Zgwałcona zbiorowo 18-latka szykanowana w mieście. Przyjaciel dał jej pigułkę gwałtu. Pielęgniarki pytały, jak „mogła być tak głupia”

Iga Dzieciuchowicz – z wykształcenia teatrolożka, współpracowała z „Gazetą Wyborczą”, „Didaskaliami”, „Polska ma Sens”. Współautorka książki „Bartoszewski. Droga”, felietonistka Miesięcznika „Kraków”.


Historię 18-latki, którą zgwałciło dwóch kolegów ze szkoły, opisali dziennikarze „Uwagi”. Dziewczyna swoje osiemnaste urodziny spędzała w domu przyjaciela, znała go od dziecka, przyjaźniła się z nim i miała do niego zaufanie. Podczas imprezy koledzy podali jej picie z tabletką gwałtu, po której straciła przytomność. „Przyjaciele” zgwałcili koleżankę, a przestępstwo nagrali telefonem komórkowym i rozesłali do znajomych.  W innych pomieszczeniach domu w tym samym czasie znajdowali się rodzice chłopaka, a także kilku Ukraińców, którzy wynajmowali tam pokoje. Dziewczyna obudziła się w aucie zaparkowanym pod domem, w samochodzie byli też gwałciciele i dwóch sąsiadów. Po powrocie do domu osiemnastolatka powiedziała matce, że została odurzona, a następnie zgwałcona przez kolegów. Policja zatrzymała sprawców, podejrzewano też obcokrajowców o nieudzielenie pomocy. Oczyszczono ich jednak z zarzutów– mężczyźni nie znają języka polskiego, myśleli, że dziewczyna jest pijana.

W szpitalu zlecono obdukcję, która wykazała rozległe obrażenia gardła, odbytu i narządów rodnych. Ginekolog wykonał bolesne badanie, nie zważając na stan pacjentki, pielęgniarki komentowały zaś, że dziewczyna sama jest sobie winna i „jak mogła być tak głupia”. Stan psychiczny kobiety pogorszył się tak bardzo, że próbowała popełnić samobójstwo.  Nastolatka nie chodzi do szkoły, ma indywidualny tok nauczania.  Śledztwo w tej sprawie wciąż trwa.

To kolejna bulwersująca sprawa dotycząca napaści na tle seksualnym, która wpisuje się w ponure statystyki gwałtów (większość kobiet zna swoich oprawców), ale i wskazuje na wciąż bardzo wysoki poziom stygmatyzacji osób poszkodowanych, a także nieprzygotowanie lekarzy i personelu do pomocy takim osobom. Komentarze pielęgniarek przypominają słowa polskich celebrytek – w końcu sama Ilona Łepkowska stwierdziła niedawno w komercyjnej stacji, że by nie być zgwałconą, wystarczy zadbać o swoje bezpieczeństwo. Podobne poglądy” można usłyszeć wszędzie – przecież to nie gwałciciel jest winny, a kobieta, która mogła myśleć”. Edukacja seksualna w Polsce ma fatalny poziom, ekspertki i eksperci wskazują, że społeczeństwo nie wie, czym jest molestowanie seksualne, nie potrafi zdefiniować, czym są „inne czynności seksualne”, gwałt czy „próba gwałtu”. 

Za to cenę płacą wszyscy, najbardziej jednak osoby poszkodowane w napaściach na tle seksualnym – to one nie otrzymują realnej, systemowej pomocy , latami borykają się z traumą, czasami postanawiają zakończyć swoje życie. Statystyki mówią, że aż 91,8 proc. gwałtów nie jest zgłaszanych. Powody? Wstyd i brak wiary w realną pomoc ze strony jakichkolwiek instytucji.

