Żyjemy w ciągłym lęku

Sześć tez o lęku, który powstrzymuje ruchy sprzeciwu, oraz jedna możliwa strategia walki z nim (1)

10844580_10205784861168666_303605239_o

1. Każda faza kapitalizmu ma dominujący reaktywny afekt (2)

Każdą z faz kapitalizmu spaja specyficzny, charakterystyczny dla niej afekt, nie jest to jednak stan statyczny. Przewaga konkretnej, dominującej emocji (3) utrzymuje się tylko do momentu pojawienia się strategii oporu, które pozwalają zwalczyć ją i/lub jej społeczne źródła. Dlatego właśnie kapitalizm ciągle wpada w kryzysy i odbudowuje się wokół nowego dominującego afektu.

Afekty kolejnych faz kapitalizmu stanowią tajemnicę poliszynela. Wszyscy o nich wiedzą, ale nikt tego nie przyznaje i o nich nie mówi. Tak długo, jak dominujący afekt jest publicznym sekretem, pozostaje on skuteczny i nie pojawią się strategie w niego wymierzone.

Tajemnice poliszynela są zazwyczaj spersonalizowane: problem widoczny jest na indywidualnym, psychologicznym poziomie, a jego społeczne przyczyny są ukryte. Każda z faz winę za cierpienie, które wywołuje system, zrzuca na jego ofiary. Ukazuje również fundamentalną część swojej funkcjonalnej logiki jako kwestię warunkową i zlokalizowaną.

Na początku XX wieku – w epoce sprzed powojennego układu – dominującym afektem było cierpienie. W wieku XIX panująca narracja głosiła, że kapitalizm prowadzi do powszechnego bogacenia się. Tajemnicą poliszynela było cierpienie klasy robotniczej. Jej obnażenia podjęły się ruchy rewolucyjne – pierwsza fala współczesnych ruchów społecznych stanowiła mechanizm walki z cierpieniem. Strajki, walka o pensję,[e] organizacje polityczne, samopomoc, kooperatywy i fundusze strajkowe były skutecznymi środkami, jako że dążyły do zapewnienia pewnego socjalnego minimum. Niektóre z tych taktyk są w podobnym celu stosowane także dziś. 

Gdy cierpienie przestało spełniać funkcję strategii kontrolnej, kapitalizm przerzucił się na nudę. W połowie XX wieku dominującą narracją stał się poziom życia – jego wzrost powiązany był z coraz łatwiejszym dostępem do dóbr konsumpcyjnych, opieki zdrowotnej i edukacji. W bogatych krajach panowało zadowolenie, a biedne kraje rozwijały się. Tajemnicą poliszynela było to, że wszyscy byli znudzeni. Nuda była skutkiem fordyzmu, który panował aż do lat osiemdziesiątych – był to system bazujący na stabilnej pracy na całe życie, gwarantowanym dobrobycie, masowej konsumpcji, masowej kulturze i wchłonięciu przez system ruchów pracowniczych walczących z cierpieniem. Bezpieczeństwo zatrudnienia i perspektywa dobrobytu zmniejszały poczucie niepewności i cierpienie, ale praca, składająca się z prostych, powtarzalnych czynności, była nudna. Kapitalizm zapewniał przetrwanie, ale nie dawał perspektyw; oparty był na wciskaniu przetrwania siłą do gardła, do momentu nasycenia.

Oczywiście, nie wszyscy pracownicy w epoce fordyzmu mieli stabilne posady i poczucie bezpieczeństwa – ale taki był podstawowy model pracy, na którym opierał się system. W tej fazie kapitalizmu funkcjonowały trzy główne układy, z których podstawowym była zamiana bezpieczeństwa zatrudnienia na nudę, której dokonywali robotnicy klasy B. Obecnie ta kwestia niemal już nie występuje – między pracownikami klasy A i C powstała przepaść (z jednej strony są konsumujący członkowie społeczeństwa konsumpcyjnego, z drugiej – niezależne i niepewne osoby zmarginalizowane).

