Kobieta, która chce oddać dziecko do adopcji, ostateczną decyzję będzie musiała podjąć po 14 tygodniach od porodu. Nowy pomysł rządu

Iga Dzieciuchowicz

Nowy pomysł rządu zakłada, że kobieta, która chce oddać dziecko do adopcji, ostateczną decyzję będzie musiała podjąć po 14 tygodniach od porodu. W tym czasie dziecko pozostanie w ośrodku adopcyjnym – ekspertki i eksperci podkreślają, że tak długi czas bez opiekuna może zaburzyć rozwój noworodka i pozostawić ślad w jego psychice na całe życie, a kobiecie utrudnić przejście procesu adopcyjnego wywieraniem niepotrzebnej presji na zmianę decyzji. W tej chwili przepisy zobowiązują kobietę do potwierdzenia decyzji o oddaniu dziecka po 6 tygodniu po porodzie.

Rząd próbuje wprowadzić zapis, który pogłębi koszmar kobiet i może mieć katastrofalne skutki dla noworodków – dodatkowe osiem tygodni „w zawieszeniu” bez nowego opiekuna mogą zadecydować o jakości ich życia. Wywieranie presji na kobietę, próby nacisku na zmianę decyzji i zatrzymanie dziecka, wydłużanie czasu, w którym noworodek może nawiązać bezpieczną więź z nowym opiekunem, dającą mu szansę na szczęśliwe życie – to kolejny mizoginiczny pomysł rządu, który obnaża brak poszanowania praw kobiet i zaufania ich zdolnościom do podejmowania przemyślanych życiowych decyzji.

A w 1993 roku, przy okazji „kompromisu aborcyjnego” obiecano kobietom, że przepisy będą skonstruowane tak, by kobieta, która nie chce zatrzymać dziecka, mogła bez piętna i stygmatyzacji wrócić do dotychczasowego życia. W tej chwili piętno będzie jeszcze silniejsze. A przecież za decyzją o oddaniu dziecka do adopcji kryją się często dramatyczne powody: przemoc w rodzinie, zaburzenia psychiczne, wielodzietność czy to, że dziecko urodziło się w wyniku gwałtu małżeńskiego/partnerskiego.

W Polsce rodzin chętnych do adopcji noworodka jest więcej niż dzieci – dlatego im szybciej dziecko trafi do czekającej na nie rodziny, tym większe ma szanse na prawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny. W tej chwili na adopcję noworodka trzeba czekać do trzech lat. Kobieta, która chce oddać dziecko do adopcji, bardzo często jeszcze przed porodem jest już po konsultacjach z ośrodkiem adopcyjnym – jednak już na sali porodowej spotyka się z podejrzliwością personelu i próbami nakłonienia jej do zmiany decyzji. Wydłużenie czasu, w którym kobieta jest zobowiązana do podjęcia ostatecznej decyzji sprawi, że będzie wywierana jeszcze większa presja.

Rządowe plany mogą zwiększyć liczbę dzieci oddawanych do tzw. „okien życia”, do których dziecko może przynieść dowolna, anonimowa osoba (w Toruniu odnotowano przypadek oddania noworodka wbrew woli rodziców). Kontrowersyjne „okno życia” to pomysł sięgający czasów średniowiecza, z którego Polska zrezygnowała w XIX wieku – ponownie „okna życia” uruchomił rząd PiS w 2006 roku. W tej chwili na 63 „okna życia” tylko 11 jest prowadzonych przez szpitale i domy dziecka, reszta podlega organizacjom kościelnym i zgromadzeniom zakonnym. „Okna życia” nie podlegają żadnym regulacjom, a dzieci, które tam trafiają czekają na adopcję dłużej, niż te pozostawione w szpitalach. Dzieci z „okien życia” nie poznają też nigdy prawdy o swoim pochodzeniu, co jest sprzeczne z zapisami przyjętej przez Polskę Konwencji o Prawach Dziecka – negatywną opinię w tej kwestii wydał już Komitet Praw Dziecka ONZ. W Polsce panuje społeczne przekonanie, że lepsze jest „okno życia” niż wyrzucenie dziecka na śmietnik – nie ma jednak żadnych dowodów na to, że kobiety pozostawiające noworodki w „oknach życia” były potencjalnymi dzieciobójczyniami.

Kobiety decydują się na „okno życia”, gdy chcą pozostać anonimowe, jednak rodzenie poza szpitalem może skończyć się dla obojga utratą zdrowia, a nawet życia. Tak było w przypadku nastolatki z Ostrowa Wielkopolskiego, której domowy poród skończył się krwotokiem, a młodą kobietę ledwo odratowano. W toku śledztwa okazało się, że nastolatka planowała urodzić w domu, a potem anonimowo oddać dziecko do „okna życia”.

Jak można zorganizować kobietom bezpieczny poród i bezpieczne, godne warunki do oddania dziecka do adopcji? We Francji i Austrii funkcjonują tzw. anonimowe porody w szpitalach, gdzie w poszanowaniu praw rodzącej i dziecka, a także pełnej dyskrecji można podjąć decyzję o oddaniu dziecka. Kobieta po takim porodzie ma pełne prawo do świadczeń medycznych, może też pozostawić w zapieczętowanej kopercie dane swoje i dziecka – będzie ona wydana na życzenie dziecka, gdy osiągnie pełnoletność.

Jak jest w Polsce? W 2017 roku w domach dziecka czy ośrodkach preadopcyjnych przebywało 2000 dzieci do lat siedmiu – te dzieci nigdy nie powinny się tam znaleźć. Zgodnie z ustawą dzieci do 10 roku życia powinny przebywać w rodzinach zastępczych, jednak raczej nie będzie ich więcej, choć są bardzo potrzebne – nowelizacja ustawy mówi o przyznaniu wynagrodzenia w wysokości 124 proc. najniższej krajowej, jeśli rodzina zastępcza jest rodziną zawodową. Jeśli rodzina nie jest rodziną zawodową, a takich jest w Polsce najwięcej – rodzinie takiej nie przysługuje nic, a ich opiekę można nazwać wolontariatem. Nowe przepisy sprawią, że w domach dziecka utknie jeszcze więcej dzieci, a czas oczekiwania na nową rodzinę niebezpiecznie się wydłuży, co może wpłynąć na zaburzenia więzi z opiekunem i zaburzeniami w relacjach w dorosłym życiu.


*Artykuł według tekstu Anny Krawczyk Sto dni udręki dla matki i dziecka. Rząd chce nękać kobiety, które po porodzie oddają dziecko do adopcji, opublikowany na portalu OKO.Press 21 maja 2018r.

design & theme: www.bazingadesigns.com