Kobieta w wyprawie na K2 niepotrzebna. Chyba, że do seksu
Iga Dzieciuchowicz
„Jedna pani na dziesięciu chłopa to za mało” – ten skandaliczny komentarz usłyszała m.in. alpinistka i podróżniczka Agna Bielecka. Podczas prezentacji zimowej wyprawy na K2 jedna z uczestniczek zadała pytanie, dlaczego w głównym składzie wyprawy nie ma ani jednej kobiety.
Słowa te, które sugerują, że kobieta podczas takiej ekspedycji jest potrzebna reszcie uczestników w celach erotycznych, padły z ust Janusza Majera, cenionego polskiego alpinisty i organizatora wyprawy. Bulwersująca odpowiedź Majera to dowód na to, że nie było żadnych merytorycznych przesłanek, by nie uwzględnić Bieleckiej bądź innej kandydatki na liście, a organizatorami kierował seksizm.
Projekt został sfinansowany z państwowych pieniędzy. Bielecka była na liście tzw. szerokiego składu, jednak ani ona, ani żadna inna kandydatka nie znalazły swoich nazwisk w ostatecznym zestawieniu uczestników.
Bielecka na swoim profilu na Facebooku wyjaśnia, że zrobiła wszystkie potrzebne badania, wzięła udział w specjalnych szkoleniach, skonsultowała stan swojego zdrowia i kondycję z dietetykiem i trenerem. Na ostatecznej liście widnieją zaś nazwiska mężczyzn, którym Bielecka, jak sama przyznaje, przecierała szlaki. XXII Festiwal Górski w Lądku Zdroju i publiczna prezentacja wyprawy były więc okazją do zadania pytania o nieobecność kobiet w tym projekcie. Skandalem w historii polskiego himalaizmu jest odpowiedź Janusza Majera sugerująca, że kobieta podczas takiej wyprawy potrzebna jest mężczyznom jako maskotka, czy też osoba świadcząca usługi seksualne.
Odpowiedź kierownika wyprawy spotkała się wśród publiczności z salwą śmiechu, nieliczni zareagowali na ten komentarz buczeniem. Agna Bielecka oburzona wyszła ze spotkania, solidarnie z nią salę opuścili jej dwaj koledzy.
Bulwersująca odpowiedź Majera to dowód na to, że nie było żadnych merytorycznych przesłanek, by nie uwzględnić Bieleckiej bądź innej kandydatki na liście, a organizatorami kierował seksizm. Janusz Majer przeprosił Bielecką i uczestników spotkania za swoją wypowiedź. Ale co z tego? Majer to osoba publiczna, człowiek wydawałoby się wyjątkowo obyty w świecie i doskonale zdający sobie sprawę z tego, że w górach panuje pełne równouprawnienie. Szkoda, że tu na dole jest inaczej.