2. Współczesne ruchy sprzeciwu narodziły się w latach sześćdziesiątych w odpowiedzi na dominujący afekt nudy

Skoro każda faza panującego systemu ma jakiś dominujący afekt, to każda faza oporu potrzebuje strategii walki z tym afektem. Pierwsza fala ruchów społecznych walczyła z cierpieniem, druga (ta z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych lub, szerzej, sześćdziesiątych do dziewięćdziesiątych) – z nudą. Z tej drugiej narodziły się obecne ruchy, ona też ciągle wpływa na obecne teorie i praktyki.

Większość z taktyk tej epoki była lub ciągle jest drogą ucieczki z kręgu praca-konsumpcja-śmierć. Ruch sytuacjonistów sformułował cały szereg sposobów walki z nudą, orzekając, że nie chce „świata, w którym gwarancję, że nie umrze się z głodu, kupuje się za cenę akceptacji ryzyka, że umrze się z nudy”. Walczono z nudą poprzez odmowę wykonywania pracy, zarówno przez sabotaż czy strajk włoski, jak i jawny opór (wywoływanie opóźnień lub całkowitą rezygnację z pracy). Te formy protestu wiązały się z szerszym procesem społecznym kontrkulturowej ucieczki od dominujących form nudnej pracy i nudnych ról społecznych.

W ramach ruchu feministycznego lat sześćdziesiątych. „niemoc gospodyni domowej” uznana została za systemową. Dalsze przyczyny niezadowolenia ujawniały się wraz ze wzrostem świadomości, publikacją tekstów (od „The Myth of the Vaginal Orgasm” Anne Koedt po manifest aborcyjny grupy Redstockings) i działaniami, które się z nich wywodziły. Podobne tendencje można było dostrzec w działalności Teatru Uciśnionych (Theatre of the Oppressed), pedagogice krytycznej, głównych typach bezpośredniej akcji (ludycznym, bojowym i pacyfistycznym) i nawet w późnych ruchach, w latach dziewięćdziesiątych, takich jak ruch wolnej partii (free party movement), Reclaim the Streets, kultura DIY i ruchy hakerskie.

Zwrot z cierpienia na nudę, który nastąpił w połowie wieku, był kluczowy, wywołał bowiem nową falę oporu. Znajdujemy się u jej schyłku – taktyki pierwszej fali ciągle sprawdzają się w walce z cierpieniem, a strategie drugiej ciągle są skuteczne przeciwko nudzie. Problem w tym, że nuda przestaje być naszym głównym wrogiem. Dlatego ruchy sprzeciwu znajdują się obecnie w impasie.

3. Kapitalizm w dużej mierze wchłonął walkę z nudą

Walka z nudą jednak nie ustaje. Kapitalizm wyciągnął macki w kierunku przestrzeni poza pracą, kreując społeczną fabrykę – obszar, w którym całe społeczeństwo jest zorganizowane jak zakład pracy. Stan prekaryjny zmusza ludzi do pracy w ramach tego wszechogarniającego systemu.

Wymienić można wiele części składowych społecznej fabryki. Firmy przyjęły model zarządzania, który wymaga od pracowników nie tylko wykonywania pracy, ale wkładania w nią całej duszy. Społeczeństwo konsumpcyjne zapewnia obecnie dostęp do szerokiego wachlarza niszowych produktów i ciągłych rozpraszających elementów, na które upodobania masowych odbiorców nie wpływają tak mocno, jak niegdyś. Nowe produkty, takie jak gry komputerowe czy media społecznościowe, zakładają wyższy poziom aktywnego uczestnictwa indywidualnego odbiorcy i stymulację, która wiąże się z wyobcowaniem ze społeczeństwa. Doświadczenia miejsca pracy są różnicowane za sprawą subtelnych wariacji i sposobów zarządzania wydajnością, ale również powielania wzorców przypominającej formy samozatrudnienia pracy na obrzeżach kapitalizmu. Kapitalizm zachęca do rozwijania swoistej drugiej tożsamości – tej pokazywanej w mediach społecznościowych, poprzez konsumpcję i ciągłe kształcenie się – która musi być ciągle podtrzymywana. Różne formy oporu, które pojawiły się we wcześniejszych epokach, znów się odradzają w nowych postaciach – na przykład korporacyjny klub i muzyczny festiwal zastąpiły przyjęcia.

