Kochnowicz: Czy Mata może mieć uczucia?

Kaja Kochnowicz – antyfaszystka, aktywistka aborcyjna, związana między innymi z anarchistycznym kolektywem Syrena oraz Marszem dla Bezpiecznej Aborcji


Czy Mata może mieć uczucia? Tak, oczywiście. Bogaci ludzie generalnie mogą mieć uczucia. Tak samo zresztą jak białe osoby czy mężczyźni. Zwłaszcza mężczyzn należy zachęcać do budowania w sobie wrażliwości, bo w patriarchalnym modelu męskości prawo do przeżywania uczuć jest im odbierane, niejednokrotnie czyniąc z nich emocjonalnie wybrakowane istoty (na drugim biegunie tego binarnego podziału są oczywiście rozhisteryzowane kobiety, a w żadnym z dwóch wypadków emocje nie są traktowane poważnie). To tragiczne, a zaniedbanie sfery uczuć i zdrowia psychicznego zazwyczaj przeradza się w toksyczne promieniowanie, dlatego warto kultywować wrażliwość.

Wrażliwsze jednostki to i zdrowsze społeczeństwo. Jednak sprowadzanie szerokich kategorii wykluczenia społecznego do prostego „czuję cię brachu, mi też jest czasem smutno” dowodzi właśnie braku wrażliwości – tej wykraczającej poza sferę własnego ja i pozwalającej dostrzec systemowe nierówności. Przywileje (lub ich brak) warunkują naszą egzystencję – każdy jej aspekt, w tym odczuwane cierpienia. Nic nie krzyczy głośniej „jestem uprzywilejowany i nie przerobiłem tego!” niż sprowadzanie problemów wykluczenia ekonomicznego do smutków, poczucia tęsknoty i samotności.

Dlaczego tak wiele osób rzuciło się w obronie Maty, interpretując jako atak zwrócenie uwagi na to że jego wypowiedzi są problematyczne? Czy posiadanie wyczulenia na to, że nasze wypowiedzi mogą być krzywdzące, nie leży jakoś w paradygmacie wrażliwości? Czemu tak ochoczo współodczuwamy ze strapionym Matą, pochodzącym z Warszawy, kształconym w elitarnych szkołach dzieckiem bogatych rodziców, mainstreamowym raperem? Prawdopodobnie większość z nas ma z nim dużo mniej wspólnego niż z osobą udającą się na emigrację zarobkową.

Przecież niestabilność finansowa, lęk wynikający z pogłębiającej się prekaryzacji rynku pracy, zagrożenie biedą, praca w podłych miejscach i po to żeby przeżyć to dużo powszechniejsze doświadczenia niż posiadanie fortuny.

Wydaje mi się, że wynika to z naszych aspiracji i marzeń o mobilności społecznej, o pięciu się w górę drabiny finansowej, o tym, że jak w amerykańskim scenariuszu od pucybuta do milionera, i my dołączymy do elity uprzywilejowanych finansowo – i w związku z tym łatwiej jest nam empatyzować z Matą, bo widzimy w nim siebie takich jakimi w swoich marzeniach chcielibyśmy być. Jeśli ci bogacze są tacy jak my, to może i my możemy stać się bogaczami. Hej, nie martwcie się! Jak już będziecie bogaci_e, też będziecie mogli czuć smutek, a zarabianie powyżej średniej krajowej nie obierze wam człowieczeństwa i nie unieważni waszych uczuć. Nadal macie do nich prawo.

Jednak w tych aspiracjach do pięcia się w górę zawiera się przecież zrozumienie, że przynależność do elit daje przywileje i ułatwia życie w sposób, którego walka o związanie końca z końcem, np. pracując na zmywaku na emigracji, nie zapewnia. Wiemy, że świat jest pełen nierówności, ale dolce vita podszyte smutkiem i pustką powoduje mniejsze wyrzuty sumienia. To przecież takie ludzkie, czuć smutek, mieć depresję. Nie na tym jednak polega przerobienie własnego przywileju, że próbujesz go uniewidocznić, zignorować.

Emocje mogą być uniwersalne, ale stawianie znaku równości między każdym doświadczeniem depresji, sprowadzając je właśnie do uczucia, do poczucia smutku i samotności, ignorując systemowe bariery i przeszkody, jest w najlepszym przypadku naiwne, w najgorszym po prostu szkodliwe.

Czy doświadczenie depresji u osoby cis-płciowej jest takie samo jak u osoby trans? Czy doświadczenie depresji osoby białej jest takie samo jak osoby czarnej? Czy doświadczenie depresji osoby pracującej na trzy zmiany jest takie samo jak u prezesa korporacji spędzającego wakacje w kurorcie? Czy naprawdę możemy mówić, że mimo systemowych różnic, wszyscy_wszytskie jesteśmy tacy_takie sami_e w odczuwaniu smutku? Twierdzenie, że tak jest i ślepota na systemowe problemy to naiwność. To magiczna wiara w to, że jakimś cudem są jeszcze rejony rzeczywistości, które uchroniły się przed druzgocącym wpływem kapitalizmu, patriarchatu, kolonializmu. Jeśli uznajemy że depresja jest wyłącznie kwestią jednakowo zabarwionej melancholii, z którą systemowe bariery nie mają nic wspólnego, to robi się z niej indywidualny problem, który można rozwiązać tylko podczas prywatnych wizyt u terapeutki_y.

Oczywiście jest to droga do nikąd, bo dostęp do opieki zdrowowtnej i skutecznej terapii również jest warunkowany przywilejem. Ale przede wszystkim w żaden sposób nie przybliża nas to do sprawiedliwszego społeczeństwa.  Ignorowanie systemowych barier jest również szkodliwe, ponieważ sprowadza materialne doświadczenie opresji do… no właśnie, do „tęsknoty i samotności”, jak powiedział Mata, do egzystencjalnej pustki.

Opresja i depresja, choć brzmią podobnie, nie są tym samym. I choć doświadczenie opresji często przekłada się na problemy ze zdrowiem psychicznym, to zrównanie opresji ze smutkiem – jak stało się w niesławnym wywiadzie z Matą– oddala nas od znalezienia szerokich, wieloaspektowych rozwiązań niwelujących systemowe nierówności i de facto cementuje przeszkody, które są za te nierówności odpowiedzialne. To dobrze, że w sferze publicznej jest coraz większe przyzwolenie na mówienie o depresji bez narażania się na stygmatyzację i zawstydzenie, ale kiedy w ramach tej rozmowy systemowa nierówność zrównana jest z rzekomo uniwersalną melancholią, bez wrażliwości na pozycję społeczną i posiadany przywilej (lub jego brak), nie uciekamy od neoliberalnej doktryny „sukcesu” i „porażki”. Przerzucamy wtedy odpowiedzialność za problem na barki jednostki, zamiast na system. A to z kolei jest działanie na jego korzyść i zapewnienie trwania nierówności. Jako zindywidualizowane jednostki nie uda nam się stworzyć silnych społeczności, które stanowią antidotum i osłabiają systemowe bariery.

Oczywiście każdy_a z nas na różnych polach i w różnych kontekstach doświadcza zarówno opresji, jak i przywileju. Nie ma osób, które są całkowicie pozbawione jednego i drugiego. Niestety mimo nawet najlepszych intencji, nie da się do walki o lepszy, równiejszy świat dołączyć bez dostrzeżenia i – przede wszystkim – przerobienia tego, w jaki sposób jesteśmy strukturalnie uprzyilejowani_e.

design & theme: www.bazingadesigns.com