„Zrób striptiz, może mi pała stanąć”, „Wyglądasz, jakbyś lubiła połykać”- molestowanie w Teatrze Akademickim

Iga Dzieciuchowicz


Dyrektor Teatru Akademickiego, kiedyś ogólnouczelnianej jednostki Uniwersytetu Warszawskiego, molestował uczestniczki prób teatralnych. Ryszard A. miał nakłaniać młode dziewczyny do zdejmowania majtek, robienia striptizu tak, by „stanęła mu pała”, proponował, że sam rozbierze się do naga, mówił: „masz piękne usta, więc na pewno masz piękną cipkę”. Podczas zajęć pił alkohol. Dyrektor wynajmował jedną z sal w siedzibie ZASP-u – Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji. Jako mało znany aktor i reżyser powoływał się na znajomości z wybitnymi polskimi artystami. Werbował licealistki, studentki i modelki, obiecując im pracę nad warsztatem aktorskim metodami, które otworzą przed nimi karierę. Sprawę ujawniła Iwona Porada-Łakomska, dziennikarka TVN, która sama brała udział w zajęciach. Jej reportaż ukazał się w „Superwizjerze”.

Uczestniczki opowiadały, że Ryszard A. lubił chwalić się z kim sypiał („ta mi ciągnęła”, „tę wyruchałem”), nieustannie przytaczał sprośne anegdoty, proponował seks, dotykał je, próbował przytulać i uporczywie namawiał, że rozbierze się przed nimi. Prowadził też „indywidualne spotkania” w restauracjach i lokalach, podczas których mówił: – Ja ci nie doradzam, kto ma cię bzykać. Oczywiście, że bym chciał, żeby nikt, tylko ja. Jak będziesz miała okazję z tym swoim chłopcem, to poproś go, żeby cię smagał i cipkę ci lizał. To byłoby najlepsze, całą łechtaczkę żeby ssał. I żebyś ty cały czas mówiła do niego ten pierwszy tekst dziewczyny [ze spektaklu – przyp. red.]. Ale mogę cię zapewnić, że ja lepiej od niego liżę cipkę. On ma 27 lat, a ja już ile lat liżę cipki? Czterdzieści parę.

Wreszcie interweniował ojciec jednej z licealistek, który słyszał, w jaki sposób Ryszard A. zwracał się do jego córki – akurat czekał na nią pod drzwiami sali. Po sprzeczce z ojcem dyrektor powiedział dziewczynie, że nie powinna już przychodzić na zajęcia. – Dla naszego dobra. Ja twojego ojca nie lubię i gdyby nie ty, to bym mu przypierdolił – mówił. Nastolatka chodzi na wizyty do psychologa, rodzice twierdzą, że Ryszard A. ją skrzywdził, po odejściu z teatru przeżyła załamanie.

Władze Uniwersytetu Warszawskiego w oświadczeniu wysłanym do stacji TVN potwierdziły, że otrzymywały niepokojące sygnały o metodach Ryszarda A., jednak nigdy nie wpłynęła żadna oficjalna skarga. Próby teatru nie będą już odbywały się w siedzibie ZASP-u.

Molestowanie seksualne w Teatrze Akademickim ujawniła reporterka Iwona Poreda-Łakomska – najpierw zapisała się na zajęcia, a potem przez dwa miesiące uczestniczyła wraz z innymi kobietami w każdym spotkaniu, odkrywając dzień po dniu skalę nadużyć seksualnych, jakich dopuszczał się Ryszard A. Dyrektor miał dobrze opracowany schemat osaczania ofiary – manipulował, ośmieszał, grał na emocjach. W zajęciach brał udział jeden mężczyzna, który też był przez dyrektora poniżany, nie reagował on jednak na wulgarne zachowania prowadzącego wobec koleżanek. Warto tu podkreślić, że reportaż wcieleniowy to jedno z najtrudniejszych zadań dziennikarskich, zwłaszcza, jeśli poruszany temat naraża bezpieczeństwo i godzi w godność reportera/reporterki. Nigdy nie wiadomo, jak skończy się taka forma pracy nad tematem – często bywa, że autorzy/autorki płacą wysoką cenę emocjonalną nie tylko dlatego, że sami doświadczają przemocy, ale i są naocznymi świadkami znęcania się i poniżania nad innymi osobami. Nie mogą się jednak ujawnić, bo muszą zdobyć twarde dowody przeciwko sprawcy. Tak było w tym przypadku – dziennikarka w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” podkreślała, że mimo, iż wiedziała, jaki jest cel jej udziału w zajęciach prowadzonych przez Ryszarda A., z trudem radziła sobie z sytuacjami, w których dyrektor próbował molestować ją lub inne uczestniczki warsztatów.

Po tym, jak ujawniła, że jest reporterką, molestowane bohaterki odczuły ulgę – bały się, że nikt im nie uwierzy. Działa tu znany schemat – sprawcy pozostają bezkarni, bo wokół molestowania wciąż panuje trudne do przełamania tabu, a osoby doświadczające przemocy cierpią z powodu poczucia winy, zastanawiają się, czy nie sprowokowały sprawcy lub czy mogą zawierzyć swojej percepcji rzeczywistości, boją się, że zostaną wyśmiane („na pewno kłamie”, „nie ma dystansu”) lub napiętnowane jako te, które są „same sobie winne”. W tym przypadku pojawił się ktoś, kto miał ukrytą kamerę, wytrzymał emocjonalnie ciężar sprawy i publicznie zdemaskował sprawcę. Dziennikarce TVN i bohaterkom jej reportażu gratuluję odwagi.

design & theme: www.bazingadesigns.com