4. We współczesnym kapitalizmie dominującym afektem reaktywnym jest lęk

Dziś tajemnicą poliszynela jest to, że wszyscy się boimy. Lęk przeniósł się ze ściśle określonych sfer – takich jak seksualność – na całą przestrzeń społeczną. Wszelkie formy wyrazu, ekspresji, a także, bezpośrednie kontakty międzyludzkie i radość są splecione z poczuciem lęku. Stało się ono fundamentem podporządkowania.

Jednym z głównych aspektów społecznego podbudowywania lęku jest wszechobecna, wielopłaszczyznowa sieć nadzoru. Agencja Bezpieczeństwa Narodowego, monitoring, systemy zarządzania jakością pracy, urzędy pracy, system przywilejów w więzieniach, ciągle egzaminowanie i klasyfikowanie uczniów w szkołach. Ale ta widoczna sieć to tylko zewnętrzna warstwa. Neoliberalna idea sukcesu wplata te mechanizmy nadzoru w nasze postrzeganie świata i nasze prywatne historie.

Musimy mieć na uwadze to, że celowa, dobrowolna zgoda ludzi na obnażanie się za pośrednictwem mediów społecznościowych, publicznej konsumpcji, zajmowania pozycji w spektrum opinii zawsze odbywa się w polu widzenia innych ludzi. Musimy zastanowić się nad tym, jak to nieuniknione spojrzenie innych ludzi wpływa na to, jak oceniamy i poznajemy innych aktorów grających w tym niekończącym się przedstawieniu. Sukces, jaki w nim możemy odnieść, wpływa z kolei na wszystko – od naszej zdolności nawiązywania bliskich kontaktów z innymi ludźmi do zdolności utrzymania się, nie tylko finansowego, ale także wszelkich form zapożyczania się. Ci, którzy znajdują się poza sferą uzgodnionego, konwencjonalnego nadzoru są wykluczeni, jako że przestrzeń publiczna jest zbiurokratyzowana i sprywatyzowana, i coraz więcej form ludzkiej aktywności podlega kryminalizacji jako ryzykowne, zagrażające bezpieczeństwu, przeszkadzające, zagrażające jakości życia czy stanowiące przejaw zachowania antyspołecznego.

W takim właśnie obszarze musimy się komunikować. Ci, którzy tego nie robią, zostają wykluczeni. Skoro nikt nie jest niezastąpiony, system nieustannie zagraża, że zostaniemy od niego odłączeni, a ponieważ nie ma dla niego alternatywy, wyłączenie z systemu oznacza więc desocjalizację – i pozostaje nam tylko absurdalny niewybór pomiędzy desocjalizacją wewnątrz systemu lub poza nim. Groźba ta przejawia się subtelnie w praktykach dyscyplinujących ludzi: od prób blokady internetu po strzelaniny, ograniczanie prawa do zasiłku czy wreszcie drakońskie formy całkowitego odosobnienia w więzieniach. Wszystko to są formy kontroli poprzez lęk. W sytuacji zagrożenia więzi łączącej ludzi, zagrożona jest ludzka osobowość.

Dominujący afekt lęku znany jest również jako prekaryjność. To rodzaj zaburzenia poczucia bezpieczeństwa, który pojawia się, gdy ludzie traktowani są jako zastępowalne elementy maszyny, by możliwe było sprawowanie nad nimi pełniejszej kontroli. Prekaryjność różni się od cierpienia tym, że podstawowe potrzeby nie są pomijane – ich realizacja jest możliwa, ale tylko wtedy, gdy spełnione zostaną określone warunki.

