 400 kobiet rocznie – a to już prawie osiem zabójstw tygodniowo. Statystyczna polska zabójczyni została skazana za pozbawienie życia swojego męża lub partnera-kata – takich przypadków jest najwięcej. Co roku ponad 1000 sprawców przemocy domowej dostaje sądowy nakaz opuszczenia mieszkania, ale sprawy toczą się średnio pół roku od pierwszej rozprawy. Według danych „Niebieskiej Linii” aż 91 proc. osób doświadczających przemocy domowej to kobiety i dzieci. Ponad 95 proc. sprawców to mężczyźni.

design & theme: www.bazingadesigns.com