Wadjda i saudyjskie kobiety walczące z opresją od środka

Pierwszy film wyreżyserowany przez kobietę w Arabii Saudyjskiej eksponuje odmawianie praw kobietom w tym kraju oraz dopuszcza do głosu muzułmańskie feministki. 

Wadjda director Haifaa al-Mansour and actress Waad Mohammed pose with a bicycle

Saudyjska reżyserka Haifaa al-Mansour (po prawej) i aktorka Waad Mohammed pozują z rowerem na czerwonym dywanie podczas premiery filmu Wadjda na 69. Weneckim Festiwalu Filmowym w 2012 roku. Zdjęcie: Max Rossi/Reuters

Trudno nie polubić Wadjda, nowego filmu z Arabii Saudyjskiej, pierwszego wyreżyserowanego przez kobietę, w zdominowanym przez mężczyzn królestwie. Będąc jednym z niewielu kinematograficznych spojrzeń na ten mało znany kraj, film opowiada historię niezależnie myślącej, zadziornej młodej dziewczyny, Wadjdi, która chce kupić rower, by móc ścigać się ze swoim sąsiadem, Abdullahem (z którym nie powinna się bawić).

Film odkrywa powszechną, tłamszącą i wszechobecną kontrolę państwa nad kobietami: zakaz prowadzenia samochodu lub przebywania w towarzystwie mężczyzn; tabu dotyczącego śmiania się, rozmów w miejscu publicznym lub jazdy na rowerze, gdyż to wszystko może prowadzić do skalania dziewictwa. Jednakże, kobiety w filmie Wadjda, w szczególności tytułowa bohaterka, nie są przedstawione jedynie jako pasywne ofiary, lecz jako walczące, przedsiębiorcze i, pomimo nałożonych na nie ograniczeń, mające głos kobiety.

Film zwrócił uwagę opinii publicznej na Arabię Saudyjską w momencie, gdy doniesienia o pojawiających się zmianach społecznych lub ich braku są przedstawiane w różnym świetle. W styczniu, monarchia saudyjska ogłosiła, że po raz pierwszy kobiety zostały mianowane na stanowiska w radzie Shura (odpowiadającej parlamentowi), a wkrótce uzyskają prawo do głosowania w wyborach miejskich. W zeszłym roku, saudyjskie sportowczynie wzięły udział w Igrzyskach Olimpijskich po raz pierwszy w historii. W tym roku, królestwo zniosło zakaz pracy dla kobiet na kasach w supermarketach, w sklepach z bielizną oraz stoiskach z kosmetykami. Następnie, w zeszłym miesiącu ogłoszono, że kobiety mogą jeździć na rowerze, jednak muszą być ubrane od stóp do głów, poruszać się tylko w ściśle określonych miejscach i tylko rekreacyjnie, dodatkowo jedynie w towarzystwie męskiego opiekuna. Odnosząc się do kwestii związanej z rowerami, reżyserka Wadjdi, Haifaa al-Mansour, powiedziała: „Powinnyśmy się cieszyć, że zachodzą takie zmiany. Wiem, że wydają się one niezwykle małe i niewiele znaczące, lecz pokazują, że postawa wobec kobiet ulega zmianie – otrzymują coraz więcej praw, nawet jeśli dzieje się to bardzo powoli. Przed nami jeszcze długa droga do przejścia, ale mam nadzieje, że te małe zmiany torują drogę dla większych”.

Inni byli zbulwersowani drobnymi i praktycznie nic nieznaczącymi ustępstwami – niektórzy saudyjscy komentatorzy zastanawiali się, czy te postanowienia były primaaprilisowym żartem. Oczywiście nadrzędny system podporządkowania kobiet utrzymuje się, czego świadkami mogliśmy być tydzień temu, gdy dwie znane aktywistki praw kobiet, Wajeha al-Huwaider i Fawzia al-Ayouni, zostały skazane na 10 miesięcy więzienia i dwu roczny zakaz podróży za „porwanie” kanadyjki (która próbowała uciec od znieważającego ją męża i dotrzeć do ambasady kanadyjskiej w Riyadh).

Jednak Wadjda, jak i dyskusje na temat filmu, zdają się być wielowarstwową częścią szerszej debaty o feminizmie, prawach kobiet i świecie muzułmańskim. Jedną z tych kwestii jest podawanie przykładu saudyjskich kobiet jako dowodu powszechnych praktyk na Bliskim Wschodzie – a nie zawsze jest to prawda. Następnie, istnieje problem odseparowania oddolnych ruchów obywatelskich od hipokratycznego zachowania rządu. Wielka Brytania toczy wojny w Iraku i Afganistanie pozornie mające „wyzwolić” kobiety (całkiem przypadkowo był to jeden z kolonialnych pretekstów), jednocześnie utrzymuje bliskie relacje z Arabią Saudyjską, najgorszym przestępcą na tym polu.

Jednocześnie, pojęcie „Muzułmański feminizm” ciągle jawi się jako oksymoron. Shelina Zahra Janmohamed, autorka Love in a Headscarf i komentatorka kwestii dot. muzułmanek twierdzi, że wśród zachodnich feministek istnieje pogląd, iż „nie można być prawdziwą feministką, jeśli jest się kobietą wierzącą”. Zaczynając od anty-muzułmańskich sloganów Femenu wypisanych na obnażonych piersiach („topless jihad day”, anyone?), poprzez francuskich zwolenników wprowadzenia zakazu noszenia burki, istnieje ciągłe dążenie do „wyzwolenia” kobiet z opresji religii, nazywane czasami „białym feminizmem zbawczym”. Nigdzie pośród tych rzekomo dobrych starań nie pojawia się głos muzułmańskich feministek, które mówią o odzyskaniu swojej religii, zmaganiach w oddzieleniu jej, gdy jest to konieczne, od patriarchatu, który nad nią dominuje i błędnie ją interpretuje. Wadjda rejestruje ten sentyment w scenach, gdy kamera zatrzymuje się nad matką i córką we wspólnej modlitwie – ich wiara ukazana jako część ich feminizmu, a nie jego zaprzeczenie. Blogerka Randa Abdel-Fattah pisze: „Ostatecznie, nie uważam, żeby Islam był problemem, spostrzegam go raczej jako platformę do zmiany. Wierzę w równość płci – w tym prawo muzułmanek do ubierania się, jak chcą, ponieważ, jako muzułmańska feministka, cenię podmiotowość, wybór i autonomię”. A jednak utrzymuje się twierdzenie, że muzułmanki na całym Środkowym Wschodzie przyjęły do siebie stosowaną wobec nich opresję. Feministki, które starają się walczyć z podporządkowaniem kobiet wynikającym z wiary, różnic i we własnych społecznościach proszą, by je usłyszano – lecz kto ich słucha? Blogerka Saziah Bashir, mieszkająca w Nowej Zelandii, napisała: „Muzułmanki przemawiają na Facebooku, Twitterze i Tumblr i krzyczą «Posłuchaj mnie!», a mimo to zachodnie feministki wybierają głaskanie nas po głowie, mówiąc: «Nie, kochana, nie»'”.

Miejmy nadzieję, że film taki jak Wadjda uwidoczni nie tylko systemową odmowę praw kobietom w Arabii Saudyjskiej, lecz także zmusi nas do zauważenia kobiet z tego kraju, starających się radzić sobie ze swoimi problemami, walcząc z nimi od środka.

Tłumaczenie: Diana Rasińska

design & theme: www.bazingadesigns.com