Prekaryjność prowadzi do ogólnego poczucia beznadziei – ciągłej ekscytacji bez możliwości spełnienia. Coraz więcej młodych ludzi nie wyprowadza się z rodzinnego domu. Ponad 10% mieszkańców Wielkiej Brytanii korzysta ze środków antydepresyjnych. Przyrost naturalny jest coraz niższy, niepewność sprawia, że ludzie nie decydują się na zakładanie rodzin. W Japonii miliony młodych ludzi nie opuszczają domów (zjawisko hikikomori), a inni zapracowują się na śmierć. Badania wykazują, że połowa Brytyjczyków zarabia za mało, by czuć się bezpiecznie. Pod względem ekonomicznym system oparty na niepewności charakteryzuje „lean production” (system używany w fabrykach Toyoty) – rosnąca aktywność na rynkach finansowych i zjawisko niewolnictwa za długi, błyskawiczna komunikacja i wypływy finansowe oraz globalizacja produkcji. Miejsca pracy takie jak centrale telefoniczne są coraz popularniejsze. Każdy obserwuje tam każdego, próbuje wpisać się jak najpełniej w obowiązujący model pracy, ciągle jest sprawdzany i nigdy nie czuje się w pracy stabilnie. Nacisk, jaki kładzie się na utrzymanie wizerunku sprawia, że przepaść między oficjalnymi zasadami a tym, co naprawdę się dzieje, jest ogromna. Zaś w świecie po 11 września ten klimat ogólnego niepokoju rozszerzył się też na globalną politykę.

5. Lęk jest tajemnicą poliszynela

Jest publiczną tajemnicą, że wszyscy odczuwamy lęk i jesteśmy zestresowani. Ale jeśli kiedykolwiek się o tym mówi, to tylko kontekście psychologicznych problemów jednostki, zaburzeń psychicznych lub nieprzystosowania społecznego.

Dominująca narracja zawiera myśl, że stres jest nam potrzebny, żebyśmy byli „bezpieczni” (na zasadzie sekurytyzacji) i „konkurencyjni”. Każdy wybuch paniki, każda rysa w strukturze lub nowe, surowe prawo dodaje kolejną cegiełkę do niepewności i stresu budowanych na ogólnym nadmiarze regulacji i kontroli. Zwyczajny, ludzki lęk zostaje ukierunkowany. To błędne koło, bo wzmacniane są czynniki, które lęk napędzają – poczucia, że jest się zastępowalnym i kontrolowanym. Ponadto w konsekwencji bezpieczeństwo narodowe ukazywane jest jako substytut bezpieczeństwa jednostki. Był już precedens – podobnie używano argumentu dążenia do wielkości i rozwoju kraju jako kompensacji ogólnego cierpienia i globalnej wojny jako sposobu walki z frustracją wynikającą z nudy.

Lęk przenosi się również w dół. Brak kontroli nad własnym życiem prowadzi do desperackich prób zapanowania nad tym, nad czym można zapanować – w skali mikro. Przykładowo modne strategie wychowywania dzieci umożliwiają rodzicom zredukowanie poczucia niepewności, pokazując scenariusz, na którym mogą się oprzeć. Na pełniejszym, społecznym polu, skrywany lęk zrodzony z prekaryjności napędza obsesyjne projekty społecznej kontroli. Widoczne jest to zwłaszcza wtedy, gdy zwrócone są przeciwko mniejszościom.

Lęk jest personalizowany na różne sposoby – począwszy od dyskursów, które winę za ubóstwo zrzucają na ubogich, skończywszy na terapiach psychologicznych, które traktują poczucie lęku jako dysfunkcję. Setki kontekstów „zarządzania” – zarządzanie czasem, panowanie nad gniewem, strategie wychowania, budowanie własnego wizerunku, grywalizacja – dają tym, których dręczy poczucie lęku, iluzję kontroli w zamian za podporządkowanie się modelowi kapitalistycznemu. Wiele dyskursów opartych na szukaniu kozłów ofiarnych i kryminalizacji traktuje prekaryjność jako kwestię osobistego zaburzenia, nieodpowiedzialności, patologicznego samowykluczenia. Często dążą one do podtrzymania fordyzmu na poziomie jego superstruktury (nacjonalizm i społeczna integracja), ale bez jego infrastruktury (upaństwowionej gospodarki, dobrobytu i pracy dla wszystkich). Doktryna indywidualnej odpowiedzialności jest tu kluczowa; wspiera poczucie bezsilności i zastępowalności jednostek. Z innej strony jest jeszcze cała machina budowania poczucia własnej wartości – media nieustannie powtarzają, że sukces osiągnąć można za sprawą pozytywnego myślenia, jak gdyby przyczyny lęku i frustracji były tylko złudzeniem. Stąd też tendencja do tego, by nie mówić głośno o problemach, zarówno tych związanych z pracą, jak i tych o podłożu psychologicznym.

