Komentarz Prof. Moniki Płatek nt. medialnej wojny biskupów z kobietami
Rozumiem, że kościół prowadzi szeroko zakrojoną akcję dezinformacyjną i na chybcika tworzy nowego, dogodnego wroga, by zatkać ludziom uszy i odwrócić uwagę od skandali wykorzystywania seksualnego dzieci w kościele, płodzenia dzieci przez księży i niepoczuwania się do dbania o los urodzonych i podrzucania ich finansowania podatniczkom i podatnikom, od namawiania do aborcji dziewczyny zapładniane przez księży i wreszcie, nieudzielanie pomocy rodzącej i godzenie się na śmierć dziecka, bo noworodek był synem księdza.
Doskonale to rozumiem i wiem, że mało która organizacja ma tak dobre doświadczenie w kreowaniu wrogów i wysługiwania się wszelkimi dostępnymi środkami przekazu i kontroli umysłów od ambony przez klęcznik spowiednika po powszechne media.
Setki lat doświadczenia w typowaniu przeznaczonych na stos czyni w tym zakresie mistrza.
To jednak, czego nie mogę zrozumieć, to agend UE odpowiedzialnych za wydawanie naszych pieniędzy zgodnie z przeznaczeniem.
Naszych, z naszych kieszeni i naszych podatków. Ponad 60 milionow przyznanych na programy, które mają być wypełnione zgodnie z równością genderową i w duchu promowania gender mainstreaming – wykluczają szerzenie nienawiści i dezinformacji w sprawach niewrażliwości na płeć kulturową. Mają ją znosić, a nie powiększać.
Kto i jak to kontroluje?
Inne podmioty, które wydaja pieniądze niezgodnie z ich przeznaczeniem muszą zwracać otrzymane fundusze.
Jak jest w przypadku instytucji kościelnych?
Prof. Monika Płatek