Szkodliwość społecznych przekonań i doszukiwania się winy w osobie zgłaszającej gwałt jest ogromna i przekłada się potem na rzeczywistość – policjanci, lekarze i sędziowie nie wiedzą, jak rozmawiać z osobą, która doświadczyła przemocy na tle seksualnym i pogłębiają jej traumę. Opinia społeczna też nie pozostawia na osobie po doświadczeniu gwałtu suchej nitki – „po co piła”, „po co tam szła”, „chyba wiedziała, że nie będą oglądać znaczków?” – takie komentarze najczęściej można przeczytać w sieci pod artykułami opisującymi brutalne gwałty. Silnej stygmatyzacji doświadczyła również zgwałcona osiemnastolatka. Dziewczyna opowiedziała dziennikarce serwisu NaTemat.pl, że stała się pośmiewiskiem w miasteczku, z którego pochodzi – rodzice chłopaka, których dobrze znała, dziś patrzą na nią z pogardą i twierdzą, że żadnego gwałtu nie było. Rówieśnicy wytykają ją palcami, obśmiewają – nastolatka przyznała, że nie ufa już ludziom, a indywidualny tok nauczania przyznano jej dopiero po próbie samobójczej. Mieszkańcy uważają, że oskarżeni to „dobre chłopaki”, jeden z nich był ministrantem, ksiądz odprawił mszę w jego intencji. Sąsiedzi zeznali, że widzieli, jak kolega nastolatki ją podgląda. Drugiego chłopaka dziewczyna widziała kilka razy w życiu. Dziś mówi, że chciałaby żyć normalnie i przestać się bać. Na razie nie wychodzi z domu. W sieci pod informacją o tym przestępstwie pojawiło się wiele wulgarnych, obraźliwych i stygmatyzujących nastolatkę komentarzy – internauci i internautki podpisują się pod tymi postami własnym nazwiskiem. Czy pozostając w swoim rodzinnym mieście i czytając podobne komentarze, nastolatka ma jakiekolwiek szanse na odzyskanie zdrowia?

Osobom zgłaszającym napaść najpierw się nie dowierza, a jeśli materiał dowodowy jest nie do podważenia, jak w przypadku opisanej powyżej historii osiemnastolatki, to i tak okazuje się, że jest winna –  była po prostu „głupia” i dała się zgwałcić, a gwałciciele po prostu skorzystali z okazji. Kobiety, które spotkało zjawisko wiktymizacji po doświadczeniu gwałtu żałują, że zgłosiły sprawę na policję – w toku śledztwa musiały być poddane upokarzającym osądom dotyczącym ich zachowania, stroju, preferencji, samopoczucia, ilości wypitego alkoholu i innych podjętych w dniu napaści decyzji – zazwyczaj niezwiązanych ze sprawą. Gwałcicielowi nie zadaje się podobnych pytań.

Często też pod lupą prokuratorów i sądu jest cały życiorys osoby zgłaszającej gwałt – tu na korzyść gwałciciela może zagrać wszystko. W szokującej sprawie z Elbląga, gdzie dwóch sanitariuszy zgwałciło tłumaczkę, obrona przekonywała, że kobieta kłamie, a dowodem na to, że zmyśla, są leki antydepresyjne, które przyjmowała wiele lat wcześniej i post na Facebooku, w którym pisała o kiepskim samopoczuciu.

Do gwałtów najczęściej dochodzi w bliskim otoczeniu – gwałcą mężowie, partnerzy, byli partnerzy, koledzy i znajomi, gwałt dokonany przez obcą osobę w ciemnej uliczce to tylko 8 proc. zgłoszeń. Według danych Fundacji STER aż 55 proc. kobiet zostało zgwałconych we własnym domu, a 31 proc. po podaniu pigułki gwałtu.  Aż 40 % spraw o brutalny gwałt, na który są dowody w postaci obdukcji i śladów biologicznych, kończy się wyrokiem w zawieszeniu. Prokuratura umarza 67% spraw o gwałt. W Polsce definicja gwałtu jest wąska – nie ma w niej zapisu o gwałcie małżeńskim czy gwałcie dokonanym na randce (tak jest w innych krajach Europy).

design & theme: www.bazingadesigns.com