Zastanawialiśmy się wcześniej, czy człowiek musi być społecznie odizolowany, by tajemnica poliszynela mogła funkcjonować. Jest tak obecnie, w świecie, w którym prawdziwa komunikacja jest bardzo rzadka. Komunikujemy się ciągle, jednak coraz silniej jest widoczne, że odbywa się to drogami systemowymi. W pewnym sensie ludzie są powstrzymywani przed prawdziwym komunikowaniem się, nawet jeśli system wymaga, by wszyscy byli w ciągłym kontakcie. Równocześnie raczej poddają się wymogowi ciągłej dostępności niż wyrażają samych siebie i dokonują autocenzury w sferze publicznej. Podobnie praca nie eliminuje niepewności; nadaje ramy cierpieniu pracowników, odwracając zarazem uwagę konsumentów (badania wykazały, że wymóg, by pracownik zawsze sprawiał wrażenie, że jest szczęśliwy, prowadzi do poważnych problemów zdrowotnych).

Nieistotny jest poziom, na którym odbywa się komunikacja. Przemiany nie nastąpią, jeśli nie będzie kanałów, za pośrednictwem których będzie możliwe omawianie tajemnicy poliszynela. Pod tym względem ludzie są obecnie bardziej samotni niż kiedykolwiek wcześniej. Trudno nam (i radykałom) pojąć, że w takiej właśnie rzeczywistości żyjemy i odczuwamy. Dana kwestia musi zostać jasno określona lub uzgodniona lub, dla nas, uznana już wcześniej za polityczną, by mogła uzyskać łatkę „prawdziwej”. Tajemnica poliszynela tych kryteriów nie spełnia, pozostaje więc niewidoczna.

6. Obecne taktyki i teorie nie działają. Potrzebne są nowe taktyki i teorie do walki z poczuciem lęku

W okresach mobilizacji i skutecznych zmian społecznych ludzie czują, że mają moc sprawczą, mogą wyrażać samych siebie, mają poczucie autentyczności, wyzwolenia i zjednoczenia, które może być skutecznym lekiem na depresję i problemy psychiczne; to swoiste doświadczenie szczytowe. To właśnie podtrzymuje działalność polityczną.

Takie doświadczenia w ostatnich latach są coraz rzadsze.

Skupmy się na dwóch powiązanych kwestiach: prewencyjności i zastraszeniu. Taktyki prewencyjne powstrzymują protesty, zanim te się zaczną lub zanim zdążą cokolwiek osiągnąć. Otoczenie kordonem policyjnym, masowe aresztowania, przeszukiwanie, blokady, rewizje, prewencyjne aresztowania to najczęstsze taktyki. Drugie zjawisko opiera się na trzymaniu ludzi w stanie ciągłego strachu, bólu, poczuciu bezradności poprzez procedury, które pierwotnie miały inny cel – przetrzymywanie w areszcie, opóźnianie procesu, tworzenie list niepożądanych osób, uniemożliwianie przekroczenia granicy znanym dysydentom, przeszukiwanie mieszkań bez zapowiedzi, umieszczanie zdjęć w prasie, aresztowanie na podstawie podejrzenia, różne formy przemocy wobec zatrzymanych czy też ciągły, jawny nadzór. Gdy już zaszczepiony zostanie strach przed państwową ingerencją, umacniany jest on przez widoczną sieć środków nadzoru oplatającą przestrzeń publiczną, której rozmieszczone strategicznie punkty przypominają o traumie i źródle lęku.

Wiele jest budzących grozę historii, które ukazują, jakie są efekty takich taktyk – ludzie zmienieni w psychiczne wraki po latach oczekiwania na proces, popełniający samobójstwa po miesiącach odcięcia od rodziny i przyjaciół, zbyt przerażeni, żeby wyjść z domu po tym, jak padli ofiarą przemocy. Są równie prawdziwe jak zniknięcia osób czy egzekucje, ale jednak często zdają się niewidzialne. Ponadto wiele osób o radykalnych poglądach skazanych jest na niepewne zatrudnienie lub jest pozbawionych prawa do świadczeń socjalnych. Nie jesteśmy w stanie uciec przed machiną budującą poczucie lęku.

Pierwsza fala ruchów społecznych stanowiła machinę do walki z cierpieniem, druga – z nudą. Teraz potrzebne nam środki do walki z lękiem – ale jeszcze ich nie mamy. Nie dokonaliśmy „odwrócenia perspektywy”, jak nazywali to sytuacjoniści – nie spojrzeliśmy z punktu widzenia celu zamiast siły. Dzisiejsze formy oporu zrodziły się w epoce walki z nudą, a ponieważ nudę zastąpił lęk, nie są już skuteczne.

Opór o charakterze agresywnym nie zwalczy poczucia lęku, bo sam może powodować lęk. Insurekcjoniści pokonują niepewność, zmieniając jej negatywne przejawy w gniew, którego następnie używają do ataku. Pod pewnymi względami stanowi to alternatywę dla niepokoju. Trudno jednak przejść od lęku do gniewu, łatwo też zostać z powrotem strąconym w stan lękowy – tym razem związany z traumą. Insurekcjoniści mają tendencję do przeoczania faktu, że niektórzy odczuwają psychiczny opór przed agresją. Mówią „po prostu to zrób!”. Ale lęk to prawdziwa siła, nie iluzja. Często jego korzenie tkwią w iluzji, także wtedy jednak niełatwo z nim zerwać. Istnieje wiele psychicznych blokad, które podtrzymują moc tej iluzji, co w ogólnym rozrachunku jest skutkiem reaktywnego afektu. Powiedzenie „po prostu to zrób” jest jak polecenie komuś ze złamaną nogą „po prostu idź”.

Sytuacja wydaje się beznadziejna i nie do rozwiązania, jednak taka nie jest. Taka się wydaje, przez wpływ prekaryjności – ciągły stres, postrzeganie czasu jako rozciągniętej teraźniejszości, bezbronność każdej odseparowanej od innych jednostki, zdominowanie przez system wszystkich sfer publicznej przestrzeni. Pod względem strukturalnym system jest kruchy. Oparcie go na lęku jest dość desperackie i świadczy o braku innych form, które mogłyby narzucić konformizm. Systemowi zależy na tym, by się kręcić, ale opiera się na sprawianiu, by ludzie czuli się bezsilni – przez co sam staje się mało odporny na pęknięcia, kryzysy i rewolty. W jaki sposób znaleźliśmy się w miejscu, w którym straciliśmy poczucie, że mamy moc?

7. Potrzebna jest nowa, skupiona na prekariacie świadomość

By sformułować strategię walki z niepewnością, musimy skonstruować nowy zbiór wiedzy i teorii. W tym celu musimy skończyć dyskusje, które kreują przepaść między doświadczeniem obecnej sytuacji a teoriami transformacji. Musimy zacząć od warstw wykluczonych i opresjonowanych – ale nie ma też powodu, by nie zacząć od samych siebie.

By zbadać możliwość pojawienia się takich praktyk, Instytut przyjrzał się wcześniejszym, podobnym przypadkom. Z rozwoju świadomości feministycznej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wyciągnęliśmy następujące podstawowe działania:

Stworzyć nową teorię powiązaną z doświadczeniem. Musimy pochylić się nie nad przeszłymi teoriami, ale nad tym, czego doświadczamy. Rzecz w tym, by nasze postrzeganie bieżącej sytuacji nie było blokowane lub zniekształcane przez dominujące założenia – i było jasne. Należy się skupić na doświadczeniach, które są związane z tajemnicą poliszynela. Należy je opisać i zebrać, najpierw w obrębie grup, później publicznie.

Rozpoznać realność i systemową naturę naszych doświadczeń. Niezwykle istotne jest ich uprawomocnienie – musimy zaakceptować, że nasz ból jest prawdziwym bólem, że to, co widzimy i czujemy, jest prawdziwe, że nasze problemy nie są tylko nasze. Czasami konieczne może być wyciągnięcie na światło dzienne doświadczeń, które wyparliśmy. Czasami rzucić będzie trzeba wyzwanie internalizacji problemów.

Dokonać transformacji emocji. Paraliżują nas emocje, których nie potrafimy opisać i ogólne poczucie, że wszystko jest beznadziejne. Emocje te musimy przekształcić w poczucie niesprawiedliwości, taki rodzaj gniewu, który nie jest rozżalony, a skupiony, skierowany na ekspresję postulatów i reaktywowanie oporu.

Głośno o tym mówić. Musimy obalić kulturę milczenia, która otacza tajemnicę poliszynela. Musimy rzucić wyzwanie panującym założeniom i przestać słuchać zinternalizowanych głosów opresji. Pojęcie prawdy i rzeczywistości powinno przesunąć się z systemu do jednostki, perspektywa się wtedy odwróci i będziemy postrzegać świat przez pryzmat własnych potrzeb, a nie systemu. Splecenie razem różnorodnych doświadczeń i historii pozwoli nam dojść do głosu. To proces zarówno artykulacji, jak i ekspresji.

Skonstruować sferę integracji. Społeczne wyłączenie zostałoby zredukowane. Przestrzeń integracji dałaby jednostkom możliwość spojrzenia na własne życie z krytycznego dystansu, stanowiłaby sieć emocjonalnego bezpieczeństwa, w której łatwiejsze byłoby podejmowanie próby transformacji i walki z lękami. Nie byłby to jednak tylko środek samopomocy, podtrzymujący istniejącą działalność, ale przestrzeń rekonstrukcji radykalnej perspektywy.

Analizować i teoretyzować na bazie podobieństwa doświadczeń. Chodzi nie tylko o to, by zebrać doświadczenia, ale wyciągnąć z nich pewien wzorzec. Uczestnicy zmieniają znaczenie tego, czego doświadczyli, analizując to za pomocą odmiennych założeń. Można tego dokonać, szukając wzorców w doświadczeniach i postrzegając osobiste problemy jako część większego, strukturalnego kryzysu. Takie działanie prowadzi ku nowej perspektywie – anty-antypolitycznej.

Celem jest dojście do punktu, w którym strukturalne źródła problemów zaczynają korespondować z jednostkowymi doświadczeniami. To pozwoli skupić i przemienić gniew. Lepsze zrozumienie może z kolei złagodzić psychiczne napięcie i ułatwić reagowanie gniewem, a nie poczuciem bezsilności i lęku. Może nawet okazać się możliwe zachęcenie ludzi do uczestnictwa poprzez promowanie takich grup jako samopomocowych – mimo że odrzucają one strategię budowania przystosowania i pracy nad poczuciem własnej wartości.

Rezultatem byłoby pojawienie się grupy ludzi połączonych swoistym pokrewieństwem, zorientowanych na nową perspektywę i analizę bardziej niż na konkretne działanie. Ta nowa świadomość powinna jednak prowadzić do jakiegoś działania – w innym przypadku zostałaby jedynie formą frustrującej introspekcji.

Taka strategia pomoże nam na kilku poziomach. Po pierwsze, grupy zapewniłyby potencjalnych współpracowników. Po drugie, przygotowałyby ludzi do przyszłych działań rewolucyjnych. Po trzecie, wykreowałyby potencjalną zmianę tzw. opinii publicznej, umożliwiając łatwiejsze działanie. Takie grupy działałyby jako system podtrzymywania życia i przestrzeń, w której można wycofać się z zanurzenia w teraźniejszość. Ułatwiłyby przepływ radykalnych, marginalizowanych koncepcji, które wielu ludziom są dziś nieznane.

Lęk jest podtrzymywany również przez fakt, że nigdy nie wiemy, czego tak naprawdę „rynek” od nas chce, wymogi stawiane przez konformizm są niejasne i nieprzewidywalne. Nawet najwięksi konformiści nie są niezastąpieni, gdy pojawiają się nowe technologie zarządzania lub produkcji. Jedną z funkcji dyskusji w małych grupach i pracy nad wzrostem społecznej świadomości jest konstruowanie perspektywy, z której możliwa jest interpretacja badanej sytuacji.

Głównym problemem byłoby podtrzymywanie regularnego zaangażowania w sytuacji ciągłych czasowych nacisków. Proces ma wolniejsze tempo i bardziej ludzką skalę niż jest  to dziś kulturalnie akceptowalne. Jednak atrakcyjny może się również okazać fakt, że grupa taka oferuje wytchnienie od codziennych zmagań, a może też spokojniejszy sposób interakcji i słuchania, który łagodzi napięcie. Uczestnicy nauczyliby się przemawiać swoim własnym głosem (raczej niż odgrywać neoliberalne role i szerzyć banalne, wyuczone frazesy), słuchać i analizować.

Innym problemem jest złożoność doświadczeń. Osobiste doświadczenia są niezwykle zróżnicowane i wpisują się w kapitalistyczny kod zniuansowanej dyskryminacji. Dlatego też analityczna część tego procesu jest niezwykle ważna.

Nade wszystko zaś celem procesu byłoby sformułowanie nowych tez dotyczących źródeł niepewności. Stworzyłyby one bazę dla nowych form oporu, nowych taktyk i ożywienia aktywności – powstałaby machina walki z niepewnością.

Przypisy

1. Ta dyskusja nie odnosi się w pełni do globalnego południa, którego specyfika polega na tym, że dominujące formy systemu kapitalistycznego są splecione z wcześniejszymi stadiami tego ustroju lub wcześniejszych ustrojów – nie zastąpiły ich całkowicie. Metody walki z cierpieniem i nudą są więc tam jeszcze efektywne. Prekaryjność, jakiej doświadcza południe, jest nieco inna za sprawą mocnego oddzielenia od światowego kapitalizmu (zwłaszcza w Afryce) i ogromnego wzrostu sektorów nieformalnych, który przeważa obecnie nad formalnym niemal wszędzie.

Nieformalny sektor stanowi żyzny grunt dla autonomicznych polityk, co widać na przykładach takich jak sytuacja miasta El Alto (samorządzące się slumsy, kluczowe dla społecznych ruchów w Boliwii), rewolucja Zapatystów (która doprowadziła do uzyskania autonomii przez wspólnoty w Chiapas) i ruchy takie jak Abahlali baseMjondolo (ruch wyzwoleńczy mieszkańców południowoafrykańskich slumsów). Są to często formy kolektywnej prekaryjności. Władze państwowe zawsze mogą podjąć decyzję o wyburzeniu slumsów, wyrzuceniu ulicznych sprzedawców czy zwrócić się przeciwko podziemnej działalności – co też czasami czynią. Bunty w Sidi Bouzid wywołało właśnie poświęcenie ulicznego handlarza, którego stragan miał zostać zamknięty – wydarzenia te doprowadziły do wybuchu Arabskiej Wiosny. Masowe niepokoje z podobnych przyczyn są coraz częstsze w Chinach. Często też w tym sektorze działalności pojawiają się hierarchiczne gangi albo sieci budowane przez autorytarne partie (takie jak Bractwo Muzułmańskie).

2. Afekt: emocja, ekspresja emocji, sposób reagowania.

3. Termin „afekt dominujący” nie oznacza, że to jedyny działający w danym kontekście afekt. Nowy afekt dominujący może współistnieć i reagować z innymi afektami – pracownik centrali telefonicznej jest znudzony i mało zarabia, ale w takim stanie utrzymuje go lęk, który też powstrzymuje go przed zastosowaniem jednej ze starych strategii takich jak działalność związkowa, sabotaż albo rezygnacja z pracy.

Opublikowane za uprzejmą zgodą Instytutu Niepewnej Świadomości (Institute for Precarious Consciousness).

Tłumaczenie: Magdalena Stonawska
Korekta: Barbara Górecka

design & theme: www.bazingadesigns.com